Post: #261

Z tych albumów, które pozostały to Dzień na wyścigach powinien być na 1 miejscu bijąc się jak równy z równym z Nocą w operze a ostatecznie nawet nie wylądował na podium. uffff
Na tym etapie oddaję głos na
[14] Innuendo (1991)

Post: #262

kajman napisał(a):Wielokrotnie już takie głosy były zaliczane, nawet taki, który był spóźnieniem o minutę z poprzedniej rundy.

thestranglers napisał(a):Dlaczego nie możesz zaliczyć? Zmieniły się w międzyczasie zasady?

No właśnie z tego co pamiętam to zmieniły. Podczas jednej z poprzednich zabaw taka sytuacja zdarzała się tak często, że prowadzący zadeklarował, że nie będzie tego liczył, a reszta się z tą decyzją raczej zgodziła. Nie pamiętam szczegółów, ale było coś takiego.

Post: #263

A to tego sobie akurat nie przypominam...

Post: #264

Nie przypominam sobie, żeby tego typu głosy były liczone.

Post: #265

thestranglers napisał(a):Dlaczego nie możesz zaliczyć?

No bo właśnie były już wypowiedzi w temacie i ja też tak to pamiętam. A napisanie nominowanego tytułu drugi raz aż tyle nie kosztuje.

obserw99 napisał(a):[14] Innuendo (1991)

Tego też nie mogę zaliczyć, bo brakuje pogrubienia (czyli na razie dwa głosy w plecy).

obserw99 napisał(a):Z tych albumów, które pozostały to Dzień na wyścigach powinien być na 1 miejscu bijąc się jak równy z równym z Nocą w operze a ostatecznie nawet nie wylądował na podium. uffff

Phi, ja tak mogę napisać o "Hot Space" i co i nic z tego wynika, bo ta zajęła dopiero 13. miejsce! Dlatego powinieneś się cieszyć że Twoja ulubienica jest na czwartym.

Post: #266

Zostało więc zatwierdzone, że głosy wrzucone przed wynikami nie są liczone?

Post: #267

Sundrajta napisał(a):No bo właśnie były już wypowiedzi w temacie i ja też tak to pamiętam.

A ja kompletnie nie pamiętam ani wypowiedzi ani tym bardziej że zostało to przyjęte przez aklamację.

Sundrajta napisał(a):Dlatego powinieneś się cieszyć że Twoja ulubienica jest na czwartym.

Nie czytasz ze zrozumieniem:

obserw99 napisał(a):Z tych albumów, które pozostały

Z tego co pamiętam wcześniej napisał, że jego ulubione albumy to dwa pierwsze i nawet nie wiem, czy ten o którym napisał powyżej to jego nr 3.

thestranglers napisał(a):Zostało więc zatwierdzone, że głosy wrzucone przed wynikami nie są liczone?

Nic mi o tym nie wiadomo.
Ode mnie oczywiście:
[14] Innuendo (1991)
bo jest siedem świetnych albumów i miejsce dla tego wyższe niż ósme bardzo mnie dziwi. Ale może to dlatego, że ludziom kojarzy się ze śmiercią wokalisty.

Post: #268

[14] Innuendo (1991)

Post: #269

[14] Innuendo (1991)

Post: #270

Wygląda na to, że już pozamiatane. Oby.

Post: #271

swoją drogą nie lubię żadnego z tych albumów, a sam zespół cenie i czasem słucham kilku rzeczy z "jazz" oraz największych przebojów; z queen jest trochę jak z hendrixem (zachowując wszelkie proporcje, wszak jimi to pionier i półbóg, a freddy to po prostu sympatyczny pan z wąsem który emocjonalnie śpiewa i czaruje publiczność) - mnóstwo świetnych kawałków, zero świetnych albumów

Post: #272

News of the World

Post: #273

kajman napisał(a):Wygląda na to, że już pozamiatane.

Wygląda na to, że tak.

kajman napisał(a):Nie czytasz ze zrozumieniem:

Tylko że większego znaczenia nie ma czy tamta wypowiedź dotyczyła ostatniej czwórki, czy całej puli albumów (w moim mniemaniu rzecz jasna).

kajman napisał(a):A ja kompletnie nie pamiętam ani wypowiedzi ani tym bardziej że zostało to przyjęte przez aklamację.

Ja znowuż sugerowałem się wcześniejszymi wypowiedziami kolegów w tym wątku (a nie wcześniejszą dyskusją gdzie indziej).
W regulaminie nie ma o tym wzmianki, zatem decyzję podejmuję jednoosobowo.

Dyfeomorfizm napisał(a):zachowując wszelkie proporcje, wszak jimi to pionier i półbóg, a freddy to po prostu sympatyczny pan z wąsem który emocjonalnie śpiewa i czaruje publiczność

Tak wygląda Twój odbiór, w moim przypadku jest dokładnie na odwrót, w sensie że Jimi przygrywał sobie na gitarze emocjonalne kawałki i tyle. W żadnym wypadku nie jest on dla mnie idolem tamtych czasów, a był tylko świetnym technicznie instrumentalistą.
Chociaż pamiętam z biografii Queenu jak Freddie nim się zachwycał.

Post: #274

Sundrajta napisał(a):w moim mniemaniu rzecz jasna

W moim to jednak jest wielka różnica czy najlepszy z czterech albumów to nr 1 czy np nr 8.

Post: #275

(15.03.2021 08:20 PM)Dyfeomorfizm napisał(a):  mnóstwo świetnych kawałków, zero świetnych albumów

jest to może pewna przesada, ale chyba dość bliska prawdzie: ja najbardziej lubię od nich po prostu Greatest Hits (obie części). A poza tym lubię słuchać w całości jedynie News of the World, Made in Heaven, Sheer Heart Attack i Night at the Opera. Sporo, ale zapewne pierwsze dwie dlatego że mam do nich sentyment z racji wielu odsłuchów i posiadania tych albumów na kasetach jeszcze przed 1996 rokiem (potem kasetowo miałem jeszcze na kasetach miałem debiut, Sheer, Noc i The Game).

Post: #276

Miszon napisał(a):najbardziej lubię od nich po prostu Greatest Hits

No ja bym się przy tej płycie pewnie wynudził. Wiele z ich najlepszych utworów nie była nie tylko greatest, ale nawet nie została singlami.

Post: #277

Sundrajta napisał(a):W regulaminie nie ma o tym wzmianki, zatem decyzję podejmuję jednoosobowo.

nie mam nic przeciw podejmowanym przez Ciebie decyzjom, tylko czemu jest ona post factum?

Post: #278

Dyfeomorfizm napisał(a):swoją drogą nie lubię żadnego z tych albumów, a sam zespół cenie i czasem słucham kilku rzeczy z "jazz" oraz największych przebojów

dla mnie też "jazz" był tutaj ostatnią pozycją, której warto było bronić

teraz to już taka post-zabawa

Post: #279

(15.03.2021 06:12 PM)kajman napisał(a):  

obserw99 napisał(a):Z tych albumów, które pozostały

Z tego co pamiętam wcześniej napisał, że jego ulubione albumy to dwa pierwsze i nawet nie wiem, czy ten o którym napisał powyżej to jego nr 3

To dokładnie miałem na myśli. Mój aktualny Top-10 Queen wyglądały tak:
1. Queen II
2. Queen
3. A Day At The Races
4. Night At The Opera
5. Sheer Heart Attack

6. News Of The world
7. Jazz
8. The Game
9. Innuendo
10. A Kind Of Magic

Post: #280

News of The World