Post: #141

Na początek napiszę, że zajrzałem tu bo mnie zwyczajnie kręcą podsumowania wszechczasów u innych kolegów. Gdyż po pierwsze domyślam się jakiego wysiłku to wymaga, po drugie wchodzę trochę w ich intymny świat, szczególnie gdy te utwory nie są takie oczywiste dla pozostałych forumowiczów i łączą się z nimi indywidualne wspomnienia, dzięki którym są tak wysoko.
A skoro to podsumowanie lata dziś w nowych postach, to wreszcie wszedłem...
Przesłuchałem sobie z kilkanaście piosenek i rzecz jasna brałem pod uwagę, te których najczęściej kompletnie nie znałem! I kilka zasłużyło na parę słów komentarza:
"Kosmos" - bardzo fajny bit, nie spodziewałem się że T.Love ma też takie utwory w swoim dorobku.
"Z tylu chmur" - czyli Bukartyk dla (jeszcze) wrażliwszych?
"Nic nie zmieniać" - chociaż w tym przypadku nie zadziałała ostatnia linijka.
"You Give Love a Bad Name" - Rzeczywiście to jest taka jakby part one do "Livin' on a Prayer".
"Justify" - a zatem ostatnio nie dokonałem chyba dobrego wyboru w MCT Classic względem Rasmusa?
"Co ty mi dasz" - Rozumiem że to żart (ale taki dla rozluźnienia atmosfery od najczęściej mocnych rockowych riffów, trzeba było wrzucić też coś lekkiego... i tak ulotnego)?
"Times of Trouble" - potwierdza się że Temple of the Dog nagrali lepsze rzeczy!
"Love Is Noise" - no proszę the Verve nie znałem z tej strony, rzekłbym zdecydowanie bardziej rytmicznej i psychodelicznej zarazem.
"Pennyroyal Tea" - niby to dokładnie taka Nirvana jakiej od zawsze należy się spodziewać, a jednak jakoś mi umknęła!
"The Reason" - to nie tylko nieznana piosenka, która brzmi jakby była ze mną od lat, ale też kapela o nazwie Hoobastank nic mi nie mówi!
"Highway Star" - a w tym akurat przypadku mogę napisać to samo co przy TotD, że Purple nagrali dużo ciekawsze kawałki.
"Santa Fe" - taki typowy JBJ, typowy aż do bólu niestety (więc sam nie wiem czemu o tej piosence piszę, aha zaintrygował mnie sam tytuł).
Kilka piosenek pominąłem, gdyż nie wywarły na mnie żadnego wrażenia...

I najbardziej pozytywny jest fakt, że masz tu tyle FF, chociaż wiadomym będzie że ja mam od nich innych faworytów niż Ty z "Walk" na czele (a może wcale nie)?

Post: #142

Dziś tylko cztery, bo na miejscu 31. jest coś specjalnego. I od tego miejsca pojadę pojedynczo, po dwa na dzień, tak, by pierwszego maja zakończyć. W przyszłym roku prezentacja będzie krótsza, obiecuję

32. 02. Depeche Mode – WALKING IN MY SHOES (+66)
33. 02. Myslovitz – SPRZEDAWCY MARZEŃ (+46)
34. 02. Metallica – THE UNFORGIVEN (+3)
35. 02. Aerosmith – JANIE’S GOT A GUN (-25)

Zaczynamy od najbardziej bolesnego wypadku z pierwszej dziesiątki. Bolesnego nie tylko ze względu na liczbę straconych pozycji, ale i z faktu, że jest to efekt bratobójczego pojedynku pomiędzy moimi dwoma ulubionymi numerami Aerosmith. O ile Janie wygrywałaby przez kilka ostatnich lat, tak przez ostatnie 12 miesięcy coś się we mnie złamało i najwyżej notowanym utworem grupy będzie inny, już teraz zdradzę, że z tej samej płyty.

A propos bratobójczych pojedynków, to miałem w życiu taki okres, kiedy Unforgiven II podobał mi się bardziej od "jedynki". Na szczęście to było dawno i nieprawda i teraz jedynym tak intensywnie do mnie przemawiającym Unforgivenem jest ten z miejsca 34. Jak tak się nad tym teraz zastanawiam, to te lata do tyłu chyba przeszkadzało mi to, że zwrotki są mocniejsze od refrenu. Teraz nie tylko wyrosłem z takiego myślenia, ale i dostrzegam inną "moc" siedzącą w wersach tej piosenki.

Ah, cudowny czas przeprowadzki. W końcu wynieśliśmy się z rodzicami z tej rudery na Sobieskiego i zamieszkaliśmy na stałe na osiedlu im. Juliana Tuwima, ulicy Leśnej. Pokój stał pusty, na podłodze były tylko białe kreski. Z kredy, świrusy, z kredy! Białe kreski zaznaczające gdzie będą stały meble. A, no i radio. A w radiu na okrągło grali Sprzedawców marzeń. No i tak mi się miło ten numer kojarzy od lat, choć dziś słuchając go nie wracam wspomnieniami do dzieciństwa, a rozkoszuję się przyjemną melodią i prawdziwym do bólu tekstem.

A więc przygotowałem rok temu swój pierwszy Top Wszech Czasów i tak trochę z pamięci umieściłem dwa utwory Depeche Mode w pierwszej setce. Okazuje się, że jednego z nich nie pamiętałem zbyt dokładnie, bo dopiero po publikacji i wysłuchaniu pierwszego Shark of Ages dotarło do mnie, że przecież Walking In My Shoes podoba mi się znacznie bardziej, od Enjoy The Silence. W ostatnich miesiącach wróciłem do intensywniejszego słuchania tej piosenki i efektem jest awans o 66 pozycji. Zasłużony.

Post: #143

Akurat te Depesze, akurat ta Metallica, akurat to Myslovitz...
Przynajmniej wypadek w pierwszej dziesiątki boli mnie tak samo.

Post: #144

31. 02. Kult – CZARNE SŁOŃCA (+232)

To oczywiście największy skok w obrębie trzysetki.

Post: #145

EVENo napisał(a):To oczywiście największy skok w obrębie trzysetki.

A co w tym oczywistego?

Post: #146

kajman napisał(a):A co w tym oczywistego?

Wiesz co, mógłbyś podejrzewać, że będzie jeszcze większy, ale przedstawiłem już listę wylotów z trzeciej setki zeszłorocznego zestawienia, więc matematycznie nie ma szans

30. 02. Kent – BERG & DALVANA (+23)

W moim ulubionym Kencie wszystko tak epicko ze sobą współgra, że nie potrzebna mi jest znajomość tekstu, aby poczuć emocje, jakie towarzyszą tej kompozycji. Są to wprawdzie emocje dość smutne, wręcz błagalne, ale nic nie poradzę na to, że ta ściana dźwięków i podniesiony ton w drugiej połowie utworu tak mocno mnie chwytają.

Post: #147

EVENo napisał(a):przedstawiłem już listę wylotów z trzeciej setki zeszłorocznego zestawienia

Ale jednak do stwierdzenia musiałby uporządkować wszystkie ruchy z niej.

Post: #148

EVENo napisał(a):35. 02. Aerosmith – JANIE’S GOT A GUN (-25)

to mi się kojarzy z jakąś komedią romantyczną, która leciała kiedyś na tvn 7, gdzie główny bohater śpiewał ten numer w kulminacyjnej scenie

Post: #149

29. 02. Linkin Park – BREAKING THE HABIT (-17)

Francuzka stacja MCM lubiła grać numery Linkin Park, ale oni już te kilkanaście lat temu opanowali do perfekcji to, co robi chociażby dzisiejsze RMF MAXXX, czyli granie kilku piosenek zapętlonych w nieskończoność. Dlatego kiedy Numb z Jay-Z słyszałem tam codziennie po kilka razy, tak Breaking The Habit dopadłem tylko raz. Ale jaki to był raz! Piosenka tak zapadła mi w pamięć, że nuciłem to tygodniami, a dziś, gdy mam gotowy produkt na wyciągnięcie ręki, nie mam wątpliwości, że to jest najbardziej przebojowy utwór Linkin Park w ich karierze.

Post: #150

28. 02. Genesis – MAMA (+34)

Bez komentarza. Po prostu... HAHA! HA!

Post: #151

27. 02. Lighthouse Family – HIGH (-13)

Gdybym układał swój Top Wszech Czasów w wieku 6 lat, składałby się on prawdopodobnie z jednego utworu. Tego utworu. Pamiętam, że rodzice mieli jakąś składankę przebojów różnych wykonawców, ale nie pamiętam z niej nic, tylko Lighthouse Family. Za każdym razem prosiłem mamę, żeby puściła to jeszcze raz. To była moja ulubiona piosenka i w świadomości mojej mamy na zawsze taką pozostanie. Z resztą, u mnie też, bo to nie jest "Najważniejszy utwór w moim życiu", ani "Zwycięzca drugiego Shark Of Ages". To jest po prostu... moja ulubiona piosenka

Post: #152

26. 02. Led Zeppelin – BABE I’M GONNA LEAVE YOU (+1)

Najwyżej notowany cover (jedyny?) w świadomości słuchaczy stał się raczej jednak wybitnym oryginałem. Nic dziwnego, bo zbyt wiele z kompozycji Joan Baez nie należy tu szukać, większość roboty odwalił tutaj Page i spółka, tworząc jedną z najlepszych gitarowych partii w historii. Chciałbym być obecny przy powstawaniu i kształtowaniu się tej piosenki. Jestem po prostu ciekaw, czy Zeppelini byli świadomi tego, że tworzą majstersztyk.

Post: #153

EVENo napisał(a):26. 02. Led Zeppelin – BABE I’M GONNA LEAVE YOU (+1)

Pierwszy naprawdę dobry utwór z tych pojedyńczych.

Post: #154

25. 02. T.Love – AUTOBUSY I TRAMWAJE (+1)

AUTOBUSY I TRAMWAJE TO NAJBARDZIEJ ŻYCIOWA PIOSENKA NA ŚWIECIE!!!

Post: #155

24. 02. Def Leppard – ANIMAL (+6)

Na tym etapie to już naprawdę nie ma czego wyjaśniać W tamtych czasach mówiło się, że ma się na jakąś piosenkę "fazę". No to moja faza z Animalem była konkret fazą. A dziś wracam do niego z ogromną przyjemnością, co potwierdza awans o sześć pozycji.

Post: #156

23. 02. Pink Floyd – HIGH HOPES (+68)

Post: #157

22. 02. Golden Life – OPRÓCZ BŁĘKITNEGO NIEBA (+14)

Lato, ja w wieku 5-6 lat, może trochę więcej, nie pamiętam. Byłem na zakładzie u mojego taty, też nie pamiętam czemu (pewnie mama nie miała mnie z kim zostawić, więc poszedłem z tatą do pracy). Tata powiedział, że jak się utrzyma ładna pogoda to ma dla mnie niespodziankę. No to wtedy ja z automatu zacząłem śpiewać sobie w myślach tę piosenkę. Po robocie zabrał mnie do Parku Chorzowskiego (wtedy tak się nazywał) na taką kolejkę górską, która wtedy tam funkcjonowała, rowerek wodny i na lody. Pamiętam dokładnie, że były jeszcze lody Tylko tyle i aż tyle. Od tamtego momentu ta piosenka mi się jakoś z tatą kojarzy.

Post: #158

Teraz to i mnie będzie się kojarzyć z Twoją wycieczką.

I piękny awans najlepszego PF.

Post: #159

Oprócz to zdecydowanie preferuję w pierwowzorze, chociaż ta wersja nie jest zła. Jeden z nielicznych Goldenów na przyzwoitym poziomie.

Post: #160

21. 02. Edguy – FOREVER (-1)

Niesamowite, na jak wiele sposobów człowiek może poznać muzykę. Forever pierwszy raz usłyszałem w "jakimś filmiku na YouTube", konkretnie kompilacji tragicznych wypadków w sportach motorowych (być może wielu z Was nie wie, ale historia wyścigów samochodowych to moja pasja, która mogła w pewnym momencie stać się nawet zawodowa). Materiał obejrzałem dla video, a wróciłem do niego dla audio. Wzięło mnie jak nic i od razu zainteresowałem się tematem zespołu. Edguy okazał się być zespołem metalowym nie mającym jednak zbyt wiele ballad w repertuarze, więc nie dziwota, że Forever pozostało moją ulubioną nutą.