16) Kolejny czarodziej dźwięków, z tymże u niego dostrzegam o wiele większe instrumentarium z tego co wyczytałem rodem z Azji i Afryki, a i wokalu
Stephan nie bał się użyć. Opiewa on na tej płycie blask Księżyca pokazany oczami i przede wszystkim muzyką różnych kultur, no i faktycznie wyszedł mu taki trochę kogel-mogel, nie do końca spójny lecz przyznaję chwilami piękny… Jednakże całościowo wypadł blado (o dobre porównanie) i raczej wątpię bym kiedykolwiek do niego powrócił (chyba że uda mu się przez rok utrzymać na naszej liście i wtedy będę musiał, bo takie mam zasady)?
4) Czy jest bardziej płodny zespół w gronie tych, które tu poznajemy, wątpię? To już ich druga płyta z 2019 roku (z czterech nagranych), a w ubiegłym mieli ich nawet pięć! Przy takich osiągnięciach nie wierzę, by ktokolwiek mógł im w tym względzie dorównać (no może jakiś DJ). Oczywiście przy aranżowaniu nowych i czasem starych nagrań na swoją specyficzną, wyraźnie jazzującą modłę odpada konieczność tworzenia nowych melodii i tekstów, a to zdecydowanie ułatwia i przyspiesza tempo tworzenia kolejnych albumów! A jak to jest z jakością, czy w zgodzie ze słynnym powiedzeniem „ilość przekuwa się w jakość”, otóż i tym razem przyznaję, że jestem bardzo usatysfakcjonowany! Świetnie na tej płycie wyszło im balansowanie pomiędzy stylami, a więc jest i tradycyjny jazz, i chwilami wręcz muzyka sefardyjska (tak mi się wydaje) i znowu wracają do amerykańskiego country (jakby było jakieś inne?), a manewr z zaproszeniem wielu wokalistek, także dodaje swego rodzaju uroku, bo gdy każdą niemalże piosenkę śpiewa ktoś inny efekt świeżości zostaje zachowany na dłużej… I tylko ten jeden mankament, wszak są to covery, a więc utwory w zdecydowanej większości znane i nie zawsze nowe wersje muszą być lepsze od oryginału i tu może ze dwa razy się udało?
10) Gitary smęcą blaskiem zachodzącego słońca… Taki widok ukazał mi się od pierwszych dźwięków tej płyty, także dzięki jej okładce. Na dwa trzy utwory było świetnie, ale cały album złożony z gitar i paru ledwie dodatków, to dla mnie trochę (a może o wiele?) za mało! Żeby jeszcze te gitary niosły w przestworza jak odrzutowiec lub chociaż szybowiec, to dałbym się im ponieść. I to by było na tyle jeśli chodzi o moją wypowiedź na temat tegoż albumu.
Aha, jednak na końcu Meksykanie umieścili cover, całkiem zgrabnie zrobiony kawałek
Pink Floyd i on odrobinę podnosi wartość tej produkcji.
3) Zawsze się zastanawiam dlaczego bardzo lubię
Strachy na Lachy, a
PP już nie koniecznie? Może to dlatego że ten pierwszy zespół
Grabaża uważam za ten pierwotny, chociaż powstał później.
Bo w sumie obie kapele grają bardzo podobnie i aż dziwię się, że gdy był top
SnL, nikt nie żądał lub przynajmniej nie oczekiwał, by do niego dołączyć
Pidżamę (bo ostatnio takie łączenie jest bardzo popularne)?
A sama płyta no cóż tylko odrobinę rozczarowuje, szczególnie gdy porównam ją do świetnej, adekwatnej od
SnL! A jednak jej końcówka wyzwoliła prawdziwą energię z tego materiału?
18) Czy musicie szukać aż takich eksperymentów? Przecież tego nawet normalnie słuchać się nie da!
Trzeba korzystać ze słuchawek, żeby przypadkiem nie zrazić do siebie otoczenia. Chwilami łapię w tym nawet jakąś melodię, ale czy to mogę nazwać muzyką przez jakiekolwiek M, to już tego pewny nie jestem i do tego w której szufladce mam ich zamknąć (a przecież chyba większość wie jaką awersją darzę wszelkie szufladkowanie)? Aha i bardzo mnie na tej płycie razi brak porządnego wokalu, ale zapewne autorom chodziło o to by lepiej słyszalne były te wszystkie fajerwerki z instrumentarium i stąd brak normalnego wokalu? Bo przyznaję, że nie przepadam za utworami instrumentalnymi, chociaż w ostatniej edycji NL akurat świetny poznałem! Reasumując, gdyby był tu taki charyzmatyczny wokalista jak choćby
Mike Patton, to wykrzesał by jakiś ogień z tego chaosu nut? Chociaż i tak z biegiem czasu oswoiłem się z tą ścianą dźwięków i już nie zgrzytam zębami, jak na początku…
1) Ne pewno kierowałem się trochę przy tym wyborze przebojowością materiału. A więc w sumie kolega
AKT! ma rację, że to jest metalo-polo, czyli jakiś rodzaj populizmu przeze mnie przemówił, odkąd upodobałem sobie takie dźwięki, dokładnie od bliższego zapoznania się z dorobkiem
Tarji Turunen.
A co do samej płyty jest na niej trochę „jęków” gothic rocka ale i znacznie prostszych rozwiązań, a nawet folkowych peregrynacji, które dla tego typu dźwięków wydają się obce? I może to nie jest najbardziej trafiająca w moje gusta odmiana tego nurtu, ale połączenie mocnego męskiego głosu z delikatnym kobiecym robi swoje. W tym miesiącu to najlepsza płyta, a w następnym zapewne już jej tu nie będzie.
19) Czy
Anicie chodzi o sukces komercyjny, bo nie rozumiem powodów dla których ta płyta została nagrana?
Poprzedni, podkreślę to słowo rewelacyjny album bowiem takowego nie odniósł, więc czyżby próbą udowodnienia sobie (lub komuś), że taki sukces jest możliwy były te miksy?! Nie wiem, ale ja tego nie kupuję (jak większości muzy komercyjnej), i dodam że w tej odsłonie artystki kręci mnie jedynie jej wokal, no i może kilka instrumentalnych sztuczek. A zatem reasumując, tej płyty faktycznie słucha się całkiem przyjemnie, ale właśnie (CDN pod koniec)…
1.
Eluveitie – Ategnatos [7,5* +>Deathwalker; ->Threefold Death]
2. Tool – Fear Inoculum
3.
Pidżama Porno – Sprzedawca jutra [7,5* +>Śmierć z widokiem na morze; ->Tototnieta]
4.
Scott Bradlee's Postmodern Jukebox – Jazz Age Thirst Trap [7* +>Chandelier; ->Misery Business]
5. Jon Anderson – 1000 Hands: Chapter One
6. Lao Che – Wiedza o społeczeństwie
7. Dury Dava – Dury Dava
8. Riverside – Wasteland
9. the Raconteurs – Help Us Stranger
10.
Rodrigo y Gabriela – Mettavolution [6* +>Echoes; ->Witness Tree]
11. the Cranberries – In the End
12. Suede – The Blue Hour
13. Król – Nieumiarkowania
14. Kwiat Jabłoni – Niemożliwe
15. Mazolewski / Porter – Philosophia
16.
Stephan Micus – White Night [5,5* +>The Moon; ->All the Way]
17. Daria Zawiałow – Helsinki
18.
Lightning Bolt – Sonic Citadel [3,5* +>All Insane; ->USA Is a Psycho]
19.
Anita Lipnicka – OdNowa [6,5* +>Z miasta; ->Bones of Love]
[album nie spełnia wymogów regulaminowych i dlatego (z lekkim bólem serca) jestem zmuszony umieścić go na końcu zestawienia!]