RE: Bezustanny Top Wszechczasów - odsłona I.3 (1982-1990)
Aerosmith LOVE IN AN ELEVATOR 1989 Pump
w BTW od: 2013
(MTV VMA Awards 1990. Świetny występ! Przy okazji można zobaczyć, kogo tam nominowali razem z nimi)
Wspominałem kiedyś i to dość dokładnie, na początku drugiej części Topu, o grze na konsole Guitar Hero. Jest ona pośrednio mocno związana z pojawieniem się powyższego utworu w zestawieniu. Mianowicie istnieje komputerowa, darmowa wersja GH, o nazwie Frets on Fire. Można rzec, że to taka "wersja dla ubogich", gdyż zasadniczo polega na tym samym (czyli "graniu" piosenek z pomocą kontrolera), ale zamiast gitary posługujemy się klawiaturą, ma prostą grafikę, brak dodatkowych bajerów typu tryb kariery, a także zawiera zaledwie kilka utworów. Gra się dużo gorzej (i mniej wygodnie) niż na oryginale, no ale jednak czego oczekiwać od darmowej przeróbki. Aby nieco uatrakcyjnić zabawę, trzeba się posiłkować ściąganiem piosenek stworzonych przez innych graczy, można także robić je samemu.
I to ostatnie właśnie mocno się przyczyniło się do umieszczenia tego numeru w BTW. Był to bowiem jeden z utworów, które postanowiłem sam dodać do katalogu i zrobić do nich ścieżkę gitarową. Wybrałem go nieco przypadkiem (w katalogu z plikami Aerosmith było ze względów alfabetycznych na początku ), szukając po prostu fajnego numeru, o wyrazistym riffie i nie za trudnych solówkach (aby nie trzeba było strasznie dziergać nutek w pocie czoła i aby można było go potem spokojnie zagrać), takiego który dobrze znałem. Tworzenie własnych ścieżek pod znane kawałki było co prawda bardzo pracochłonne (nie pamiętam dokładnie, ale zrobienie 1 utworu zajmowało min.5h, a przy bardziej skomplikowanych, jeśli się chciało zrobić to naprawdę rzetelnie, zbliżało się do 10), ale dawało satysfakcję nie mniejszą od zwykłego grania. I z racji tych godzin spędzonych nad tym utworem i potem wielokrotnego ogrywania go samemu na klawiaturze, mocno się z nim zżyłem (ten sam efekt, czyli w efekcie umieszczenie w BTW, zadziałał w przypadku Enter Sandman, do którego niestety później straciłem plik kiedy padł mi dysk z nim a nie znalazłem w sobie siły by ponownie go robić). Swoje dzieło umieściłem potem w necie i dopóki chomikuj pokazywało statystyki ściągnięć, to ten plik zapewniał mi stały "dochód" w postaci punktów za pliki ściągnięte z konta . O ile pamiętam w momencie kiedy wyłączyli tą opcję, liczba jego downloadów dochodziła do tysiąca!). A kiedy się z nim zżyłem, to po kilku latach, konkretniej jak dokładniej przysiadłem nad tą częścią BTW i patrzyłem czego mi tam brakuje, okazało się że m.in. tego numeru. Co prawda kawałek ma pewien mankament, mianowicie jest z tej grupy utworów, które "nie potrafią się skończyć", przez pod koniec już nieco nudzą te nieskończone refreny (i przy graniu, a szczególnie robieniu ścieżki gitary, czasami potrafiło to zirytować), ale to jeden z niewielu jego minusów.
Numer kojarzył mi się wcześniej głównie z apetycznym teledyskiem (w jakich później się wyspecjalizowali ), ze sceną na początku z dwuznacznym tekstem: "good morning Mr.Tyler, going... down?).
Piosenka dała grupie nominację do Grammy, ale przegrali z przewijającą się tu ostatnio często The Traveling Wilburys (chyba muszę ich jednak dodać do Topu ).
Ciekawostka: we wspomnianym wyżej teledysku widać całującą się w windzie parę, to gitarzysta "powietrznych kowali" Joe Perry wraz z żoną (nie do końca ubrani ).