RE: Bezustanny Top Wszechczasów - odsłona I.3 (1982-1990)
Roy Orbison YOU GOT IT 1989 Mystery Girl
w BTW od: 1996-7
(wspomniany niżej występ w Antwerpii, jedyny raz kiedy wykonał ten numer na żywo. Ale oczywiście ścieżka nie jest z koncertu)
Wydawało mi się, że nikt w tej części BTW nie pobije rekordu Beach Boysów w największej przerwie między dwoma piosenkami w zestawieniu. A tu tymczasem rok później mamy człowieka który tego dokonał i do ich 22 lat dokłada jeszcze trzy. Dodatkowo, ćwierćwiecze dzieli JEDYNE dwie jego piosenki w zestawie, co jest dodatkowym osiągnięciem. Czy ktoś pobije ten rekord? (swoją drogą można by z tego zrobić pytanie przewijające się w kolejnych częściach BTW ).
Roy, o czym pisałem przy okazji Pretty Woman, to wyjątkowo pechowa postać sceny muzycznej. Wspominałem o tym, że jego karierę w latach 60-tych przerwały tragedie rodzinne. Przypomnę tylko, że były to śmierć żony w 1966, a dwóch synów 2 lata później. Kiedy zaś po latach udało mu się odbudować karierę, do czego przyczynił się m.in. wspominany też tu przeze mnie projekt Traveling Wilburys...
Ale to było tak: po sukcesie powyższego projektu, Roy przypomniał o sobie szerokiej publiczności, która zorientowała się, że jest nie tylko ikoną dawnych lat, ale też muzykiem, który nadal może im zaproponować wysokiej klasy piosenki, w swym starym stylu ale nie tracące nic na jakości. Na płycie supergrupy zaśpiewał jeden kawałek samemu, ale oczekiwano nowych utworów i koncertów. Podekscytowany szansą pokazania jeszcze raz co potrafi, Roy zaczął szybko pisać nowe piosenki, współpracując zarówno z dawnymi kumplami sprzed lat, jak i młodszymi muzykami, niektórzy wsparli go też pisząc piosenki dla niego (m.in. Elvis Costello). Szybko przygotował nową płytę, której produkcją zajął się, tak jak u Wilburysów, Jeff Lynne. Płyta miała się okazać sukcesem, ale jak wielkim, tego Royowi nie udało się całkiem dowiedzieć. Bo kiedy ponownie stał się pierwszoplanową gwiazdą, znowu los był wobec niego okrutny: zmarł na atak serca. Niestety, na pewno częściowo przyczynił się do tego ta nagła ponowna popularność: Roy szybko schudł aby lepiej wyglądać w teledyskach, rozpoczął światowe tournee i choć już niecały miesiąc przed śmiercią, w listopadzie 1988 roku, zwierzał się Johnny'emu Cashowi, że czuje bóle w klatce piersiowej i musi się przebadać, jak się okazało nie znalazł na to czasu ze względu na napięty grafik koncertów, sesji zdjęciowych i wywiadów. Kilka dni później, przed koncertem w Antwerpii, jego menedżer stwierdził, że Roy wygląda na chorego i zasugerował rezygnację z występu, ale wokalista odmówił, dając zresztą świetnie przyjęty show. Potem zagrał jeszcze koncert w Ohio i wrócił na kilka dni odpoczynku do domu, planując już kolejny wyjazd do Europy na kręcenie teledysków dla Wilburysów. Ostatecznie zmarł w domu swej matki, tuż po obiedzie rodzinnym... (od razu pojawiły się sugestie, że zapracował się na śmierć, chcąc szybko zdyskontować ponowny sukces). Naprawdę smutna historia .
Płyta ukazała się już po jego śmierci, w lutym 1989, z miejsca zdobywając listy przebojów, zdobywając platynę m.in. w Stanach, UK, Kanadzie, Hiszpanii, Holandii i Szwecji. Szczytowym jej punktem i największym przebojem jest powyższy utwór, który pokazuje że mimo ćwierćwieku Roy gra, śpiewa i tworzy tak samo dobrze, tak samo chwytliwie i w tym samym, staroświeckim, poruszającym swym chłodnym, wycofanym romantyzmem, stylu. Piosenka dostała nominację do Grammy. W napisaniu jej pomogli Royowi kumple z supergrupy, Tom Petty i Jeff Lynne, którzy wzięli też udział w jej nagraniu.
Ciekawostka: pisałem dopiero co o roli filmu Davida Lyncha w popularności Wicked Game. Do odbudowania kariery Roya też częściowo przyczynił się ten reżyser, konkretniej wykorzystanie jego piosenek w ścieżce dźwiękowej filmu "Blue Velvet" z 1986.
Ciekawostka 2: Roy był drugim od czasów Presleya wykonawcą, który umieścił równocześnie dwa albumy w Top 5 listy amerykańskiej. Stało się to w lutym 1989, jednym był jego solowy "Mystery Girl", drugim "Traveling Wilburys Vol. 1".
Statystyki:
UK - 3
US - 9
LPP3 - 6
Pewnego razu usłyszałem ten numer w dwóch innych wersjach, jedna po drugiej. Było to albo w Tonacji Trójki, albo w Zapraszamy do Trójki, na pewno audycję prowadził Piotr Kaczkowski. Jedna z tych wersji mnie totalnie zachwyciła, przyczyniając się do umieszczenia oryginału w BTW. Pamiętałem tylko, że wykonuje to Whoopi Goldberg, a wersja pochodzi z jakiegoś filmu, który wtedy pan Piotr streścił i historia ta też mi się bardzo spodobała. Znalazłem dziś, że brzmiało to tak:
(swoją drogą, chyba nie widziałem tego filmu nigdy )[/quote]