Lionel Richie SAY YOU, SAY ME 1985 singiel / 1986: Dancing on the Ceiling
w BTW od: ok. 1998 (a na pewno jeszcze w 90-tych)
(ten numer zaczyna się od ok. 2:50. Koncert z Japonii z 1987)
Pod koniec lat 90-tych, niewątpliwie dzięki We are the world oraz Hello (a także remake Endless Love z wykonaniu Carey i Van Drosa), miałem niezłą fazę na stare kawałki Lionela, ten numer to kolejny jej przejaw, a jej kulminacja przypadła jakoś w okolicach występu wokalisty na festiwalu w Sopocie. Znakomitego występu dodam. Było to w roku (i chyba nawet w dniu), kiedy wystąpiła także Whitney Houston i jej występ przeszedł do historii w mało chwalebny sposób: strasznie gwiazdorzyła już przed koncertem, a w jego trakcie wielokrotnie dawała do zrozumienia jak to jest jej zimno i jak z tego powodu musi się ubierać w futra i nie może swobodnie śpiewać. Było to chyba w 1999, w okresie renesansu jej popularności po wielkim przeboju Your Love is My Love, którego z łaski swojej zaśpiewała. Lionelowi zimno jednak nie przeszkadzało (aczkolwiek śpiewał wcześniej, nie na koniec dnia): szalał przy fortepianie i bez niego, biegał po scenie (niemiłosiernie się spocił, do dziś pamiętam jego białe ręczniki, którymi cały czas się wycierał), dał świetny wokalnie występ pełen większych i mniejszych przebojów.
Piosenka jest kolejną klasyczną dla niego fortepianową pościelową balladą, gdzie Lionel może się popisać swoim aksamitnym głosem, ukoić i ululić. Co prawda ten mostek w mocno przyśpieszonym tempie wydaje się średnio wpasowany aranżacyjnie w resztę utworu, wpada ni z gruszki ni z pietruszki i tak też znika, ale jednak nadaje mu pewnego urozmaicenia i może dobrze że jest. Za to ulubiony mój fragment to ten, kiedy po "say it together" (czy jakoś tak) pada krótkie "aaa".
Pieśń pochodzi z filmu "Białe noce", znałem ją co prawda wcześniej, ale wrzuciłem do BTW dopiero krótko po obejrzeniu go. Film całkiem dobry jak na przedstawiciela gatunku filmów o tańcu, wyróżnia się m.in. tym, że grają w nim słynny Michaił Barysznikow (grający po troszę siebie) oraz Gregory Hines, czyli nie jacyś "przypadkowi" aktorzy, nauczeni na krótkim kursie, tylko prawdziwe legendy tańca.
To był szczytowy okres kariery wokalisty. Ta piosenka przyniosła mu Złotego Globa i Oscara, było też sporo pierwszych miejsc w różnych krajach i wielki przebój w samych Stanach. Ale należało się - to kolejny przykład świetnego songwritingu.
Ciekawostka: ponieważ wytwórnia Motown, dla której nagrywał Lionel, nie zgodziła się na umieszczenie jego piosenki na krążku wydanym przez inną wytwórnię, piosenki nie było na płycie ze ścieżką dźwiękową z filmu. Ukazała się jedynie na singlu, a w 1986 na płycie długogrającej artysty. Która zresztą miała nosić tytuł Say You, Say Me (ostatecznie było to Dancing on the Ceiling, czyli tytuł pierwszego singla z niej). I była 3 tygodnie na szczycie sprzeday w USA.
Statystyki:
LPP3 - 7
UK - 1
US - 4x1m. (i drugie miejsce w podsumowaniu roku 1986)