Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
MOJA LISTA notowanie 27(164) - 08.07.2011
marsvolta Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1 508
Dołączył: Mar 2008
Post: #1
MOJA LISTA notowanie 27(164) - 08.07.2011
NOTOWANIE 27(164)

  1. 01 06 THE STROKES - TAKEN FOR A FOOL
  2. 02 22 THE STROKES - UNDER COVER OF DARKNESS
  3. 03 08 ADELE - SET FIRE TO THE RAIN
  4. 05 05 FOO FIGHTERS - WALK
  5. 04 12 ARCTIC MONKEYS - DON'T SIT DOWN 'CAUSE I'VE MOVED YOUR CHAIR
  6. 10 02 CRYSTAL FIGHTERS - AT HOME
  7. 09 07 MONA - TEENAGER
  8. 07 16 MY CHEMICAL ROMANCE - PLANETARY (GO!)
  9. 06 15 R.E.M. - ÜBERLIN
  10. 12 04 THE BLACKOUT - NEVER BY YOUR SIDE
  11. 11 06 KINGS OF LEON - BACK DOWN SOUTH
  12. 08 13 MONA - LISTEN TO YOUR LOVE
  13. 13 09 PANIC! AT THE DISCO - READY TO GO (GET ME OUT OF MY MIND)
  14. 15 04 JANE'S ADDICTION - END TO THE LIES
  15. 19 03 FUNERAL FOR A FRIEND - BROKEN FOUNDATION
  16. 14 15 ALICE GOLD - RUNAWAY LOVE
  17. 16 35 MY CHEMICAL ROMANCE - SING
  18. 18 11 KATY B - LIGHTS ON FEAT. MS. DYNAMITE
  19. 17 17 FUNERAL FOR A FRIEND - SIXTEEN
  20. 20 39 MY CHEMICAL ROMANCE - NA NA NA (NA NA NA NA NA NA NA NA NA)
  21. 22 03 MILES KANE - REARRANGE
  22. 21 20 FOO FIGHTERS - ROPE
  23. 28 02 CUBA DE ZOO - GRÓB
  24. 23 10 INCUBUS - ADOLESCENTS
  25. NN 01 MY MORNING JACKET - HOLDIN' ON TO BLACK METAL
  26. 24 16 BULLET FOR MY VALENTINE - FEVER
  27. 25 24 PANIC! AT THE DISCO - THE BALLAD OF MONA LISA
  28. 26 31 KINGS OF LEON - PYRO
  29. 27 15 THE DECEMBERISTS - DOWN BY THE WATER
  30. 30 18 ELLIE GOULDING - LIGHTS


O nowościach:

MY MORNING JACKET - HOLDIN' ON TO BLACK METAL

O tym zespole nie wiem za wiele natomiast nie mogłem się uwolnić od tej piosenki odkąd ją usłyszałem w programie Conan, takim zaległym, który dopiero teraz obejrzałem. Bardzo fajny numer z ciekawą sekcją dętą i chórkami dzieci . Naprawdę robi wrażenie zarówno w wersji studyjnej jak i w wykonaniach na żywo. Nie znałem tego zespołu, a teraz będę musiał poznać, ale to chyba dobrze, że ciągle coś może człowieka zaskoczyć.

CRYSTAL FIGHTERS - AT HOME

A teraz te zaległe nowości z przed tygodnia. Tak mi się ten utwór na piątkowym koncercie Crystal Fighters spodobał, że automatycznie wylądował wysoko na mojej liście. Tak kończył się polski koncert zespołu. Właśnie utworem „At Home” do tej pory mam w pamięci ten koncert tych ludzi pod sceną i to wykonanie. No i zobaczymy może nawet do pierwszego dojdzie? Kto to wie?

CUBA DE ZOO – GRÓB

Z Cuba de Zoo sprawa jest trochę, bardzie skomplikowana, bo nie ukrywam , że do dość dawna znam ten kawałek, ale skoro zespół teraz wybiera go na singla, a przy okazji widziałem ich w takich okolicznościach na największym polskim festiwalu to nie już będzie.

O Openerze 2011:

Na tegoroczny festiwal wybrałem się jak zwykle we wtorek o 18:00 z Zakopanego, aby już zaledwie 18 godzin później czyli w środowe popołudnie zameldować się na przebudowywanym dworcu w Gdyni. Jak się okazało na miejscu pogoda była tego dnia znakomita i już po rozbiciu namiotów i rozpakowaniu na polu namiotowym od razu wylądowaliśmy na plaży w Kossakowie. Wieczorem zaś tradycyjna zabawa na polu namiotowym ostro zakrapiana, że tak powiem. Dlatego czwartek po wieczornych balach zacząłem dopiero około południa. No i po kolei prysznic, plaża, obiad powrót do namiotu lekka zaprawa przed koncertami i w zasadzie festiwal można było zacząć.

Dzień pierwszy.

Pustki sobie odpuściłem, bo nie za bardzo lubię polską sceną na Main Stage i raczej staram się omijać polskie gwiazdy na niej. Natomiast oburzony faktem, że Cuba de Zoo występuje na Young Talent Stage postanowiłam koniecznie zobaczyć jak wypadnie ich koncert. W końcu to trochę za duża gwiazda jak na taką sceną. Sam koncert był świetny natomiast publiczność zupełnie nie zamierzała się bawić i dopiero po wielokrotnych namowach ze z sceny koncert zaczął jakoś wyglądać. I przy „Czarnm Aucie” na bis to już naprawdę dobrze wyglądało. Potem oczywiście została już tylko scena główna bo trzeba było zobaczyć The National i Coldplay. Oczywiście godzina 20:00 dla The National była beznadziejna, bo jak można taki koncert oglądać przy dziennym świetle, ale co do samego koncertu raczej zastrzeżeni nie można mieć. Zaczęli od największego przeboju z ostatniej płyty „Anyone's Ghost” i to był chyba bardzo dobry wybór, bo ostatni niezdecydowani od razu postanowili pobiec pod główną scenę. Nie jestem jakimś wielkim fanem The National, ale muszę powiedzieć, że bardzo przyjemnie oglądało mi się ich występ. Natomiast tego dnia czekałem oczywiście na Coldplay. Zespół, za który byłem w stanie 10 lat temu poręczyć niestety przeistoczył się w jedną wielką popową maszynę i w zasadzie dziś nie budzi już takich u mnie takich emocji jak kiedyś. Niemniej jednak ciągle ich lubię. Przed koncertem powiedziałem, że to będzie taki koncert do postania i nie myliłem się wcale, zresztą ten zespół nie ma za wielu energicznych numerów. Na dodatek „Yellow” zagrali już jako trzeci kawałek od razu na początku koncertu. Niemniej jednak koncert był bardzo fajny zagrali nawet „Shiver” i „God Put A Smile Upon Your Face”, a akurat ten numery bardzo lubię. Było trochę nowych piosenek ‘beznadziejnych’, ale Chris Martin powtarzał, że kiedyś je pokochamy, no nie wiem. Oczywiście nie zabrakło też największych przebojów jak „In My Place”, „The Scientist”, „Fix You” na bis oraz „Viva La Vida”. No i ten ostatni numer zniszczyli doszczętnie, wielkim kotłem, który miał wybijać rytm. Było on jednak za bardzo nagłośniony i raczej zagłuszał utwór niż podnosił emocje. Z rzeczy, których zabrakło to na pewno „Don’t Panic” oraz „Trouble” no i „Talk”. Warto jednak było zobaczyć koncert wielkiego zespołu, który lubię jednak w zwykłych okolicznościach przyrody chyba bym się na niego nie wybrał. Dzień na głównej scenie zamykał Simian Mobile Disco i przyjemnością obejrzałem ich dziwacznych występ. Jeżeli ktoś nie kojarzy zespołu to powiem tylko tyle, że goście mają na scenie strasznie dużo różnego rodzaju sprzętu elektronicznego. Kręcą gałkami w tym ekwipunku i wywołują niesamowite dźwięki i ich zapętlenia. Świetna sprawa dużo bardzie ciekawa, niż zwykłe miksowania z gramofonu. I tak zakończył się dzień pierwszy!

Dzień drugi.

A tego dnia było tak, że po południu przyszedł deszcz, ale akurat byłem już w Galerii Bałtyckiej, dlatego zupełnie mnie to nie obchodziło. Skoro pada nie ma się co moczyć, a w po paru dniach na polu namiotowym dobrze jest się trochę poszwendać w cywilizowanym miejscu. Po powrocie na pole namiotowe postanowiłem wybrać się na D4D, ale nie dało rady ponieważ zaczęła się największa ulewa podczas festiwalu. Dlatego aby nie moczyć się więcej udałem się do świetlicy na polu namiotowym, gdzie zobaczyłem trochę Polski. Ta świetlica była naprawdę ogromna, a gdzieś tam na jej środku stoi ławka z dwoma kontaktami. Tu ugotujesz wodę! Na 20.000 ludzi na polu namiotowym dwa gniazdka z elektrycznością. Piękny widok! Dwa gniazdka i co najmniej 15 ochroniarzy, którzy pilnują tego miejsca i rozwiązują konflikty. Szkoda, że nie miałem kamery sceny jak u Bareji! No i w końcu skończyło się tak, że wylądowałem pod główną sceną dopiero na koncercie Pulp. Wbiłem się w tłum pod sceną i już wiedziałem, że koncert będzie niezapomniany. Stałem dosłownie dwa metry od bramek, no dobra walczyłem dwa metry od bramek. Dokładnie tak jak się spodziewałem koncert pozostanie w mojej pamięci na lata. Deszcz padał niemiłosiernie, krople pod kontem prawie 45 stopni padały na scenę i Jarvis po paru chwilach na tej scenie wyglądał dokładnie tak jak my pod sceną. Grali dokładnie półtorej godziny i zagrali bez żadnych tam kombinacji największe przeboje. Koncert można dodatkowo podzielić na taki cztery punkty, w których atmosfera była już naprawdę gorąca. Tak było przy otwierającym koncert utworze „Do You Remember the First Time?”, a potem przy „Disco 2000”, „Babies” no i oczywiście przy kończącym widowisko „Common People”. Zawsze podziwiam ludzi pod sceną i czuję z nimi jakąś przedziwną więź, bo kto nigdy na dużym koncercie nie było pod samymi bramkami nigdy nie zrozumie co to znaczy wyjść z pod sceny z powybijanymi palcami u nóg, siniakami, a dodatkowo ciągle ktoś spada Ci na głowę. Jednak tego dnia dodatkowe słowa uznania dla wszystkich pod sceną bo warunki atmosferyczne były naprawę fatalne. Natomiast od razu mówię błota nie było. Dlaczego? A na dla chcącego nic trudnego pomyślałem i postanowiłem, że po błocie chodził nie będę i wpadłem na pomysł, że każdy koncert będę oglądał z pod samej sceny, a tam są płyty gumowe ustawione i problem się rozwiązuje. Mi z koncertu Pulp utkwiły w głowie ponadto utwory „I Spy” oraz „Pink Glove” na i oczywiście zadedykowany wszystkim pod sceną „This Is Hardcore” gdzie Jarvis powiedział do nas ‘You Are Hardcore’. Po koncercie Pulp poszedłem na punkt zbiórki do Alter Space gdzie zdecydowałem, że raczej już pod główną scenę nie wracam, a za to wybiorę się na Tent Stage na Crystal Fighters. I był to pomysł idealny, bo dzięki temu zobaczyłem jeden z najfajniejszych tegorocznych koncertów. Może krótki bo trwał tylko godzinę natomiast ludzie bawili się wspaniale, a zespół zagrał to co miał zagrać czyli „Follow”, „Swallow”, „I Love London” oraz „At Home” na koniec koncertu. Na bis wykonali „Xtatic Truth” i chyba każda z przebywających pod namiotem w tym momencie osoba była zadowolona. Dzień zakończyłem w Alter Space na koncercie Ballad i Romansów. Koncert ciekawy natomiast ich wokalistka jest nie do zniesienia między utworami. Opowiada takie pierdoły, że można zejść. Ja wiem rozumiem konwencja, nienawidzę świata zabiję się, ale ile można? I tak zakończył się dzień drugi festiwalu.

Dzień trzeci!

Dzień Princa! Tak dla wielu był to dzień księcia, no może nie dla mnie jednak coś tam tego koncertu postanowiłem zobaczyć, ale po kolei. Dzień postanowiłem spędzić w Gdańsku i trochę pozwiedzać i z mniejszym lub większym efektem tego dokonałem. Natomiast gdzieś koło trzecie zaczęło niemiłosiernie padać dlatego parę godzin spędziłem w ogródku piwnym. Najcięższy był jednak powrót do domu. Padało tak strasznie, że myślałem, że nie dojdę do dworca i nie doszedłem. Razem z bratem i siostrą pod jedną parasolką doszedłem do jakiejś dziwnej restauracji, gdzie postanowiliśmy przeczekać deszcz. Na miejscu okazało się, że właśnie tam odbywa się casting do programu Must Be A Music. W sumie było nas pięciu dlatego zastanawialiśmy się czy nie założyć na jakiegoś dziwacznego zespołu muzycznego i nie spróbować sił, ale jakoś nie chciał się nam wygłupiać. Nie było opcji i trzeba było przeczekać deszcz, a potem już szybko KFC, SKM i pole namiotowe. Zaraz potem pobiegliśmy pod główną scenę zobaczyć trochę Primusa. Niestety jednak nie mogłem zostać do końca, bo bardzo zależało mi na zobaczeniu Kate Nash i już o 21:00 zameldowałem się pod sceną na jej koncercie. Wiadomo fani Arsenalu łączcie się można by powiedzieć, bo jak wiadomo Kate jest wielką fanką Kanonierów. Koncert był wspaniały nie zabrakło praktycznie niczego i Kate z taką siłą i wdziękiem wykonała swoje największe przeboje, że od razu temperatura w namiocie sięgnęła zenitu. W pewnym momencie Kate wskoczyła w tłum i bawiła się razem z nami i ochroniarze mieli straszny problem z wyciągnięciem jej z publiki. Po ostatnim numerze koncertu oczywiście „Foundations” Kate długo jeszcze biegała między bramkami i żegnała się z publiczności. Naprawdę niezapomniane chwile. Potem od razu pobiegłem zobaczyć Prince’a, ale po jakimś czasie trochę mi się ten występ znudził i poszedłem zobaczyć co też tam wyprawia Gooral na World Stage. Wrażenie było niesamowite całkowicie pełna scena World i osoby, które zupełnie gdzieś mają księcia. Takie obrazki najbardziej lubię oglądać na takich festiwalach. Po koncercie Goorala wróciłam jeszcze na Pince’a i obejrzałem wszystkie jego bisy. Po samym zaś koncercie na sceną wyszedł Mikołaj Ziółkowski powiedział kilka słów odliczył od dziesięciu i odpalił fajerwerki. I tak zamiast gwiazdy po księciu na głównej zobaczyliśmy jak Alter Art wypuszcza z dymem w niebo z jednego headlinera. Chciałem jeszcze zobaczyć Big Boy’a, ale nie przyszedł. Jak się później okazało koncert został opóźniony o półtorej godziny, a informacja o tym tyła jednak dość nędzna, a więc jak zwykle powłóczyliśmy się po zamkniętej strefie gastronomicznej (cóż za kretyn wymyślił tą ustawę!). I tak zakończył się dzień trzeci!

Dzień czwarty!

No i nie będę ukrywał na ten dzień czekałem bardzo długo i dla tego dnia przyjechałem do Gdyni. The Stokes taki był główny cel i największa gwiazda tegorocznego festiwalu. Aby nie powtórzyła się akcja dnia poprzedniego postanowiłam tego dnia nigdzie się nie wybierać. Za to poszedłem na wycieczkę do prysznica. Tak do bardzo długa i żmudna wyprawa, a trwała ona półtorej godzimy, bo tyle się w tym roku w godzinach szczytu za potrzebą stało. 20.000 ludzi na polu namiotowym 54 prysznice płatne i z 30 darmowych tam akurat nie było kolejki, ale i zarówno ciepłej wody też w nich nie ma. Resztę dnia spędziliśmy na obalaniu flaszek pod namiotem. No niby nie możesz wnieść na teren campingu alkoholu, ale jak to Polak nie może? Oczywiście, że może. Wódka w ‘Kropli Beskidu’, wiśniówka w ‘Tymbarku’, żubrówka ‘Tymbarku Jabłkowym’, itd… Następnie w komplecie pojawiliśmy się na terenie festiwalu, aby zobaczyć występ The Wombats. Słońce tego dnia grzało znowu niemiłosiernie, a więc występ zespołu odbył się w pełnym słońcu. Koncert był zupełnie przekrojowy zagrali trochę rzeczy z pierwszej płyty, trochę z drugiej. Najwięcej osób czekało jednak na przeboje. Ja oczywiście też i naprawdę świetnie na żywo zabrzmiały „Backfire at the Disco”, „Tokyo (Vampires & Wolves)”, „Jump Into The Fog” czy utwór na który specjalnie czekałem „Moving to New York”. Na koniec zagrali oczywiście „Let's Dance to Joy Division” i trzeba powiedzieć, że była to bardzo fajna rozgrzewka przed gwiazdą wieczoru The Strokes.

Równo o 22:00 na scenę wyszedł zespół The Strokes i dał najlepszy koncert na tegorocznej edycji festiwalu. Zagrali dokładnie półtora godzinny set, w którym nie było żadnych przerw, a mistrzowie z Nowego Jorku zagrali dokładnie 20 utworów. To tak z połowę swojej dyskografii. Koncert rozpoczął się od „New York City Cops”, a tłum pod sceną po prostu oszalał. Nigdy wcześniej z taką częstotliwością nie przerzucałem ludzi nad głowę. Stałem gdzieś metr do dwóch o bramki po lewej stronie sceny. Co tam się działo !!! Absolutna masakra ludzie przepychali się upadali podnosili gubili buty komórki. Potem było „The Modern Age” z pierwszej płyty i „Reptilia” z drugiej. No i w końcu przyszedł czas na nowy numer, a na pierwszy ogień poszedł „Machu Picchu” co spotkało się z wyraźnie radosnym odzewem publiczności, bo utwór pozytywny, a i koncert zupełnie radosny się zrobił. Wszyscy dosłownie wszyscy śpiewali wszystkie piosenki. Czułem się w takich okolicznościach przyrody naprawdę podbudowany tym faktem. Następnie przyszedł czas na „Last Nite” gdzie Julian pozwolił sobie na zapowiedzenie przed solo Alberta Hammonda z Kalifornii. Z resztą doskonale dało się zauważyć, że muzycy świetnie bawili się na tym koncercie. Następnie zagrali jeden z najlepszych numerów z ostatniego albumu „Taken For A Fool”, a po nim „Someday” oraz tytułowe „Is This It” z pierwszej płyty. I tego dnia ten numer zabrzmiał doskonale. Długo przed koncertem zastanawiałem się czy będą grać „Is This It” i jednak zagrali, więc humor miałem doskonały. I w tym momencie zespół zaczyna grać najnowszy wielki przebój „Under Cover of Darkness” i tłum oszalał, co według mnie szczególnie spodobało się muzyką. Potem było „What Ever Happened?” otwieracz z „Room On Fire”, a po nim kończący płytę „Angles” utwór „Life Is Simple In The Moonlight”. Czas leciał niemiłosiernie szybkom, a zespół grał hit za hitem czego dowodem był kolejny wielki przebój „You Only Live Once”, a po nim nowy trochę psychodeliczny „You're So Right” i kolejny wielki, a przy okazji mój ulubiony utwór zespołu „Trying Your Luck”. Trochę oddechu na „Automatic Stop” i znowu zadyma pod sceną na „Juicebox”. Na koniec jeszcze „Under Control”, „Gratisfaction” i „Hard To Explain” żeby nie było, że nie zagrali takiego hitu. I nie wiem jak to się stało, a nadszedł finał koncertu czyli „Take It Or Leave It” podczas, którego Julian wskoczył do publiczności i ledwo to przeżył, bo każdy fan chciał go dotknąć i choć mi się nie udało to jednak muszę się pochwalić, że moja siostra Marysia miała trochę więcej szczęścia i chwyciła go za rękę. I żeby nie było niedomówień Julian stracił okulary i mikrofon na koniec występu i wcale się na nikogo za to nie obraził, jak piszą niektórzy niezorientowania pseudo obiektywni dziennikarze fani, a raczej snobujący się na James Blake’a (bo chłopak akurat grał czasie koncertu The Stokes). Po koncercie podszedł do mikrofonu na scenie i starał się z nami przegnać, ale jakiś debil wyłączył mu mikrofon. Jeżeli Ci cudowni spece od muzyki poszli zachwycić się jednym singlem James’a, bo w sumie tylko jeden ten przebój ma, to wiadomo, że zazdroszczą The Stokes setu, w którym zespół prezentuje z 15 całkowicie odlotowych i wyśpiewanych wspólnie z publicznością hitów.

Potem o północy wystąpiła beznadziejnym setem M.I.A.. Dlaczego beznadziejnym? Bo to nie był koncert a raczej jakieś wielkie przedstawienie, podczas którego gwiazda była bardzo mało widoczna mało śpiewała i puszczała jakiś dziwne filmiki o wojnie. Na dodatek wpuściła jakiś dziennikarzy na scenę i nie wiem o co w tym wszystkim miało chodzić. Wszyscy tak naprawdę czekali na „Paper Planes”, no i się doczekali. Nie wiem zupełnie mnie ten koncert nie ruszył. Za to potem poszedłem obejrzeć sobie jeszcze Baabę Kulkę do Alter Space i idąc zobaczyłem trochę Deadmau5a, a potem pobawiłem się trochę na nonecie Baaby i tak zakończył się dzień czwarty, a zarazem ostatni!
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 08.07.2011 02:54 PM przez marsvolta.)
08.07.2011 02:52 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
dziobaseczek Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 8 100
Dołączył: Nov 2008
Facebook Last.fm
Post: #2
RE: MOJA LISTA notowanie 27(164) - 08.07.2011
Fajna relacja, świetnie się tego czyta, zwłaszcza, że musiałem tegoroczną edycję opuścić i tym bardziej, że jest tu kilka mądrych spostrzeżeń. MY MORNING JACKET jakoś mniej dociera do mnie w porównaniu ze starszymi kawałkami, ale rozumiem, że robi spore wrażenie.

http://www.mycharts.pl/forumdisplay.php?fid=111 Icon_wink
11.07.2011 10:16 AM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
ku3a Offline
Administrator
*******

Liczba postów: 19 119
Dołączył: Jun 2007
Post: #3
RE: MOJA LISTA notowanie 27(164) - 08.07.2011
Przez to, że relację z festiwalu wkleiłeś jako edycję poprzedniego postu to prawie bym ją przegapił. Ale na szczęście znalazłem i przeczytałem całą Icon_smile2. Mam nadzieję, że następnym razem ja znowu się tam pojawię i znowu będzie okazja trochę pogadać Icon_smile2.
12.07.2011 03:02 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
thestranglers Offline
Moderator
*****

Liczba postów: 31 190
Dołączył: Dec 2014
Post: #4
RE: MOJA LISTA notowanie 27(164) - 08.07.2011
HEJ!

wielkie dzieki za rzetelna i subiektywna ocene tegorocznego Henka!Icon_smile
Czapka z glowy przed Toba gdy slysze o 18 godzinach w pociagu! Sam przejechalem polowe Twojego dystansu i to autem. Wiec powiem tak: póki istnieja tacy fani jak Ty to Opener ma sens istnienia!
Sam bylem tylko w czwartek... Wiem, zaluje troche no ale nie ja jeden. Wybralem czwartek bo to mial byc dzien THE NATIONAL... i byl, a jakze!

A teraz moja krótka relacja:

Do krainy wolnosci trafilem juz kolo 17.00. Od poczatku towarzyszylo mi dziwne uczucie ze jest nieco mniej ludzi niz na poprzednich edycjach i nie zmienilo sie to mi do godzin nocnych. O 18.00 odliczylem sie pod sama scena na koncercie PUSTEK. Widzialem wczesniej ich dwa wystepy podczas trasy KONCA KRYZYSU, urzeczony kameralnoscia wystepów, odbiorem ich przez prawdziwych fanów (do których wtedy dolaczylem).
Granie na duzej scenie to wyzwanie. I moi ulubiency chyba nie dali rady porwac publicznosci zlozonej glównie z ludzi, którzy przypadkowo trafili na ich wystep. No nie wiem, chyba PUSTKI sprawdzaja sie lepiej w kameralnych miejscach.
Dobrze ze wyszedlem cichaczem z ich wystepu bo trafilem na swietna zabawe pod Scena Mlodych Talentów, gdzie grali chlopaki z CUBA DE ZOO: normalni, niezmanierowani i ich muzyka, prosta, glosna, dajaca przyslowiowego kopa.
Ale o 20.00 wkroczyli Ci, na których czekalem: THE NATIONAL. Zagrali swoje, po prostu sprostali oczekiwaniom, a wiemy jakie to trudne. To chyba mój koncert wszystkich czterech edycji Openera, na których sie bawilem. Publika wyklaskala wszystkie numery, nierzadko od poczatku do konca, nie tylko utwory z HIGH VIOLET. Osobny dzial to charyzma Matta. Ktos powiedzial, ze graja taka ludzka muzyke... Mial racje!
Kolo 21.15 szybkim krokiem udalem sie pod namiot i tu powalil mnie doslownie wystep TWO DOOR CINEMA CLUB! Publika bawila sie oblednie a klawiszowiec po prostu wysadzil swój sprzet w powietrze. Plyta, która tylko wydawala sie przebojowa zabrzmiala wrecz nieziemsko na koncercie. Utwory zaczely zyc swoim zyciem niosac ze soba ogromny ladunek energii.
Fajerwerki na niebie daly znac ze pora juz na COLDPLAY. Zagrali po prostu kolejny koncert na trasie. Byl poprawny ale bez gesiej skórki. Mile momenty to THE SCIENTIST, GOD PUT A SMILE UPON YOUR FACE, czy CLOCKS. Nowe utwory nawet nawet, ale zastapil bym je kawalkami z X AND Y. Czy ktos mi moze wytlumaczyc czemu nie graja zadnego numeru z tej plyty (no oprócz nieznosnego FIX YOU)?! Gdzie WHITE SHADOWS, WHAT IF, TALK, SPEED OF SOUND czy SQUARE ONE?
O 1.00 byl jeszcze bardzo oczekiwany przeze mnie koncert CARIBOU. Slysze pozytywne glosy z roznych stron ale mnie ten koncert nie porwal. Daniel gral ze swoja ekipa jakby troche dla siebie. Samo uznanie dla geniuszu na koncercie nie wystarczy, trzeba sie umiec jeszcze sprzedac.
I to by bylo na tyle. Najbardziej zaluje ze nie bylo mnie na FOALS, CUT COPY, HURTS... Nie pisales nic o nich, to chyba nie miales okazji ich zobaczyc.

Pozdrawiam,

the stranglers
13.07.2011 05:28 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  MOJA LISTA notowanie 52(169) - 30.12.2011 marsvolta 0 923 31.12.2011 04:19 PM
Ostatni post: marsvolta
  MOJA LISTA notowanie 51(169) - 23.12.2011 marsvolta 2 1 244 29.12.2011 07:54 PM
Ostatni post: prz_rulez
  MOJA LISTA notowanie 50(169) - 16.12.2011 marsvolta 4 1 284 17.12.2011 07:49 PM
Ostatni post: dziobaseczek
  MOJA LISTA notowanie 49(169) - 09.12.2011 marsvolta 4 1 539 13.12.2011 03:39 AM
Ostatni post: dziobaseczek
  MOJA LISTA notowanie 48(169) - 02.12.2011 marsvolta 2 1 045 05.12.2011 09:37 AM
Ostatni post: dziobaseczek
  MOJA LISTA notowanie 47(168) - 25.11.2011 marsvolta 3 1 611 26.11.2011 03:17 PM
Ostatni post: thestranglers
  MOJA LISTA notowanie 45(168) - 11.11.2011 marsvolta 2 1 139 18.11.2011 08:44 PM
Ostatni post: marsvolta
  MOJA LISTA notowanie 46(168) - 18.11.2011 marsvolta 0 911 18.11.2011 08:36 PM
Ostatni post: marsvolta
  MOJA LISTA notowanie 44(168) - 04.11.2011 marsvolta 1 956 05.11.2011 09:29 AM
Ostatni post: dziobaseczek
  MOJA LISTA notowanie 43(167) - 28.10.2011 marsvolta 0 803 28.10.2011 01:15 PM
Ostatni post: marsvolta

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości