#10 OPASKA, DZIURA, LATO
Pozornie to tylko kawałek materiału na ramieniu.
W rzeczywistości coś znacznie ważniejszego.
Dawniej wybierany przez drużynę, prawdziwy lider szatni.
Dziś częściej przez trenera, a tak naprawdę, w dobie komercjalizacji sportu jest to najczęściej zawodnik najbardziej medialny.
Mi oczywiście zdecydowanie bliżej jest do tego dawnego, romantycznego modelu.
Lothar Matthäus, Dunga, Didier Deschamps, Cafu, Fabio Cannavaro, Iker Casillas, Philip Lahm, Hugo Lloris.
To ludzie, którzy pomiędzy Maradoną i Messim wznosili jako pierwsi puchar świata.
Defensywni pomocnicy, stoperzy, boczni obrońcy i bramkarze. Z tego grona tylko Niemiec i Włoch wygrali Złotą Piłkę, bardziej z ówczesnego nieurodzaju niż w wyniku odzwierciedlenia rzeczywistości.
Archetypy kapitana.
Serca i płuca organizmu, niekoniecznie mózgi.
Skały, opoki, ostatnie instancje.
Franco Baresi, Paolo Maldini, Danny Blind, Frank de Boer, Mathias Sammer, Fernando Hierro, Carles Puyol, Sergio Ramos, Javier Zanetti, Roy Keane, Tony Adams, Steven Gerard, Rio Ferdinand, John Terry.
Jak to było u nas? Pierwsi kapitanowie reprezentacji, których dobrze pamiętam to Roman Kosecki i Piotr Nowak, a więc zawodnicy ofensywni. U Wójcika zaczynał Brzęczek, kończył Wałdoch, który z opaską został już do pierwszego w tym wieku mundialu. Potem był czas chaosu także na tym polu, Tomasza Hajtę zmienił Jacek Bąk. Wiele można o nich powiedzieć, ale charakteru odmówić nie wolno.
Nastał Leo i on jako pierwszy zarządził twardą ręką, zachwiał hierarchią i przekazał opaskę Maciejowi Żurawskiemu, najskuteczniejszemu napastnikowi. Po nim zaszczytną funkcję przejął Michał Żewłakow. Nie było mu jednak dane dotrwać do Euro 2012, Smuda wykorzystał pierwszy pretekst, by pozbyć się nielubianego zawodnika.
W 2010 roku zaczął się czas 25-letniego Jakuba Błaszczykowskiego (gdy Kazimierz Deyna zostawał mianowany kapitanem pierwszej reprezentacji był o rok starszy). Różnie ocenia się jego "kadencję". Fakty są takie, że przypadła ona na czasy niekończących się meczów towarzyskich, zawalonego turnieju w domu i fatalnych eliminacji na mundial. I choć Kuba był ostatnim, którego można było o to winić, to jego przygoda z opaską nie kojarzy się dobrze. Mi zostały w pamięci przede wszystkim afera biletowa i publiczne krytykowanie Obraniaka (słuszne, ale takie rzeczy załatwia się w szatni a nie przed kamerami chwilę po meczu, szczególnie jeśli jest się kapitanem).
W grudniu 2014 roku, po starcie eliminacji i pokonaniu mistrzów globu, doszło w tej sztafecie do rzeczy bez precedensu. Historii, którą szczególnie mocno przeżył (i do dziś przeżywa - nawet jeśli w niedawnym Foot Trucku przekonywał, że dziś już go to nie boli, to zajęło mu to kwadrans) kontuzjowany wówczas Kuba.
Adam Nawałka:
Na początku mojej pracy z kadrą funkcję kapitana miał sprawować zawodnik mający najwięcej występów w biało-czerwonej koszulce. Po rozegraniu tegorocznych meczów eliminacyjnych i po głębszej analizie pracy z reprezentacją, moim wyborem na kapitana drużyny jest jednak Lewandowski. Zbudowana struktura drużyny narodowej funkcjonuje zadawalająco. Robert w trudnych spotkaniach pokazał, że szybko stał się prawdziwym liderem zespołu. Grał odpowiedzialnie i z poświęceniem, zarówno w ofensywie, jak i działaniach defensywnych. Zawsze jest gotowy do wzięcia ciężaru gry na siebie, stwarzając kolegom okazje do strzelania goli. Pracując jak na kapitana przystało na sukces całej naszej drużyny.
Dwa cykle eliminacyjne, przez które Robert przeprowadził drużynę na swoich skrzydłach. Euro 2016, w którym schował ego do kieszeni, grał dla drużyny, błyszczeli inni. Tego nikt mu nigdy nie zabierze.
Pierwszy raz coś pękło chyba w Rosji, gdy po Senegalu zamiast być od razu z drużyną do szatni, miział się z żoną w blasku fleszy.
Brzęczek odebrać Lewandowskiemu opaski nie mógł, bo od początku byłoby to odebrane jako rodzinna zemsta.
W międzyczasie Robert ostatecznie przerósł polską piłkę, a to przeważnie jest początkiem końca.
Nikt nie może być ważniejszy niż zespół, nigdy.
Schematy się powtarzały - wymiotowanie na selekcjonerów w wywiadach, gdy odchodzili lub milczenie, którego w jego przypadku też było wymowne. Uciekanie i chowanie głowy w piasek, gdy jest źle. Pijarowe oświadczenia dla niepoznaki nazywane wywiadami. Zresztą, pijarowo tam chyba coś nie gra. Transfer do Barcelony miał otworzyć nowe rynki, tymczasem dziś Iga Świątek reklamuje Rolexy i Porsche, a Robert Lidla i polskie rowery (co oczywiście chwalebne, ale chyba nie o to chodziło).
Ale nie o tym.
Na ostatnim mundialu doszło do starcia dwóch godnych siebie cwanych lisów i ostatecznie obaj się zakiwali. Michniewicz zapłacił za to posadą, Robert jak zwykle wybrał "akcję struś". Koniec końców musiał się do tego odnieść, ale tak całkiem szczere to chyba nie było.
Czy w obliczu tego, co wydarzyło się na starcie tych eliminacji Robert powinien stracić opaskę?
Nie czuję się na siłach, by zabrać jednoznaczne stanowisko. Musiałbym wiedzieć, co naprawdę dzieje się w środku.
Od dawna z wewnątrz szatni wychodziły anonimowe głosy, że w ostatniej dekadzie faktycznym kapitanem (w dawnym rozumieniu tego słowa) zespołu był Kamil Glik, było w niej też kilka innych, charakterologicznie mocnych postaci. Dzisiaj wpadliśmy w czarną dziurę, ale o tym za chwilę.
Nic nie jest dane raz na zawsze, opaska też.
W tym roku minie 9 lat od kiedy Robert ją nosi.
Czy brak reakcji na boisku i poza nim jest wystarczającym powodem, by w ogóle rozważać zmianę kapitana? Być może tak.
Czy Santos będzie miał odwagę wywrócić ten stół? Kto, jeśli nie on.
Jak zareaguje na to Robert? Nie można być zakładnikiem strachu. Może taki test jest potrzebny wszystkim.
A może paradoksalnie on sam na to czeka i poczuje ulgę? Wątpię, ale przecież nie można tego wykluczyć.
---
Cholernie szkoda mi Santosa.
Gość, który myślał, że przeżył i widział już w piłce wszystko, a po 2 z 3 meczów o punkty bezradnie przyznaje, że czegoś takiego jeszcze nie widział.
Cieszy mnie, że coraz więcej ludzi zdaje się prawidłowo diagnozować problem.
Skoro kolejny (i to tak utytułowany) trener nie daje sobie z tą grupą rady, to chyba jednak grupa jest problemem.
---
Co według mnie jest największym problemem tej kadry?
Dziura.
Brak ludzi w kwiecie wieku (ustalamy, że piłkarski "kwiat wieku" to przedział 25-29), którzy byliby w stanie pociągnąć ten zespół, wziąć na siebie odpowiedzialność.
Z czego ta dziura wynika? Będę nudny, ale znów odwołam się do peselu.
Dziwnym trafem to ludzi z 8 na początku (Lewandowski, Krychowiak, Glik, Grosicki, Szczęsny) którzy przez ostatnie lata są lub byli liderami kadry jakoś omijały przewlekłe i poważne kontuzje, choć trzej ostatni nie przywiązywali przesadnej wagi do sportowego trybu życia.
Ich kształtowała ulica, podwórka, osiedlowe szkolne boiska, bieganie za piłką od rana do wieczora, skakanie po drzewach. Turnieje dzikich drużyn, puchary wójta. Tak hartuje się stal. Czasami trzeba dać komuś po mordzie lub solidnie po niej oberwać.
Moim zdaniem nie ma przypadku w tym, że te późniejsze produkty piłkarskich szkółek i akademii, którzy za piłką biegali tylko przez kilka godzin tygodniowo na profesjonalnych treningach a pozostałą część czasu spędzało przed komputerami, dziś są ludźmi ze szkła, którzy co chwilę się rozsypują. Nie mieli jak ukształtować i obudować swoich mięśni, a dojrzewasz mentalnie na meczach osiedle vs osiedle, ulica vs ulica, wioska vs wioska, a nie ciskjąc padem na turniejach w FIFĘ.
Zastanówmy się, kto w ostatnich latach był największą nadzieją polskiej piłki.
Bartosz Kapustka, lat 26. Wejście smoka jako nastolatek. Złe wybory, kontuzje, wszystko nie tak.
Dawid Kownacki, lat 26. Mundial w Rosji, potem z różnym skutkiem zwiedzanie Europy. Dziś zdaje się wracać na właściwe tory, ale tak na serio to chyba nikt już w niego nie wierzy.
Kamil Jóźwiak, lat 25. Dwa lata temu wydawał się skrzydłowym na lata. Przepadł jak kamień w oceanie.
Szymon Żurkowski, lat 25. Wydawało się, że ze swoją motoryką akurat sobie poradzi. Bolesna weryfikacja.
Bartłomiej Drągowski, lat 25. Miała być Anglia, jest degradacja we Włoszech. Dobrze, że akurat jego pozycja nigdy nie będzie problemem.
Krystian Bielik, lat 25. Co to miał być za piłkarz... Dwa zerwane więzadła, dziś gracz 17 zespołu na drugim poziomie w Anglii. Kozak tylko na instagramie.
Adam Buksa, lat 26. Miał fajny moment, kontuzje go wyhamowały. Choć ja w niego dalej jeszcze trochę wierzę.
Jakub Moder, lat 24. Miał wrócić na mundial, nie wrócił do teraz. Bardzo mi go szkoda, bo on z tych poznańskich chłopców wydawał się najmądrzejszy i mentalnie najmocniejszy (co pokazał dając radę w Anglii). Strasznie chciałbym, by jeszcze wrócił, ale coraz bardziej wątpię, od ponad roku nie gra w piłkę...
Paweł Dawidowicz, lat 28 (szok). Wiecznie kontuzjowany, wiecznie jakiś problem. Tylko jeden pamiętny mecz w kadrze (Anglia).
Wszyscy byli obietnicą lepszego jutra, wszyscy przepadli.
Kogo można w ogóle realnie rozpatrywać jako następcę Lewandowskiego?
Pierwsza myśl to oczywiście Wojciech Szczęsny, ale on niech pozostanie kapitanem samego siebie, to i tak jest trudna funkcja.
Piotr Zieliński? Być może akurat jemu opaska mogłaby dużo dać, ale sam tego nie widzę. 82 mecze w kadrze...
---
Mołdawia zweryfikowała wszystkich, nie tylko Roberta.
Presji przy dowiezieniu ustalonego przed przerwą wyniku nie dźwignęli:
Bramkarz Juventusu - wicemistrz Anglii, spadkowicz z Anglii, finalista Pucharu Grecji, wicemistrz Francji, mistrz Włoch, mistrz Holandii, mistrz Grecji, finalista Ligi Europy, mistrz Hiszpanii, napastnik Juventusu.
Ta bezjajeczna masa została bezlitośnie uformowana w mołdawski zakalec przez anonimów z takich firm, jak:
Unirea Dej - Boluspor, Hapoel Kfar Saba, Petrocub Hîncești, Olympiakos Pireus, Slavia Mozyr, Petrocub Hîncești, FK Oleksandriya, FC Voluntari, Petrocub Hîncești, Beitar Jerozolima.
(Żeby tam był kur*a chociaż ktoś z Zimbru Kiszyniów albo z Sherifa Tiraspol).
Można przegrać, nawet z Mołdawią (swoją drogą nie miałem świadomości, że rankingowo aż tak się stoczyli).
Piłka widziała już nie takie historie.
Ale nie wolno przegrać w taki sposób.
Krew wciąż się we mnie gotuje, jak o tym myślę.
Wakacje są jak wegetariański obiad - z talerza nie uciekną.
Nic tego nie tłumaczy.
Nic.
Ci, którzy wieszali psy na reprezentacji po meczu z Meksykiem teraz powinni zrozumieć, że z tą grupą ludzi inaczej się nie dało zagrać. Przecież wtedy każdy przypadkowo stracony gol skończyłby się totalnym paraliżem, żeby powstrzymać się przed fekalnymi metaforami.
Mam przeczucie, że w ostatnich dniach gdzieś na saudyjskiej pustyni zostało odpalone dobre cygaro i w ruch poszła przemycona z Polski piersiówka z dobrym whiskaczem...
---
Opaska nie każdemu pasuje, ale jest gość, któremu przez ostatnie lata wręcz wrosła w czerwono - niebieskie ramię.
Zakończyła się jedna z piękniejszych rakowskich historii.
Cień nadziei na jej kontynuację był, ale wszyscy przeczuwali, że raczej nie będzie happy endu i byli na to gotowi.
Bardzo ucieszyłem się, że Peti rusza w świat, bo trudno byłoby go widzieć w innej koszulce w naszej lidze, szczególnie w tym klubie, który najmocniej o niego zabiegał (tym grającym na nieswojej licencji).
Jeonbuk Hyundai Motors.
Tak nazywa się nowy klub Tomasa Petraska.
Kierunek egzotyczny, ale nie jest to jeszcze typowy skok na kasę.
Finalista azjatyckiej Ligi Mistrzów (przegrali z drużyną Macieja Skorży), w szatni czeka na niego 7 reprezentantów Korei Południowej z ostatniego mundialu i Dan Petrescu jako trener.
Fajny kraj do życia, świetna kuchnia, nowa kultura, w miarę poważna liga.
Spod Jasnej Góry przenosi się Guliwer w krainę Liliputów.
Pisz dalej swoją piękną baśń Kapitanie.
--
Ze spokojem przyjąłem wyniki losowania naszych drużyn w pucharach - życzę Ku3ie, by do pierwszego meczu nauczył się i zapamiętał nazwę rywala Legii, ja się poddaję.
Pokora.
Po Mołdawii wszyscy musimy ją mieć.
Chyba pierwszy raz oglądałem na żywo transmisję z losowania i dotarło do mnie, że chyba jednak dalej to wszystko do mnie nie dociera.
Losowanie kwalifikacji Ligi Mistrzów.
Charakterystyczne kulki z logiem Champions League.
I gość łamiący sobie język na próbie przeczytania nazwy reprezentantującego Polskę klubu i miasta.
Wciąż jest w tym coś abstrakcyjnego.
Po ewentualnym przetrzebieniu Flory Raków czeka Azerbejdżan albo Gibraltar. Przy niepowodzeniu, wolny los w II rundzie i od razu III runda kwalifikacji Pucharu Konferencji.
To jest autostrada do marzeń, Medaliki...
Fajnie jest czuć tę ekscytację połączoną z niepewnością. Gdyby wszystko zostało po staremu, czułbym spokój. Wszystko byłoby od początku do końca przewidywalne wręcz do bólu. Teraz niczego nie można być pewnym.
Oglądam z wypiekami codzienne meldunki z Arłamowa, ufam tym ludziom i im wierzę.
Mądre transfery zrobione, do końca europejskich kwalifikacji nikt nie odejdzie (chyba, że pojawi się oferta nie do odrzucenia), na ten moment kadra jest nawet na 3 fronty.
Niech ta historia dalej się pisze.
---
Nowy cykl, który będzie na koniec, trochę jako nagroda dla tych, którzy do tego momentu dotrwają.
Mini top 10. Postaram się, by było co tydzień i nie dotyczyło sportu.
Przeważnie z przymrużeniem oka, czasami będzie po bandzie, proszę nie traktować tego śmiertelnie poważnie.
Wjeżdżam z buta, rozprawiając się z najbardziej znienawidzoną porą roku.
10 rzeczy, przez które nie lubię lata
10. Asfalt
Topniejący pod nogami, przylegający do podeszw i opon. I ten zapach...
9. Nie ma meczów
Na przełomie czerwca i lipca w latach nieparzystych nic się dzieje, trudno się odnaleźć, człowiek zaczyna z nudy szukać sobie coś pożytecznego do roboty i głupieje.
8. Krótkie noce
Dla tych, którzy nie potrafią spać przy dziennym świetle absolutny koszmar.
7. Śpiew ptaków
Wiem, że są ludzie, którzy włączają sobie odgłosy natury i przy nich zasypiają.
Ja przy nich od razu się budzę, choć niczego nie włączam.
6. Letnicy
Są wszędzie. Generują kolejki w sklepach, w aptekach, wszędzie tam, gdzie tylko mogą być kolejki.
Roszczeniowe, nieodpowiedzialne dzieciaki na hulajnogach i rolkach, których nie obowiązują żadne zasady ruchu drogowego.
Nocne hałasy imprez.
Gospodarowanie odpadami po lasach, bo tutaj ich opłaty za to nie dotyczą (Oczywiście nie wszyscy, ale znaczna część zostawia po sobie takie pamiątki).
Bo życie na wsi jest fajne, ale tylko latem.
5. Festyny
Odpusty parafialne, noce świętojańskie, dni miast, powiatów, obchody, rocznice, dożynki, loterie.
Zawody strażackie. Koła gospodyń. Występy "artystyczne". Lokalna polityczna wierchuszka.
Chrzczone beczkowe piwo w plastikowych kuflach.
Niedopieczone kiełbasy, hot-dogi w gumiastych bułkach.
Lody z zielonej od grzyba budki.
4. Słońce
Dokucza tak, jakby chciało zemścić się za te wszystkie miesiące bez niego.
Przez większość roku to ono chowa się przed nami, przez resztę trzeba chować się przed nim.
3. Duchota
Wentylatory nienadążające ciąć gęstego powietrza.
Żar i skwar.
W lodówce więcej płynów niż pokarmów.
Nieznośne wyczekiwanie nocy.
2. Pielgrzymki
Mocno lokalny temat, ale dla mnie wystarczający na tak wysoką lokatę.
Przekleństwo sierpnia.
Pamiętam z dzieciństwa, jak to hałastra pokornie przemykała lasami i polnymi drogami, spała po stodołach i pod namiotami.
Teraz nie, nie będą szli w kurzu. Tylko główne drogi i kwatery z bieżącą wodą i mydłem w płynie.
Rozśpiewane święte krowy.
Nawet nie chcę sobie wyobrażać w tym roku rozkopanej Częstochowy w sierpniowym sezonie.
Miałem w życiu 4 kolizje drogowe, większość z rozmodlonymi piechurami w tle.
1. Komary
Mimo wszystko, jest latem jeszcze większą plaga i zaraza.
Absolutne kanalie.