Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Z gawry
bear Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 2 539
Dołączył: Nov 2008
Post: #1
Z gawry
[Obrazek: 65a07fd5ad20.jpg]

Tak lata temu nazywał się jeden z moich Ś.P. blogów.

(Gawra - zimowe legowisko niedźwiedzi, wykrot leśny lub jaskinia w miejscu niedostępnym i ukrytym. Legowisko dzienne niedźwiedzia nazywane jest barłogiem.)

Tak też nazywałby się cykl moich felietonów, gdybym cokolwiek w życiu osiągnął i gdyby ktoś był zainteresowany udostępnieniem mi przestrzeni w jakimkolwiek tytule.

Niestety, mam tylko Was.


Mogło być gorzej.

---

W ramach treningu i przy okazji mojego powrotu do pisania, ruszam z nowym cyklem.
Cyklem, bo będę starał się, by było właśnie cyklicznie. Nie wyznaczam sobie sztywnych dat, że to musi być poniedziałek, wtorek, środa czy czwartek. Będę chciał wrzucać coś raz w tygodniu, raczej na jego początku (teraz mi zeszło, bo chyba za bardzo chciałem ten start dopieścić).

Ewentualne emocjonalne reagowanie na bieżące wydarzenia będzie z mojej strony nadal w bieżących wątkach - generalnie jednak będę chciał, by tutaj myśli były bardziej uleżane.
Jeśli jednak nie będzie weny, to nie będę robił niczego na siłę.

Będę starał się unikać mędrkowania i moralizowania, oby to się udało.
Znacie mnie już trochę, mniej więcej wiecie, czego się tutaj spodziewać.
Raczej nie będzie tu odniesień do bieżącej polityki, dziś "na dzień dobry" robię wyjątek.
Będzie też niewiele o muzyce czy filmie - to będę zostawiał sobie na "Wehikuł czasu", gdyż chciałbym, by tam było jednak bardziej różnorodnie.

Więc co tutaj będzie?
Przede wszystkim sport. Piłka. Raków (w najbliższym czasie ten temat będzie dominował, w ramach przygotowań do tego, co coraz bardziej prawdopodobne... również dlatego, że od dłuższego czasu mam wrażenie, iż ta najnowsza historia klubu jest niesprawiedliwie spłycana do pieniędzy, bogatego właściciela, X-komu, trenera wylosowanego na loterii i farcie przy transferach. Nie. Tam nic nie jest dziełem przypadku. Spróbuję to w najbliższym czasie w miarę dokładnie Wam pokazać).

Będę chciał poruszyć kilka wątków, które od dawna chodzą mi po głowie i chciałbym je jakoś zebrać do kupy, tutaj daję sobie na to szansę.
Będą anegdoty, nawiązania, wspominki, retrospekcje, być może czasem nawet przemyślenia (tak wiem, duże słowo).
Wszystko podlane sosem ironii i sarkazmu. Wiem, że dla niektórych niestrawnym, ale między innymi właśnie po to otwieram swój wątek, żeby nie musieli na to trafiać gdzie indziej.

Czasami będą tu padać mocne słowa, ale zawsze osadzone w jakimś kontekście. Nigdy nie używam wulgaryzmów dla samych wulgaryzmów, a przynajmniej tak się staram (jest to o tyle trudne, że na co dzień klnę jak szewc - zazwyczaj też nie bez powodu).


#1 SZAMBO I PISUARY

[Obrazek: a4e910779efb.jpg]

Szambo znów wybiło.
Było oczywiste, że chwilę przed nowym otwarciem wróci afera premiowa. Wywiad z bramkarzem, który nigdy nie udziela wywiadów, ale akurat teraz postanowił zabrać głos. Akurat w przeddzień rozpoczęcia zgrupowania.

Nabyłem w poniedziałek "Przegląd Sportowy" z naiwną myślą, że znajdę w środku właśnie to, o czym huczy cała piłkarska Polska. Nie znalazłem tego, to produkt premium, dostępny tylko za paywallem.

Nadal nie rozumiem, dlaczego wciąż od czasu do czasu tę gazetę kupuję. Być może dlatego, że mimo upływu lat wciąż bardziej wierzę w tabele, które widzę na papierze (choć w aktualną tabelę ekstraklasy nadal zdarza mi się nie dowierzać, ale to inna historia).
Poza tym, gazetowy papier to w moim odczuciu wciąż najlepszy materiał pod palenisko w piecu, a felietony Jerzego Dudka przeważnie nadają się tylko do tego. "Galaktyczny wykop...".

Dlaczego więc szambo wybiło w przeddzień rozpoczęcia zgrupowania? Był czas, by docisnąć temat albo go zostawić. Ale nie. Trzeba wrzucić granat pod pokrywę chwilę przed nowym otwarciem. Trzeba włożyć kijek do środka i znowu w tym szambie zamieszać.

Cokolwiek by o tym wszystkim nie sądzić, to wykorzystanie jako tarczy Bena Ledermana i wysłanie go na pierwszą (i jak się okazało jedyną) konferencję prasową było ze strony związku żałosne. Także z przyczyn obiektywnych - Ben unika publicznych wystąpień, bo wstydzi się tego jak mówi po polsku, jest pod tym względem taką trochę lepszą wersją Ebiego Smolarka. Poradził sobie z tym świetnie, ale narażenie na dodatkowy stres chłopaka, dla którego już wystarczającym przeżyciem jest to, że pierwszy raz przyjeżdża na kadrę i nikogo tam nie zna...
Tak się nie robi.

--

Nie chcę już wiedzieć, co naprawdę wydarzyło się w Katarze. Mam przeczucie, że stało się tam coś bardzo grubego (i wcale nie piję tutaj do ówczesnego selekcjonera - to, jak w trakcie swojej ostatecznie krótkiej kadencji uporał się z nadwagą było absolutnie imponujące i totalnie niedocenione).

Nie chce mi się wierzyć, że tam poszło tylko o pieniądze. Nie podoba mi się to, ale skoro jednak postanowiono zastosować taktykę "na strusia", to wszystkie głowy powinny pozostać na zawsze w tym katarskim piasku. Na swój sposób to rozumiem - to co dzieje się w szatni, zostaje w szatni, tak powinno być w każdej zdrowej grupie. Można to różnie oceniać, ale warto docenić hermetyczność.
I nagle gość, który nigdy nie udziela wywiadów, postanowił przemówić.
Nie zdziwię się, jeśli to będzie jego ostatnie zgrupowanie.

---

Bardzo podoba mi się reakcja na to wszystko nowego Bossa. Cyk, cisza medialna, żadnych wywiadów, tylko praca. Żadnych kamer w szatni. Obiady przy jednym stole. Zakaz używania telefonów tamże. O 23 wszyscy kończą pracę, nawet masażyści, cisza nocna. Bez podśmiechujek na treningu. Autokar może cofać, ale bez trenera na pokładzie (tego akurat nie rozumiem, ale nie wszystko muszę rozumieć).

Jedyne, co budzi mój niepokój to fakt, że piłkarze poznają skład w Pradze po przyjeździe na stadion, 90 minut przed meczem.
Młodzieży w kadrze nie brakuje i tak po ludzku obawiam się, że nie wszyscy muszą udźwignąć temat, jeśli zobaczą wtedy swoje nazwisko na tablicy.
A nie chciałbym, żeby kolejny, już pomeczowy mój felieton znów miał w tytule jakiś fekalny podtekst.

---

Popłyńmy przez chwilę...
Zdarzyło się kiedyś, że na sąsiednim forum zarejestrował się prawdziwy Zbigniew Hołdys (choć ja w to uwierzyłem dopiero po zweryfikowaniu użytkownika przez kajmana). Pójdzmy krok dalej.
Wyobraźmy sobie, że w ramach nowego rządowego programu "Top Plus" loguje się tutaj Mateusz Morawiecki, i chce nam jako forum przyznać premię za "Jakiś Top Polskich Wykonawców Muzycznych". Chciał to zrobić już wcześniej, ale wyczekał aż skasowani zostaną Riverside i Collage i w grze pozostaną już tylko rdzenni, polskobrzmiący, prawdziwi artyści. Premier w każdym aspekcie bardzo docenia kultywowanie rodzimej kultury, dodatkowo urzekło go to, jak pięknie się przy tym na początku pożarliśmy, to też było takie polskie, w związku z czym ta premia się nam po prostu należy.
Ktoś (obstawiam, że Miszon) dla żartu przy śniadaniu podbija kwotę premii do 30 baniek, a były doradca Donalda Tuska przeżuwając jajko z majonezem rzuca: "spoko, dam wam, to i tak nie moje, nie takie sumy już rozjebałem".
EVENo wstawia zdjęcie symbolicznego, kartonowego czeku z wpisaną kwotą, dostarczonego mu przez śląską młodzieżówkę PiS-u (oni naprawdę mają od tego ludzi). Kubę szlag trafia, bo o niczym nie wie i wszystko dzieje się poza nim, a w końcu to on jest tu szefem.
Zaczynamy dzielić. Ktoś zbiera numery kont, kajman dopytuje, czy można temat załatwić przekazem pocztowym. Pierwsze kłótnie. Czy decydować ma liczba postów, staż, aktywność w ostatnim czasie? Czym jest "ostatni czas"? Atmosfera gęstnieje coraz bardziej, kończy się całkowitą demolką forum.

Spróbujcie wrzucić w jakąkolwiek grupę ludzi 30 baniek do podziału.
To zawsze skończy się tak samo.

--

[Obrazek: 1e718e9e8460.jpg]

Nie pamiętam Jana Urbana z boiska, choć mógłbym. Zupełnie nie zarejestrowałem w swojej pamięci faktu, że wiosną 1998 roku wznowił na chwilę karierę, by pomóc Górnikowi Zabrze w walce o utrzymanie. Zagrał 11 meczów, strzelił jednego gola, przeciął się w jednej szatni z Kamilem Kosowskim czy Marcinem Kuźbą. Legenda klubu, który zawsze nosił w sercu. Będąc trenerem Legii miał w swoim gabinecie powieszony proporczyk Górnika, co oczywiście nie było tam mile widziane, ale nigdy go nie zdjął.
Kiedy zaczynałem swoją świadomą przygodę z futbolem, Urban był już na peryferiach poważnej piłki (Valladolid, Toledo, Oldenburg, podobno kończył granie jako stoper). Legenda o tym, że Polak strzelił kiedyś 3 gole Realowi Madryt była trochę jak baśń z mchu i paproci. Coś kompletnie, nomen omen, nieRealnego.

Urban więc od zawsze budził moją dużą sympatię. Bo sprawia wrażenie człowieka, którego właśnie nie da się nie lubić.
To nie może być przypadek, że nikt z byłych kolegów czy podopiecznych nigdy nie powiedział na niego złego słowa.
Był czas, że widziałem go jako selekcjonera, właściwie to nadal go w tej roli widzę. W idealnym świecie to już dawno powinno się wydarzyć.

Był przez kilka lat poza trenerską karuzelą, nie ciągnęło go do powrotu na ławkę, Wiśle Kraków odmówił trzy razy. Mógł sobie do końca życia siedzieć z żoną na ranczu w swojej Pampelunie, palić cygara i raczyć się ulubionym hiszpańskim winem (nie jest tajemnicą, że właśnie tak najbardziej lubi spędzać wolny czas).
Ale zgłosił się Górnik. Jego Górnik.
Jemu nie mógł odmówić.





Wykręcił 8 miejsce na koniec sezonu ze składem węgla i papy uzupełnionym Bartoszem Nowakiem i emerytowanym mistrzem świata. Świetnie się ten zespół oglądało, grali widowiskowo (bilans bramkowy 55:55 mówi sam za siebie). Wprowadził 16-latka którego od razu za gruby hajs przechwycił AC Milan, wyniki też były dużo ponad stan kadry, można chcieć więcej?
W Zabrzu uznali, że można.
Na koniec Urban został totalnie upokorzony i zeszmacony. Kluby miejskie to prawdopodobnie największa zakała polskiej piłki, do tego mocnym cieniem położyła się niejasna rola Podolskiego przy tym zwolnieniu i znalezieniu następcy dziwnym trafem akurat w Niemczech.
Tak się nie postępuje z nikim, a na pewno nie z legendami.
Karma zawsze wraca.

Gdy zobaczyłem wiadomość, że Urban wraca do Zabrza kilka razy sprawdziłem, czy to prawda. Nie dowierzałem.
Po tym, jak go potraktowano...
Wybaczyć, wrócić, schować do kieszeni honor i dumę, znów świadomie władować się w ten pierdolnik, zakasać rękawy, ratujmy co się da.
Podziwiam ludzi, którzy tak potrafią.
Nieprawdopodobnie musi kochać ten klub.

Od wielu lat mam tak, że w piłce (i tej dużej, i tej lokalnej) nie kibicuję już konkretnym drużynom, ale ludziom, których z nie zawsze racjonalnych powodów lubię i ciepło o nich myślę.
I dzięki temu wczoraj Górnik Zabrze zniknął z mojej krótkiej listy tych klubów, którym najmocniej życzę w tym sezonie spadku.
(Zaspokajając ewentualną ciekawość - na ten moment na czele są Śląsk i Lechia, bo tam jest potrzebny wstrząs).

---

[Obrazek: 485b265c72e9.png]

Słowo o Lechu. Naprawdę chciałbym napisać jakieś dobre, ale...
Wczoraj mignął mi przed oczami filmik, gdy piłkarze tego klubu po meczu w Łodzi ochoczo i rytmicznie podskakiwali pod sektorem swoich "kibiców" do słów: "je*ać Widzew, starą k****, hej hej" (niedługo później ci sami "kibice" zostali sprowokowani przez tamtejsze pisuary i po nierównej walce ze stadionowymi toaletami oraz punktami gastronomicznymi zamknęli sektor gości na Widzewie do końca sezonu).
Bartosz Salamon pewnie znowu będzie opowiadał kocopały, że nie wiedzieli co tam było śpiewane.
Tak, jak na fecie po mistrzostwie wcale nie skandowali razem z tłumem "Hej Raków cwel" (w tym Michał Skóraś, który już zapomniał w jakim klubie zaistniał na wypożyczeniu w poważnej piłce...) i "Legia to stara k...". Ciekawy był też przypadek Tomasza Kędziory, który wrzucił wtedy na swojego instagrama odwrócony herb Rakowa (szybko skasował, ale w sieci nic nie ginie). Reprezentanci Polski...

Kibiców mam gdzieś, to zazwyczaj niegroźny folklor, ci z Wielkopolski to w ogóle nieprawdopodobnie pocieszne uniwersum (największy moment w historii klubu, a na lechowym twitterze w tym czasie tylko Raków, Raków, Raków, tramwajarze, nasza podłoga jest tam gdzie ich sufit).

Sam po swoich ostatnich przygodach na młynie ostatecznie wyrobiłem sobie zdanie na temat najzagorzalszych fanatyków każdego klubu.
Kibice niech sobie krzyczą co chcą, taki koloryt stadionów.
Jakkolwiek brutalnie to dla nich brzmi - nic to nie znaczy.

Nie umiem jednak przejść do porządku dziennego gdy widzę, że coś takiego robią piłkarze, a więc pracownicy klubu.
Nie potrafię szanować takiej drużyny.
Klasę zespołu poznaje się nie po tym, jak reaguje po porażce ale po tym, jak zachowuje się po zwycięstwie. Wtedy wszystko wyłazi.
I wtedy najlepiej widać, że klasy nie da się kupić.

Nie umiem cieszyć się sukcesami Lecha w Europie.
Cieszę się, że wreszcie wylosowali poważnego przeciwnika.
Pora kończyć ten przedłużony Puchar Intertoto.
23.03.2023 04:46 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
thestranglers Offline
Moderator
*****

Liczba postów: 31 128
Dołączył: Dec 2014
Post: #2
RE: Z gawry
bear napisał(a):Spróbujcie wrzucić w jakąkolwiek grupę ludzi 30 baniek do podziału.
To zawsze skończy się tak samo.
Nie dopisałeś, że w grupę naszych rodaków, a wywlekanie po czasie dawnych ans, urazów czy kłótni jest też takie polskie.
Oby wreszcie trener zaczął rządzić w kadrze i odpowiedzialność nie była tylko na papierze. Nie tęsknię jakoś za konferencjami naszych orłów, ale chyba każdy z nas od czasów szkolnych wolał praktykę od teorii.
Nie lubię też rzucania słów na wiatr. Więc jeśli było nam maluczkim wałkowane, że Katar kończy pewną erę to może zacząć to teraz realizować? Starszyzna w kadrze już pokazała co umie, więc wyczekuję zmian, włącznie z posadzeniem Lewandowskiego na ławie. Medialny zakaz umiejętnościom ujmy nie przyniesie, a i odsunięcia niczyjej kiesy nie uszczuplą. Faktycznie tylko oczywistym jest, żeby było to wiadome chłopakom odpowiedni czas przed meczem.
23.03.2023 06:57 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 514
Dołączył: Aug 2008
Post: #3
RE: Z gawry
Widzę że będzie ciekawie, bo sporo rzeczy to mógłbym ja napisać. To skrótowo:
bear napisał(a):Nadal nie rozumiem, dlaczego wciąż od czasu do czasu tę gazetę kupuję.
No właśnie 3 zdania wcześniej miałem zapytać, po co jeszcze to kupujesz.
bear napisał(a):Bardzo podoba mi się reakcja na to wszystko nowego Bossa.
Mi też. I bardzo mi się nie podoba reakcja na to mediów, które robią z tego jakąś dramę. Płaczą, bo nie będzie co wrzucać na yt czy twittera? To może niech ruszą mózgiem i coś od siebie napiszą, a nie jakieś filmiki z autobusu czy szatni wrzucają?
Z cofaniem autobusu to faktycznie dziwne, ale widzę to jakaś ogólna fobia trenerów (to samo przecież miał Nawałka) i jakąś mogę to przełknąć.
bear napisał(a):w ramach nowego rządowego programu "Top Plus" loguje się tutaj Mateusz Morawiecki
Haha, dobra historia Icon_lol . I miło, że przypadła mi tam jakaś ważna rola nawet (zdaje się, jakiegoś dowcipnisia Icon_biggrin3 ).
bear napisał(a):Pora kończyć ten przedłużony Puchar Intertoto.
I znowu - miałem nawet napisać (a może napisałem), że jak Lech awansuje do 1/2 to wyrówna swój wynik z Intertoto, którego był kiedyś finalistą. O zachowaniu kiboli i piłkarzy, a także o Urbanie w Górniku nie słyszałem (że go zwolnili), bo nie śledzę, ale dobrze się dowiedzieć.

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.03.2023 12:59 PM przez Miszon.)
23.03.2023 12:58 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
ku3a Offline
Administrator
*******

Liczba postów: 19 110
Dołączył: Jun 2007
Post: #4
RE: Z gawry
będę czytać, bo uwielbiam Twój styl pisania i Twoje poczucie humoru oraz ogromnie szanuję i podziwiam wiedzę piłkarską!
pierwsze przeczytane od deski do deski.
bear napisał(a):Kubę szlag trafia, bo o niczym nie wie i wszystko dzieje się poza nim
no jakby się tu pis wpieprzył, to jak można by się było nie wk...ć Icon_razz.

bear napisał(a):Nie pamiętam Jana Urbana z boiska
a ja mam ważne wspomnienie z nim związane. mój pierwszy mecz na którym byłem na Legii to Legia-Górnik 4:1. miałem 8 lat! tata mnie zabrał. zaczęło się nieciekawie, bo od 0:1. potem było już znacznie lepiej - pierwsza, druga, trzecia, czwarta i skończyło się na 4:1. ale strzelanie w tym meczu rozpoczął... Jan Urban. czyli strzelił pierwszą bramkę, jaką w swoim życiu widziałem na żywo!
bear napisał(a):na ten moment na czele są Śląsk i Lechia
o patrz, "mam tak samo jak Ty".
bear napisał(a):Tak, jak na fecie po mistrzostwie wcale nie skandowali razem z tłumem (...) "Legia to stara k...".
to jest powód dlaczego u mnie Śląsk.
23.03.2023 07:57 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
neo01 Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 10 088
Dołączył: Dec 2009
Post: #5
RE: Z gawry
Miszon napisał(a):jak Lech awansuje do 1/2 to wyrówna swój wynik z Intertoto, którego był kiedyś finalistą.
Nic takiego nie miało miejsca. Lech nigdy nie grał w Intertoto, a najdalej w pucharach zaszedł do 1/16 (LE i Pucharu UEFA). Można więc powiedzieć, że obecnie osiągnął najlepszy wynik w europejskich rozgrywkach. Przeciwników miał jakich miał, ale dwa gole stracone u siebie przy ok. 20 strzelonych musi robić wrażenie. Niewątpliwie to zasługa w dużej mierze trenera, który ma mentalność zwycięzcy i oczywiście odpowiednie kompetencje, aby prowadzić drużynę do sukcesów (mimo że odsądzano go od czci i wiary w pierwszych tygodniach pracy).
To takie moje małe trzy grosze. Wiem, że to niepopularne mówić tu dobrze o Lechu. Ja aż tak bardzo w to wszystko nie wchodzę i jednak cieszę się, że mamy klub, który właśnie ma i mentalność i umiejętności, żeby wygrywać z europejskimi średniakami, przynajmniej tyle.
A za rok bardzo życzę tego Rakowowi. I będę życzył Legii, przed którą pewnie jeszcze trochę pracy, żeby doszlusować do tej dwójki. I będę naprawdę dumny, jeśli będziemy mieli trzy silne zespoły w Europie (mimo że niekoniecznie muszę wszystkie kochać Icon_wink).

I jeszcze jedno...
bear napisał(a):Spróbujcie wrzucić w jakąkolwiek grupę ludzi 30 baniek do podziału.
To zawsze skończy się tak samo.
Dla kogoś, kto zarabia min. 1 mln rocznie (a nierzadko wielokrotnie więcej), a tyle zdaje się, może z kilkoma wyjątkami, zarabiają nasi reprezentanci, to w ogóle nie powinien być żaden temat. Nie mówiąc już o tym, że to z publicznej kasy. Totalna żenada i tu mój niesmak pozostaje niestety duży.ży.

WOLNE MEDIA!!!
23.03.2023 08:46 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Yacy Offline
Super Moderator
******

Liczba postów: 18 135
Dołączył: Jun 2007
Facebook Last.fm
Post: #6
RE: Z gawry
będę zaglądał do Gawry Icon_smile2

no mi tez się zdarza kupić PS od czasu do czasu.
i zawsze się zastanawiam jak to było możliwe, że swego czasu kupowałem codziennie i czytałem z 90%. no jak?

neo01 napisał(a):Nic takiego nie miało miejsca. Lech nigdy nie grał w Intertoto
hmm... to hppn się myli? sam ich pamiętam z meczów w tym pucharze, więc jednak bardziej wierzę im Icon_wink2

półfinałów nie było, ale...

Klub Lech Poznań
Występy 6
Mecze 30
Zw 13
Rem 6
Por 11
Bramki 52:40

http://www.hppn.pl/europejskie-puchary/p...ystyki?c=1

.
KN:"Nic nie jest wieczne... może ta sytuacja też nie.
<OBY>"
23.03.2023 08:51 PM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 514
Dołączył: Aug 2008
Post: #7
RE: Z gawry
Ja to wiem ze Skarbu Kibica, od dziesięcioleci drukują tam ten Intertoto w sukcesach, czyli od dziesięcioleci przedrukowują błąd? Icon_wink

Na Wiki też jest, że w jednym ze swoich wielu startów wygrał grupę:
https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Lech_Poz..._pucharach
Tam dalej nie było zdaje się kolejnych faz, więc tych "finalistów" to sporo było. Tak jest zresztą potem kiedy było trzech zwycięzców i oni w nagrodę awansowali do PUEFA czy jakoś tak.

No ale na pewno nie jest tak, że NIGDY w nim nie występował. Od nigdy do tych kilkudziesięciu meczów daleka droga Icon_lol .

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&amp;num...gewidget=1]
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.03.2023 09:05 PM przez Miszon.)
23.03.2023 08:58 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
thestranglers Offline
Moderator
*****

Liczba postów: 31 128
Dołączył: Dec 2014
Post: #8
RE: Z gawry
Ale może chodziło im o sam start?
23.03.2023 09:01 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 514
Dołączył: Aug 2008
Post: #9
RE: Z gawry
OK, dobra - to Ruchowi wpisują ten finał w sukcesach. Lech wygrał grupę w czasach, kiedy nie było dalszej fazy (co się często zdarzało polskim klubom). Za to Polonia Bytom raz puchar wygrała, raz była w finale - oba w latach '60, jak to miało jakąś inną nazwę. No a Ruch finał jakoś pod koniec '90.
Czyli awans Lecha do 1/4 to będzie jak awans Rucha do 1/2 Intertoto. Icon_wink2 .

Analogia jest wydaje mi się całkiem sensowna, bo tam też lepsze ekipy wystawiały rezerwy i dopiero na ostatnią fazę lepszych zawodników. Czyli jak w tym pucharze aktualnym.

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&amp;num...gewidget=1]
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.03.2023 09:16 PM przez Miszon.)
23.03.2023 09:15 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
neo01 Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 10 088
Dołączył: Dec 2009
Post: #10
RE: Z gawry
Yacy napisał(a):hmm... to hppn się myli? sam ich pamiętam z meczów w tym pucharze, więc jednak bardziej wierzę im
OK, w takim razie Wiki mija się z prawdą, sorry, albo...
Miszon napisał(a):Na Wiki też jest, że w jednym ze swoich wielu startów wygrał grupę:
Hmm, to wygląda na to, że czegoś nie widzę, a konkretnie w tym wykazie "Pucharu Intertoto" Icon_rolleyes
Miszon napisał(a):tam też lepsze ekipy wystawiały rezerwy i dopiero na ostatnią fazę lepszych zawodników. Czyli jak w tym pucharze aktualnym.
Akurat w tym Pucharze z tego co widzę, to tak nie jest. Przynajmniej Lech i jego przeciwnicy wystawiali zawsze najsilniejsze swoje składy na tamten czas.

WOLNE MEDIA!!!
23.03.2023 09:45 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Yacy Offline
Super Moderator
******

Liczba postów: 18 135
Dołączył: Jun 2007
Facebook Last.fm
Post: #11
RE: Z gawry
neo01 napisał(a):OK, w takim razie Wiki mija się z prawdą, sorry, albo...
chyba sie zgubiłem o czym piszesz.
wiki pisze o Lechu w Intertoto Icon_wink2
https://pl.wikipedia.org/wiki/Puchar_Intertoto_UEFA
to w czym się myli? Icon_razz

.
KN:"Nic nie jest wieczne... może ta sytuacja też nie.
<OBY>"
23.03.2023 09:52 PM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
gioconda2 Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1 157
Dołączył: Jul 2021
Post: #12
RE: Z gawry
Yacy napisał(a):będę zaglądał do Gawry
I ja zajrzałam i sobie poczytałam Icon_smile I wycinanki z PS kiedyś tam wykonywałam (dla tatusia)
neo01 napisał(a):Wiem, że to niepopularne mówić tu dobrze o Lechu.
Mi możesz mówić Icon_wink prawie codziennie mijam stadion, choć tam nie bywam i się aż tak nie emocjonuję. A wczoraj podsłuchałam w tramwaju rozpacz jednego spóźnionego, że biletów już nie ma, a radość innego, co zdążył kupić Icon_razz
23.03.2023 09:56 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
neo01 Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 10 088
Dołączył: Dec 2009
Post: #13
RE: Z gawry
Yacy napisał(a):to w czym się myli?
W tym linku, który podał Miszon tego nie widziałem. Dopiero pod koniec strony jest osobna wzmianka, bardzo dziwne. A wtedy kiedy o tym pisałem, wchodziłem w mecze w Europie przez stronę klubu i w ogóle tam tego nie było, tylko to, co jest na górze tego linku.

WOLNE MEDIA!!!
23.03.2023 10:22 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 514
Dołączył: Aug 2008
Post: #14
RE: Z gawry
Nie no, w tym linku moim jak byk jest rubryka
Lech w Pucharze Lata/Intertoto UEFA
Icon_smile2

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&amp;num...gewidget=1]
23.03.2023 10:26 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
neo01 Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 10 088
Dołączył: Dec 2009
Post: #15
RE: Z gawry
Tak, ale to właśnie dopiero na końcu jest, a powinien być chyba wymieniony w tej tabelce. Ja początkowo tylko na nią patrzyłem, potem jeszcze na szczegóły i dopiero za trzecim razem zjechałem jeszcze na dół, bo nie przyszło mi do głowy, że można to oddzielnie potraktować.

WOLNE MEDIA!!!
23.03.2023 10:34 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
bear Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 2 539
Dołączył: Nov 2008
Post: #16
RE: Z gawry
thestranglers napisał(a):Nie dopisałeś, że w grupę naszych rodaków, a wywlekanie po czasie dawnych ans, urazów czy kłótni jest też takie polskie.
nie mam pewności, czy tylko naszych rodaków.
To w sumie byłby ciekawy temat na jakiś reality show albo eksperyment socjologoczny, może ktoś już coś takiego zrobił.
U nas trafiło to na podatny grunt, bo każdy mógł uderzać w tego, kogo nie lubi, to bardzo wygodne.
Jeśli ktoś uważa piłkarzy za chciwe i pazerne na pieniądze bestie, to sami się wystawili.
Jeśli ktoś nie lubi liderów tej kadry to też ma prawo ich winić. Tylko czy lider nie jest też od tego, by dbać także o najsłabszych w grupie? Nawet jeśli Lewandowski i reszta powinni zamknąć temat od razu, to czy mają prawo podejmować takie decyzje za resztę? Nie mówiąc już o tym, że zwyczajowo takie premie dzieli się też w ustalonej części dla sztabu, masażystów, kucharzy itd. Dla większości z nich to byłby solidny zastrzyk.
Jeśli ktoś od początku nie lubił selekcjonera, to tutaj znalazł kolejny powód. Ten medialny lincz był w pewnym momencie niesmaczny. Tym bardziej, że sam Michniewicz chyba nie może się bronić (przypuszczam, że musiał podpisać jakiś kwit, by tej sprawy nie komentować).
Jeśli ktoś uważa za winnego PZPN, to też ma sporo racji - rozegrano to wszystko od początku do końca fatalnie.
Jeśli ktoś nie lubi rządzącej partii, to winowajca zamieszania był dla niego od razu znany. Znamienne, że im oberwało się najmniej.
Nie takie rzeczy już im uchodziły.

Robert dzisiaj przeprosił.
Ok. Mnie nie musiał.

thestranglers napisał(a):Starszyzna w kadrze już pokazała co umie, więc wyczekuję zmian, włącznie z posadzeniem Lewandowskiego na ławie
to, co mnie cieszy najbardziej to pewność, że teraz już nikt nie będzie mógł się schować za plecy trenera.
Że teraz odpowiedzialność rozłoży się inaczej.
I jeśli taki fachowiec jak Santos sobie w tym grajdole nie poradzi to będzie znaczyło tylko tyle, że problemem zawsze była grupa, nigdy trener.

ku3a napisał(a):potem było już znacznie lepiej - pierwsza, druga, trzecia, czwarta i skończyło się na 4:1. ale strzelanie w tym meczu rozpoczął... Jan Urban. czyli strzelił pierwszą bramkę, jaką w swoim życiu widziałem na żywo!
sprawdziłem sobie składy, nie do wiary że Legia z taką paką nigdy wtedy nie wygrała ligi. Dziekanowski, Buncol, Wdowczyk, Kubicki, Sikorski... (w Górniku wtedy m.in. Matysik i Iwan).

neo01 napisał(a):Wiem, że to niepopularne mówić tu dobrze o Lechu. Ja aż tak bardzo w to wszystko nie wchodzę i jednak cieszę się, że mamy klub, który właśnie ma i mentalność i umiejętności, żeby wygrywać z europejskimi średniakami, przynajmniej tyle.
całe zycie kibicowałem wszystkim polskim drużynom w pucharach, Lechowi też wiele razy. Nigdy nie spodziewałem się, że może być inaczej. Jednak po tym, co wydarzyło się na ostatnim finale PP i niedługo później coś we mnie pękło, może też dlatego to jest we mnie tak silne, że tam byłem.
Yacy napisał(a):zawsze się zastanawiam jak to było możliwe, że swego czasu kupowałem codziennie i czytałem z 90%. no jak?
też tak mam... Mnie trzymają już tylko tabele, taki mój rytuał że lubię mieć to wszystko skondensowane.
No mi i odkładam sobie okładki, bo czasami robię świetne. Z Maradoną, Igą Świątek czy wszystkie rakowskie.

Miszon napisał(a):OK, dobra - to Ruchowi wpisują ten finał w sukcesach
Ruch w 1998 roku przegrał finał z Bologną, chyba nawet był ten mecz w tv. Po drodze ograli Austrię Wiedeń, Örgryte Göteborg, Estrelę Amadora i Debreczyn. Dlatego ta moje nawiązanie do obecnej drogi Lecha.
gioconda2 napisał(a):wczoraj podsłuchałam w tramwaju rozpacz jednego spóźnionego, że biletów już nie ma, a radość innego, co zdążył kupić
ja już wiem, że nie zobaczę z trybun meczu z Widzewem, dostępne bilety rozeszły się w kilka minut miesiąc przed spotkaniem...
Boję się, że z kupnem biletu może być problem do końca sezonu, brawo dla miasta, dalej nic nie róbcie w temacie stadionu...
23.03.2023 11:09 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
bear Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 2 539
Dołączył: Nov 2008
Post: #17
RE: Z gawry
#2 DWAJ PANOWIE Ś.

[Obrazek: 75f42f9d53c3.jpg]

Karol Świderski.
Kiler o twarzy dziecka. Skromny, trochę nieśmiały, chroniący prywatność, bez parcia na szkło i salony. Niewiele o nim wiadomo, trudno znaleźć większe wywiady czy materiały.
Przemawia na boisku. Instynktem, wszędobylstwem, charakterem. Nie grymasi, nie wymachuje rękami, robi swoje.
Wyjeżdżał z Polski jak jeden z wielu, nigdy nie przekroczył magicznej granicy 10 goli w sezonie. W Grecji też było co najwyżej solidnie. Konsekwentnie pomijany przy powołaniach (jak był blisko kadry najlepiej świadczy fakt, że Brzęczek kiedyś nazwał go Kamilem). Nikt się o niego za bardzo nie upominał, bo też z przodu biedy nie było.

Odkąd się pojawił, z 9 zgrupowań reprezentacji na których był, tylko na tym mundialowym nie strzelił bramki.
A strzela właściwie same ważne. Dwa razy przesądził o punktach z Albanią, tyle samo z Walią. Napoczynał San Marino, ratował remis z Islandią, próbował uchronić przed kompromitacją z Węgrami.
Jednym słowem - bezcenny.
Teraz uratował początek eliminacji, zapewnił spokój, zalał fundament na tym santosowym placu budowy.
Może to czas, by to właśnie on powoli stawał się właśnie fundamentem naszej ofensywy, odciążając wieloletniego lidera, którego pesel zdaje się coraz bardziej doganiać.

Tylko wróć chłopaku latem do Europy. Tu też są dobre szarlotki.

---

[Obrazek: 4fdc7916a3bc.jpg]

Dużo szyderstw w temacie dopingu na Stadionie Narodowym, trochę tego nie rozumiem.
Przede wszystkim - większość z prześmiewców nie ma pojęcia o tym, że spiker na żadnym stadionie, od klasy B po ten najważniejszy, nie ma prawa prowadzić dopingu. Nie wchodząc zbytnio w szczegóły, zabrania tego prawo sportowe.
Jestem pewnie dziwny, ale dla mnie hasła wyświetlane na telebimie nie są w niczym gorsze od zapiewania przeważnie łysych gniazdowych, budzących postrach samym wyglądem.

Zbyt dobrze pamiętam lata 90-te, zadymy na meczach, bijatyki, ustawki, demolowanie wszystkiego co się nawinie.
Strach naszych rodziców przed puszczaniem nas na mecze był zrozumiały, bo w ówczesnej telewizji eksponowane były głównie rozróby.

Wtedy marzyła mi się normalność. Kiedyś dojrzejemy, a to środowisko siłą rzeczy stanie się bardziej cywilozowane.
Wyrosną nowoczesne, piękne stadiony, nastaną inne, zdrowsze czasy. Na wielkie mecze będzie się chodziło bez strachu i oglądało je w komfortowych warunkach.

Nie umiem zrozumieć, co jest złego właśnie w takim podejściu do kibicowania. Gdybym miał dziecko, to jeśli chciałbym je zarazić pasją to właśnie chciałbym go zabrać na taki mecz na Stadion Narodowy. Bez obaw, z opiekuńczą pewnością, że nic złego się nie wydarzy. Bez konieczności tłumaczenia, dlaczego tak brzydkie słowa tam padają. Niech to zobaczy, przeżyje, a potem sam zdecyduje, czym chce w życiu żyć. Jeśli uznałby, że większe emocje przeżyje podczas łowienia ryb czy grze w szachy to ok, uszanowałbym. Przynajmniej próbowałem, zrobiłem co mogłem.

Z ostatniej mojej wizyty w tamtym miejscu w maju ubiegłego roku najmocniej pamiętam rakowskie dzieciaki z rodzącą się pasją w oczach, biegające swobodnie z szalikami po sektorze. Wierzę, że dla nich był to ważny moment, być może początek wielkiej, nie tylko piłkarskiej przygody na resztę życia.

Cieszę się, że doczekaliśmy czasów, gdy dzieci można zabierać na takie wydarzenia.

---

Sobota będzie największym dniem w moim dotychczasowym kibicowskim życiu. Zrobię coś, o co jeszcze choćby rok temu bym siebie nie podejrzewał.
Pojadę na zorganizowany wyjazd. Sam - każdy z moich stałych kompanów ma w ten weekend rodzinne tematy. W tym, że na zbiórce nie będę znał nikogo jest dodatkowy dreszczyk emocji, zupełnie nie wiem, czego się spodziewać. Ahoj przygodo.

Jakieś doświadczenie w temacie jednak mam. Około 15 lat temu zdarzyła mi się przedziwna historia. W niedzielny wieczór wracałem do akademika, pociąg osobowy na dworcu w Częstochowie jak zawsze podstawiony był dużo wcześniej. Lubiłem to - być przed czasem, wejść do pustego wagonu, usiąść przy oknie i czekać. To ludzie mają problem, to oni muszą się do mnie dosiadać. Często zdarzało się tak, że ktoś zaglądał do przedziału, widział mnie i szedł dalej. Wchodziłem wtedy do głowy takiej osoby i zastanawiałem się, jakie procesy musiały tam zajść przy podjęciu takiej decyzji, co sobie o mnie pomyślał. Choć zapewne rozwiązanie tej zagadki było zawsze bliżej, niż myślałem. W lustrze.

Tamtego dnia nikt jednak nie zapytał, czy może się dosiąść. Przyszli i weszli jak do siebie. Kibice Chrobrego Głogów, wracający z meczu z Rakowem. Zapełnili cały wagon, być może nawet dwa. Kominiarki, szaliki, napakowani, u większości brak szyi.
W myślach żegnałem się ze światem. Przytulony do ściany i wpatrzony w okno, chciałem stać się niewidzialny, chyba mi się udało. Dwie godziny dłużyły się niemiłosiernie, nikt w tym czasie do mnie nie zagadał, nikt niczego ode mnie nie chciał.
Gdy pociąg ruszył, zdjęli kominiarki i uderzył mnie ten kontrast. Może nie było tak, że wyjęli tomiki wierszy Szymborskiej i zaczął się wieczór poetycki, ale rozmawiali z sobą w sposób absolutnie nieprzystający do swojej powierzchowności. Spokojnie, mądrze, logiczne. To było jakoś jesienią, jeden z nich startował w wyborach na radnego miasta, całkiem sensownie opowiadał swoim braciom po szalu o tym, co chce zrobić dla Głogowa (swoją drogą ciekawe, czy mu się udało).
Na każdej stacji znów kominiarki na twarz, szyby w dół i darcie mordy.
A potem zupełnie naturalny powrót do rozmowy.

Była to fascynująca, socjologiczna obserwacja.
Żałuję, że na gorąco nic z tym nie zrobiłem, nie opisałem tego szerzej.

---

A więc kierunek Łazienkowska.
Pierwszy raz.
Zawsze chciałem kiedyś tam trafić. Uważam, że to po Gdańsku drugi najpiękniejszy stadion ligowy w Polsce. Usłyszeć na żywo "Sen o Warszawie", poczuć tę atmosferę. To, co zawsze mi imponowało w kibicach Legii - grzeją z dopingiem cały czas, bez względu na wynik, zawsze do końca.

Nigdy nie wpadłbym na to, że ten pierwszy raz będzie właśnie taki. Z tak silnym emocjonalnym zaangażowaniem.
Razem z ponad półtoratysięczną, zorganizowaną grupą fanatyków.

Mam w sobie pokorę do piłki, zawsze. Przeczuwam, że po tym co Raków zrobił Legii na jesień, gospodarze wyjdą z pianą na pyskach i rzucą się wściekle od początku. Spodziewam się bardzo trudnego meczu, remis wziąłbym teraz w ciemno, bo to oznaczałoby, że na stołecznych termometrach mróz utrzyma się na poziomie -9 i będzie można powoli rozpoczynać końcowe odliczanie...

Gdy sześć lat temu totalnie sfrustrowany, wypalony i wewnętrznie rozbity wychodziłem z piłki od środka nigdy nie sądziłem, że kiedyś będę jeszcze potrafił tak bardzo się zajarać, tak mocno zaangażować...

---

[Obrazek: 6335336839df.jpg]

Czerwiec 1998 roku. Po 4 sezonach w elicie, Raków Częstochowa spada do II ligi.
Wśród około 10000 ludzi oglądających ostatni domowy mecz z Pogonią Szczecin na trybunach przy Limanowskiego jest między innymi Michał Świerczewski, wówczas licealista. Przyrzekł sobie wtedy, że kiedyś zrobi wszystko, by klub, którego kibicem jest od dziecka kiedyś znów był wielki. Brzmi jak gotowy scenariusz na ckliwy, amerykański film.

Nie będę opisywał tutaj biznesowej drogi dzisiejszego właściciela Rakowa, od założenia jeszcze na studiach niewielkiego sklepu komputerowego przy al. Wolności po 38 miejsce na liście najbogatszych Polaków według Forbesa.
Dziś skupmy się na krętych, sportowych losach klubu w czasach międzyekstraklasowych.

Pierwszy sezon na zapleczu jeszcze bardzo dobry, lepsza była tylko Dyskobolia. To były jednak ostatnie podrygi przed totalną degrengoladą. Wraz z upadkiem Huty Częstochowa wszystko zaczęło się sypać, a lawiny nieszczęść nie udało się zatrzymać. Spadek o kolejną klasę rozgrywkową nastąpił z dużym hukiem, choć najgorsze miało dopiero nadejść.

W III lidze tylko jeden sezon, ostatnie miejsce, 7 punktów, bilans bramkowy 17-139, rekordowe 0:10 z Wartą Zawiercie...
Kilka ponurych lat w IV lidze.
Wreszcie w 2005 roku baraż o awans klasę wyżej. Dwa bezbramkowe mecze z Koszarawą Żywiec, rewanż na szczęście rozegrany był pod Jasną Górą. Legendarne rzuty karne, 10 serii, 9:8, kibice wbiegają na stadion, ponad 6000 ludzi fetuje, wreszcie jakaś iskierka nadziei i radości...

Sportowo na trzecim poziomie długo było przyzwoicie, w 2008 roku Raków otarł się o kolejny awans, a za sprawą jednego z najsłynniejszych wywiadów w historii znów zrobiło się o nim głośno w całej Polsce.





Grzegorz Skwara zdobył tą wypowiedzią powszechną sympatię - wszędzie poza Częstochową. Wszystko bowiem wskazuje na to, że pokazał w nim aktorskie mistrzostwo, starając się odsunąć wszelkie podejrzenia od siebie i przekierować uwagę na innych.
Krótka bywa droga od statusu legendy strzelającej bramki jeszcze w ekstraklasie do "persona non grata". Wyprowadził się z rodzinnego miasta, dziś jest drugim trenerem trzecioligowego Świtu Szczecin.

Nikt z ludzi będących od zawsze bardzo blisko klubu nie ma złudzeń, że ten mecz został przez ówczesnych kopaczy sprzedany.

Ostatnia kolejka, Arka Nowa Sól - Raków Częstochowa. Gospodarze nie grają o nic, "Medalikom" do awansu wystarczał remis, do przerwy prowadzą 2:0. Po zmianie stron zaczynają dziać się cuda. Dziwny karny i kuriozalna interwencja bramkarza w końcówce, Arka wygrywa 3:2, i "brawo dla Gorzowa"...

A potem już zaczęła się organizacyjnie równia pochyła. Brakowało wszystkiego, od ciepłej wody po wapno do wysypywania lini, widmo bankructwa zaczęło zaglądać coraz bardziej w oczy.

[Obrazek: 3da85b5d591e.jpg]

W najtrudniejszym momencie klub uratowało trzech ludzi - i bardzo chcę podkreślić, jak wielki należy im się za to szacunek (bo na temat ich późniejszych poczynań na innych płaszczyznach można mieć różne zdanie, tutaj jednak nie ma pola do dyskusji).
Trzej wychowankowie, bardzo silnie, emocjonalnie związani z klubem i z miastem. Jerzy Brzęczek, Krzysztof Kołaczyk, Jakub Błaszczykowski. Dwaj pierwsi poświęcili życie rodzinne i robili przy Limanowskiego dosłownie wszystko - od trenowania, przez pranie strojów, po nocne wizyty lekarskie z piłkarzami. Nade wszystko jednak - wkładali własne oszczędności w bieżącą działalność. Kuba był w tamtym czasie przede wszystkim twarzą, gwarancją wiarygodności otwierającą wiele furtek, magnesem przyciągającym do klubu drobnych sponsorów - a liczył się każdy grosz. Sam też robił co mógł, by aktywnie włączyć się w ratowanie klubu. Dostarczał sprzęt, po cichu pomagał też finansowo. Raków stał się klubem partnerskim Borussii Dortmund, trenerzy jeździli do Niemiec na staże, dzieci na obozy i mecze. Bez tej trójki Raków by wtedy nie przetrwał, nikomu w Częstochowie nigdy nie wolno o tym zapomnieć.

Chodzili od drzwi do drzwi, walczyli o każdą złotówkę. To oni przekonali Świerczewskiego, by równolegle do rozwoju swojej firmy coraz mocniej wszedł w klub. W 2011 roku x-kom został głównym sponsorem, trzy lata później Świerczewski został całkowitym właścicielem klubu.

I miał bardzo mocne zderzenie z nową dla siebie rzeczywistością. Po ostatnim meczu sezonu 13/14 (0:0 z Bytovią) Raków spada do III ligi... Świerczewski przychodzi pod młyn, przeprasza kibiców i obiecuje, że nie wycofa się z dalszego wspierania klubu. Ostatecznie Warta Poznań i Polonia Bytom nie otrzymały licencji na grę w II lidze i Raków utrzymał się przy zielonym stoliku, ale Świerczewski już wiedział, że przed nim prawdopodobnie jedna z najtrudniejszych decyzji w życiu.

Decyzja o rozstaniu z familią z Truskolasów. Nie zapominając o oczywistych i niekwestionowanych zasługach zrozumiał, że przy ich trudnych charakterach dalszy i szybki rozwój klubu będzie niemożliwy. Było to bardzo ryzykowne, stawiał wszystko na jedną kartę, kibice też przyjęli to różnie. Z Brzęczkiem udało się rozstać w zgodzie, Kołaczyk pozostał prezesem, Kuba niestety do dziś ma żal i obraził się na Raków... (zbyt wiele mam szacunku dla Błaszczykowskiego człowieka i piłkarza by napisać teraz to, co samo się nasuwa... temat Kuby szerzej tu rozwinę, gdy wróci na boisko).

Świerczewski uczył się piłki na żywym organizmie, popełnił mnóstwo błędów. Szybko przekonał się, że pieniądze to nie wszystko. Zrozumiał, że chcąc osiągnąć sukces, musi przede wszystkim otoczyć się mądrymi i znającymi się na piłce ludźmi. Wielu bogaczy wyłożyło się na futbolu głównie dlatego, że sami chcieli o wszystkim decydować i myśleli, że wszystko da się kupić.
Nie wystarczy zatrudnić znanego trenera i kilku piłkarzy z ekstraklasową przeszłością. Dla wielu z nich był to ostatni dobry kontrakt w życiu, nie mieli już ambicji. Większość kolejnego sezonu spędzili na miejscu premiowanym awansem, ale w końcówce przytrafiła się seria dziwnych porażek, w tym u siebie ze zdegradowanym już Nadwiślanem Góra 0:4... Znów wróciły podejrzenia, że nie wszystkim opłaca się awansować, bo wtedy ich czas się skończy i przyjdą lepsi, a tutaj mają bardzo wygodnie. Skończyło się przegranym barażem z Pogonią Siedlce.

Następny sezon miał być już "tym". Wszystko szło dobrze, a ja cieszyłem się, że wreszcie zgrały mi się terminy i po kilku latach przerwy znów wrócę na stadion. Kwietniowy mecz na szczycie, trzeci w tabeli Raków podejmuje piąty GKS Tychy, zapowiadało się ciekawe widowisko. Cóż, na pewno było niezapomniane...

Raków Częstochowa - GKS Tychy 1:8
Adam Mesjasz 90 - Mateusz Bukowiec 8, Adrian Klepczyński 14 (sam.), Łukasz Grzeszczyk 17, Marcin Radzewicz 22, Adam Varadi 25, 70, Maciej Mańka 54, Stepan Hirśkyj 60

Mecz symbol.

Tydzień później w klubie był już wyciągnięty z III ligi Marek Papszun, dla którego była to pierwsza w pełni zawodowa praca trenerska (dotychczas pracował też jako nauczyciel historii i WF w gimnazjum w Ząbkach).
Mając od początku pełne zaufanie właściciela, zaczął robić swoje porządki. Wyczyścił szatnię z leserów i emerytów, postawił na piłkarzy głodnych, chcących się rozwijać, dla których Raków będzie szansą, a nie ostatnią przystanią.

Już pierwszy jego pełny sezon przyniósł upragniony i pewny awans na zaplecze.
Po trochę rozczarowującym, pierwszym roku w I lidze Świerczewski znów zrobił coś, na co stać byłoby niewielu (nie tylko z racji zamożności).
Publicznie zobowiązał się, że w przypadku braku awansu do ekstraklasy w drugim sezonie, zwróci kibicom pieniądze za zakupione karnety. Gest bez precedensu, pokazujący zaufanie i wiarę w ludzi, na których postawił.

Awans przyszedł kilka kolejek przed końcem, był wielkim świętem pod Jasną Górą. Tyle lat czekania i upokorzeń... Pragnieniem kibiców było utrzymanie, zadomowienie w ekstraklasie, sprawienie kilku niespodzianek. Nikt nawet nie miał prawa marzyć o tym, że "już za cztery lata...". I ile pięknych chwil będzie dane przeżyć po drodze...

Przez wiele lat jedną z centralnych ulic Częstochowy była ul. gen. Świerczewskiego, po dekomunizacji zmieniona na Piłsudskiego. Jakkolwiek to wszystko się skończy, mam nadzieję, że kiedyś w tym mieście inny Świerczewski też doczeka się swojej ulicy.
30.03.2023 11:42 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
ku3a Offline
Administrator
*******

Liczba postów: 19 110
Dołączył: Jun 2007
Post: #18
RE: Z gawry
nie będę się teraz odnosić do poszczególnych elementów tekstu. napiszę tylko, że uwielbiam czytać Twoje teksty. ten to praktycznie felieton. i jak dla mnie to wiele jest książek napisanych z o wiele mniejszą swadą. chciałbym mieć na półce zbiór Twoich tekstów Icon_smile2.

a co do dzisiejszego meczu... - Ty remis byś wziął w ciemno. ja w sumie też... Bo ja realnie o mistrzostwie nie myślę, dawałem już o tym kilka razy znać. cieszę się raczej tym, że Legia dotrzymuje kroku Rakowowi. przecież 24 punkty na 28 możliwych to rewelacyjny wynik!! ale jak to już wcześniej pisałem - niech wygra drużyna dziś lepsza. niech będzie to piękne widowisko i niech pogoda tego nie zepsuje.
i życzę Ci ciekawych przeżyć w trakcie podróży tam i z powrotem (czy też raczej "tu i z powrotem" Icon_wink2 ), którymi będziesz mógł się później podzielić Icon_smile2.
01.04.2023 09:50 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
bear Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 2 539
Dołączył: Nov 2008
Post: #19
RE: Z gawry
Być może część uważniej śledzących to zauważyła - w zeszłą niedzielę pojawiło się tutaj coś w rodzaju felietonu na gorąco, ale następnego dnia to usunąłem. Z kilku powodów.
Po pierwsze - był po prostu fatalny i wstydzę się, że coś takiego wypuściłem. Byłem na siebie na tyle zły, że w afekcie usunąłem go do kosza, nie mam żadnej kopii, teraz wszystko piszę od nowa.
Po drugie - zrobiłem coś, czego robić tutaj nie chciałem, nie zamierzałem i nade wszystko nie powinienem. Nie chcę traktować tego miejsca jako przestrzeni do osobistych wynurzeń i rozprawiania się swoją przeszłością.
Po trzecie - z upływem dni troszkę zmieniła mi się optyka na ten wyjazd i na działalność stowarzyszenia "Wieczny Raków". Być może na gorąco podświadomie nie chciałem się z tym mierzyć i potrzebowałem na to trochę czasu, wyparłem pewne fakty ze świadomości, chciałem nieco przypudrować rzeczywistość.
Oszukiwałem sam siebie, że nic złego się nie wydarzyło, ja w żadnym stopniu przecież za to nie odpowiadam.
(Dopiero po paru dniach dowiedziałem się też o kilku incydentach z pociągu i paru historiach z przeszłości).

Zastanawiałem się przez kilka ostatnich dni, jak z tego wybrnąć.
Czy zaorać wątek i liczyć na to, że nikt się o to nigdy nie upomni, czy jednak posypać głowę popiołem i ciągnąć to dalej.
Uznałem, że najlepiej i najuczciwiej będzie stanąć w prawdzie.
To generalnie zawsze powinna być recepta na wyjście z każdej trudnej sytuacji.
Przepraszam tych, których powinienem i jednocześnie zaznaczam, że nie chcę wracać do tego tematu.

---

Sobotni, długo wyczekiwany poranek. I od razu mocne zderzenie z rzeczywistością - nie podłączyłem telefonu na noc, 13% na cały dzień, więc tryb samolotowy i raptem dwa zdjęcia... Pozostawiony w znanym miejscu samochód, który okazało się moim przekleństwem - nie przewidziałem, że powrót będzie tak trudny i na trzeźwo nie do zniesienia. Cóż, uroki życia na wykluczonym komunikacyjnie odludziu i zdawanie się późną porą tylko na siebie to od zawsze było moje największe przekleństwo.

Na parkingu przed obiektem Rakowa już było tłoczno i gwarno. Dość szybko zrobiło się miło, spotkałem kilku dawnych znajomych z piłkarskiego szlaku, sam zostałem też rozpoznany przez kogoś, kogo zupełnie nie kojarzyłem - była to sympatyczna, ale jednak dziwna rozmowa, ponieważ ostatecznie nie przypomniałem sobie, skąd mogę tę osobę znać...
Świetna ekipa w autokarze, masa rakowskich wspomnień i opowieści. Wielu z tych ludzi naprawdę naście lat temu jeżdziło za Rakowem po IV lidze. Co muszą czuć teraz, jadąc do Warszawy jak po swoje?
Wiadomo, prawdziwe życie zawsze kiedyś dogania. Żony, dzieci, domy, kredyty do spłacenia. Ukochany klub siłą rzeczy schodzi na dalszy plan. Jest coś urzekającego w tym, że na ten mecz specjalnie zjechało wielu ludzi z emigracji. Z Holandii, z Irlandii, pewnie też z kilku innych krajów. Każdy gdzieś podskórnie czując, że w takim momencie historii po prostu muszą tam być. Przeżyć coś, o czym nigdy nawet nie mieli prawa marzyć.

Niebywale nakręcałem się z każdym kilometrem bliżej Warszawy. Myślałem, że piłkarsko nie spotka mnie już w życiu nic piękniejszego niż zeszłoroczny finał Pucharu Polski przeżyty na wlasne oczy, ale jednak mistrzostwo Polski wyszarpane w jaskini lwa mogło to przebić.
Pycha kroczy przed upadkiem.
Zawsze.

Dość szybko zrozumiałem, jaki wygląda podział. Pociągiem jadą "prawdziwi", a autokarami "przygodni" i "pikniki". Ten rozdział unaocznił w pełni przy zajmowaniu miejsc na stadionie, gdy elita zajmie najlepsze miejsca. Osoby z megafonami wyraźnie i chyba niezdrowo pobudzone dość jasno dawały odczuć, kto tu rządzi.

Obiecałem sobie jednak, że nic nie zepsuje mi tego dnia. Chłonięcia tej niesamowitej atmosfery każdą cząstką siebie, wyczekiwania (byliśmy na sektorze 20 minut przed meczem, bardzo sprawnie to wszystko zostało przeprowadzane przez gospodarzy), "Snu o Warszawie" na tyle tysięcy gardeł i mrowienia na plecach. Tego unoszącego się w powietrzu, tętniącego i dudniącego stadionu.
Kosmos.

---

Mecz piłkarsko fenomenalny, najlepsza z możliwych reklam naszej ligi. Było w nim wszystko. Piękne gole, jakość, walka. Myślę, że neutralny widz przed telewizorem obejrzał to spotkanie z dużą frajdą.

Spodziewałem się, że po tym upokorzeniu z jesieni Legia wyjdzie naładowania, ale nie przypuszczałem, że będzie aż tak perfekcyjna.
Pan Piłkarz Josue. Trudno mieć do niego sympatię nie będąc sympatykiem Legii, ale trzeba oddać należny szacunek. Najlepszy w tym sezonie piłkarz ligi. Widziałem niewiele meczów Legii w całości, skróty zazwyczaj wiele rzeczy przekłamują, ale zobaczenie gościa na żywo rozwiewa wszelkie wątpliwości.
Rozegranie rzutu różnego na 2:0 - majstersztyk. Ciekawe, jak długo to trenowali. Szybka odpowiedź i jasny sygnał - podnosimy rękawicę, to jeszcze nie koniec meczu.
Niesamowity początek drugiej połowy, wreszcie zaczęliśmy grać swoje.
Kluczowy moment - oczywiście karny. Po czasie - przyjmuję, że karnego nie było, nawet jeśli tak naprawdę nie rozumiem (tak, jak nie rozumiałem wszystkich ostatnich karnych podyktowanych przeciwko Polsce na wielkich imprezach - Hiszpania, Arabia, Argentyna). Jednak ten moment, gdy Ivi już trzymał piłkę w rękach i czekał na decyzję, to był najpiękniejszy moment meczu. Odwracamy to, już tego nie wypuścimy.
Po chwili było już po wszystkim...
Widząc głupotę Wszołka, czyli zdjęcie koszulki miałem już w głowie tylko jeden pomysł na uratowanie tego meczu... Sprowokowanie go, wcale nie trzeba było się zbytnio wysilać, być może wystarczyłoby kilka słów prawdy o jego fryzurze, nie nadajesz się nawet do "Familady"...

Wygrał zespół tego dnia lepszy.
Ale mistrzostwa Polski nie wygrywa się w bezpośrednich meczach, bo w takim przypadku mistrzem byłaby Cracovia.
Mistrza wygrywa lub przegrywa się remisując w Radomiu i Legnicy.

---

Dlaczego Raków przegrał ten mecz?
Kimże jestem, by krytykować Marka Papszuna, ale już widząc skład na mecz miałem przeczucie, że przedobrzył...
Uwielbiam Patryka Kuna, wielkie serducho i jeden z ostatnich żołnierzy, który przebył bojowy szlak z niższych lig. W tym meczu zagrał jednak tak, jakby rzeczywiście było coś na rzeczy w plotkach o jego przejściu do Legii. Wszystkie bramki padły po akcjach w jego strefie. Wielu wini Iviego za to, że nie zdążył do Wszołka, ale był tam tylko ze względu na nieodbudowanie ustawienia przez Patryka.
I żeby było jasne - absolutnie nie jestem zwolennikiem usadzania na ławce ludzi, którzy nie chcą przedłużyć kontraktu. Sportowo nie było jednak żadnych argumentów, żeby odstawiać od składu Jeana Carlosa, który Kuna pod jego nieobecność zastąpił więcej niż godnie.

Druga rzecz - bardzo wygodne i obiektywnie zrozumiałe jest nawalenie w napastników Rakowa. Ja jestem przekonany, że gdyby nie kontuzja Piaseckiego, to dzisiaj w ogóle nie byłoby tego tematu. Mamy jednak to co mamy, i trzeba z tym żyć.
Rok temu Raków w Szczecinie grał jeden z kluczowych meczów w sezonie. Na pierwszą połowę wyszedł Musiolik, wymęczył łokciami defensywę portowców, a na drugą połowę na porozbijanych obrońców wyszedł świeży Gutek, i od razu odwrócił losy meczu. Dla przypomnienia - trenerem Pogoni był wtedy niejaki Kosta.
Można próbować dwa razy na sztuczny miód złapać misia koalę, ale Kosta to jednak stara niedźwiedzia wyga.
Smutne to tym bardziej, że dotychczas Papszun taktycznie rozwalał go za prawie każdym razem.

Trzecia rzecz - brak konkretnego pomysłu na mecz. Wiem, że pomysłem Rakowa jest to, żeby zawsze grać swoje. Fajnie widzieć, jak Śląsk czy Górnik po 60 minucie stają się totalnie bezradni i zaczynają prosić o najniższy wymiar kary. Można się odzwyczaić od tego, że ktoś stawia realny opór. A wtedy trudno sobie przypomnieć, jak należy zareagować.

Zimny prysznic był w Częstochowie potrzebny bez wyjątku wszystkim.

---

Powrót cholernie smutny... mi było o tyle trudniej, że musiałem być chyba jedynym trzeźwym na pokładzie, a nie muszę chyba nikomu tłumaczyć, jak w pewnym momencie (gdzieś między 7 i 8 przystankiem sto lub ciut więcej kilometrów od celu) staje się to trudne...

Dzień, który miał być jednym z piękniejszych w życiu nagle zmienił się w emocjonalną katorgę...

---

Pora zmierzyć się z kolejnym trudnym tematem...

Marketing Rakowa to absolutny krajowy top. Nie chcę wiedzieć co konkretnie działo się tam w chwili, gdy wrzucili w zajawce kulisów z tego meczu moment, kiedy Raków wchodzi na boisko w rytmie powszechnie znanej, poświęconej Legii przyśpiewki. Szybko usunęli, ale niczego to nie zmienia.
Nie chcę też udawać, że tego na żywo nie słyszałem. To się wydarzyło. Moje usta pozostały nieruchome, nie potrafię określić tego, jak dużo osób wtedy milczała - czy było nas mniej czy więcej niż połowa.
Było mi cholernie wstyd.

Z Poznania od razu zaczęły płynąć oczywiste zarzuty - tak się oburzacie na nas, a sami jesteście tacy sami.
Nie, nie jesteśmy.
Kibice to osobny świat.
Gdyby cokolwiek obraźliwego pod adresem innych klubów krzyczał Petrasek czy Ivi, to byłbym pierwszy, który by się oburzał. Ale jakoś nie umiem sobie ich w takiej sytuacji wyobrazić.
Nie potrafię w swojej głowie zwizualizować sobie, że jakikolwiek piłkarz czy pracownik klubu mógł bez żadnych konsekwencji robić coś takiego.
A poznańskiego wodza, generała, chórzystę, legendę klubu będącą w nim już drugi sezon (z czego większość na L4), 32-letniego zbawcę reprezentacji już kilka razy w takich okolicznościach dało się zobaczyć.
Tak, trzeba poczekać na wyniki próbki B, potem pewnie C i D i tak aż do Z.
Klub deklaruje, że choć ich zawodnik miał pozytywny wynik testu antydopingowego, to ma pełne wsparcie, a oficjalny komunikat kończy słowem "zdrowia!".
Nie ogarniam tego, że chwilę na podstawie tych badań zostanie zawieszony na rok lub dwa, ale dopóki nie ma oficjalnej decyzji, to jak gdyby nigdy nic może dalej hasać po zielonej murawie.

Ale zdrowie jest najważniejsze.

--

Wrócę jednak na swoje podwórko, bo tu już na dobre przestanie być przyjemnie...

Zapowiedź meczu z Widzewem na fb stowarzyszenia "Wieczny Raków":

Czekaliśmy na taki mecz blisko ćwierć wieku. W tym dniu cała Limanka ma tętnić życiem! Wszyscy w barwach. Kto bez barw ten potencjalny partyzant z wrogiego klubu! Ma być nas jeszcze więcej, ma być jeszcze głośniej.
BO W NIENAWIŚCI DO TEJ DRUŻYNY TAK WYCHOWANO, WYCHOWANO NAS

Skoro tak, to chyba nie chcę wiedzieć, co jeszcze było w tym wychowaniu, skoro dziś w jego efekcie wywieszane są prześcieradła za bramką, na których broni się świętego i atakuje TVN...
Trochę się to gryzie.

Trudno też przejść do porządku dziennego nad jeszcze inną, głośną sprawą z ostatnich dni.
Zwyrodnialec, który w Częstochowie skatował 8-letniego syna swojej konkubiny w momencie zatrzymania miał na sobie saszetkę z herbem Rakowa, zdjęcie fruwało po mediach. Tylko ludzie wyjątkowo zaślepieni łączą to zdarzenie z klubem, ale takich w internecie nie brakuje.
Gdy pomyślę sobie, że mogło być tak, że w sobotę ten bydlak mógł być z nami w jednym sektorze albo na ostatnich meczach minąłem tego skurwiela na młynie, to robi mi się bardzo niedobrze.

Podczas wyjazdu w pociągu i autobusach sprzedawano piwo po cenach jak na stacjach benzynowych. Nie widziałbym w tym problemu, gdyby zysk był przeznaczony jakąś działalność statutową czy oprawy (w sobotę niektórzy na własne oczy zobaczyli czym jest prawdziwa oprawa, i że z tymi naszymi płachtami to można zrobić wrażenie co najwyżej na dożynkach w Mykanowie).

Zysk ma zostać jednak iść na "pomoc prawną dla Rakowian"...
Domyślam się, co się za tym kryje i cieszę się, że to był dla mnie trzeźwy wyjazd.

---


Jestem dość osobliwym przypadkiem.
Urodziłem się w Częstochowie, ale nigdy nie dane mi było związać mocniej swojego życia z tym miastem. W wyniku reformy administracyjnej z 1997 roku zabrano nam połowę połączeń autobusowych z miastem Świętej Wieży, i moja droga do liceum musiała kroczyć innymi ścieżkami.
Podczas 4-letniego pobytu Rakowa w najwyższej lidze byłem na stadionie tylko dwa razy. Mało, ale wystarczyło. Ziarno wówczas zasiane kiełkuje teraz aż do przesady.

Przez zdecydowaną większość życia żyłem w oczywistym dla mnie przekonaniu, że w tzw. poważnej piłce trzeba mieć dwa kluby. Pierwszy - lokalny, przypisany z racji urodzenia, trochę jak wyrok. Drugi - samodzielnie wybrany, wielki, żeby mieć w życiu też ten dreszczyk emocji związany z walką o trofea.
Nigdy nie miałem prawa oczekiwać, że te dwa kluby (ten pierwszy i ten duży) to może być ten sam klub. Wciąż się temu nie mogę nadziwić.

W moim dzieciństwie wybór wtedy był dla mnie oczywisty. Widzew, wąs Tomasza Łapińskiego, słynny widzewski charakter, legandarne opowieści o Liverpoolu i Juventusie, robotnicze tradycje. Sympatia została do dziś, bardzo cieszę się z odrodzenia klubu, że znów jest tam, gdzie zawsze było jego miejsce.
Czasy się zmieniły, wszystko płynie, ja też.
Nie mam problemu by mówić o tym, że w dziecięcych latach byłem jednocześnie kibicem Rakowa i Widzewa.
Z upływem lat nauczyłem się też szacunku do klubów, których w dzieciństwie nie darzyłem sympatię - i tych dużych, i tych lokalnych.
Cóż, widocznie byłem wychowany gdzie indziej...

I cieszę się, że nie mam biletu na mecz z Widzewem.
Źle bym się tam czuł.

(A widziałem już Widzew w Częstochowie. Kilka lat temu grali na Skrze, to był wtedy historyczny 11 remis z rzędu, Widzew mimo tej serii ostatecznie i tak awansował wyżej.)

---

Nie ma we mnie nienawiści.
Można jakiegoś klubu nie lubić, można pozwalać sobie na złośliwości, kuksańce, szyderę - bez tego czasem byłoby trudno.
Ale nie wolno nienawidzić.

To nie jest mój świat.
Nie identyfikuję się z tym w żaden sposób.

Nie chcę być kojarzony z działalnością stowarzyszenia "Wieczny Raków".

I nie czuję się przez to w żaden sposób gorszy, mniej warty.
Mam takie samo prawo cieszyć się z tego czasu, który jest teraz, jak oni tam wszyscy na młynie. Jestem w tym wszystkim tak samo prawdziwy.

---

W Sylwestra mój Przyjaciel pokazał mi filmik, który ukradkiem zrobił mi w maju na finale Pucharu Polski.
Chwilę po tym, jak Ivi strzelił gola na 3:1 i stało się jasne, że tego nie wypuścimy.
Ludzie dookoła skaczą i szaleją, a ja... schowałem twarz w szaliku, usiadłem na miejscu i rozpłakałem się jak dzieciak.
Ten jeden moment... jeden z tych, dla których się żyje.
Stadion Narodowy, Raków Częstochowa wygrywa Puchar Polski i ja w tym wszystkim.
Absolutny kosmos.

---

Kilka dni temu parę razy pojawiły się w mojej głowie myśli, że to jest jednak trochę nienormalne...
Uzależniać plany na majówkę od tego, co zrobi kilkunastu kopaczy w krótkich spodenkach w Łęcznej. Przecież to jest obiektywnie chore.
Może za kilkanaście lat będę miał na to inną optykę, ale teraz wiem, że właśnie tego mi trzeba.

Bo prostu znów chcę tam być, znów to przeżyć.

Ale gdyby piłka była prawdziwym życiem i gdyby trzeba było w nim wybrać "albo to, albo tamto", to wiadomo, co bym wybrał.
Smak Pucharu Polski już znam. Cudowny i niepowtarzalny.
Jednak Puchar Polski wygrać jest łatwiej (łatwiej, to nie znaczy, że łatwo).
Mistrzostwo Polski...
To nigdy nawet się nie śniło.
To być może smakuje zupełnie inaczej.
Chciałbym zmierzyć się z tym porównaniem.

---

Jeszcze słowem smutnego podsumowania...

Mam coraz bardziej przygnębiające poczucie, że przeżywając najlepszy czas w historii, coś też bezpowrotnie przegrywamy.

Zmarnowanie tej koniunktury, tej szansy będzie grzechem śmiertelnym władz miasta.
Stadionu w Częstochowie nie będzie nigdy.
Chyba, że zmieni się prezydent - czyli nigdy.
Jest coś wymownego w tym, że najbardziej rozmodlonym miastem w Polsce rządzi ostatni czerwony mohikanin z SLD.
Naszym szczęściem jest to, że właścicielem klubu jest prawdziwy kibic. Ale on też nie będzie wiecznie dosypywał.
Jeśli nic się nie zmieni i nie będzie stadionu i przychodów z dnia meczowego, to utoniemy w przeciętniactwie.
Jeszcze kilka lat temu za to przeciętniactwo wielu oddałoby nerkę...

Ale przegrywamy też coś być może ważniejszego... Razem z tym, jak rośnie klub, rosną też wokół niego grupy, które rosnąć nie powinny.
Podobało mi się to, jak byliśmy postrzegani zaraz po awansie - mały, sympatyczny, nikomu nie wadzący, mądrze zarządzany klub.
Z pierwszymi sukcesami tę sympatię powoli zaczęła zastępować zazdrość, ale tak jest zawsze, gdy ten mniejszy zaczyna się na salonach coraz bardziej rozpychać łokciami.

Dzisiaj nie chcę już myśleć, jak kibice Rakowa są postrzegani na zewnątrz.




(Ten post był ostatnio modyfikowany: 12.04.2023 12:42 AM przez bear.)
11.04.2023 12:35 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
barb42 Offline
Dużo pisze
****

Liczba postów: 334
Dołączył: Feb 2023
Post: #20
RE: Z gawry
Nie przestawaj pisać, warto czytać Twoje refleksje, nazywasz je konkretnie.
11.04.2023 03:48 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości