Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Z gawry
barb42 Offline
Dużo pisze
****

Liczba postów: 334
Dołączył: Feb 2023
Post: #61
RE: Z gawry
Dawno temu, gdy byłam młoda, gościłam w tym klubie. Czas jest nieubłagany, trzeba go dobrze wykorzystać.
Czekam na Twój komentarz do "zejść z boiska w trakcie meczu po czerwonej kartce", bo przyznaję szczerze, że ten czeski film mnie zaskoczył. Icon_wink
03.07.2023 06:02 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
bear Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 2 540
Dołączył: Nov 2008
Post: #62
RE: Z gawry
Wspomniałem o tym w wątku sportowym, trochę czekałem aż wypłyną jakieś nowe fakty, żeby sobie wyrobić pełniejszy ogląd sytuacji.

Austria, mecz sparingowy Slavia Praga - Raków.
Od początku miałem wrażenie, że arbiter porusza się po boisku i gestykuluje w nietypowy sposób, ale nie chcę nic sugerować.
Zapewne nieistotny w tym kontekście jest też fakt, że mecz był w ofercie jednego z bukmacherów, a niedawno były grube tematy w Turcji w związku z ustawianiem meczów sparingowych i konkretnych wydarzeń (karne, kartki) przez sędziów.

11 minuta, zupełnie normalna sytuacja na środku boisku. Drobny faul jakich setki. Z pozoru normalna rozmowa kapitana i Papanikolau z arbitrem, nie było tam widać żadnej furii, a podobno sędzia potem powiedział, że grożono mu śmiercią.
Na początku meczu sparingowego. Po faulu na środku boiska. Gianis. Śmiercią.

Słowo przeciwko słowu.

Czerwona kartka dla Papy, szok w obu ekipach. Sztaby naradzają się przy ławkach i proszą sędziego, żeby się nie wydurniał i pozwolił grać dalej normalnie po 11.
Ten się obraża, odgwizduje koniec meczu, woła asystentów i schodzą do szatni.
Konsternacja.
Trenerzy dogadują się, że mecz dalej posędziuje kierownik Rakowa, mający doświadczenie w niższych ligach, na liniach pomagali mu rezerwowi Slavii.
Śmiech kibiców z trybun podczas transmisji robił cały klimat tego meczu.

A wynik meczu, jak to ze Slavią, rozstrzygnął się w ostatniej minucie...

.
05.07.2023 12:31 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 514
Dołączył: Aug 2008
Post: #63
RE: Z gawry
Hehe, co za sytuacja Icon_lol .

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
06.07.2023 01:54 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
bear Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 2 540
Dołączył: Nov 2008
Post: #64
RE: Z gawry
#12 SZEŚĆ LAT....

(Unikam pisania na gorąco i w emocjach, ale czasami trzeba zrobić wyjątek... niech myśli po prostu płyną i same ubiorą się w słowa...)

[Obrazek: dd814cf4492af.png]

Gdy poprzedni raz wychodziłem przez te drzwi, premierem była Beata Szydło, 16-letnia Iga Świątek wygrała swój drugi zawodowy turniej ITF w Bergamo, selekcjonerem reprezentacji był Adam Nawałka, Robert Lewandowski strzelał hat-tricka Rumunom (nikt jeszcze nie wiedział, że jesienią od porażki z Danią wszystko zacznie się sypać), a Raków Częstochowa świętował upragniony awans z drugiej ligi do pierwszej.
Szmat czasu.

---

Pogwałciłem jedną z naczelnych zasad, których trzymałem się w swoim życiu.
Jeśli zamykałem jakiś rozdział (praca, związek, cokolwiek) w poczuciu krzywdy i niesprawiedliwości, nie trzaskałem drzwiami bo nie leży to w mojej naturze, ale jeśli tylko mogłem, to nigdy już do tego miejsca fizycznie nie wracałem.

Nigdy jednak do końca nie miałem w sobie przekonania, że to mądra zasada.

---

Cofnijmy się o 6 lat, jednak bez rozdrapywania zabliźnionych już ran.

Moment, w którym dotarło do mnie, że muszę odejść był jednym z trudniejszych w moim życiu.
Po czasie jednak uważam, że był to moment dla mnie zbawienny.
Nagle odkryłem, że istnieje życie bez piłki i jest one całkiem fajne.

Oczywiście na początku były trudno, bardzo. Telefon, który dzwonił non stop nagle milknie, nikt już niczego nie potrzebuje.
Sam potrzebowałem czasu by się z nową rzeczywistością oswoić, ale bardzo szybko zobaczyłem, że spokojne życie też może być dobre.
Nie mając żadnych zobowiązań, zacząłem cieszyć się życiem i wolnością.
Chciałem jechać na weekend w góry to jechałem, zacząłem też kręcić chore kilometry na rowerze.
Później troszkę się tym życiem zachłysnąłem i udławiłem, ale dziś nie o tym.

Powiedziałem sobie wtedy, że nigdy więcej.
W pierwszym roku odrzuciłem dwie ciekawe propozycje z innych klubów (jedną bardzo atrakcyjną finansowo).
Wydawało mi się, że wyleczyłem się z tego na amen.
Nie wyobrażałem sobie, by kiedykolwiek wrócić do piłki.

--

Nie cieszyłem się, gdy było źle.
Nie bolało mnie, gdy zrobiło się dobrze.
Wbrew temu, co czasami mi się zdawało, nigdy tak do końca nie zobojętniałem.

Dalej chodziłem na mecze, ale zmieniłem swoje miejsce, przesiadając na drugą stronę stadionu. Chcąc uniknąć konwersacji w stylu "kiedyś to było", odciąć się od dawnych kompanów doli i niedoli, wymiany zdań, które bolały.

Siedziałem sobie z moim głuchoniemym znajomym Krzysiem, który jest niesamowicie pozytywną postacią. Byłem zdumiony jego wiedzą i orientacją w temacie, wypracowaliśmy sobie unikalny sposób komunikacji. Gdy widział, że kogoś brakuje w składzie, pokazywał na telefonie grupowe zdjęcie, wskazywał palcem na danego zawodnika i rozkładał ręce. Wtedy pisałem mu w swoim notatniku: "kontuzja", "kartki" albo "nie wiem".

Będzie mi tego brakowało...

---

Gdy pojawiła się propozycja powrotu, zdębiałem.
Okoliczności też były ciekawe, późnym wieczorem pod Żabką.
Zaskoczony sytuacją, zadziwiłem sam siebie (bardzo mocno), wychodząc od razu od tematu pieniędzy.

Tak nie zaczyna się żadnych negocjacji, a zwłaszcza tak szczególnych.
Utwierdzałem się w tym, gdy przez kilka kolejnych dni nie było żadnego kontaktu.
Sam miałem czas na to, by odpowiedzieć sobie na pytanie, czy w ogóle tego chcę, to jednak dość istotny aspekt przy podejmowaniu decyzji.

Wreszcie dostałem jasny komunikat - tyle za to, tyle za tamto, może uda się więcej.
"Ok. Znasz mnie i wiesz, że mi nie chodzi o pieniądze. Jeśli to ma się udać musimy usiąść przy jednym stole z X, Y i Z, szczerze pogadać o tym co było kiedyś, wtedy zdecydujemy czy to jest możliwe, inaczej w to nie wejdę".

Był moment, gdy zrobiło się nerwowo i wydawało się, że jednak przeszłość jest nie do przeskoczenia i że nic z tego nie będzie.

Oczyszczenie.
Też mam swoje za uszami, też mam cholernie ciężki charakter.

Ludzie się zmieniają.
Ludzie dojrzewają, a przynajmniej powinni.
Nawet jeśli to naiwne, to warto spróbować...


Ustalenie jasnych zasad współpracy i granic.
Wasze wojenki i prywatne konflikty nie są moimi.
Ja chcę dalej chodzić spokojnie po ulicy i móc każdemu spojrzeć w twarz.

Wiem, że gdy ta wiadomość się rozejdzie, sporo osób rozdziawi buzię i spadnie z krzeseł.
I być może zacznie myśleć o mnie inaczej.

Co mi jednak po wirtualnym szacunku ludzi, którzy gdy w życiu wyrżnąłem o bruk, nawet nie zainteresowali się tym, co się ze mną dzieje.
Mam dziwne przeczucie, graniczące z pewnością, że gdyby to oni dostali takie warunki, to też schowaliby dumę do kieszeni.

Miejscowi "bukmacherzy" zaczną przyjmować zakłady, kiedy to jebnie.
W sumie to ciekaw jestem, jakie będą "kursy".

Nie muszę się zgadzać z polityką klubu, ale nie muszę też o tym mówić głośno (i tak tego nie robiłem).
Nie musimy jeść razem niedzielnych obiadów.
Wystarczy, że będziemy się szanować.

---

Pieniądze od początku nie były dla mnie najważniejsze, chociaż świadomość, że dostanę więcej niż się spodziewałem jest całkiem przyjemna.

Oczywiście kiedyś marzyłem o tym, żeby żyć z piłki. Później marzyłem już tylko o tym, by do niej nie dokładać (nie mam do siebie za wiele szacunku myśląc o sobie z tamtego czasu, szczęśliwie nie trwało to długo, a inni utopili dużo więcej).
Dziś na szczęście czasy się zmieniły.

Oczywiście to będzie tylko dodatek, ale cholernie ważny, szczególnie w kontekście nadchodzących zmian w moim życiu.
W tym, żeby nazywanie mojego życia życiem nie było nadużyciem...
(Chyba wielu współczesnych raperów i innych twórców może mi pozazdrościć tej frazy).


---

A więc wracam do roli, w której zawsze czułem się najlepiej i chyba nigdy nie powinienem się z niej ruszać (i nigdy nie chciałem, to życie i sytuacja zmusiła mnie do podjęcia innego wyzwania).

I choć starałem się tu unikać ckliwych tekstów, to jakby nie patrzeć, wracam do miejsca, które od 14 roku życia było moim drugim domem.
Wczoraj serducho zabiło mocniej, gdy po tylu latach przekroczyłem ten próg.
A gdy ta szatnia już niedługo znów zacznie tętnić życiem...

Dreszczyk jest.
I ciekawość, ile z dawnego ognia jeszcze się we mnie tli.

---

"Sen o Victorii" spełnił się beze mnie.
Tego już nie damy rady odwrócić.

Może jednak znów zacznIe cierpnieć mi skóra, gdy ten utwór usłyszę, ten wstęp na klawiszach...

Bo "dom" ma się tylko jeden.

---

Chyba szykuje się od jesieni nowy kącik tutaj.
Roboczo nazwijmy go "z notatnika kierownika".
08.07.2023 01:20 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
barb42 Offline
Dużo pisze
****

Liczba postów: 334
Dołączył: Feb 2023
Post: #65
RE: Z gawry
Kierowniku, szczera prawda, powodzenia!
PS. Ludzie się zmieniają tylko w wyjątkowych przypadkach, poza nimi są tacy sami, więc obyś panował bez "wyrżnięcia na bruk".
08.07.2023 10:04 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
ku3a Offline
Administrator
*******

Liczba postów: 19 110
Dołączył: Jun 2007
Post: #66
RE: Z gawry
bear napisał(a):Chyba wielu współczesnych raperów i innych twórców może mi pozazdrościć tej frazy
gdybym te wszystkie Twoje genialne zdania faktycznie zapisywał, to to na pewno też by w zbiorku się pojawiło Icon_smile2.

trzymam kciuki! powodzenia!
09.07.2023 10:02 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
bear Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 2 540
Dołączył: Nov 2008
Post: #67
RE: Z gawry
#13 NOWE SŁOWA, MAJAK, BOROWCE

Wolny czas wypełnia mi aktualizacja życiowego oprogramowania, czyli przyswajanie młodzieżowych słów, by za chwilę nie wyjść na boomera.
Człowiek uczy się całe życie, a przynajmniej powinien.

Żeby lepiej zrozumieć znaczenie nowych słów, postanowiłem uczyć się ich po swojemu.

Kim jest GOAT?

Rozpuść plotkę o tym, że nowym strategicznym sponsorem klubu będzie Orlen (od początku to nie grało, ale co innym się przy tej okazji ulało, to nasze).
Ogłoś współpracę z Adidasem, stwórz film, przy którym każdy kto ma Raków w sercu musi mieć mokre oczy.





Wypuść do mediów średnioogarniętego wiceprezesa (choć jego przynajmniej da się zrozumieć, przy korporacyjnej nowomowie prezesa-żeglarza wymiękam), by palnął coś o braku płynności finansowej.
Podpal w ten sposób poznański i warszawski Twitter.
Być może w metropoliach jest inaczej, ale my tu na prowincji żyjemy po swojemu, i jeśli termin zapłacenia kary za brak wypełnionego limitu gry młodzieżowców w poprzednim sezonie jest wyznaczony na 14 lipca, to się zrobi, i kij wam do tego (karę zapłacono dziś).

Następnego dnia kup Yeboaha za 1,5 miliona Euro, ustanawiając drugi najwyższy transfer w historii ligi.
Odrzuć pierwszą propozycję za Vladana z Leverkusen za 6 baniek, licytuj dalej.
Zanim jego odejście stanie się faktem, bądź gotowy, zabezpiecz się i ściągnij nowego bramkarza z Grecji.
Załatw stadion w Sosnowcu nie tylko na puchary, ale też na ważniejsze mecze w lidze, by każdy kto chce je obejrzeć, mógł to zrobić (bilety na mecze u siebie będą jesienią nie do zdobycia, a dla ludzi żyjących w Czewie w ostatnich miesiącach każdy moment, gdy opuszcza się granice miasta jest ulgą).
Złóż ofertę za tego Mołdawianina, który pozamiatał nami podłogę.
Opchnij napastnika z takimi statystykami jak Gutek za 900 koła do Korei. Uwielbiam gościa, ale liczby są bezlitosne i w tym kontekście to jest transferowy majstersztyk (a tego słowa to młodzież będzie się mogła nauczyć ode mnie).

Świetnie się Pan bawisz.
Jesteś Pan GOAT'em.
Absolutnym.

[Obrazek: 67e424f615a2d.png]

Kilka dni temu śnił mi się mecz Raków Częstochowa - Paris Saint Germain, tylko że goście zagrali w koszulkach Rakowa, bo zapomnieli zabrać swoich i musieli pożyczyć od gospodarzy drugi komplet. Wyniku niestety nie pamiętam.
Mi się takie rzeczy śnią, Pan to robisz.
To chyba zdrowy układ.

--

Myślałem, że bardzo łatwo znajdę osobę najlepiej oddającą znaczenie słowa "bambik", ale jednak nie do końca. Bo to nie tylko podstawowa i początkową postać, doświadczeni gracze Fortnite nazywają "bambikami" osoby, które dopiero stawiają pierwsze kroki w grze. Do tego momentu wszystko się zgadza, ale potem w slangowych słownikach doczytuję, że to "synonim niedoświadczonego, początkującego gracza, który jest łatwym celem do pokonania w trakcie rozgrywki".

Trudno mi sobie wyobrazić, jak to jest mieć 32 lata i już wiedzieć, co chce się w życiu robić. Gość mógł jeszcze długo bujać się na poziomie 3-4 ligi, ale rozumiejąc, że pewnego piłkarskiego poziomu nigdy nie przeszkoczy, bardzo szybko postawił na trenerkę.
Aż stanął przed wyzwaniem, które trudno sobie wyobrazić.
I nawet nie chodzi tutaj o wiek, ale o to, że prawdopodobnie w historii piłki jeszcze nie było trenera, dla którego oficjalnym debiutem w zawodzie będzie I runda kwalifikacji Ligi Mistrzów.
Już za kilkadziesiat minut.

[Obrazek: 4bdf407938cd8.jpg]

Prowadź Nowy Wodzu, wierzę w Ciebie.

---

Jest jeszcze mnóstwo słów, których pełnych znaczeń będę musiał się nauczyć, choć kilku się domyślam.
Dzban.
Sztos.
Beka.
Essa.
Inba.
Random.
Cringe.
Mindfuck.

Kilka dni temu w sklepie jeden z nastolatków mówi mi "dzień dobry".
Odpowiedziałem, choć on jeszcze nie wie, że kilka dni nie będzie się już do mnie zwracał w taki sposób.
Koszulka Metalliki z piorunami z "Ride The Lightning".
Widać, że nówka, a nie znoszona po ojcu czy starszym bracie.
Raczej się dogadamy.

---

[Obrazek: 7ab09c48b1189.jpg]

Trudno nadążyć za polską piłką. Krychowiak zawiadamiający prokuraturę, że lekarz kadry oszukał go na kilka milionów, parę innych dziwnych historii.
Nawet nie chce mi się robić selekcji, więc napiszę tylko o tym, o czym chcę.

Sławomir Majak został wczoraj ogłoszony nowym trenerem IV-ligowego RKSu Radomsko.
Nie ucieszyłem się. Obecnie jest to klub bez tożsamości, zarządzany przez ludzi z zewnątrz, w którym grają sami najemnicy, z długami i wiecznym smrodem wokół. Nie da się mieć do tego klubu sympatii, kibice też się odwrócili.

Cieszyłem się, gdy rok temu Majak robił awans do drugiej ligi z Siarką Tarnobrzeg. Wracał wreszcie na poziom centralny, a z tego co wiem, to jest to naprawdę bardzo dobry trener, tylko nie ma szczęścia do klubów. I chciałbym, żeby się solidnie odbił, bo na razie tuła się po takich firmach jak Orlicz Suchedniów, Lechia Tomaszów Mazowiecki, Calisia Kalisz, Olimpia Zambrów czy Drwęca Nowe Miasto Lubawskie.
Był bardzo blisko objęcia Widzewa Łódź, gdy zaczynali odbudowę od IV ligi, ale walkę o posadę przegrał z... Franciszkiem Smudą.
Jak często bywa - w Tarnobrzegu padł ofiarą własnego sukcesu i po zrobieniu wyniku ponad stan zwolniono go po słabym starcie, a Siarka nie uratowała się przed degradacją.

Sławomir Majak był jednym z bohaterów mojego dzieciństwa. Ta prowincjonalna duma, że gość z sąsiedniej gminy gra w reprezentacji Polski i w Lidze Mistrzów bardzo mocno działała na wyobraźnię. Był inspiracją, że z każdej pipidówy można się wybić i coś osiągnąć.
Potem codziennie dojeżdżając do liceum mijałem jego willę (która dziś, sprzedana, niszczeje...).

Spotkałem go w życiu w różnych okolicznościach pewnie kilkanaście razy, ale nigdy nie miałem go na wyciągnięcie ręki - żeby być sam na sam, podejść, zagadać.

Kilka lat temu w dawnej pracy wskutek braków kadrowych musiałem raz w życiu awaryjnie obsługiwać rejon, którego zupełnie nie znałem (ludzi, układu miejscowości, niczego - bez nawigacji i Google Maps bym przepadł).
Od razu skojarzyłem nazwę miejscowości i nazwisko adresatki.
W rodzinnym domu Majaka pozostała jego siostra.
Wchodząc na to podwórko z paczką, poczułem się jak na planie programu "Mamy Cię".
Piłkarz roku 1996 w Polsce grabi liście i ładuje je na taczkę.
"Dzień dobry, czy Pani E jest w domu".
"Jest, proszę wchodzić".

Cały dialog.
Nigdy sobie nie daruję, że wtedy tak po ludzku się obsrałem.

Następnego dnia pytam kolegę, który obsługiwał ten rejon codziennie od kilkunastu lat, ile razy w czasie pracy spotkał Majaka.
Odpowiedział, że ani razu.
Wolałbym tego nie wiedzieć...

---

[Obrazek: fe3f2f004aada.jpg]

Minęły dwa lata.
Od tragedii, która wstrząsnęła całą Polską, a ludźmi tutaj szczególnie mocno i na bardzo długo.
Niecałe 10km przez las po lini prostej.

Dwa lata totalnej kompromitacji i nieudolności wszystkich służb.
Poleciały głowy, ale oczywiście te najłatwiejsze do utrącenia, przecież nie te na górze.

Po dwóch latach śledztwa prokuratura nadal zakłada dwie możliwości.
Jaworek żyje, albo nie.

Kamień w wodę.
W czasach, gdy malezyjski samolot ginie bez śladu i do dziś nie wiadomo, co się wydarzyło może to nie powinno dziwić.

Pamiętam ten niedzielny poranek bardzo mocno.
Dźwięk sms - alert RCB, rozesłany do mieszkańców ościennych województw.
Ze zdjęciem mordercy i ostrzeżeniem.
To było około 9 rano, może później. Dramat wydarzył się około 1 w nocy.

Godzina pieszo, by złapać pociąg. O nocnej porze mniej niż dwie godziny samochodem do najbliższego przejścia granicznego w Chałupkach.
Zanim postawiono wszystkich na nogi, dano mu wystarczająco dużo czasu, by zapaść się pod ziemię.

Kilka tygodni lokalnej psychozy.
Setki mijanych codziennie radiowozów, policja konna, psy tropiące, nad głową drony i śmigłowce.

Świadomość, że to nazwisko coś mówi.
Przewinięcie kontaktów w książce telefonicznej.
Szybkie, prywatne śledztwo i rozwikłanie tej zagadki.

Kilka lat wcześniej poznałem (już wtedy - byłą) żonę Jaworka.
Zdarzyło mi się w ostatnim czasie kilka razy rozpoznać i minąć ją na stadionie Rakowa, zawsze potrzebowałem trochę czasu, by potem poskładać myśli.
Ich syn jest ponoć jednym z największych talentów w rakowskiej akademii...

Po kilkunastu miesiącach znów wielka akcja, znów widzisz kilkanaście radiowozów przy "swoim" lesie.
Zatrzymujesz się, zaniepokojony tym, co się dzieje.
"Szukamy Jaworka".
"Tu go nie ma, ten zagajnik już przeczesałem, gdy były grzyby".

Tamtego roku bałem się chodzić na grzyby, choć normalnie nie wyobrażam sobie bez tego jesieni.
Sprawdziłem tylko kilka miejsc, bałem się wchodzić w głębiej w las, potem tylko w te "bezpieczne" miejsca wracałem.

Niewiele rzeczy wkurwia mnie bardziej, jak memy i żarty o Jaworku, "zabawa w chowanego" itd. Choć wiem i staram się rozumieć, że to nie są żarty z ofiar, tylko z kompromitacji i nieudolności ludzi, którzy teoretycznie mają nas chronić.

Już w to nie wierzę, ale chciałbym doczekać dnia w którym ta historia się rozwiąże.
11.07.2023 07:22 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 514
Dołączył: Aug 2008
Post: #68
RE: Z gawry
Przyznam że z fragmentu o jakimś Jaworku niewiele skojarzyłem. Jak rozumiem, jakiś lokalny gangster, czy coś w ten deseń?

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 11.07.2023 08:18 PM przez Miszon.)
11.07.2023 08:17 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
neo01 Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 10 088
Dołączył: Dec 2009
Post: #69
RE: Z gawry
Wystarczy wpisać w google Icon_rolleyes

WOLNE MEDIA!!!
11.07.2023 10:21 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 514
Dołączył: Aug 2008
Post: #70
RE: Z gawry
No dobra, ale ta historia nadal jest mi obca.

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
12.07.2023 12:25 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
barb42 Offline
Dużo pisze
****

Liczba postów: 334
Dołączył: Feb 2023
Post: #71
RE: Z gawry
(11.07.2023 07:22 PM)bear napisał(a):  Po kilkunastu miesiącach znów wielka akcja, znów widzisz kilkanaście radiowozów przy "swoim" lesie.
Zatrzymujesz się, zaniepokojony tym, co się dzieje.
"Szukamy Jaworka".
"Tu go nie ma, ten zagajnik już przeczesałem, gdy były grzyby".
Zrobiłeś mi dzień.

(11.07.2023 07:22 PM)bear napisał(a):  Już w to nie wierzę, ale chciałbym doczekać dnia w którym ta historia się rozwiąże.
Mam podobnie.

(12.07.2023 12:25 AM)Miszon napisał(a):  No dobra, ale ta historia nadal jest mi obca.
Bo jesteś obcy, gdybyś nie był, rozumiałbyś.

A wczoraj 1:0. No nie wiem, co myślę.
12.07.2023 09:53 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
neo01 Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 10 088
Dołączył: Dec 2009
Post: #72
RE: Z gawry
O Jaworku było głośno w mediach ogólnopolskich. Ale chyba nie ma do czego wracać...
No i szkoda, że z panem Sławkiem się nie udało (ale może jeszcze będzie okazja, nie trać nadziei Icon_smile).

WOLNE MEDIA!!!
12.07.2023 09:58 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 514
Dołączył: Aug 2008
Post: #73
RE: Z gawry
(12.07.2023 09:53 AM)barb42 napisał(a):  
(12.07.2023 12:25 AM)Miszon napisał(a):  No dobra, ale ta historia nadal jest mi obca.
Bo jesteś obcy, gdybyś nie był, rozumiałbyś.
tak, ostatecznie tak do tego podszedłem - jakaś lokalnie głośna historia.

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
12.07.2023 07:47 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
neo01 Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 10 088
Dołączył: Dec 2009
Post: #74
RE: Z gawry
W TVN24 trąbili o tym przez ładnych kilka dni, ale jak chcesz tak przyjąć...

WOLNE MEDIA!!!
12.07.2023 08:23 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 514
Dołączył: Aug 2008
Post: #75
RE: Z gawry
Cóż, do mnie to nie dotarło, albo nie na tyle mocno, żebym zapamiętał dłużej niż kilka tygodni.

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
13.07.2023 02:47 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
bear Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 2 540
Dołączył: Nov 2008
Post: #76
RE: Z gawry
Miszon napisał(a):Cóż, do mnie to nie dotarło, albo nie na tyle mocno, żebym zapamiętał dłużej niż kilka tygodni.
rozumiem to, też tak często mam, jeśli coś dzieje się w innej części Polski. Choć mialem wrażenie, że do tej historii wracano w mediach
na tyle często, że jest powszechnie znana i nie widziałem potrzeby przypominania tła. Dla mnie to był emocjonalnie najtrudniejszy z dotychczas poruszanych tutaj wątków, ostatecznie wywaliłem prawie połowę z wcześniej przygotowanego szkicu (M.in. o mojej rowerowej wizycie w tym miejscu miesiąc po tragedii).
Mam prawo mieć takie spaczone myślenie o tej historii, skoro przez kilka tygodni kilka razy w nocy upewniałem się, czy na pewno wystarczająco zabezpieczyłem wejście na podwórko i drzwi...

barb42 napisał(a):A wczoraj 1:0. No nie wiem, co myślę
spokojnie...

neo01 napisał(a):o i szkoda, że z panem Sławkiem się nie udało (ale może jeszcze będzie okazja, nie trać nadziei
może kiedyś się uda, w końcu od nowego sezonu będzie nas dzieliła tylko jedna klasa rozgrywkowa Icon_cool
Piłem za to kiedyś piwo z jego synem Mateuszem, jeszcze zanim stał się znanym dziennikarzem Eleven Sport.

Siadam za chwilę do tekstu o Mirosławie Stasiaku.
Jeśli ktoś z Was zastanawia się, o co w ogóle chodzi w tej aferze, ale macie co robić w życiu i nie chce Wam się z tego zgłębiać, to od tego tu jestem.
Doskonale wiem, kim jest ten człowiek i dlaczego nie powinno go być w tym samolocie.
Cierpliwości.
14.07.2023 10:35 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 514
Dołączył: Aug 2008
Post: #77
RE: Z gawry
Wydaje się, że to dość znana postać i faktycznie, nie powinno go być nawet w pobliżu.

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
14.07.2023 11:41 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
barb42 Offline
Dużo pisze
****

Liczba postów: 334
Dołączył: Feb 2023
Post: #78
RE: Z gawry
Poza zbieżnością nazwiska z pewnym wokalistą i chrześniakiem koleżanki Magdy, to nie mamy pojęcia i czekamy cierpliwe.
15.07.2023 01:04 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 514
Dołączył: Aug 2008
Post: #79
RE: Z gawry
Ceramika Opoczno, Stasiak Gomunice, skazany za korupcję, także na zakaz dożywotni, potem chyba skrócony do 10 lat, działalności w sporcie. Z racji przeszłości piłkarskiej zdarzało mu się nakazać trenerowi wystawić siebie w meczu, albo wejść w końcówce i jak się któryś postawił to do widzenia z klubu, itd.
To tak w skrócie. Ogólnie jedna z "czołowych" postaci patologicznej części naszego futbolu przełomu wieków.

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 15.07.2023 10:31 AM przez Miszon.)
15.07.2023 10:30 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
bear Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 2 540
Dołączył: Nov 2008
Post: #80
RE: Z gawry
#14 STASIAK, HAJTO, PAPIEROSY

[Obrazek: fae1c418056a5.jpg]

Początek XXI wieku. Zanim Gomunice stały się znane z jednego z najlepszych klubów muzycznych w kraju, szerzej kojarzone mogły być przede wszystkim przez pasjonatów futbolu.
Wtedy struktura rozgrywek była czytelna i prosta: pierwsza liga, druga liga i 4 grupy trzeciej ligi, których wyniki co tydzień były publikowane w "Piłce Nożnej" i "Przeglądzie Sportowym".

Przez rok na trzecim poziomie rozgrywkowym w Polsce grał zespół o nazwie Stasiak Bak-Pol Gomunice. Był to sezon 2001/2002.

Klub uchodził za sympatyczną ciekawostkę na piłkarskiej mapie kraju, a dodatkowym smaczkiem był fakt, że jego grającym prezesem i właścicielem był Mirosław Stasiak. Napastnik, król strzelców IV ligi. W realiach niższych lig to musiał być kawał grajka, przydomek "Romario z Gomunic" dzisiaj może brzmi śmiesznie, ale nie wziął się z niczego.
Byłem na historycznym, pierwszym meczu w III lidze z Mławianką. 4:1, świetne widowisko, dwa gole Stasiaka.
Potem bodajże złamał nogę, a że miał już wtedy 34 wiosny na karku to siłą rzeczy nie mógł już wrócić do dawnej formy. Wiedzieli i rozumieli to wszyscy, oprócz niego. Zapadł na syndrom wiecznego Piotrusia Pana, ale o tym poźniej.

Byłem też na ostatnim meczu tamtego sezonu (nie pamiętam już, czy w międzyczasie widziałem inne - na pewno często bywając w tej miejscowości z powodów rodzinnych, przyjacielskich i sercowych byłem później na kilku meczach po spadku do IV ligi).
Do Gomunic w ostatniej kolejce przyjechały zdegradowane już rezerwy Legii, z Tomaszem Łapińskim i Mariuszem Piekarskim w składzie. Możliwe, że było tam jeszcze kilka innych, w przyszłości znanych nazwisk, ale nie udało mi się dotrzeć do składów z tego meczu (wiem, że w rezerwach grywał wtedy Artur Boruc). Występu tych dwóch, wtedy wiecznie kontuzjowanych i szukających formy w rezerwach byłych reprezentanów Polski jestem pewien, bo to było dla mnie duże wydarzenie (Łapiński był w tamtych czasach jednym z moich ulubionych piłkarzy, choć po transferze z Widzewa do Legii "trochę" mniej - po czasie poznałem tło i wybaczyłem).
Gospodarze, by zachować cień nadziei na utrzymanie musieli ten mecz wygrać, i wygrali. 5:0. Spadku jednak nie udało się uniknąć, gdyż pozostałe zaangażowane w walkę drużyny również zrobiły "swoje". Rezerwy Polonii spokojnie ograły Legionovię, a Unii Skierniewice wystarczyło nie przegrać w Pruszkowie, i oczywiście nic się tam nie wydarzyło.

Polonia II Warszawa - Legionovia Legionowo 5:2
Znicz Pruszków - Unia Skierniewice 0:0

Końcowa tabela tamtego sezonu

Grupa I (Warmia i Mazury, Podlasie, Łódzkie, Mazowsze)
1. Piotrcovia Piotrków Trybunalski 69
2. Gwardia Warszawa 59
3. MKS Mława 56
4. MZKS Kozienice 55
5. Pelikan Łowicz 53
6. Legionovia Legionowo 51
7. Okęcie Warszawa 50
8. Wigry Suwałki 49
9. Hutnik Warszawa 49
10. Znicz Pruszków 48
11. Polonia II Warszawa 47
12. Unia Skierniewice 47
---
13. Stasiak Bak-Pol Gomunice 46
14. Radomiak Radom 43
15. Dolcan Ząbki 42
16. Legia II Warszawa 35
17. Polonia Lidzbark Warmiński 25
18. Hetman Białystok 17


Z wiekiem myśląc o swoim życiu odnajduję w sobie coraz więcej z Forresta Gumpa i akurat tutaj słowa "może jestem głupi, ale nie jestem idiotą" pasują idealnie.
Byłem wtedy jeszcze naiwnym nastolatkiem u progu dorosłości, ale powoli zaczynałem rozumieć, co się dzieje wokół mnie.
Nie pamiętam jednak niczego szczególnego z tamtych czasów w kontekście tego klubu. Cuda działy się w pobliskim Radomsku, a kilkadziesiąt kilometrów na wschód do gry na grubo wchodził nowy twór o nazwie Heko Czermno.

Zespół z Gomunic awans do III ligi wywalczył z przewagą 15 punktów nad rezerwami Widzewa. Prezes ściągnął sporo uznanych nazwisk z przeszłością w wyższych ligach. Jaskot, Sazanowicz, Żmija. Na papierze wyglądało to czysto.

Dlaczego tamten sezon był jedynym na tym poziomie? Być może przy stole siedzieli jeszcze bardziej wytrawni gracze, a być może właściciel myślami był już gdzieś indziej i uznał, że nie warto tak mocno "inwestować" w wiejski klub bez tradycji.

---

Kim do cholery jest Mirosław Stasiak?
Korzystając z bliskości kopalni w Bełchatowie, swoje finansowe imperium zbudował na handlu węglem. Kiedyś w jakimś wywiadzie chwalił się tym, że swego czasu dużo wygrywał też na obstawianiu meczów u bukmacherów, co w kontekście późniejszego wyroku może nasuwać oczywiste skojarzenia, jednak nie wydaje mi się, by szedł aż tak grubo. Za duże ryzyko.
Jestem skłonny uwierzyć w to, że jest po prostu prężnym biznesmenem, a węgiel to przecież obok funeralnej najpewniejsza branża - popyt będzie zawsze.
Ot, zwyczajny wiejski watażka, który dorobił się fortuny, poczuł się mocny i wszedł na salony.
A że te salony były wtedy jakie były, to bardzo szybko się na nich odnalazł.

Stasiak zostawił rodzinne Gomunice i przeniósł swoje piłkarskie zabawki do Opoczna, oczywiście od razu zastępując historyczną nazwę klubu swoim nazwiskiem.
Dobrze, że przynajmniej kształt nowego herbu nawiązywał do ceramicznych tradycji.

[Obrazek: dce5f686b6973.png]


Nie śledziłem już później jakoś szczególnie mocno tej historii.
Najwięcej dowiedziałem się po latach, spędzając kilka wieczorów nad protokałami zeznań na blogu Piłkarska Mafia.
Absolutnie dobijająca to była lektura...

Obiecywał w Opocznie europejskie puchary, zostawił spalonę ziemię.
Zatopił jeden klub, zabrał się za kolejny.
W trakcie jednego sezonu (jak to w ogóle było możliwe?) przeniósł się do grającego w tej samej lidze Ostrowca Świętokrzyskiego.
Tam przynajmniej uszanował nazwę, klub od tego momentu grał pod szyldem Stasiak-KSZO Celsa Ostrowiec Świętokrzyski.

Artykułów o tamtym okresie jest w sieci mnóstwo, wrzucę fragment jednego:

Stasiak pojawia się w „Pulsie Biznesu”. Artykuł „Z giwerką i piranią” Agnieszki Ostojskiej traktuje o niebanalnych hobby polskich milionerów.
— Kazimierz Górski, sławny trener polskiej kadry mawia, że zawsze sprawdza w tabeli, jak radzi sobie jego ulubiony prezes — chwali się Mirosław Stasiak. (…) — Niektórzy nawiązują współpracę tylko po to, aby mnie spotkać. Miłe. Moje przedsiębiorstwo wyszło z grona firm znikąd. Wszyscy wiedzą, kim jestem. Dzięki hobby! — chwali się szef klubu. (…) Dzięki swej niecodziennej pasji i niezłym umiejętnościom piłkarskim Mirosław Stasiak zwrócił uwagę wielu sportowych sław. Dostaje sms-y, listy.


Rzygać się chce.

Jest wiele smakowitych i niemożliwych do zweryfikowania anegdot z tamtego czasu.

Ta, gdy trener w przerwie meczu powiedział mu:
- Mirek, schodzisz.
- Nie.
- To ja tu jestem trenerem.
- już nie.

Podobno wchodząc na boisko zawsze miał schowany w getrach plik stuzłotowych banknotów, którymi już na placu próbował przekupywać obrońców rywali, by pozwolili mu strzelić gola.

Znam też z drugich i trzecich rąk kilka historii tak mocnych, że rozwalają łeb.
Nie chcę jednak robić z tego miejsca piłkarskiego pudelka.

---

Mirosław Stasiak nigdy nie zniknął z polskiej piłki, nawet po tym, jak zaorał dwa zasłużone kluby, które do dziś się nie podniosły.
Miał przez pewien czas swoje udziały w Pogoni Szczecin.
Był krótko jednym z dwóch strategicznych sponsorów RKS Radomsko.
Mówiło się, że razem z Tadeuszem Dąbrowskim byli blisko przejęcia Fortuny Köln.
Jego syn gra i mocno inwestuje w bełchatowski klub ESPN, który właśnie awansował do ligi okręgowej (czyli geny silne).
Stasiak ciągle nieoficjalnie angażuje się w klub ze swoich Gomunic, ale o tym za chwilę.
Nie wiem dlaczego tamten wyrok o zakazie działalności w polskiej piłce obowiązuje dopiero od 2016 roku, skoro apogeum jego "działalności" było dekadę wcześniej.

---

Mirosław Stasiak nie jest przyjacielem polskiej piłki i pozytywnym wariatem, jak do niedawna utrzymywał jeden z samozwańczych dziennikarzy (Stasiak był sponsorem jego kanału).

Jest kanalią.
To najdelikatniejsze słowo, jakie jest w moim słowniku.
Choć nie funkcjonował na najwyższym szczeblu, to i tak jest synonimem i ucieleśnieniem największego zła, jakie działo się w polskiej piłce.

To, że znalazł się na pokładzie samolotu lecącego z kadrą do Kiszyniowa jest miarą upadku obecnego PZPN, a sposób w jaki próbowano to wizerunkowo ratować pokazał, jacy debile tam dziś pracują.

---

Mirosław Stasiak jest bliskim przyjacielem Tomasza Hajto, a raczej... to chyba jeden z ostatnich przyjaciół, który pozostał Tomaszowi Hajcie.
Być może na całej planecie nie ma lepiej dobranej i bardziej siebie wartej pary przyjaciół.

Od byłego wielokrotnego reprezentanta Polski w ostatnich latach odcięło się wielu z dawnych kompanów.
Powody są oczywiste - długi.
Nie wiem jak po tym, gdy wyszło na jaw, że Hajto pożyczył pieniądze uzbierane na operację przez piłkarza Polonii Warszawa (Hajto wcześniej był jego trenerem w Tychach) i przegrał je w kasynie, ktoś taki może dalej funkcjonować w mediach i telewizjach jako ekspert.

Hazard jest straszną chorobą.
Ale jak każdą, możliwą do wyleczenia.

Ale gdyby nie hazard...

---

Ta historia jest prawdziwa i potwierdzona w kilku źródłach.

Rok 2011.
Stasiak i Hajto grają w tenisa.
Jak zawsze, o coś.
Stawka, jak zapewne zwykle, duża.

Jeśli Hajto wygra, to zabiera jego Mercedesa.
Jeśli wygra Stasiak, Hajto zagra u niego przez rundę w A-klasie.

[Obrazek: 411f8ee83fe7a.jpg]

Dzięki temu, że Stasiak dobrze gra w tenisa, mogłem przeżyć jedną z fajniejszych historii w swoim lokalnym piłkarskim życiu.

Tomasz Hajto rundę wiosenną sezonu 2010/11 spędził w LUKS Gomunice, po cichu wspieranym przez wiadomo kogo. Obok niego pojawili się tam wtedy m.in. Radosław Kowalczyk (dawniej Widzew, Petrochemia i Radomsko) i Rafał Bałecki (epizod w Sosnowcu, ale zdążył strzelić gola Legii). Zapowiadano też przyjście Piotra Świerczewskiego i Tomasza Kłosa, jednak najwyraźniej lepiej grali w tenisa.
Truskawką na torcie była jednak gra w tym zespole Mateusza Hajty.
Absolutne beztalencie o gwiazdorskich manierach.
Ojciec na boisku komunikował się tylko z nim, cały czas podpowiadając i krzycząc. Żenująco to wyglądało z boku.

Ta ekipa przyjechała do mnie na stadion, jeden z ostatnich meczów w sezonie. Oni chcieli przypieczętować awans, my już chyba szanse straciliśmy wcześniej, ale to nie miało znaczenia. Nikogo nie trzeba było mobilizować.
Trybuny pękały w szwach, nigdy nie widziałem tu więcej ludzi (na mecz pofatygował się m.in. wspominany w poprzednim wpisie Sławomir Majak).
Wielkie wydarzenie dla całej okolicy, zobaczyć na żywo, na naszym małym stadionie, w meczu o ligowe punkty gościa, który jeszcze kilka lat wcześniej był kapitanem reprezentacji.

Świetne widowisko, 2:2, uratowali remis w końcówce, a gdyby sędzia miał w sobie więcej odwagi to Hajto nie powinien dokończyć tego meczu.
Jedno z tych spotkań, które wspominamy do dziś.

---

Obejrzałem sobie niedzielne poranne programy piłkarskie, bo przez to, że ta sprawa jest mi lokalnie bliska, wkręciłem w nią dość mocno i na swój sposób mnie to bawi.

Meczyki robią aferę z tego, że Stasiak i Kulesza pierwszy raz spotkali się już na finale Ligi Konferencji w Budapeszcie, poznał ich tam Hajto.
Uśmiecham się pod nosem, bo co mi zostało.

To jedna z tych mocniejszych historii (kontekstowo, bo nic zaskakującego w niej nie ma).
Okoliczności, w jakich Hajto przekonał Kuleszę, by zrobił z niego trenera Jagielloni są bardzo ciekawe.
Akcja działa się na... weselu syna Mirosława Stasiaka.

Co robił Kulesza na weselu syna Mirosława Stasiaka?
Pewnie przechodził.
Z tragarzami.

W tym samym programie Mateusz Święcicki zwrócił uwagę na jeszcze jedną, ciekawą rzecz.
Bardzo często przy meczach ustawionych przez Stasiaka przewija się Jagiellonia Białystok.
Łączcie kropki dalej.

---

Chciałbym, żeby po tylu latach Mirosław Stasiak okazał się granatem, który wrzucony do tego szamba rozpieprzy tę sitwę w drobny mak.
Byłby to piękny chichot historii.

Ale to się nie wydarzy.

---

Jest w tytule "Stasiak, Hajto, papierosy" całkiem zgrabnie ukryty pewien ciąg logiczny, ale to nie moja wina, że afera z przemytem jest jedną z pierwszych kojarzących się z byłym piłkarze Schalke.

Historyjka sprzed dwóch tygodni.
W sobotę wieczorem zorientowałem się, że następnego dnia skończą mi się papierosy.
Nie chciało mi się jednak ruszać tyłka, przecież mamy od niedawna sklep na Ż., on zawsze w niedzielę jest otwarty.
Tej niedzieli przywitała mnie tam jednak kartka na drzwiach: "w dniu dzisiejszym sklep nieczynny, przepraszamy".
(Żeby było jasne - popieram niedziele bez handlu, nie jest to dla mnie żaden problem. Tylko nie lubię takich niespodzianek).

Co teraz?
Nikt z moich bliskich znajomych nie pali, więc nawet nie miałem się do kogo zwrócić.
Z resztą... jest niedziela, pora "Familiady", nie będę nikomu zawracał gitary.

I tak już wsiadłem na rower.
Najbliższy sklep na Ż. 15km stąd, w ostateczności stacja benzynowa za 18km.
Miałem nadzieję, że po drodze mogą być otwarte dwa mniejsze, rodzinne sklepy, a okazało się, że jednego już od dawna nie ma.

Dopiero po dotarciu na miejsce i dokonaniu zakupu dotarło do mnie, co ja właściwie zrobiłem.
Przecież to jest chore.

No nic. Przynajmniej ruszyłem się gdzieś dalej rowerem.
Odwiedziłem kilka miejsc na uboczu, w których nie byłem od kilku lat.
Posiedziałem nad Wartą.
Zjadłem najlepsze lody w okolicy.
Przypadkiem spotkałem dwóch znajomych.

Zapaliłem wtedy jednego papierosa, wieczorem drugiego.
W kolejnych jeszcze kilka, ale wciąż mam pół tej paczki.
I będę ją miał, bo najbardziej chce się palić, gdy się nie ma fajek pod ręką.
Wiem, trudno to zrozumieć komuś, kto z tym nałogiem się nigdy nie mierzył.

Od kilku miesięcy stopniowo ograniczam palenie, paczka wystarcza mi na 3 dni, czasami na 4. Przymierzając się stopniowo do tego, co ma się wydarzyć.
Powodów jest kilka, wymienię dwa najważniejsze.
Zdrowie. Najwyższy czas o nie zadbać. Od sierpnia czekają mnie duże zmiany w żywieniu, czekam jeszcze na wyniki dodatkowych badań by w pełni ustalić "suplementację".
Finanse. Akurat ceny papierosów tak bardzo się nie zmieniły w ostatnich latach, ale przy ogólnym wzroście cen palenie stało się luksusem.
Kilka dni temu pierwszy raz w tym roku kupowałem wódkę (dla kogoś w podziękowaniu) i gdy zobaczyłem ceny, to się przeraziłem...

Bardzo późno zacząłem palić, dopiero po 17 roku życia.
Nie chcę myśleć, ile przez te ponad 20 lat przepaliłem, ale jakoś u ludzi, którzy nigdy nie palili nie widzę tych willi i Mercedesów.

Nie chcę mówić, że to już, na pewno.
Wiem, jak takie myślenie bywa zgubne.

Dawniej podejmowałem kilka prób i wspominam to jako koszmar, chodzenie po ścianach i to przygniatające poczucie porażki, gdy się nie udawało...

Dziś idzie zaskakująco łatwo.
W razie czego - do tego punktu granicznego oznaczonego "1 sierpnia" jest jeszcze trochę czasu na jakieś ewentualne potknięcie.
Potem już nie.

Bo obiecałem sobie, że swojej nowej życiowej gawry nie ubrudzę nikotynowym dymem...
17.07.2023 03:10 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości