Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Z gawry
bear Online
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 2 540
Dołączył: Nov 2008
Post: #21
RE: Z gawry
Pewnie nie uwierzysz, ale poruszając te głębsze, trudniejsze, częstochowskie tematy myślę sobie, że akurat Ty to przeczytasz i zrozumiesz i znasz to dużo lepiej ode mnie.
Dziękuję że to czytasz.
12.04.2023 12:52 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
bear Online
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 2 540
Dołączył: Nov 2008
Post: #22
RE: Z gawry
Wczoraj skończyłem pisać być może najlepszą rzecz, jaką kiedykolwiek stworzyłem. Zostawiłem sobie tylko margines delikatnej poprawki na dziś.
Dzisiaj nie wiem, czy kiedykolwiek to opublikuję.

Dzisiaj jest taki dzień, że gdyby ktoś mnie zapytał jak się czuję, to odpowiadam zupełnie szczerze, że nie wiem.
19.04.2023 12:27 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
ku3a Offline
Administrator
*******

Liczba postów: 19 111
Dołączył: Jun 2007
Post: #23
RE: Z gawry
dziwny termin na ogłoszenie. czemu akurat dziś?

a jeśli chodzi o cały Twój poprzedni wpis, to miałem ochotę w tylu miejscach się odnieść, że w końcu... nic nie napisałem... Bo nie miałem czasu na początku, żeby napisać wszystko, co planowałem, potem zlot, potem mocno zajęte dni i proszę, minęło 9 dni...
19.04.2023 02:39 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
bear Online
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 2 540
Dołączył: Nov 2008
Post: #24
RE: Z gawry
Wydaje mi się, że wczoraj napisałem naprawdę dobrą rzecz.
Emocjonalnie o potrzebie braku emocji w piłce.
O oddzielaniu ziaren od plew.
O tym, by nie frustrować się rzeczami, na które nie ma się żadnego wpływu.
O rezygnacji z wdawanie się w wyniszczające, internetowe bijatyki.
O tym, że trzeba wydorośleć.

Pamiętam, jak po haniebnej końcówce z Japonią na mundialu popełniłem na fb płomienny elaborat o tym, że już nigdy nie obejrzę żadnego meczu reprezentacji Polski. Kilka tygodni później przed spotkaniem z Włochami odświeżyłem to z adnotacją "nigdy nie wierz w to, co przeczytasz w internecie".

Nie porównuję tych emocji, tylko mechanizmy.
Pewne słowa starzeją się w mgnieniu oka i zazwyczaj starzeją się bardzo brzydko.

Może kiedyś w ramach ciekawostki to wrzucę.
Dzisiaj nie.

---

W poniedziałek pojawił się komunikat, że w środę odbędzie się konferencja prasowa Michała Świerczewskiego z Markiem Papszunem. Przez moment przeszła mi przez głowę ta myśl, bo właściciel na konferencji nigdy nie przychodzi. Dość szybko zazwyczaj dobrze poinformowani dziennikarze zaczęli podawać info o przedłużeniu kontraktu i się uspokoiłem.

Nie niepokoiło mnie to, że nowej umowy jeszcze nie ma. Od lat układ między właścicielem i trenerem opiera się na wzajemnym zaufaniu i szacunku, co najlepiej było widać w czasie, gdy nieudolne podchody robiła Legia. Kontrakt trenera od kilku lat przedłużany był o rok, bo żadna ze stron nie potrzebowała innych gwarancji.
A gdyby rzeczywiście trener zamierzał wcielić w życie swoje zapowiedzi (których nikt nie brał na poważnie) o potrzebie zrobienia sobie dłuższej przerwy, to nie ogłaszano by tego teraz, wstrzymano by się przynajmniej do finału PP. Nie rozumiem, dlaczego dziś. Rok temu gdy oficjalnie podano, że Kosta odchodzi to Pogoń posypała się w momencie...

Kiedyś w jednej z rozmów powiedziałem, że boję się mistrzostwa Polski. Miałem przeczucie, że po przebiciu szklanego sufitu Papszun może uznać misję za zakończoną. Teraz byłem jednak dziwnie spokojny.
Myślałem, że podbicie Europy będzie zbyt dużą pokusą.

[Obrazek: d13e41d5710e.png]

Wczoraj minęło 7 lat pracy Papszuna w Częstochowie. Dużo fajnych materiałów i wspomnień na stronie klubu, do tego świetna informacja o przedłużeniu kontraktu ze Svarnasem.
Wieczorem Świerczewski podgrzał atmosferę pisząc, że "jest 22 a nic nie wyciekło, dobrze mieć taki szczelny team".
Mimo to szedłem spać spokojny.

Nie pamiętam, kiedy ostatnio jakaś wiadomość sprawiła, że po prostu zamarłem. Nie da się tego do niczego porównać, szczególnie jeśli jest się w coś emocjonalnie zaangażowany.
Nie umiem nazwać tych emocji. Nie jest to złość, nie jest to smutek. Możliwe, że ten stan jeszcze nie ma nazwy.

Wszystkie sportowe kanały nadają specjalne programy na żywo, a ja mam to gdzieś. Wszyscy i tak będą mówić to samo.
To jest jeden z tych nielicznych momentów gdy żałuję, że Raków przestał być tematem lokalnym, dziś wszyscy ten temat grzeją i mają swoje zdanie.

---

Nie umiem sobie wyobrazić, że w nowym sezonie pójdę ne mecz, a przy lini nie będzie tego gościa w niebieskiej czapeczce z wiecznie taką samą, groźną miną.
No potrafię sobie wyobrazić tej drużyny bez niego.
To minie, ale na dzień dzisiejszy nie chce mi się jechać na ewentualną fetę na Placu Biegańskiego. Nawet jeśli finał będzie piękny, to i tak będzie smutno...

Jeśli ktoś średnio interesuje się piłką i widzi skład Rakowa to zastanawia się, o co w tym wszystkim chodzi. Jeśli ktoś siedzi w piłce mocniej, to tym bardziej łapie się za głowę. Spadkowicz z Podbeskidzia, odrzut z Jagiellonii, niechciany w Pogoni, spadkowicz z Kielc, snajper z Niecieczy. I ten gość z kucykiem, który już nie ma kucyka.

"Parszywa dwunastka". Być może pamiętacie taki stary film. Generał wybiera straceńców i rusza z nimi na niemożliwą misję. Mam w planach mały cykl przedstawiający sylwetki tych najważniejszych żołnierzy.

Żaden inny trener z tych piłkarzy nie ulepiłby takiej drużyny. I bardzo się boję, jak to będzie wyglądało bez niego.
Ktokolwiek go zastąpi, będzie miał cholernie ciężko wejść w te buty.

---

Kiedyś wymarzonym przeze mnie trenerem dla Rakowa był Jacek Magiera, fajnie byłoby, gdyby wrócił do rodzinnego miasta. Wtedy wydawał się za dużym trenerem na ten klub, dzisiaj to Raków wydaje się za duży dla niego.
Świetnie byłoby pójść tą samą drogą, wyciągnąć kogoś nieoczywistego z niższych lig, ale taki strzał zdarza się raz. Teraz nie ma czasu na takie ryzyko. Europa nie może trzeci raz uciec.
Nie mam pojęcia, kto to będzie.

Ufam Świerczewskiemu, po prostu.

---

Nie wiem, jak długo Papszun wytrzyma bez trenerki. Piłka to narkotyk.
Teraz obiecany czas dla rodziny, zaniedbywanej przez ostatnie lata. Żona z córką zostały w Warszawie, żył na dwa domy.
Zasłużył na odpoczynek.

Pewnie gdy władze Legii zmienią się na bardziej ogarnięte, to prędzej niż później przejmie ten klub. Kibicuje mu od dziecka, wielki szacunek za to, że nigdy tego nie krył.
I to też chyba najlepiej pokazuje, jaki szacunek zdobył w Częstochowie - że nikomu to nie przeszkadzało.

Kiedyś uważałem, że to nie jest materiał na selekcjonera. To gość stworzony do codziennej, pozytywistycznej, ciężkiej pracy, a nie raz na kilka miesięcy. Do tego dochodzi bardzo trudny charakter.
Po ostatnich aferach wokół kadry trochę zmieniła mi się optyka.
Może taki zamordysta najlepiej by się do tego nadawał.

Ale najbardziej chciałbym, by zdobył swoją "Koronę Lig Polskich" i zrobił brakujący mu awans z IV ligi do III. Wszystkie pozostałe skalpy już ma, od B-klasy po prawdopodobne mistrzostwo Polski.

Bezaapelycyjnie najlepsza trenerska historia ostatnich lat, a może wszystkich czasów.

---

Wczoraj ruszyła sprzedaż biletów na finał Pucharu Polski, i swój już mam.
Sektor neutralny, na łuku, przy swoich (z oficjalną sprzedażą przez klub i całą otoczką nie chcę już mieć za dużo wspólnego, poza tym planujemy całą majówkę spędzić w stolicy). Ledwo się udało, system się wieszał, najtańsze miejsca zeszły w momencie.

Obiecałem sobie, że to spróbuję bez żadnego wulgaryzmu, więc po prostu nie odniosę się do tego, że rok temu za to samo miejsce zapłaciłem 40PLN, a w tym roku 80PLN. A bilety na trybunę prostą kosztują 120PLN.

Obiecałem.
I wytrzymam.
19.04.2023 06:08 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Sundrajta Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 8 198
Dołączył: Jul 2014
Post: #25
RE: Z gawry
Dziwne że wcześniej jakoś przeoczyłem ten wątek...
Za to dziś przeczytałem wszystko i wniosek mam raczej smutny, cieszę się że nigdy nie byłem blisko światka piłkarskiego i że mecze oglądam tylko w TV!

A mecz Legii z Rakowem był naprawdę świetny i po nim trochę się przestraszyłem że tytuł niebezpiecznie ucieka, a robiąc takie rzeczy w polskiej piłce jak Raków i nie zdobyć mistrzostwa byłoby nie tyle grzechem, co przestrogą dla innych, że w tym grajdołku nic nigdy zmienić się nie może. Icon_twisted
I pewnie dzięki słowom beara trochę łatwiej jest zrozumieć decyzję Marka Papszuna o zakończeniu (po tym sezonie) przygody z częstochowskim klubem.

"Pisanie na temat muzyki jest jak tańczenie na temat architektury" [Frank Zappa]
19.04.2023 06:32 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 514
Dołączył: Aug 2008
Post: #26
RE: Z gawry
Mnie dziwi, że trener odchodzi w takim momencie. Ostatnio to jakoś modne - wygrać mistrzostwo i walkowerem oddać walkę o LM...

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
19.04.2023 06:33 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
ku3a Offline
Administrator
*******

Liczba postów: 19 111
Dołączył: Jun 2007
Post: #27
RE: Z gawry
bear napisał(a):Nie umiem nazwać tych emocji. Nie jest to złość, nie jest to smutek. Możliwe, że ten stan jeszcze nie ma nazwy.
konsternacja?
19.04.2023 06:46 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
bear Online
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 2 540
Dołączył: Nov 2008
Post: #28
RE: Z gawry
ku3a napisał(a):miałem ochotę w tylu miejscach się odnieść, że w końcu... nic nie napisałem...
Na spokojnie... pogadamy o tym podczas majówki.
ku3a napisał(a):konsternacja?
najbliżej, ale ja nadal szukam innego słowa, póki co bezskutecznie.
Miszon napisał(a):Mnie dziwi, że trener odchodzi w takim momencie. Ostatnio to jakoś modne - wygrać mistrzostwo i walkowerem oddać walkę o LM...
trudno porównywać te sytuacje. Skorża z Lecha odszedł nagle, chwilę przed rozpoczęciem przygotowań do nowego sezonu. Powody rodzinne, wszyscy szanowali decyzję, ale moment był wtedy fatalny. To, że Lech tak pięknie uratował ten sezon naprawdę trzeba docenić.

Tutaj też wczoraj długo myślałem, że moment jest bardzo zły. Można było poczekać choćby do majówki czy klepnięcia mistrzostwa. Z drugiej strony, w ten sposób kupiono czas, którego rok temu Lech nie miał.
Czas na oswojenie i przygotowanie się do nowego rozdziału. Tak jest uczciwiej. Są teraz pewnie negocjowane konkrakty, domyślam się, że dla wielu nowych zawodników głównym magnesem może być współpraca z Papszunem. Słabo byłoby, gdyby teraz podpisali umowę, a za chwilę miałoby się okazać, że jednak będzie ich trenował ktoś inny. W drugą stronę to też niestety może zadziałać, boję się że niektórzy będą chcieli odejść... Myślę, że taki Amaral który jeszcze rok temu był jednym z najlepszych piłkarzy ligi wiedział, co będzie go czekało pod nowym trenerem, to uciekałby z Poznania w podskokach.

A co do oceny samej decyzji... zostawmy to.
7 lat temu pracy w jednym miejscu, przy narastającej presji, kosztem rodziny.
Zawsze lepiej odejść na własnych warunkach, w chwale niż przegapić ten moment.
21.04.2023 03:33 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
bear Online
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 2 540
Dołączył: Nov 2008
Post: #29
RE: Z gawry
PARSZYWA DWUNASTKA - VOL.1

Pierwotnie miał to być kilkuodcinkowy cykl, dorzucany jako bonus do stałych moich cotygodniowych wynurzeń.
Sytuacja jest jednak na tyle dynamiczna, że postanowiłem zmienić koncepcję. Wrzucę to, co spisywałem w ostatnich tygodniach w dwóch większych częściach.

Tomáš Petrášek

[Obrazek: e3323b1b7342.jpg]

Jeden z największych (nie tylko z racji wzrostu) symboli dzisiejszego Rakowa. I jeden z najfajniejszych ludzi, którzy chodzą po tej planecie. Gdybym miał wybrać jednego człowieka, z którym chciałbym pójść na piwo, to nie wahałbym się ani przez chwilę. I zrobiłbym wszystko, by skończyło się na jednym.

Nasz czeski wieżowiec, 199cm żywego złota.
Gdy zaczynał treningi słyszał, że jest za wysoki, zbyt wolny, że ma zbyt słabą koordynację. Nikt nie wiązał z nim nadziei i nie chciał z nim pracować.
W FC Hradec Králové pożegnano go bez żalu, szczęścia szukał w niższych czeskich ligach.
Pomiędzy grą w FK Slavoj Vyšehrad (z którym spadł do III ligi) a Viktorią Żiżkov był bardzo bliski porzucenia marzeń o piłce.

W wywiadzie dla Weszło kilka lat temu mówił:
Czułem, że utknąłem w martwym punkcie, a jednocześnie dostałem bardzo dobrą ofertę pracy. Chodziło o dużą firmę, która zajmowała się stalowymi linami, na przykład takimi jakie znajdują się w windach. Zajmowałbym w niej stanowisko menedżerskie i miałbym odpowiadać za sprzedaż poza Czechy. W pierwszej kolejności zaproponowano mi wyjazd do Stanów Zjednoczonych, żebym podszkolił angielski do odpowiedniego poziomu. Czułem, że mógłbym się tam rozwijać, a dodatkowo grałbym w piłkę na czwartym poziomie rozgrywkowym i nieźle sobie dorabiał.

Mniej więcej wtedy przyjechała do niego delegacja spod Jasnej Góry. Przedstawili mu wizję rozwoju klubu, którego on miał być jednym z fundamentów.
Początkowo nie był przekonany do zamiany życia w rodzinnej Pradze na Częstochowę, przenosiny z drugiej ligi czeskiej na trzeci poziom rozgrywkowy w Polsce nie wydawały się czymś obiektywnie atrakcyjnym.
Ostatecznie jednak uznał, że może to jest właśnie ten ostatni pociąg, który właśnie po niego przyjechał i do którego musi wsiąść, bo do stracenia tak naprawdę nie ma już nic.

Może wtedy usiadł mu na ramieniu podchmielony, obżarty knedlami anioł stróż, by na tej czeskiej fantazji powiedzieć mu: "zrób to, dzięki temu trafisz do reprezentacji swojego kraju i wystąpisz w niej 3 razy, a dzieci będzie Ci rodzić kobieta, która w 2017 roku zostanie Miss Czech".

[Obrazek: ecdf130e2d7e.jpg]

Podpisał ten cyrograf.
Pojawił się w klubie chwilę po Papszunie.

Ostatni, który przeszedł z nim cały ten szlak od samego początku aż do dziś. Od trzeciego poziomu rozgrywkowego przez dwa Puchary Polski, po być może mistrzostwo kraju.

Od początku szanowany i uwielbiany, pracował latami na status klubowej legendy.
Postawą na boisku i poza nim.
Posturą, charakterem, wszystkim.

Jedyny "współczesny" piłkarz wybrany w 2021 do jedenastki stulecia Rakowa, co z dzisiejszej perspektywy może wydawać się trochę śmieszne, ale w Częstochowie naprawdę jest duży sentyment do ekstraklasowej ekipy z lat 90-tych i do drużyny, która w 1967 roku przegrała w Kielcach finał Pucharu Polski z Legią.

Czas płynie, dziś gdy wszyscy są zdrowi nie ma miejsca w pierwszej jedenastce. Akceptuje tę rolę, nadal jest liderem w szatni.
Ale gdy trzeba pomóc, zawsze jest.

Świetny obrazek miał miejsce kilka meczów temu. W końcówce kontuzji doznał Rundic, Tomek wszedł za niego praktycznie bez rozgrzewki. Od razu podbiegł do niego Zoran, chcąc oddać opaskę kapitana. "Peti" stanowczym gestem jasno dał mu do zrozumienia: Ty tu rządzisz, ja wszedłem po to, by Ci pomóc.
Piękne okazanie sobie wzajemnego szacunku przez obu kapitanów.

Facet, który po ostatnim meczu zeszłego roku z Wisłą Płock bierze mikrofon, całą drużynę i robi coś takiego:





"O mój Rakowie, jesteś w sercu mym
Od najmłodszych lat miłość moja trwa, zawsze tylko Ty..."


Gdy po meczu z Górnikiem późną nocą, przemoknięty do suchej nitki otworzyłem przed snem fb i zobaczyłem tam taki wpis...
(Zachowuję oryginalną pisownię, to też ma swój urok, że mógłby zlecić to jakiejś agencji pijarowej, ale woli to zrobić sam. Po prawdzie, to chyba wielu piłkarzy dla których polski jest pierwszym językiem poskładałoby takie zdania gorzej).

Panie i panowie, szanowni kibice, chciałbym do was coż napisać.. Dzięki ze oglądacie nas i kibicujecie w takich trudnych warunkach dla kibica. Wiemy o braku komfortu na tribunach i nie tylko, wiemy i sami przeżywamy ten brak komfortu, kiedy brakuje nam dobrych warunków do treningu, kiedy się wszyscy razem denerwujemy okolo 16 godziny( i nie tylko) na drogach tego miasta itd.. Jest po prostu jak jest, ale pamiętajcie: Razem jesteśmy najmocniejszy i jest nam pięknie gdzie by to nie było i co by się nie działo. Dziękujemy tym, co za nami stoją zawsze i wszędzie, w mrozie, jak pada, wieje wiatr i jest zimno.. jeszcze raz: Doceniamy tego! niech już do końca sezonu ten malutki, skromny obiekt jest zapełniony do ostatniego krzesełka! Miłego weekendu

Latem kończy mu się kontrakt, ale jeśli w jednym momencie mieli by odejść z klubu i Papszun, i Petrášek, to tego już by było za dużo...

---

Fran Tudor

[Obrazek: 9b6bb1310e30.jpg]

Bratanek słynnego Igora Tudora był wielką nadzieją chorwackiej piłki i wschodzącą gwiazdą Hajduka Split. Zagrał 3 mecze w dorosłej reprezentacji, strzelił gola z Meksykiem.
Nastawił się na Bundesligę, transfer do Stuttgartu wysypał się w ostatniej chwili. Miał oferty z dobrych klubów, ale je odrzucał. Liczył, że przyjdą lepsze. Przeszarżował, został na lodzie, pół roku nie grał w piłkę, do Hajduka wracać nie chciał - miał dość chaosu w tym klubie.
Nauczony tym doświadczeniem, gdy zbliżało się zimowe okienko transferowe powiedział sobie, że przyjmie pierwszą ofertę z klubu, który naprawdę będzie go chciał.

[Obrazek: 7cd15eaa1010.jpg]

Z wywiadu dla tvp.sport
Trener Papszun to człowiek, pod którego skrzydłami rozwinąłeś się najbardziej jako piłkarz?
– Myślę, że tak. Sporo nauczyłem się podczas pracy z nim. Bardzo doceniam to, że we mnie wierzy. Myślę, że odwdzięczam się, grając dobre mecze. On dał mi wolność na boisku, a ja dałem mu poczucie bezpieczeństwa, jeśli chodzi o moją występy w lidze.


Uniwersalny żołnierz, poradzi sobie na każdej pozycji.


Iván López Álvarez

[Obrazek: 6e7f952e7d5b.jpg]

Gdy jesienią 2017 roku Raków grał swój pierwszy sezon na zapleczu, 9 września uległ u siebie Stali Mielec 1:2.
Ivi tego samego dnia miał u stóp cały świat.





(No nic... Tu bezpośredni link
https://m.youtube.com/watch?v=a9tn7-OaUg...wgbWFkcmlk

3 lata później drogi tego klubu i tego gościa przetną się w tym samym kosmosie.
Stało się tak przede wszystkim dlatego, że Hiszpan mocno się pogubił - życiowo i piłkarsko.
Imprezowy tryb życia, trudny i konfliktowy charakter.
W Levante został skreślony i był wypożyczany co pół roku do coraz słabszych klubów, nigdzie nie potrafił zagrzać miejsca.
Myślał o porzuceniu futbolu, jego ojciec prowadzi firmę budowlaną, miał punkt zaczepienia.
Z matni wyrwała go obecna narzeczona i telefon z Częstochowy.

Dominik Ebebenge (w tamtym czasie pracował w Rakowie, wcześniej był w Legii) rzucił w którymś z stu programów o tym samym farmazonem, że wtedy zastosowano niecny fortel. Rzekomo Ivi przyleciał do Warszawy, pokazano mu stadion Legii, kontrakt podpisał w jakimś ekskluzywnym biurze i dopiero potem, gdy wszystko już było na papierze, zawieziono go do Częstochowy.
Raków od razu to zdementował publikując zdjęcie, na którym Ivi podpisuje umowę w budynku klubowym. Minę miał rzeczywiście nietęgą, ale najważniejsze, że później było dużo więcej powodów do uśmiechu.

Bo Ivi się w Częstochowie trochę zakochał. Nie ma sensu doszukiwać się w tym mistycyzmu. Po prostu dla kogoś, kto szuka spokojnego życia to jest miasto wręcz idealne. Oczywiście jeśli ktoś szuka wrażeń, to też bez trudu je tutaj znajdzie, ale nie czają się i nie kuszą na każdym rogu. Dla kogoś, kto chce zapomnieć o demonach z przeszłości to na pewno ma znaczenie.

[Obrazek: ed40866a34ad.jpg]

Kupił tu dom, pojawia się na meczach siatkarzy drugoligowego Norwida Częstochowa, zainwestował w branżę fotowoltaiczną. Czasami przypadkiem trafiam na to, co udostępnia w mediach społecznościowych jego partnerka i bardzo mi się ich życie podoba. Jasne, jest tam Paryż, Rzym czy Malediwy, ale widzę też zdjęcia z Wieliczki, z Krakowa, z Oświęcimia, z Wrocławia, z Zakopanego, ze Szczyrku. Widać, że dobrze się tutaj czują, chcą poznać kraj, historię, kulturę, nie boją się śniegu (choć teoria, że Ivi gra słabiej gdy robi się zimno ma swoich wyznawców i solidne podstawy w liczbach).

(I bym zapomniał - słyszałem, że Ivi zlecił komuś tworzenie hiszpańskich napisów do polskich filmów, by móc je oglądać ze zrozumieniem i przy okazji łapać język.
Kto wie, może już nawet widział "Znachora".)

A dziś...

[Obrazek: d938a9a5627e.png]

To ty od początku we mnie wierzyłeś i sprawiłeś, że rozwijałem się jako człowiek i jako piłkarz. Wczoraj otrzymaliśmy wiadomość, że nie będziesz pracował dalej, ale to nie czas na pożegnania, musimy dokończyć pracę, którą rozpoczęliśmy i zostawić drużynę na szczycie

(To ostatnie zdanie zasiewa jednak ziarno niepokoju i potwierdza moją już trzeźwą obawę z dnia wczorajszego...

---

Vladyslav Koczerhin

[Obrazek: 0a5fa98885f2.jpg]

Podpisany zimą zeszłego roku, miał do Rakowa dołączyć latem.
Mający świetne liczby pomocnik Zorii Ługańsk był szykowany jako następca Iviego, z którego odejściem wszyscy się w tamtym czasie liczyli.
Wojna wszystko zmieniła, Vlad dołączył do Medalików już w marcu.
Chwilę zajęło, nim się tutaj odnalazł, ale ze względu na obiektywne czynniki wszyscy okazywali mu cierpliwość i wsparcie. Do tego w tamtym czasie urodziła mu się córka, więc działo się w jego życiu dużo.

Otwarcie mówi o tym, że miał łzy w oczach widząc, jak Lewandowski strzela karnego Szwecji z ukraińską opaską na ramieniu.
Dziś na każdym kroku podkreśla, jak dobrze się tutaj czuje, ile w tamtym momencie dał mu klub i z jaką troską przyjęto w Częstochowie jego bliskich.

W nie tylko moim odczuciu to najlepszy piłkarz Rakowa w tym sezonie.
Wiem, że nadal jest tam miliard ważniejszych problemów ale nie pojmuję, jak powołania do reprezentacji Ukrainy może dostawać emeryt Konoplyanka z Cracovii, a wychowanek DJuSSz-11 Odessa jest pomijany.
21.04.2023 04:14 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
bear Online
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 2 540
Dołączył: Nov 2008
Post: #30
RE: Z gawry
Co wydarzy się jutro o godzinie 11.00?

Śmieszy mnie ta giełda, dziennikarze którzy tydzień temu nie potrafili wyniuchać co się wydarzy teraz strzelają nazwiskami na oślep.
Cieszy mnie hermetyczność, znakomicie to świadczy o klubie.
O tym, kto zostanie nowym trenerem Rakowa wiedzą 3 osoby. Świerczewski, Papszun i nowy trener. Który jednocześnie świetnie zdaje test lojalności, bo gdyby to nazwisko wyszło do mediów, źródło wycieku byłoby oczywiste.
Może to sugerować, że rzeczywiście jest to temat wewnętrzny, i następcą Papszuna zostanie jego 32-letni asystent Dawid Szwarga.
Co wydaje się ryzykowne, ale mam to szczęście być kibicem klubu, któremu władzom całkowicie ufam i wierzę w to, co robią.
Myślę, że jutro zostanie odpalona bomba.
Albo będzie to jakieś duże nazwisko z zagranicy (raczej nie, bo nie po to obcokrojawcy w Rakowie mają obowiązek nauki polskiego by teraz w szatni miał obowiązywać inny język), albo ktoś całkowicie na dorobku.
Nie wierzę w żadną opcję pomiędzy.


Co mi jako kibicowi Rakowa chodzi po głowie?
Otóż chodzi mi po głowie taki widok...

[Obrazek: 5a6322e4b24d.jpg]

(Zdjęcie z jesieni, Łukasz był w Częstochowie na kilkutygodniowym stażu, zrobił świetne wrażenie)

W niedzielę w Częstochowie był widziany Łukasz Piszczek, ale to mógł być czysty przypadek. Może zatrzymał się po drodze do Warszawy, wczoraj był gościem Hejt Parku, dzisiaj promował swoją książkę.
Czyli teoretycznie jest możliwe, że do swoich Goczałkowic będzie wracał jutro z rana i akurat w okolicach 11 będzie gdzieś na wysokości Częstochowy...

Byłoby to pokerowe zagranie, a jednocześnie coś cholernie ekscytującego dla wszystkich.
Z jednej strony wątpię, że Łukasz chciałby swoją karierę trenerską zaczynać od takiego dużego wyzwania, z drugiej jednak - gdyby dał radę, to z miejsca zbudowałby sobie bardzo mocną pozycję na rynku.

Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana.
Myślę, że to była pierwsza myśl człowieka, który jutro zostanie przedstawiony jako trener Rakowa, kimkolwiek on nie jest.
25.04.2023 09:02 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
bear Online
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 2 540
Dołączył: Nov 2008
Post: #31
RE: Z gawry
Czy jestem zadowolony?

[Obrazek: 0579c3a8981a.png]

Chyba tak.
Najbardziej cieszę się, że Raków idzie swoją drogą. Konsekwentnie.

Niewiele wiem o Dawidzie. Tyle, co wyczytałem po fakcie. Nie będę więc tutaj silił się na jakieś głębsze analizy. Na to przyjdzie czas.
Obejrzałem na spokojnie całą konferencję.
Kupiłem go od razu.

O dziwo, łatwiej mi pogodzić się z tym, że w ekstraklasie trenerami są ludzie dużo młodsi ode mnie niż z tym, że mój rocznik przestał grać w reprezentacji.

I tak sobie myślę, że w lubelskim mieszkaniu pewnego Portugalczyka znów pofrunęły kuwety...
Było wytrzymać...

(Patrząc tylko sportowo - wyniki Gonzalo Feio w Motorze dają nadzieję, że w Rakowie znają się na ludziach i potrafią ocenić potencjał. Na szczęście ważniejszy jest tam "aspekt ludzki").

Czy jestem spokojny o przyszłość?

Nie.
Nie byłbym jednak ani trochę spokojniejszy, gdyby to było duże nazwisko z karuzeli.

Mam ten komfort bycia kibicem klubu, którego szefowi bezgranicznie ufam i wierzę.
Nawet jeśli to nie wyjdzie, to tutaj nikt nigdy nie będzie krzyczał jak to bywa cyklicznie w innych miastach - Rutkowski/ Mioduski wypier****.
Michał Świerczewski może sobie kupić wszystko.
Jego bogactwem jest jednak to, czego kupić się nie da.
Wdzięczność.


Czy to dziś?

Nie będzie dzisiaj rozczarowania, jeśli to się nie stanie.
Tak naprawdę wszystko będzie wiadomo przed meczem, będziemy znać wynik Legii.
Nawet jeśli to jest tylko kropka nad i, to jest w tym wszystkim ekscytacja przedszkolaka, który stawiając ją pierwszy raz, musi trafić we właściwą kratkę i nie rozlać atramentu.

Z jednej strony - chcę tego bardzo, z drugiej - wcale nie.

O siebie się nie boję, ja to wytrzymam.
Mentalnie majówkę zacząłem wczoraj.
Jeśli na coś się przez te 38 lat swojego marnego życia dobrze przygotowałem, to właśnie na dwie duże fety w ciągu kilku dni.
Ja jestem gotowy, by dziś nie kłaść się spać.

Ale jest jeszcze jedna, ostatnia misja.
Wtorek, wreszcie pełny Stadion Narodowy.
Dokończenie tej historii.
Niestety, w tym roku nie będzie kompletu w sektorze za bramką, ale 8 koła ludzi to i tak jest świetny wynik jak na takie miasto (pojemność kurnika przy Limanowskiego to 5500), a zapewne wielu tak jak my kupiło bilety w sektorach neutralnych - rok temu w nich dominowaliśmy, ale wtedy nie było "gospodarza"...
Porażka w Warszawie miesiąc temu bolała, ale była potrzebna, wszystkim. Najbardziej chyba Legii, bo dla nich wtedy skończył się sezon.
Trzeba wyciągnąć z niej wnioski i zamknąć temat.

Do tego potrzebna jest jednak pełna koncentracja.
Boję się, że to może ulecieć po zrealizowaniu pierwszego celu i dlatego dziś w drodze do Częstochowy będę kibicował Legii.

Bo plan na dziś mam tylko jeden.
Kupić niebieską czapeczkę z daszkiem.
Nie tylko dlatego, że na ostatnim meczu na stadionie i później na Placu Biegańskiego ma obowiązywać właśnie taki dress code.

Nie będę w niej chodził na co dzień.
Będzie bardziej pamiątką, relikwią, wspomnieniem tego niezwykłego czasu, w który wciąż trudno mi uwierzyć i jestem cholernie ciekaw co się ze mną stanie, gdy to się stanie...

9 dni, Częstochowa - Warszawa - Kielce.
Może to nie brzmi jak idealna majówka, ale ja lepszej wymarzyć bym sobie nie chciał.
28.04.2023 03:25 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 514
Dołączył: Aug 2008
Post: #32
RE: Z gawry
Jak rozumiem, jednak nie Piszczek, tylko ten ze Stali Rzeszów?

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
28.04.2023 03:33 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
bear Online
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 2 540
Dołączył: Nov 2008
Post: #33
RE: Z gawry
Piszczek był tylko moim wymysłem.
Myśliwiec ze Stali Rzeszów na pewno był rozważany, mówiło się o nim wcześniej, jeden ze zdolniejszych trenerów młodego pokolenia.
Na jego trop naprowadzilo mnie zdjęcie na oficjalnym profilu Rakowa, był na nim niedźwiedź na stadionie Rakowa. Co było puszczeniem oka w stronę Widzewa, gdzie trenerem jest Janusz Niedźwiedź. Mnie to naprowadzilo właśnie na trenera Stali, bo kto ma upolować niedźwiedzia jak nie myśliwiec. Rebusy to nigdy nie była moja silna strona.

Trenerem Rakowa został Dawid Szwarga, od 2 lat asystent Papszuna. Spokojnie budowany i namaszczony.
Duże ryzyko, bo nigdy nie pracował jako ten pierwszy.
Mam wątpliwości, jak wszyscy.
Ale mam też wiarę w ludzi, którzy od lat tym klubem rządzą.
28.04.2023 04:15 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 514
Dołączył: Aug 2008
Post: #34
RE: Z gawry
bear napisał(a):Na jego trop naprowadzilo mnie zdjęcie na oficjalnym profilu Rakowa, był na nim niedźwiedź na stadionie Rakowa. Co było puszczeniem oka w stronę Widzewa, gdzie trenerem jest Janusz Niedźwiedź. Mnie to naprowadzilo właśnie na trenera Stali, bo kto ma upolować niedźwiedzia jak nie myśliwiec.
Icon_eek
No to grube zagadki szły widzę!

Ale co ma ostatecznie ten asystent wspólnego z niedźwiedziem?

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 28.04.2023 05:01 PM przez Miszon.)
28.04.2023 05:00 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
bear Online
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 2 540
Dołączył: Nov 2008
Post: #35
RE: Z gawry
Krótko, po majówce przyjdzie czas by wszystko to się już stało i co jeszcze się wydarzy opisać.

Tak gra według matematycznych wyliczeń na 99,997% mistrz Polski sezonu 2022/2023.

Co za gole, co za asysty Frania i Wiktora, a wszystko wyglądało z bliska, jakby było grane na pół gwizdka, na totalnym luzie, ekonomicznie przed finałem Pucharu.
Obejrzałem ten skrót wczoraj w nocy po powrocie kilka razy pod rząd i wiem, że będę często do niego wracał.





Czasami w żartach cieszyliśmy się, że Giannis Papanikolau rzadko strzela gole, bo w Częstochowie na trybunach nazwiska strzelców najpierw dwa razy się skanduje, a za trzecim razem sylabizuje, i wczoraj trzeba się było z tym wyzwaniem wreszcie zmierzyć...
Daliśmy radę.

Raków wyśrubował swój klubowy rekord liczby kolejnych meczów ze strzeloną bramką w meczach na własnym boisku do 27.
Raków wyśrubował swój klubowy rekord liczby kolejnych zwycięstw w ekstaklasie na własnym boisku do 12.

15 meczów u siebie w tym sezonie, bilans 14-1-0, w bramkach 40:7.

Jeszcze chwila, ale...

Mistrz, mistrz, Raków mistrz.
30.04.2023 03:18 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
barb42 Offline
Dużo pisze
****

Liczba postów: 334
Dołączył: Feb 2023
Post: #36
RE: Z gawry
Ty mnie, nas tak pozytywnie nakręcisz! Dzięki! ????
30.04.2023 12:02 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
bear Online
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 2 540
Dołączył: Nov 2008
Post: #37
RE: Z gawry
Dziwnie mi się czyta obiektywne opinie, że to był słaby mecz.
To niesamowite, jak bardzo odbiór widowiska jest uzależniony od emocjonalnego zaangażowania. A także od tego, czy oglądasz go w telewizji, czy żyjesz nim na stadionie.
Abstrachując od wszystkiego - finały się wygrywa, a nie gra.
Meczycho bezstronni widzowie dostali miesiąc temu w lidze, tu każdy błąd miał swoją wagę.

Wiele rzeczy można (a nawet trzeba) zarzucać prezesurze Zbigniewa Bońka, ale za przywrócenie rangi, prestiżu i otoczki finałom Pucharu Polski należy mu się wieczny szacunek.

Bo to jest prawdziwe święto.
Uczestniczyłem w nim drugi raz z rzędu ale wiem, że nawet jeśli już mój Raków nie dojdzie do finału, to będę chciał tam wrócić kolejnego 2 maja, przeżyć to na spokojnie.

Święto flagi, 3/4 stadionu na biało, reszta na czerwono, tak akurat w tym roku pięknie wyszło.
Hymn, atmosfera nie do opisania, niemożliwa do oddania słowami...
Kapitalna oprawa Legii, ale muszę oddać sprawiedliwość naszym - byłem absolutnie zbudowany oprawą i zachowaniem kibiców Rakowa. Nawet przez chwilę poczułem coś w rodzaju dumy.
Bardzo fajne to było uczucie.

---

Spokój.
On był za duży.
Ja od 5 minuty zacząłem odczuwać dziwną do opisania błogość, niestety chyba nie tylko ja. Znowu to zrobimy. Przecież to nie może skończyć się inaczej.
Papszun w drugiej połowie paradujący w czapce z daszkiem do tyłu - to jeden z tych obrazków, które na pewno przejdą do tej niesamowitej historii.
Zrobimy to, wszyscy razem, ostatnia misja...

Nie udało się.
Kontrowersyjnie uważam, że gdyby ten mecz był otwarty i grany 11 na 11, to Raków by go wygrał.
Legia stanęła dupą w polu karnym, tylko kontry, na przetrwanie, żadnego celnego strzału przez 120 minut.
A Medaliki jak to Medaliki, honorowo, dumnie, gramy do końca swoje, nie będziemy hańbić się strzałami z dystansu (dopiero gdy w końcówce dogrywki Koczergin przymierzył zza pola karnego - w tym meczu nigdy nie byliśmy bliżej szczęścia).
A czasem proste środki są potrzebne, trudno wejść do bramki rywala jeśli rywal stoi dupą w bramce.
Nie szukam wytłumaczenia na to, jak można 115 minut grać w przewadze, i tego nie wykorzystać.
Bo wiem, że go nie znajdę.
Football, Bloody Hell...

---

Rzuty karne to największe zło piłki nożnej.
Kiedyś bardzo je lubiłem, czekałem na nie we wszystkich finałach.
Wszystko zmieniło się w roku 2016, gdy na własnej skórze doświadczyliśmy, co to naprawdę znaczy, jak bardzo to jest okrutne.
Przeżycie czegoś takiego na własnej skórze, na stadionie, dokładnie na wysokości miejsca, z którego się to obserwuje...
Nieprawdopodobnie wyniszczające.

---

To, co wydarzyło się po meczu widzieli wszyscy, nie chcę się nad tym rozwodzić. Za dobrze znam piłkę od środka by nie wiedzieć, że odpowiedzialność za takie historie nigdy nie jest tylko po jednej stronie.
Jednak takie zachowanie, jak sierpowe Mladenovica czy to, co zrobił w szatni Josue nigdy nie powinny się wydarzyć...

--

Emocje po wszystkim były duże, za duże, także we mnie, co było związane także z prywatnymi historiami i z faktem, że przez brak czyjejś wyobraźni i organizacji prawie spóźniliśmy się na mecz, na który przyjechaliśmy 2 dni wcześniej...

Po meczu marsz w kilkutysięcznym tłumie na stację metra, a potem... 48 minut oczekiwania w tunelu na Wisłostradzie pod Centrum Nauki Kopernik na przyjazd autobusu lini 185 (który wedle rozkładu miał kursować co 15 minut), w niewyobrażalnym hałasie i decybelach. W pewnym momencie w tej bezsilności i wściekłości uderzyłem z całych sił w blaszaną część przystanku, ślad na nadgarstku powoli znika. Dzień, który miał być jednym z tych najpiękniejszych w życiu przeradzał się w coraz większy koszmar.
Niedobór płynów, których nie przyjmowałem w tym dniu od godziny 15 zrobił swoje (bo w życiu trzeba mieć jakieś zasady, i wciąź jednak wolę umrzeć niż czekać w kiludziesięcioosobowej kolejce na małą butelkę wody mineralnej czy bezalkoholowe piwo za 25PLN) , potem wprawdzie uzupelniłem wszelakie płyny z nawiązką i były już one przeważnie wysokoprocentowe, ale pożaru wewnątrz mnie to nie ugasiło.

Ostatecznie ulało się we mnie gdy zobaczyłem, co się dzieje po meczu na twiterze.

Kilku stołecznych dziennikarzy zaczęło kręcić aferę z tego, że kibice Rakowa nie zostali na trybunach na wręczenie Pucharu. Zapewne nie zauważyli, iż pierwszy komunikat po rozstrzygnięciu finału mówił o tym, iż pociągi specjalne do Częstochowy odjadą o 20.10 i 20.20.
W związku z czym nie było możliwe, by zostali tam dłużej, bo czas się kurczył niemiłosiernie.
Piłkarze Rakowa tuż po meczu podeszli pod trybunę i usłyszeli gromkie "dziękujemy".

A odwracając przez chwilę historię... czy możemy być pewni, że w przypadku innego rozstrzygnięcia kibice Legii zostaliby na dekorację Rakowa?
Raczej wątpię.

Wyłapałem tamtej nocy trzy bany na twiterze, trudno.
Chciałbym jednak oddać co należne redaktorowi Mazurkowi z weszło, bo on jedyny zamiast mnie skasować od razu, to przyznajmniej odpisał.
Jednak moja reakcja na jego słowa: "Legia w tym dniu wygrała ten mecz wszędzie, na murawie, na stadionie, na ulicach" była rzeczywiście zbyt ostra.
Jaki inny klub mógł wygrać w Warszawie na stadionie i na ulicach, skoro w finale grała Legia Warszawa?
A ja spacerując w tym dniu po głównych arteriach Warszawy widziałem tam tylko znajome tablice rejestracyjne samochodowe i zastanawiałem się, gdzie ja tak naprawdę jestem.
Ale żeby mieć taką optykę to trzeba wiedzieć, że wyprawa na taki mecz to nie tylko kilka przystanków metrem...

Dziennikarze to osobna grupa.
W ostatnim czasie śledziłem kilku kibiców Legii, rozsądek, pokora, obiektywizm w sądach w trudnych dla klubu czasach, "bez zadęcia", bardzo to doceniałem, świetnie ich przemyślenia się czytało i słuchało w podcastach.

Ale po tym meczu wszyscy odpięli wrotki na maksa. Dziś Raków to nowy Groclin a Papszun to czyste zło, rok temu się o niego modliliście.

Dotychczas z przymrużeniem oka czytałem hasła, że kogoś boli wielki Raków.
Teraz zmienia mi się optyka.
To jak się teraz niektórzy zachowują najlepiej oddaje, ile ten Puchar tak naprawdę waży.

Ale nie.
Nie zapytam teraz, kto zaraz będzie mistrzem Polski.

---

I nawet jeśli rzeczywiście miało być tak, że teraz coś się kończy, to trudno.
Choć w środku mnie rozsadza gdy o końcu jakiegoś klubu piszą kibice, których kluby nigdy się nie zaczęły.

Tego czasu nikt nam nigdy nie zabierze.

Prywatnie, ale trudno... w pełni dotarło to do mnie, gdy siedziałem nad Wisłą, czekałem na Kubę i patrzyłem na ten majestatyczny Stadion Narodowy.
Wtedy uświadomiłem sobie, że ten czas, ten rok od tamtego finału do tego zawsze będzie dla mnie magiczna klamra.
Ta historia będzie już dla mnie życiowym tłem.
Od pierwszego wyjścia do ludzi dokładnie rok temu z kilkunastomięcznej agoni do teraz.
Cokolwiek będzie, ja już wygrałem.

---

Kilka godzin przed meczem na jednej z nadwiślańskich barek doszło do ustawki między kibicami Rakowa i Legii. Sprawa załatwiona została po męsku, 1 na 1, jak na dzikim zachodzie. Jednym z nich byłem ja, drugim - administrator tego forum.

Jednym z wielu omawianych przy najzłocistszym z trunków tematów był mój lęk przed pójściem na mecz w niebiesko - czerwonym szaliku, który ostatecznie zabrany nie został.

Podsumwując - na stadionie spokojnie w tym szaliku mógłbym być. Istnieje jednak duże prawdopodobieństwo, że gdybym w nim szedł w drodze na stadion, to mógłbym go tam nie donieść.
Po drodze zobaczyłem jeden z najsmutniejszych widoków, jaki kiedykolwiek w życiu widziałem...
"Szpaler" utworzony przez łysych panów, na ziemii leżały szaliki i koszulki Rakowa, deptane i opluwane, na koniec zapewne rytualnie spalone... przemknęliśmy bokiem, ale dużo nas kosztowało, by nie zareagować...

Szybko jednak ten obrazek z głowy wyrzuciłem, nie pozwoliłem sobie zepsuć tego święta.

Bo na stadionie było normalność.
Trzeba wierzyć, że kiedyś ona będzie wszędzie.

---

Dwie sprawy na koniec w temacie kontrowersji...

Sędziowanie.
Nie jestem w stanie pojąć, dlaczego na ten mecz wyznaczono takich ludzi. Zapewne związek nie chce wszystkiego dawać Marciniakowi i trochę to rozumiem, ale jest w Polsce przynajmniej 5 lepszych arbitrów niż Piotr Lasyk (po tym meczu myślę, że jednak jest ich około 500).
Ten mecz wymknął mu się spod kontroli już w 3 minucie. Brak reakcji od razu (złą decyzję można naprawić varem, ale jeśli var musi naprawiać brak reakcji, to od początku robi się kocioł). Kompletne pogubienie i niepewność arbitra tylko nakręcało napiętą atmosferę, nie wyobrażam sobie, by Marciniak dopuścił do takich scen, on swoją charyzmą wszystkich ustawiłby od razu do pionu. Przy najprostszych decyzjach decyzje podejmowane były z kilkusekundowym opóźnieniem, nawet rzuty z autu.
Całkowicie popsuł ten mecz.

I w drugiej części dogrywki powinien wylecieć za drugą żółtą Arsenić, faul na Rosołku wyglądał z perspektywy trybun bardzo źle.


A na koniec...
Mój krótki list otwarty do Pana Kacpra - nieważne, że i tak go nie przeczyta.

Ursynowski chłopczyku...

Zagrałeś świetny mecz, uratowałeś Legii dupę i dałeś swojej ukochanej drużynie Puchar Polski. To dla rodowitego Warszawianina jest niewyobrażalnie wielką rzeczą.

Jednak jeszcze za mało w życiu zrobiłeś, by zarzucać innym brak klasy.
Szczególnie, jeśli po przesądzeniu o losach meczu nie fruniesz od razu w euforii do kolegów, tylko najpierw odwracasz się w kierunku trybuny Rakowa i wykonujesz taki gest.



A Twoi koledzy mając do wyboru pobiegnięcie w kierunku swoich kibiców środkiem boiska lub wzdłuż drugiej trybuny, wybrali okrężną drogę pod nosem ławki Rakowa, a co potem się wydarzyło to wszyscy widzieli.
Nie odnoszę się w żaden sposób do tego, co odstawiałeś przy karnych - wciąż żyjemy w wolnym kraju i każdy ma prawo być pajacem, to jeszcze nie jest zabronione (ale od nowego sezonu zmienią się przepisy i każde prowokowanie strzelca przez bramkarza przy rzutach karnych będzie skutkowało kartką, tej serii byś na pewno nie dokończył. Strojenie min wygłodniałego psiaka z reklamy Pedigree Pal... sam zresztą powiedziałeś, że karma wraca).

Niedawno udzieliłeś wywiadu Interii. Zapytany, czy wolałbyś przejść do Widzewa Łódź, czy jednak zakończyć karierę, rzekłeś: "Prosta odpowiedź, oczywiście, że koniec kariery. Sorry, ale są pewne priorytety".

Wielu już tak kozaczyło. Masz potencjał, by za kilka lat stać się nawet jedynką w kadrze, ale jeśli głowa nie dojedzie, to może być bardzo różnie.

Był już kiedyś taki gość, nazywał się Wojciech Pawłowski. Wielki talent, aragoncja parowała uszami, powołania do kadry, transfer do Udinese, słynne "We Will Say What Time Will Tell".
Czas ostatecznie powiedział, że dziś w wieku 30 lat Pawłowski gra w Elanie Toruń.

Nie idź Kacprze tą drogą.

To, że nagrodę Piłkarza Meczu oddałeś na WOŚP daje cień nadziei, że pod tą pokręconą czupryną nie zawsze echo dudni.
Bardzo ten gest doceniam.

---

A już w niedzielę...
Może być piękna klamra.
Pamiętam doskonale emocje, jakie były niespełna 4 lata temu, po pierwszym meczu Rakowa po powrocie do ekstraklasy, jeszcze w Bełchatowie, po meczu właśnie z Koroną Kielce.
Wielkie nadzieje i ogromne rozczarowanie.
0:1, ale mecz był po prostu fatalny, powinno być dużo wyżej.
Do tego po internecie fruwało rozegranie jednego z rzutów rożnych, w efekcie którego piłka została wycofana do naszego bramkarza. A Raków w I lidze słynął ze 140 wariantów stałych fragmentów gry, Michniewicz dokoptował do swojego sztabu na młodzieżowe Euro trenera Kędziorka, który za to w klubie odpowiadał, by mu pomógł.

Pamiętam, jak wracając z tamtego meczu mieliśmy w głowach tylko to, by się spokojnie utrzymać, zadomowić w elicie, czasem sprawić jakąś niespodziankę...

4 lata jak lot w kosmos...

A przede mną kolejne, bardzo ciekawe doświadczenie...
Stadion w Kielcach wyprzedany, zostały tylko pojedyncze wejściówki na... młyn Korony.
Będzie...
Dziwnie.

Ale muszę tam być.
Gdybym zgubił w życiu ten moment, to moje życie miałoby wyrwę nie do zasypania.
A takich dziur mam w swoim życiu już zbyt wiele, by pozwolić sobie na kolejne.

---

Piłkarska to była majówka.

Wracając 3 maja z Warszawy, zahaczyliśmy po drodze o dwa mecze i obejrzeliśmy drugie połowy spotkań rozgrywanych w Betcris IV lidze łódzkiej.

Ceramika Opoczno - RKS Radomsko 1:4

Do przerwy 0:3, zobaczyliśmy dwie ostanie bramki.
Kiedyś to były prawdziwe lokalne derby na noże, na kilku w II lidze byłem.
Dziś letnie emocje - i na boisku, i na trybunach.
Obie drużyny od lat próbują wrócić na poziom centralny, ale widoków na to nie ma i chyba długo nie będzie.

A na deser druga połowa meczu tej samej ligi, Polonia Piotrków Trybunalski - KS Kutno 3:6.
Do przerwy było 2:2, po przerwie zobaczyliśmy kawał meczycha. Długo utrzymywał się remis 3:3, w końcówce goście bez litości wypuntkowali gospodarzy, 3 gole w samej końcówce.

Doliczając do tego niedzielne spotkanie Canyon Klasy A (przy sztucznym świetle w Markach) Płudy Warszawa - Huragan II Wołomin 0:1 oraz sobotni mecz klasy okręgowej jeszcze u siebie, wychodzi 5 meczów w dni. Jak za najlepszych lat.

---

Bo znowu mi się chce.
Robić coś, co przez większość życia wyznaczało mi rytm życia.
Będąc przez blisko dwie dekady w różnych rolach w piłce od środka, a potem - w kolejnym etapie przez kilka lat zacząłem uprawiać rowerową turystykę stadionową, która ostatecznie doprowadziła mnie do udzielenia dużego wywiadu w jednym z wówczas poczytniejszych piłkarskich portali.
Życie na kilka lat zmiotło mnie z planszy, ale to już za mną.
Znowu w głowie pojawiają się pomysły.
Ten rok poświęcę na wyprostowanie kilku tematów zdrowotnych, w następnym ruszę na pełnej, w ramach przygotowań do celu, który powoli się krystalizuje na rok 2025.
Po to, by w 40 roku życia znów zrobić coś dużego - być może tę największą rzecz, o której z Przyjacielem od zawsze marzymy (czyli przejechanie wzdłuż Wisły od źródła do ujścia).


Pierwszą rzeczą, jaką zrobiłem po ogarnięciu się po powrocie, było planowanie najbliższego weekendu.
A planowanie i logistyka to jeden z najfajniejszych elementów groundhoppingu.
Do tego moje położenie geograficzne sprawia, że tak naprawdę wszędzie mam blisko.

Niedziela oczywiście w Kielcach, więc zacząłem sobie rozpisywać sobie, co można zrobić w sobotę sobotę.

Mógłbym ruszyć w kierunku Łodzi, i wtedy grafik byłby taki:
12.00 ŁKS II Łódź - Ursus Warszawa, III liga
15:00 Zjednoczeni Bełchatów - LKS Dobryszyce, Keeza Elite Klasa B, Piotrków Trybunalski
A w drodze powrotnej zahaczyć o drugą połowę któregoś z meczów Keeza Elite Klasa A, Piotrków Trybunalski II
17:00 Świt Kamieńsk - Start Niechcice
17:00 GUKS Gorzkowice - VIS Gidle

Opcją byłby też wypad w kieleckie, a tam...
15:00 Bucovia Bukowa - Świt Ćmielów, klasa okręgowa świętokrzyska
17:00 Wierna Małogoszcz - GKS Nowiny (Sitkówka-Nowiny), hummel IV liga świętokrzyska
(Do zrobienia, obie miejscowości dzieli 8km)

A może sobota w Krakowie?
12:00 Universum Kraków - Wawel Kraków, Klasa B, Kraków III
14:00 Ekler Baranówka - Zawisza Sulechów, Klasa A, Kraków I
17:00 Wielmożanka Wielmoża - Czapla Czaple Małe/Przybysławice, Klasa A, Olkusz


Ostatecznie jednak będzie tak:
11:00 Unia Rędziny - Ruch Radzionków, IV liga śląska
14:30 Skra II Częstochowa - Zieloni Żarki, Klasa okręgowa, śląska II (Częstochowa-Lubliniec) - ale też do załatwienia w okolicach Częstochowy kilka spraw, więc raczej nie w całości, a może się zdarzyć tak, że w ogóle. W drodze powrotnej za to powinno udać się zobaczyć któryś z meczów częstochowskiej klasy A:
17:00 Skalniak Kroczyce - Płomień Kuźnica Marianowa
17:00 Sokół Olsztyn - MKS II Myszków
17:00 Pilica Koniecpol - Metal Rzeki Wielkie
06.05.2023 02:46 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 514
Dołączył: Aug 2008
Post: #38
RE: Z gawry
Części piłkarskiej nie do końca rozumiem, w sensie nie ogarniam tych emocji, bo się nie interesuję od pewnego czasu (znam tylko wynik tego meczu, bo wtedy pracowałem), ale część nazwijmy to "wewnętrzna" dużo ciekawsza. Zresztą całość przeczytałem z przyjemnością.

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 06.05.2023 09:42 PM przez Miszon.)
06.05.2023 09:38 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
barb42 Offline
Dużo pisze
****

Liczba postów: 334
Dołączył: Feb 2023
Post: #39
RE: Z gawry
Na pewno mecz na żywo przynosi inne emocje niż ten przed telewizorem, jednak faktem pozostaje, że Raków nie wykorzystał przewagi liczebnej i nie strzelił gola.
Oglądanie meczu w tv daje tą przewagę, że zmiana kanału umożliwia zniknięcie małpującego Tobiasza.
07.05.2023 10:26 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
bear Online
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 2 540
Dołączył: Nov 2008
Post: #40
RE: Z gawry
TWOJEJ CHWAŁY WIELKI DZIEŃ

Nie tak to wszystko miało się odbyć...
Wyjeżdżając wczoraj z Kielc, była lekka gorycz.
Przez ostatnie 10 dni przejechane za Rakowem ponad 700 km, to miał być ten czas...
Majówka (dla mnie) się kończy, a wszystko nie tak.

Przecież to właśnie miał być ten moment, na który od tylu dni wszyscy czekaliśmy...


Niedawno sobie wyliczyłem (żałuję, że nigdy tego nie ewidencjowałem), że w przez całe życie uczestniczyłem na żywo w różnych rolach w plus/minus 1000 meczach.
I naprawdę myślałem, że widziałem już w piłce wszystko.
Nigdy nie zrozumiem, jak do tego doszło, właśnie w takim dniu, w takim momencie...





Gdy w 94 minucie Korona zmarnowała patelnię by zamknąć mecz wiedziałem, że coś tu się jeszcze wydarzy...
I stałem dokładnie na wysokości tego słupka...

Nie dowierzałem w to, co się stało...
Kiedy Franiu po wszystkim leżał długo na murawie, wiele bym dał by móc zejść te kilkanaście metrów w dół i go przytulić...
Nie chcę sobie wyobrażać tego, co działo się w jego głowie...

Dobrze, że trafiło właśnie na niego. Gdyby role się odwróciły i to Gutek by zaliczył kolejne takie pudło, to byłoby gorąco.
Trochę jak z karnymi z Portugalią - szczęście, że wtedy padło na Błaszczykowskiego, jemu wybacza się wszystko. Gdyby karnego zmarnowali Milik czy Krychowiak, to raczej byliby skończeni.

Chciałbym docenić Koronę. Piłkarsko - rycerze wiosny, niesamowity charakter, świetnie, że zostają. Bo Kielce zasługują na ekstraklasę. Z tym stadionem, kibicami, atmosferą. Kawa i herbata po 5zł, piwo po 12.
Gdyby tylko tak nie wiało...

---

Po drodze gorycz ulatywała, wraz z każdą kolejną minutą słuchanej w radiu transmisji meczu ze Szczecina.
Koniec meczu zastał nas w polach za Włoszczową.
Szampan wreszcie wyjęty z bagażnika samochodu.

Dwaj moi najwierniejsi kompani to byli piłkarze juniorskich drużyn Rakowa, więc to wszystko miało dla nich dodatkowy smak.

Czasami dorośli faceci gdzieś w polach ryczą jak dzieci.
Widocznie tak miało być.
Żeby przebyć razem w ostatnich dniach taką drogę, a ta chwila musiała wydarzyć się właśnie tam.

---

Kilka rzeczy, które przez media przewijają się od wczoraj i mogliście na te strzępy informacji trafić, więc chcę się do nich odnieść i rzucić wam inne światło.

W drugiej połowie doszło do zadymy w sektorze gości, fruwały krzesełka, policja użyła gazu. Powód? W przerwie ultrasi Korony ukradli (w tym slangu raczej używa się określenia "skroili") jedną z flag Rakowa i powiesili ją na swoim młynie, by potem ją spalić.
Po naprawdę fajnej i spokojnej pierwszej połowie doszło do "wymiany uprzejmości" i zadymy, która przeniosła w czasie do lat 90-tych.
Teraz już wiem, że wyjazd na Legię miesiąc temu był moim pierwszym i ostatnim zorganizowanym.
Zdecydowanie lepiej tak jak wczoraj być incognito na innych sektorach stadionu.
Wczoraj ani przez chwilę nie czułem się w żaden sposób zagrożony.

Potężna jazda była wczoraj na Raków na twiterze, niby powinienem przywyknąć ale to jednak nadal trudne.
Piłkarze oglądali mecz Pogoni z Legią w autokarze, tam gdzieś w okolicach Koniecpola zastała ich wiadomość, że są mistrzami Polski.

W Częstochowie ludzie zaczęli gromadzić się pod stadionem, ale w autokarze dostali sygnał, by zrobić po drodze przystanek, ponieważ kibice z Kielc wyjechali godzinę po nich i dobrze byłoby, jakby do miasta wrócili pierwsi.
Oczywiście coraz bardziej wesołemu autobusowi było to na rękę - zatrzymali się w zajeździe w Olsztynie pod Częstochową, na pizzę i inne, wiadome rarytasy.

Wiem, że w dużych miastach może nie mieścić się w głowie, że można świętować mistrzostwo Polski pod namiotem robiąc "Jedzie pociąg z daleka", tańcząc i śpiewając, nie lżąc przy tym ligowych rywali od cweli i starych k..., bez zdjęć zrobionych przez paparazzich, gdy piłkarze wychodzą z wilanowskiego burdelu.

Nade wszystkim jednak - to nie była "feta". Feta będzie 27 maja, po meczu z Zagłębiem Lubin, na placu Biegańskiego w centrum Częstochowy.
To było spontaniczne, doraźne świętowanie, na przydrożnym zajeździe. Nic oficjalnego. Nic, z czego wolno komukolwiek drwić.

Obserwowałem transmisję z wjazdu autokaru pod stadion, to były kapitalne obrazki, kilka razy oczy mi się zaszkliły... kierownik drużyny przymierząjacy się do konsumpcji otwartego szampana ze słowami: "za czwartej ligi smak"... Race, fajerwerki, piłkarze wspinający się na płot i rzucający swoje koszulki w tłum, Petrasek z megafonem intonujący rakowskie pieśni...
Kosmos.

A na sam koniec coś, co zdarzyć się nie powinno, ale się zdarzyło, i dziś żyją tym wszystkie media.

Gutkovskis na tym samym płocie namawiający tłum do tego, co i gdzie wsadzić prezydentowi...

Oczywiście nie pochwalam tych słów, ale nie mogę napisać, że ich nie rozumiem.
Nie chce mi się w tym czasie rozprawiać nad skomplikowanymi relacjami Rakowa z miastem, ale te są naprawdę trudne i dalekie od normalnych.
Rozumiem przekaz, ale formy oczywiście nie akceptuję.

Staram się jednak zrozumieć frustrację piłkarzy Rakowa. Jeżdżą po całej Polsce, widzą takie stadiony jak chociażby ten wczoraj w Kielcach.
A potem wracają do swojego kurnika i może im się ulać, szczególnie jeśli euforia niebezpiecznie połączy się z promilami. Są tylko ludźmi.

Nie godzę się z zestawieniem wczorajszego incydentu z tym, co rok temu zdarzyło się podczas oficjalnej fety w Poznaniu.
Tu jest nasza wewnętrzna częstochowska sprawa, tam prezesi i piłkarze wulgarnie obrażali swoich rywali.

A na koniec kilka moich ulubionych zdjęć z wczoraj, już bez komentarzy.

[Obrazek: bb7ed343c2a4.jpg]

[Obrazek: d7dfe4b94aa1.jpg]

[Obrazek: e7d6cc8115bf.jpg]

[Obrazek: 7d49f4c934d7.jpg]

I na koniec, moje ulubione...
On, łagodnie uśmiechnięty.

Com uczynił...

[Obrazek: facfd773b1d9.jpg]
08.05.2023 11:51 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości