Amy Macdonald - UNDER STARS (2017)
Amy kroczy pewnie w swojej własnej strefie komfortu, przez co można odnieść wrażenie, że albumu lepszego, niż debiut już nigdy nie wyda. Under Stars jednak było całkiem udane, dwa świetne single i kilka innych piosenek, które wpadają w pamięć już po pierwszym przesłuchaniu.
Anathema - THE OPTIMIST (2017)
Możliwe, że dla fanów Anathemy, tudzież całego gatunku, który reprezentują były w tej dekadzie lepsze płyty tej formacji, ale mnie najbardziej kupiła ta. Przy pierwszym wysłuchaniu byłem wniebowzięty i sam nie wiem czemu czar ten nieco prysł już przy drugim podejściu do tego krążka. To fajny, spójny, godny uwagi album, a Anathema w morzu innych "neo-progresywnych" zespołów wyróżnia się tym, że... nie usypia tak bardzo
Black Country Communion - BCCIV (2017)
I znów Black Country Communion, ale to w zasadzie była moja płyta roku, więc trudno, żeby jej tu nie umieścić. Idealnie zaspokaja hardrockowy głód. Moim faworytem z płyty jest utwór The Crow.
Closterkeller - VIRIDIAN (2017)
Nie słucham nigdy jakoś specjalnie Closterkeller, ale czytałem sporo opinii, że to pierwszy tak udany album tej grupy od wielu lat. Ja wiem na pewno tyle, że jest cholernie dobry, potężny i stylowy. Klasa światowa.
Daria Zawiałow - A KYSZ! (2017)
Dziś trochę w cieniu Helsinek, ale nie należy zapominać, że debiut Darii Zawiałow również zamiótł podłogę. Właściwie każda piosenka na płycie spokojnie mogłaby stać się radiowym przebojem.
Deep Purple - INFINITE (2017)
Najlepszy album Deep Purple od wielu, wielu lat. Wracam do niego do dzisiaj i zdania tego nie zmieniłem, więc wiem, że nie było to przelotne zauroczenie. Każdy kolejny kontakt z tymi kompozycjami smakuje tak samo dobrze. Nie wiem jak u innych, ale dla mnie ta płyta się chyba nigdy nie zestarzeje.
Greta Van Fleet - FROM THE FIRES (2017)
Początkowo wydana jako podwójna EP-ka, dziś właściwie traktowana jako album studyjny. Płyta From The Fires to był powiew świeżości i niezależnie od tego, jaka przyszłość czeka grupę Greta Van Fleet, ten album zawsze będzie szanowany i miło wspominany.
Kazik & Kwartet ProForma - TATA KAZIKA KONTRA HEDORA (2017)
Wielokrotnie to powtarzałem, ale powiem to jeszcze raz - nie jestem fanem Taty Kazika i Taty 2, ale tu sytuacja była zupełnie inna. Kwartet ProForma swoimi kompozycjami trafił w moje gusta, a stare teksty starego Staszewskiego są po prostu fantastyczne.
Nothing But Thieves - BROKEN MACHINE (2017)
Nigdy nie byłem fanem ich debiutu, ale drugi album Nothing But Thieves spodobał mi się bardziej. Wciąż jednak jest tu parę momentów do zapomnienia.
Paramore - AFTER LAUGHTER (2017)
A tu z kolei nie potrafiłem się otrząsnąć. Żeby taka cukierkowa płyta mi się spodobała? Wstyd! No ale, cóż mam począć? After Laughter to spójny, zachęcający do zabawy album z fajnymi melodiami i muzycznym klimatem przywodzącym na myśl platformówkowe gry Nintendo, choć na samym starcie albumu mamy ewidentnego Crasha Bandicoota
Seether - POISON THE PARISH (2017)
Byłem zaskoczony rekomendacją tego albumu z innego forum. Seether kojarzył mi się wcześniej jako klon Nickelbacka, ale sięgnąłem po jeden z utworów na płycie i... Wow! Ciężko, przestrzennie, wręcz grunge'owo. A potem się okazało, że cała płyta taka jest, mocna i okraszona melodyjnością.
SOJA - POETRY IN MOTION (2017)
Dużo dynamiki, soczystości, głębi i takiej muzycznej dobitności. I tak, to opis płyty reggae. SOJA potrafi to robić jak nikt inny.