Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
U2 w Chorzowie. 6 sierpnia 2009
uzi Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1 515
Dołączył: Sep 2008
Post: #169
 
miałam tego już nie pisać, ale zdecydowałam, że
1. muszę to z siebie wyrzucić, a na forum U2 nie ma sensu, bo wszyscy czują praktycznie to samo co ja,
2. stwierdziłam, że przyda się dla kontrastu relacja osoby, która podziwiała to wszystko z płyty [czy może ktoś jeszcze z forum był na płycie?] i dla której koncertowanie obejmowało trochę więcej czasu niż występy Snow Patrol i U2. Icon_smile

ostrzegam, będzie długie.



moja wyprawa na koncert rozpoczęła się już w środę ok. godziny 15, kiedy to odjechał autobus do Warszawy. po co mi Warszawa? ano po to, żeby się spotkać [po raz pierwszy i z pewnością nie ostatni] z warszawską ekipą fanów U2 na before-party a następnie, razem z nimi, wbić się do ciopągu, który zawiezie nas do Katowic. bifor trwał mniej więcej od godziny 19 do 1 w nocy. ale nie będę Was zanudzać relacją z tej imprezy, powiem tylko, że warszawscy fani U2 to absolutne debeściaki. Icon_smile
ok. 1:10 wyszliśmy z domu kolegi i udaliśmy się na TGV Icon_biggrin [autobus wg strony ZKM miał jechać zaledwie 5 minut na Dworzec Centralny Icon_razz2]. baliśmy się, że śmignie przed naszymi oczami i nie zdążymy wsiąść, ale jednak, udało się. Icon_biggrin
na Centralnym czekaliśmy na jeszcze kilka osób, z których większości nikt nigdy nie widział na oczy, więc koledzy położyli przy schodach do podziemia plecak i oparli o niego kartkę z napisem "U2forums.crew <bo jesteśmy z u2forums.com> - Join Us". podziałało. wszyscy, którzy mieli do nas dołączyć, dołączyli. 19-osobowa grupa fanów U2 rusza na peron, a nastepnie wsiada do ciopągu relacji Warszawa - Katowice.
2:05, odjeżdżamy. w ciopągu planowaliśmy zorganizować imprezę, ale po pierwsze - musieliśmy się rozdzielić i część została z przodu pociągu, a reszta [w tym ja] zaatakowała tyły, a po drugie - większość natychmiast zasnęła. nasz przedział w większości nie spał, więc przynajmniej pół podróży mozna było spędzić na nocnych Polaków rozmowach. dlaczego pół podróży? bo i w naszym przedziale zapanowała senna atmosfera, stopniowo zaczęliśmy zasypiac, więc 4 rozgadanych panów bezkarnie przeniosło się na resztę podróży do RED Zone Icon_biggrin, czyli czerwonego wagonu 1 klasy. Icon_razz2 pozostałe 5 osób, w tym ja, poszło spać, żeby o 7:09 dać radę wyjść z pociągu.
i oto nastąpiła godzina 7:09, pociąg zatrzymał się w Katowicach, wysiedliśmy i mogliśmy rozkoszować się świezym, czystym, śląskim powietrzem. Icon_biggrin
kolejne 15-20 minut czekaliśmy na grupę poznańsko-wrocławską. połączyliśmy siły i tak oto powstała silna, ok. 50-osobowa grupa pod wezwaniem... U2. opuszczamy dworzec, idziemy na tramwaj do Chorzowa.
- kupujecie bilety?
- nie no, bez przesady... kto nas sprawdzi? komu się będzie chciało? ej, powiedzcie wszystkim żeby nie kupowali biletów!
- j***ć system! nie kupujcie biletów!

okej, nie kupujemy. Icon_biggrin
tramwaj przyjechał. K****! TAKI MAŁY?! Icon_biggrin jak my wejdziemy?! no ale cóż. postaraliśmy się i jakimś cudem udało się upchnąć warszawsko-poznańsko-wrocławską delegację do jednego, małego tramwaju. było cholernie ciasno, człowiek na człowieku, ale jakoś przeżyliśmy. kontroli biletów dla wszystkich nie było, ale jedna poznanianka padła ofiarą kanara i musiała pożegnać się z częścią zawartości portfela. nie lubię jej, więc nie płaczę z tego powodu. Icon_razz2

jesteśmy w Chorzowie! jest parę minut po ósmej. opróżniamy tramwaj i biegniemy pod stadion. cel biegu - brama nr 1. dobiegamy, widzimy jakichś ludzi czekających w kolejce. stajemy na końcu, ale jakiś niemiły pan oznajmił nam, że jesli nie mamy numerków, to możemy spadać. no to spadamy i biegniemy dalej. jesteśmy po prawej stronie bramy nr 1. tam też już jest kolejka, jakieś 70/80 osób, ale na naszych twarzach pojawiają się uśmiechy, kiedy dostrzegamy naszego człowieka. "Krzysiek! powiedz tym panom <ochroniarzom>, że teraz wchodzi u2forums!" po chwili czekania na zgodę - wchodzimy do kolejki. ochroniarz FOSu [tzw. "pan w żółtym"] kazał nam zająć miejsca i czekać na innego pana w żółtym, który zaraz przyjdzie i oznakuje nas czerwonymi numerkami. mi przytrafił się numerek 108. okej, nie jest źle. są tylko 3 kolejki na płytę, więc będzie dobrze.

jest ok. 8:30-9:00. czeka nas cały dzień koczowania pod stadionem. ale jaki to dla nas problem?. towarzystwo jest rewelacyjne [już teraz, a jest jeszcze mnóstwo ludzi do zapoznania się z Icon_wink], pogoda piękna [a zapowiadali, że będzie padać. to dobrze, że prognozy się nie sprawdziły.], żarełko jest, a w razie gdyby zabrakło, to obok stadionu stoi kerfur [btw. przy okazji koncertu sporo ten hipermarket zarobił], numerki mamy, więc możemy spokojnie wyjść z kolejki i wrócić do niej nawet tuż przed otwarciem bramy, toi toi'e są, o jak milusio... generalnie problemów jest +/- zero.
za naszymi plecami [albo przed naszymi twarzami, zależy jak kto stanął] widoczna jest górna część Pająka, czyli The Claw, czyli zapierającej dech w piersiach sceny U2. co za bydlę! co za monstrum! robi naprawdę kolosalne wrażenie. potężny Pająk unosi się ponad poziom trybun. niesamowity widok. a to tylko góra, i to z daleka.
czas czekania na otwarcie bram leciał zaskakująco szybko. to oczywiście za sprawą cudownej atmosfery, jaką tworzyli fani U2. rozmowy z nimi były tak miłe i ciekawe, że praktycznie chwilę po naszym przyjściu pod stadion wybiła godzina 12. właśnie około 12-13 zaczęło się gromadzić naprawdę dużo wiary. ci za nami mieli już nie dostawać numerków, ale ostatecznie i tak dostali.
co ok. godzinę pan w żółtym chodził z megafonem i rozgłaszał ważne wieści. na mnie i na znajomych z forum nie robiły one wrażenia, bo zapoznaliśmy się ze wszystkimi zasadami jeszcze przed rozpoczęciem trasy. a chodziło o takie rzeczy jak: nie można wnosić jedzenia na stadion, napoje tylko w opakowaniach kartonowych lub plastikowych o maksymalnej pojemności 0,5l BEZ NAKRĘTEK [dygresja: oglądał ktoś DVD z Bostonu 2001? w którymś momencie ktoś rzucił w Bono nakrętką, ale on zrobił zgrabny unik i nie ucierpiał, jedynie odwdzięczył się pokazaniem jaki ma ładny środkowy paluszek; może to od wtedy jest zakaz wnoszenia nakrętek na koncert U2?...], nie można wnosić aparatów z wymiennymi obiektywami, pozostałe wchodzą bez problemu, przy wejściu zabierane są parasole, karimaty, itp. itd.
czas ciągle płynął bardzo przyjemnie, pogoda idealna, rozmowy cały czas się toczą, kolejni znajomi dochodzą, jedzonko powoli schodzi, ale do otwarcia bramy zejść nie zdąży, więc trzeba będzie trochę prowiantu wyrzucić [bardziej logiczne by było, gdyby to jedzenie było spożytkowane, a nie wyrzucone. wolałabym, żeby ktoś zjadł moje owoce i kanapkę, niż żeby wylądowały w śmietniku. ale cóż zrobić.]... kiedy akurat zapanowała chwila ciszy usłyszałam nad/za sobą [siedziałam sobie przy barierce] głos kolegi i słowa 'wstępu': "Caroline is edgy... a Opposition nagrało w tym roku nową płytę..." i natychmiast zorientowałam się o co chodzi. koleżanka Kasia z miasta UĆ trzymała w rękach cieplutką płytkę "Class Of '66" Opposition, którą jakiś miesiąc temu zdecydowała się kupić i była tak miła, żeby podzielić się nią z potrzebującymi. Icon_biggrin wiem, że tego nie przeczyta, ale bardzo jej za to dziekuję, jeszcze raz. Icon_smile

kolejne godziny mijały, słońce zaszło za chmurki i zrobiło się przyjemnie chłodniej [broń Boże zimno, nadal było cieplutko]. nad nami latał Błękitny 24, a ze stadionu słuchać było pierwsze dźwięki soundchecku. nie pamiętam co dokładnie było grane, bo były to tylko krótkie fragmenty... ale jeden utwór wywołał wielkie poruszenie. znajoma gitara, zalatuje latami 90... kolega pomyślał, że to Stay. ale to nie było Stay. szybko go poprawiłam, bo było to Satellite Of Love! ktoś obok przytaknął... i po chwili wszyscy się zgodzili. tak, to było Satellite Of Love! kurczę, ale to by była jazda gdyby to zagrali! przynajmniej snippet! byłoby pięknie! [jak się później okazało, nie zagrali tego, ale usłyszeć to na soundchecku... to też jest ciekawe wydarzenie Icon_wink]

początkowo było powiedziane, że otwarcie bramy nastapi o 17:00. potem pan w żółtym powiedział nam, że otworzą o 16:00, za co dostał gromkie brawa. a skoro mieli otworzyć o 16:00, to między 14 a 15 zaczęli się schodzić ci, którzy opuścili kolejkę i poszli zwiedzać miasto, robić zakupy [albo rozróby] w kerfurze, chodzić po parku, spać pod drzewem itd..
soundcheck trwał dalej, ale został zdominowany przez jeden "utwór". Icon_biggrin ...no dobra, to nie był utwór, to była próba mikrofonu. ale była bardzo melodyjna, miała dobry beat i wpadała w ucho. tekst był bardzo prosty i chwytliwy: "check two two two, two two, two two, three four, five six, check one two two two, two two, three four, five, six" i tak w kółko. xD to był zdecydowany highlight chorzowskiego setu. no, przed-setu.

ok. godziny 15:30 kolejka zaczęła się zagęszczać, przesuwaliśmy się do przodu z myślą, że za pół godziny otworzą bramę. o zgrozo! akurat wtedy, kiedy wiara powstała i nikt już nie miał zamiaru siadać, zza chmur wyszło gigantyczne słońce. strasznie grzało. do tej pory mam spalone ręce.
nie byłoby to takie straszne, gdyby nie fakt, że ochrona wcale nie otworzyła bram o 16. zwracaliśmy im uwagę, że mieli otworzyć, a oni mówili, że "otworzą po czwartej". hm. było za 20 piąta. tylu ich było, a żaden nie znał się na zegarku.
na niedomiar atrakcji na początku kolejki o mało co nie doszło do bójki, bo wepchnął się tam koleś z numerkiem 80ileś. panowie w żółtym niezbyt stanowczo interweniowali, więc koleś nawet nie myślał żeby się wynieść. potem zaczęli się wpychać kolejni ludzie z numerkami 200kilka, a ich z kolei podejrzewano o to, że sami sobie te numerki przypisali.

okolice 17:30. zbawienie! ochrona otwiera bramę! zjarani gigant-słońcem pchamy się do przodu. w końcu jesteśmy przy bramkach, których jest 5, i do których wpuszczane są po 4 osoby, żeby panowie i panie z FOSu zweryfikowali autentyczność biletów czytnikami jak z supermarketów [może pożyczyli z kerfura?]. plecaki już otwarte, gotowe do wymacania, butelki z wodą poodkręcane... kurczę, mam 2 butelki, będzie ciężko z nimi wbiec. "Jacek, masz wolne ręce, potrzymasz?" "jasne, daj!" - okej, już jest lepiej. zapasowe nakrętki schowane tam, gdzie nie przeszukają Icon_biggrinD, więc można oddać się w ręce kontroli i biec. kurczę, czytniki nawalały i trzeba było trochę poczekać zanim wywalą za posiadanie fałszywego biletu. ale zadziałało, uff. biegnę! woda mi się rozlewa [zapomniałam upić trochę żeby się tyle nie wylało], plecak się zsuwa... nie wiadomo co przytrzymać... wybiegam poza tunel - cholera, jak daleko! Icon_razz2 ale okej, "emocje uskrzydlają", więc dałam radę. jestem w Golden Circle! znalazłam ekipę, podbiegam zziajana... jestem! victoria! zwycięstwo! już od początku nasze motto [autorstwa kolegi Jacka, tego od mojej wody] brzmiało "mamy przewagę szybkości!". no cóż, pierwsi nie byliśmy, ale mieliśmy wypasione miejsce tuż przy wewnętrznej stronie wybiegu, po lewej [od strony Adama]. dlaczego woleliśmy zaatakować wybieg zamiast pędzić pod samą scenę? bo pod samą sceną nie widać ekranu, a ekran warto podziwiać.

miejsce już zajęte... to teraz można się obrócić. łaaaaaaaaaał. PAJONK! masa żelastwa, piękna masa żelastwa, naprawdę, niesamowicie imponująca konstrukcja. teraz widać wszystko, czego nie było widać na zdjęciach. wszystkie reflektory, wszystkie bajery, wszystko! zastanawiało nas tylko gdzie przymocowany jest zwisający mikrofon Bono, ale później się okazało, że wtedy jeszcze nie był zamontowany, więc nie mielismy szans go dojrzeć.
było jeszcze wcześnie, jakieś 3,5 godziny do supportu, więc postanowiliśmy usiąść, bo co będziemy stać. było dość luźno, więc miejsce do siedzenia się znalazło. z każdej strony pchali się kolejni ludzie, lekko nas kopali po plecach, ale to nic.
ah, wodę trzeba zakręcić! okej, jedna butelka zakręcona, a druga... drugą ma Jacek. cholera, gdzie jest Jacek?! gdzie jest moja woda?! no ładnie, poszli w inne miejsce stadionu. cóż, może mi ta jedna mała buteleczka wystarczy.
siedzenie na metalowej nawierzchni płyty nie jest szczególnie komfortowe, więc wstaliśmy. na trybunach zaczyna się gromadzić coraz więcej ludzi... ale kurczę! dlaczego oni są poubierani na biało?? przecież mieli zabrać coś białego do machania! o zgrozo, biała część flagi będzie utworzona przez cały koncert. no ale cóż. dobrze, że w ogóle wiedzieli o akcji i w jakiś sposób się przygotowali.
dużym zainteresowaniem podczas oczekiwania na support [i potem samego supportu] cieszyły się... piłki plażowe. Icon_biggrin 2 mniejsze i jedna wielka. 2 dni po koncercie dowiedziałam się, że te piłki należały do naszego znajomego, który stał po zewnętrznej stronie wybiegu, centralnie przed sceną. niezła była zabawa na "chorzowskiej plaży".

godzina 19:30, czas na Snow Patrol. zawsze wychodzili mniej więcej o tej porze, tak zrobili i teraz.
dla mnie osobiście występ SP nie był zbyt ciekawy. nie zapewnili mi zbyt dobrej zabawy. nie rozgrzali przed U2. przez pierwsze 10-15 minut ich występu nasza 5-osobowa grupka siedziała sobie na ziemi. nie chciało nam się wstawać tylko po to, żeby klaskać i tupać nóżką. ale potem znowu zaczęła latać nad nami ta wielka piłka i nie mogliśmy bezczynnie siedzieć, trzeba było wstać i bawić się z resztą w "U2 Sopot Festival live from Chorzuff Katowicze". kiedy zerkałam na zespół, widziałam, że mordki im się uśmiechają na widok tych latających piłek. chyba chcieli się przyłączyć do zabawy, ale niestety, nie mieli szans, nie wykupili biletów na płytę. piłki to nie był jedyny element, który podobał się Snow Patrol'owi. Polska była pierwszym krajem, który zrobił jakiś 'prezent' także dla supportu. ten sam kolega, który był właścicielem piłek, przygotował transparent "Welcome Home Snow Patrol". zespół bardzo się ucieszył z tej niespodzianki, czego potwierdzeniem jest wpis Gary'ego Lightbody [wokalisty SP] na stronie u2.com, gdzie bardzo dobrze wspomina koncert w Polsce.

ok. 20:15 SP zeszli ze sceny. aaaaaaaaaaaaa! za godzinę wchodzi U2!!! słońce już zaszło za trybuny, zaczyna się ściemniać. to dobrze, U2 wejdzie, jak już będzie ciemno. i tak własnie miało być, więc się cieszymy.
jest stres. czekaliśmy na ten moment 4 lata, teraz została już zaledwie godzina. wszyscy się trzęsą z emocji i patrzą na siebie nawzajem ze wzrokiem jakby mówiącym "aaa! zaraz zemdleję, nie wiem co robić, aaa!".
spoglądam na butelkę z wodą... kurczę, połowa, może ciut ponad. a U2 jeszcze nie weszło. pół małej butelki Żywca na 5 osób. słabo. ale przeżyjemy. chyba.
technicy stroją instrumenty... jea, Adam zabrał swój złoty bas. będzie się lansić. uroczo.
w tle lecą różne fajne kawałki z taśmy. Gossip, MGMT, Empire Of The Sun, Interpol, Hot Chip, Pixies, White Lies... Bat For Lashes <3 nareszcie jest okazja pośpiewać Daniela z człowiekiem, który zaraził mnie BFL... Icon_smile
i oto nadchodzi piękny moment. zaczyna rozbrzmiewać Space Oddity Bowie'go. wszyscy [zorientowani w temacie] wstrzymują oddech, bo wiedzą, że już TEN moment. po Bowie'm startuje U2!

jest ok. 21:20... three, two, one, go! leci Kingdom! nie mogę oddychać. za chwilę upadnę. łezka zaczyna się kręcić w oku. niebywałe uczucie.
na scenie ciemno... ponad Pająkiem unosi się dym... wchodzi Larry! zaczyna grać Breathe [i na wstępie wspomnę, że układ setlisty nie był dla mnie niespodzianką, bo bacznie obserwowałam 16 poprzednich koncertów trasy]. wchodzi Edge. potem Adam. rozbrzmiewa melodia Breathe, aż tu nagle [zupełnie niespodziewanie!] wchodzi Bono. zaczyna konwencjonalnie - "16th of June...". na koncertach w czerwcu i lipcu zmieniał ten fragment stosownie do daty koncertu, widocznie "6th of August" już mu tak dobrze nie brzmi. może i ma rację. wszyscy skaczą, od samego początku rewelacyjnie się bawią, nie zwracając uwagi na wpadkę Edge'a. Breathe ma ogromną moc. mogli co prawda wykombinować lepszy otwieracz koncertów [np. płynne przejście z Kingdom do NLOTH], ale tak też jest dobrze. i świetnie grzeje. już po pierwszym kawałku byłam zmęczona.
NLOTH live brzmi jak kombinacja wersji albumowej i "dwójki" z singla Boots. czyli jest idealne. ogromna moc przy "oooooooooooo! oo-oo-o! oo-oo-o!". w sam raz na koncert.
Chłopcy są bardzo sprytni, bo intro do Boots mają załatwione na całą Europę - melodia Ody do radości. dobry patent. Boots, po krótkim 'odpoczynku' na NLOTH, znowu ostro grzeje i każe skakać.
"Chorzuff, Katołicze, Krakoff, Łorsoł, where we're goin`?" - Magni. mostek jedzie nad nami, baliśmy się, że zatrzyma się nad naszymi głowami, ale przejechał ciut dalej, a potem wszedł na niego nasz Bonio kochany i przez prawie całe magni stał tuż przy nas. Edge znowu zwalił początek, ale co nas to obchodzi, moc Bonia stoi nad nami! nie chciało mi się skakać, wolałam oszczędzić siły na później... no ale... Guru patrzy, co zrobić? skakać!
ostatni pewny utwór pod rząd [tzw. "sztywne jądro setu"] - Beautiful Day. na tej trasie ma rewelacyjne intro. nie rekompensuje to braku outra z Elevation Tour, ale wiadomo, ElevTour już nie wróci. kolejny polski akcent [a tych było od groma i trochę. kochają nas. i wiedzą, że my ich też.] - "marsz marsz Dąbrowski! marsz marsz Dąbrowski!" pod koniec utworu. piękne.
pierwsza niespodzianka - Elevation! nie spodziewaliśmy się, że to u nas zagrają. to dopiero grzałka! nie miałam już siły skakać, zaschło mi w gardle [woda w plecaku, nie wezmę teraz], ale to Elevation, jak można nie... elevationować.
no dobra, teraz już wiadomo co będzie. szybko sięgam po wodę, biorę łyka, wyjmuję z kieszenie czerwony materiał... i oto jest. New Year's Day. FLAGA. u2.com rejestruje. ekran - biało-czerwony. stadion - biało-czerwony. moment nie do opisania. "under a white and red sky", jak zaśpiewał Bono. Solidarność wszystkich koncertowiczów. odwracam się i nie widzę ŻADNEJ "niepokolorowanej" plamki. wszyscy bez wyjątku wzięli udział w akcji. piękna sprawa. Zbych, pomysłodawca Flagi, jest geniuszem. proste, nieskomplikowane przedsięwzięcie, ale z zaangażowaniem wszystkich daje powalający efekt.
następny polski akcent - Bono: "jak się bawicie?" jej Icon_smile jakie to kochane Icon_smile ale w sumie po co pyta, przecież widzi, że fantastycznie. Icon_wink
"I will be with you again" - ma ktoś jakieś wątpliwości, że jeszcze tu wrócą? Icon_smile
kocha nas. "- is it the Irish-Polish connection?" "- yeaaaaaah!". "Europe needs more countries like Poland!". Icon_smile i nawet nie próbujcie komentowac tego tekstami "aha, pewnie w każdym kraju, na każdym koncercie, mówi takie coś". a gdzie tam. Icon_smile nikomu tak nie mówi. TYLKO nam. uwielbia Polskę. nie podlizuje się, po prostu kocha polską publiczność. a polska publiczność kocha jego. i dlatego jeszcze do nas przyjadą. bez względu na sprzedaż płyt, koncertu, na nasze Live Nation [przecież nic im nie zrobią]... NLOTH nie zgarnęło u nas kokosów, koncert też furory nie zrobił [potrzebne były promocje], a mimo to przyjechali. dlaczego? wiadomo dlaczego. Icon_smile
po NYD nie mogło zabrzmieć nic innego niż Ajstyl. i tradycyjnie - na część piosenki mikrofon przejmuje publiczność.
"look around, look around!" - okej, look around. ojacie! jaki piękny księżyc po prawej Icon_smile przepiękny widok. Boniasowi też się spodobał. i chyba z tej okazji podszedł do Edge'a, szepnął mu 'coś' na ucho... i zaczął śpiewać Stand By Me! tego też się nie spodziewaliśmy! szkoda, że tylko snippet, ale to zawsze coś.
Edge już się zabierał za granie następnego kawałka, ale Bono zauważył transparent, który trzymali fani przy scenie, powiedział "The Edge, happy birthday!", a my odśpiewaliśmy mu Sto lat [ciekawe czy zrozumiał. pewnie nie, ale mu potem powiedzieli.] z okazji wigilii wigilii 48 urodzin.
nastepny utwór to kolejna niespodzianka. nie żeby wcześniej tego nie grali, ale nie myśleliśmy, że zagrają u nas. Stuck. szkoda, że nie full band, ale wersja akustyczna też daje radę.
po Stucku chcieliśmy jeszcze raz zaśpiewać Sto lat, ale Bonio zaintonował Happy B-day, więc my za nim.
Unknown Caller. bałam się, że tego nie zagrają. kiedy po raz pierwszy usłyszałam wykonanie z Barcelony [pierwszego koncertu trasy], po prostu oniemiałam. to jeden z największych highlightów trasy. tzw. Anna Koler. dla mnie osobiście to był najpiękniejszy moment koncertu. rozpłakałam się. ze wzruszenia. ze szczęścia. najlepszy utwór na płycie, jeden z... max. 3 najlepszych na koncercie. miecie, miażdży i urywa 4 litery.
była Anna Koler... cholera, żeby tylko Unforgettable Fire nie wywalili... nie! jest! jest Anforgetla Faja! strasznie się cieszę, że grają to na tej trasie. ostatnio, przed 360, TUF było w secie na LoveTown Tour, w '89. highlight trasy, highlight koncertu takoż.
na TUF rozpoczęła się zabawa z rozciąganiem ekranu [w pionie, na 'małe' sześciokąty] i kolorowymi światłami. a skoro kolorowe światełka, to teraz kojarzone z tym City Of Blinding Lights. nie lubię tej piosenki, ale na koncercie nawet ona mi się podobała. szczególnie dzięki ciekawej akcji, kiedy pewnien fan wręczył Boniasowi egzemplarz Sierżanta Pieprza Beatlesów, a potem, z tej okazji, Bono zaśpiewał na koniec snippet Sierżanta Pieprza. tego jeszcze nie było.
dalej coś, czego nie lubię jeszcze bardziej. Vertigo. tragedia jak na U2, ale na koncercie sprawdza się nieźle, bo publiczność świetnie się przy tym bawi. a poza tym, myśl "teraz Vertigo" rodziła uśmiech na twarzy, bo to oznaczało, że za chwilę...
Crazy! to jest to, na co czekałam najbardziej [oprócz Anny Koler]! przefantastyczny remix Dj Redanki. mieliśmy [my - fani z u2forums] nadzieję, że na tej trasie Chłopcy będą grać jakieś Mofo albo Discotheque... nie grają, niestety, ale w sumie po co nam Pop'owce? mamy remix Crazy! tańczące blue głowy na ekranie - 10/10. mocarny, dominujący bas - 10/10. LARRY Z BĘBENKIEM NA WYBIEGU - milion/10. "Katowicze, move your big fat ass!," said Bonio. Icon_biggrin moc. moc sama w sobie. na dodatek świetny kontakt Bono z publiką, jakiego nie było na poprzednich koncertach - nigdzie publiczność tak nie powtarzała za Bono "I know I'll go crazy!", "I know I'll go crazy if I don't go crazy!" itd. jesteśmy świetni. ale mix Crazy jest jeszcze świetniejszy. rewelacyjna zabawa. i ten Larry z bębenkiem... <3
everything's gone green. Sunday Bloody Sunday. wbrew pozorom świetnie pasuje po dyskotekowym Crazy. wykonanie klasyczne, klasycznie dobre. zielony ekran, zielone światła - Irlandia. no i coś, co cieszy bardzo, a jest przejęte z kilku koncertów Vertigo Tour - snippet Rock The Casbah The Clash. to miło, że znowu go grają.
Pride (In The Name Of Love), czyli, jak się sympatycznie przyjęło, PITNOL. wykonanie dobre, bez wpadek, bez problemów.
MLK, czyli część 1 dedykacji dla Aung San Suu Kyi. i kolejny akcent polski - przywołanie Niemena i słów "dziwny jest ten świat" ["it's a strange world"].
dedykacji część 2, Walk On. tu muszę troche pomarudzić, bo to jeden z moich faworytów, więc powinien zabrzmieć idealnie żeby mnie zachwycić. a na tej trasie nie jest idealie. po pierwsze - Bono nie ma gitary. to jest skandal. ta piosenka potrzebuje dwóch gitar. sam Edge nie wystarczy. to nie jest pełnia brzmienia. Bono musi grać. a nie gra i to jest poważny błąd. po drugie - szopka z maskami Aung San Suu Kyi. rozumiem inicjatywę i ją popieram jak najbardziej, ale tylko jeśli chodzi o treść. forma jest fatalna. robi się z tego prawdziwa szopka. rozumiem, pamięć o Birmie, wsparcie... ale po co te maski? to jest żenada i od początku trasy mi się to nie podoba. muzycznie wyszło dobrze [tylko dobrze, bo nie ma drugiej gitary].
przemówienie Desmonda Tutu - mądre, sensowne. dobre. ale denerwuje mnie to, że jest z taśmy i nie denerwowałoby tak bardzo, gdyby nie słowa "...the same beautiful people that I see when I look around this place tonight in 360 degrees" i w tym czasie Desmond rozgląda się na boki, jakby niby patrzył na nas. irytujące, ale ogólnie mówi mądrze.
dalej Streets. bez intra, bo Desmond zagadał. ale i tak jest świetnie. Streets live zawsze było świetne. ograne, ale nie do znudzenia. i ten wybuch światła! i ta gitara! prosta i rozwalająca. chciałam sobie poskakać, ale już nie miałam siły. woda nam się kończyła... ale cóż, to Streets, trzeba wziąć łyka i poskakać.
One. wiecie, że nie lubię One. ale w Chorzowie naprawdę mi się podobało. a to chyba za sprawą fenomenalnego efektu wizualnego, który utworzyło 70 tysięcy telefonów... no i oczywiście ten piękny księżyc. niebywały widok. niesamowite! komórki na One są wykorzystywane od zawsze, ale pierwszy raz widziałam to na żywo i do tej pory jestem pod wrażeniem. Bono wymyślił, że to 'milky way'. podobno to było najładniejsze milky way na tej trasie. Icon_smile
no i kolejny element, który utwierdza w przekonaniu, że to nie była ich ostatnia wizyta w Polsce - na koniec One Bono powiedział "do zobaczenia". Icon_smile są jeszcze jakieś wątpliwości, że do nas wrócą? Icon_wink
encores. na początek Ultraviolet. muzycznie wyszło świetnie [no, Edge trochę pobłądził pod koniec... nie pierwszy raz tego dnia... Icon_biggrin ale to był jego urodzinowy koncert, więc wybaczamy wszystkie wpadki Icon_wink], ale... Bonio na UV robi wioskę. Icon_biggrin po pierwsze - zwisający mikrofon jest okej, ale dlaczego on się na nim huśta? Icon_biggrin chce być jak Tarzan? Icon_biggrin a po drugie - laserowa kurtka. Icon_biggrin strumienie czerwonego światła wychodzące z boków i rękawów kurteczki. kurczę no, jest sierpień, po co mu światełka choinkowe? Icon_biggrin ale poza tym UV wyszło bardzo dobrze.
dalej With Or Without You. ogólnie zagrali genialnie. tak, jak powinno być. na początku trasy Bono był już zmęczony przy WOWY i trochę nie dawał rady... ale w Chorzowie było pięknie. zabrakło snippetów rodem z Joshua Tree Tour, ale i tak było rewelacyjnie. znowu się wzruszyłam, znowu łezka się zakręciła w oku. zwłaszcza podczas końcowego "oooooooo! ooooooooo!...". jak U2 to robi, że z takiego banalnego okrzyku robi najbardziej wzruszające momenty? to jest właśnie ich magia.
magii ciąg dalszy. "o-o-oooo-oooo-ooo-oooo!" na początek Moment Of Surrender. ten utwór jest na koncercie czymś niezwykłym. kiedy po pierwszych próbach dowiedziałam się, że będą to grać na zakończenie, myślałam, że to poroniony pomysł, że to się absolutnie nie nadaje na koniec koncertu. ale byłam w błędzie. MOS to rewelacyjne zakończenie. wyszło przepięknie. i to klaskanie dyrygowane przez Bonia... Icon_smile to miłe uczucie jak ten kochany grubas nami dyrygował. Icon_smile
ostatnie "o-o-oooo-oooo-ooo-oooo!", ostatnia gitara... schodzą. tego się obawiałam. że zejdą ze sceny. jak mogli?!
na sam koniec koncertu - kiedy już zespół zszedł ze sceny - sami odśpiewaliśmy snippet 40. Icon_smile nie mogło tego zabraknąć, a skoro Bono nam nie zaśpiewał, to zaśpiewaliśmy sobie sami. Icon_smile
ale w końcu trzeba było przestać. niestety, to nie mogło trwać wiecznie.

koncert się skończył. woda się skończyła. życie się skończyło. Icon_sad największe marzenie spełnione, nie ma już na co czekać... wszystko straciło sens...
ale okej, hola hola, trzeba iść na tramwaj, bo nie zdążymy na pociąg.
ale gdzie jest reszta warszawskiej grupy? gdzie są ci, którzy, oprócz mnie, wracają o 0:47? przybiegli, okej. trzeba się pożegnać z resztą ekipy [ci, którzy idą skombinować after-party +/= ci, którzy jadą na Offa]. i tak się trudno rozstać... ech, nie chciałam od nich odchodzić, ale trzeba było. wczesniej wspominany kolega Jacek, u którego miałam nocować, spieszył się i musieliśmy odjechać jak najszybciej.
biegniemy na darmowy tramwaj dla koncertowiczów. OMG, ile ludu... weszliśmy chyba w czwartej turze. weszliśmy? nieeee... ledwo się wepchnęliśmy. ale okej, żyjemy, 7-osobowa ekipa jest w tramwaju i rusza na dworzec w Katosach. po drodze tramwaj miał kilka awarii, raz zgasło światło, raz się zatrzymał i nie mógł ruszyć, raz to, raz tamto... droga pełna atrakcji.
w końcu jesteśmy na dworcu. biedniemy kupić wodę i ew. coś do jedzenia. potem sprint na pociąg. a tam niespodzianka - nie ma miejsca, nawet na korytarzach. gdzie się nie próbujemy wepchnąć, tam już po brzegi zapchane. ktoś powiedział, że zaraz doczepią jeszcze 3 wagony. uff, uratowani. ...a gdzie tam! doczepili zapchane kuszetki. na korytarzach pusto, ale przecież nas nie wpuszczą, bo musi być cisza. po paru minutach błagania konduktor się zlitował i pozwolił nam się usadowić na korytarzu, pod warunkiem, że będziemy cicho [i że nie będziemy śpiewać Icon_sad]. ufff. jesteśmy w pociągu. widzimy jeden pusty przedział.
- przepraszam... tu jest pusto, możemy tu wejść? <rzekł ktoś z nas do konduktora>
- ależ pod żadnym pozorem. <odpowiedział konduktor z uśmiechem na twarzy.>
no cóż. będziemy się gnieść przez 4 godziny na korytarzu. jesteśmy padnięci, spać się chce... siadamy na tym takim czymś wypukłym pod oknem... kurczę, wąsko. niewygodnie. ale dobra, może wytrzymamy. ale nijak nie idzie na tym zasnąć. trzeba się przenieść na wąziutki skrawek podłogi. okej, tu się można skulić i próbować zasnąć. tak więc 4 osoby starają się spać, a 3 pozostałe wolą sobie pogadać. że też nie byli tak padnięci... zazdroszczę.
jest niewygodnie. jakiś metal uwiera mnie w plecy, ała. ale okej. wytrzymam. dam radę. nie poddam się.
powiedzmy, że trochę pospałam.
zblizała się godzina 5, a niewesoły pociąg zbliżał się do Warszawy. zaraz wysiądziemy, jak miło.
Warszawa! zbawienie! 5 osób wysiada na Dworcu Zachodnim, dwóch panów zostaje i jedzie na Centralny.
szczęście, że mieszkanie kolegi Jacka jest blisko. przywędrowaliśmy sobie z buta, zaliczyliśmy [osobno, oczywiście] szybki kibelek i idziemy SPAĆ! Jacek nastawił budzik na 10, więc możemy być spokojni.
obudził mnie telefon od mamy - pyta o której wracam, czy wszystko w porządku itd. kończymy rozmowę - JEZU CHRYSTE! za 20 dwunasta. mój autobus odjeżdża o 13. wypadałoby już być po prysznicu i śniadaniu i szykować się do wyjścia, a tu dopiero trzeba wszystkich budzić, najs.
błyskawicze śniadanie, prowiant na drogę [paczka Laysów i butelka Sprite'a] i zmykam.
na autobus zdążyłam, wszystko się udało... wróciłam cała i zdrowa.
po krótkiej drzemce we własnym łóżeczku siadłam do komputera i zastałam wiadomość od Jacka: "Zuźka bluzę zostawiłaś chyba nie?Icon_razz2". mhm, moja bluza jest w Warszawie. milusio.
ale bluza bluzą, później się okazało, że najprawdopodobniej gdzieś na Śląsku zgubiłam mp3 łcznie ze słuchawkami świeżo zakupionymi. nieźle.


ale zdecydowanie było warto zgubić empetrójkę, zapomnieć bluzy ze stolicy, nie wysypiać się, gnieść się w tramwajach i zatłoczonym pociągu, doszczętnie spalić sobie ręce, umierać z pragnienia... i wszystko inne... żeby być na tym koncercie. żeby poznać to niesamowite uczucie. żeby być z Nimi, obok Nich, skakać, śpiewać do zdarcia gardła, czuć ten nieziemski klimat, bawić się razem z ludźmi zwariowanymi na punkcie tych czterech Panów, tworzyć z nimi Flagę, wyśpiewać Edge'owi życzenia urodzinowe, nie móc oddychać z wrażenia, wzruszać się co chwila, płakać na Unknown Caller... warto było zrobić dosłownie wszystko, żeby przeżyć NAJPIĘKNIEJSZY DZIEŃ W ŻYCIU. bo to zdecydowanie był najpiękniejszy dzień w moim życiu. the night never to be forgotten. tak rzekł Bono, tak mówię i ja.


koniec mojej opowieści. przepraszam, że to takie długie, ale nie mogłam niczego pominąć. Icon_wink

dziękuję za uwagę [o ile komukolwiek chciało się to przeczytać Icon_smile]. dobranoc.
11.08.2009 02:53 AM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Wiadomości w tym wątku
[] - Yacy - 30.10.2008, 02:57 PM
[] - uzi - 30.10.2008, 03:05 PM
[] - Yacy - 30.10.2008, 03:12 PM
[] - saferłel - 30.10.2008, 03:47 PM
[] - Gary - 02.11.2008, 11:14 PM
[] - saferłel - 03.11.2008, 12:50 AM
[] - Gary - 03.11.2008, 06:07 PM
[] - saferłel - 03.11.2008, 06:10 PM
[] - ksch - 03.11.2008, 08:17 PM
[] - uzi - 02.03.2009, 01:55 AM
[] - bugman - 02.03.2009, 04:12 AM
[] - uzi - 02.03.2009, 07:40 PM
[] - adr - 09.03.2009, 10:16 AM
[] - uzi - 09.03.2009, 10:43 AM
[] - saferłel - 09.03.2009, 11:26 AM
[] - umbardakil - 09.03.2009, 03:33 PM
[] - uzi - 09.03.2009, 04:39 PM
[] - uzi - 09.03.2009, 05:04 PM
[] - umbardakil - 09.03.2009, 10:00 PM
[] - uzi - 09.03.2009, 10:09 PM
[] - saferłel - 09.03.2009, 10:48 PM
[] - uzi - 09.03.2009, 11:00 PM
[] - Jopkolog - 09.03.2009, 11:10 PM
[] - uzi - 09.03.2009, 11:24 PM
[] - uzi - 09.03.2009, 11:56 PM
[] - umbardakil - 10.03.2009, 01:08 PM
[] - saferłel - 16.03.2009, 03:57 PM
[] - uzi - 16.03.2009, 07:49 PM
[] - saferłel - 16.03.2009, 08:05 PM
[] - uzi - 16.03.2009, 08:16 PM
[] - saferłel - 16.03.2009, 08:22 PM
[] - uzi - 16.03.2009, 08:27 PM
[] - saferłel - 16.03.2009, 08:33 PM
[] - uzi - 16.03.2009, 08:38 PM
[] - umbardakil - 18.03.2009, 06:51 PM
[] - uzi - 18.03.2009, 10:06 PM
[] - umbardakil - 18.03.2009, 10:11 PM
[] - uzi - 18.03.2009, 10:20 PM
[] - saferłel - 18.03.2009, 10:22 PM
[] - umbardakil - 18.03.2009, 10:27 PM
[] - umbardakil - 18.03.2009, 10:29 PM
[] - uzi - 18.03.2009, 10:35 PM
[] - umbardakil - 18.03.2009, 10:37 PM
[] - uzi - 18.03.2009, 10:44 PM
[] - uzi - 18.03.2009, 10:45 PM
[] - umbardakil - 18.03.2009, 10:53 PM
[] - uzi - 18.03.2009, 11:04 PM
[] - ku3a - 18.03.2009, 11:46 PM
[] - uzi - 20.03.2009, 01:37 AM
[] - umbardakil - 20.03.2009, 01:39 AM
[] - uzi - 20.03.2009, 02:49 AM
[] - saferłel - 20.03.2009, 08:11 AM
[] - uzi - 20.03.2009, 10:31 AM
[] - saferłel - 21.03.2009, 06:55 PM
[] - uzi - 21.03.2009, 07:02 PM
[] - saferłel - 21.03.2009, 07:04 PM
[] - uzi - 21.03.2009, 07:11 PM
[] - saferłel - 21.03.2009, 07:16 PM
[] - uzi - 21.03.2009, 07:28 PM
[] - Paweł - 21.03.2009, 09:41 PM
[] - uzi - 22.03.2009, 12:28 AM
[] - saferłel - 22.03.2009, 09:25 AM
[] - Paweł - 22.03.2009, 10:29 AM
[] - saferłel - 22.03.2009, 11:25 AM
[] - saferłel - 22.03.2009, 12:10 PM
[] - uzi - 22.03.2009, 03:52 PM
[] - saferłel - 22.03.2009, 03:54 PM
[] - uzi - 22.03.2009, 06:44 PM
[] - ku3a - 22.03.2009, 11:39 PM
[] - uzi - 22.03.2009, 11:43 PM
[] - ku3a - 23.03.2009, 02:28 AM
[] - saferłel - 23.03.2009, 08:11 AM
[] - Paweł - 23.03.2009, 08:35 AM
[] - uzi - 23.03.2009, 03:04 PM
[] - saferłel - 23.03.2009, 03:50 PM
[] - uzi - 23.03.2009, 04:49 PM
[] - saferłel - 23.03.2009, 05:06 PM
[] - kajman - 23.03.2009, 05:56 PM
[] - kajman - 23.03.2009, 06:10 PM
[] - uzi - 23.03.2009, 07:42 PM
[] - saferłel - 23.03.2009, 07:45 PM
[] - uzi - 23.03.2009, 07:50 PM
[] - saferłel - 23.03.2009, 08:01 PM
[] - uzi - 23.03.2009, 08:03 PM
[] - kajman - 23.03.2009, 08:40 PM
[] - abd3mz - 23.03.2009, 09:07 PM
[] - uzi - 23.03.2009, 09:19 PM
[] - uzi - 24.03.2009, 09:26 AM
[] - uzi - 24.03.2009, 03:58 PM
[] - uzi - 26.03.2009, 12:15 AM
[] - uzi - 26.03.2009, 08:12 PM
[] - uzi - 31.03.2009, 07:00 PM
[] - saferłel - 18.04.2009, 10:32 AM
[] - uzi - 18.04.2009, 06:42 PM
[] - uzi - 17.05.2009, 06:55 PM
[] - uzi - 28.05.2009, 07:02 PM
[] - uzi - 29.05.2009, 07:26 PM
[] - saferłel - 29.05.2009, 07:35 PM
[] - uzi - 29.05.2009, 07:39 PM
[] - saferłel - 29.05.2009, 07:42 PM
[] - uzi - 29.05.2009, 07:50 PM
[] - uzi - 29.05.2009, 07:52 PM
[] - saferłel - 29.05.2009, 08:08 PM
[] - uzi - 29.05.2009, 08:16 PM
[] - saferłel - 29.05.2009, 08:17 PM
[] - uzi - 29.05.2009, 08:19 PM
[] - saferłel - 29.05.2009, 08:21 PM
[] - ku3a - 01.06.2009, 11:27 AM
[] - abd3mz - 01.06.2009, 12:15 PM
[] - saferłel - 01.06.2009, 12:36 PM
[] - abd3mz - 01.06.2009, 12:59 PM
[] - saferłel - 01.06.2009, 02:07 PM
[] - ku3a - 01.06.2009, 02:12 PM
[] - saferłel - 01.06.2009, 03:02 PM
[] - uzi - 01.06.2009, 04:15 PM
[] - abd3mz - 02.06.2009, 09:27 PM
[] - saferłel - 02.06.2009, 10:36 PM
[] - uzi - 02.06.2009, 10:51 PM
[] - abd3mz - 02.06.2009, 10:56 PM
[] - uzi - 02.06.2009, 10:59 PM
[] - abd3mz - 02.06.2009, 11:16 PM
[] - uzi - 02.06.2009, 11:24 PM
[] - ku3a - 03.06.2009, 12:00 AM
[] - uzi - 03.06.2009, 12:22 AM
[] - ku3a - 03.06.2009, 12:25 AM
[] - uzi - 03.06.2009, 12:54 AM
[] - abd3mz - 03.06.2009, 05:07 PM
[] - uzi - 03.06.2009, 05:24 PM
[] - abd3mz - 03.06.2009, 05:49 PM
[] - uzi - 03.06.2009, 05:58 PM
[] - uzi - 12.06.2009, 01:49 PM
[] - michal91d - 12.06.2009, 02:05 PM
[] - uzi - 12.06.2009, 02:09 PM
[] - saferłel - 12.06.2009, 02:21 PM
[] - uzi - 12.06.2009, 02:22 PM
[] - saferłel - 12.06.2009, 02:30 PM
[] - uzi - 12.06.2009, 02:36 PM
[] - saferłel - 12.06.2009, 02:44 PM
[] - uzi - 12.06.2009, 02:46 PM
[] - saferłel - 12.06.2009, 03:01 PM
[] - uzi - 12.06.2009, 03:10 PM
[] - AKT! - 12.06.2009, 04:18 PM
[] - uzi - 12.06.2009, 04:25 PM
[] - saferłel - 12.06.2009, 04:32 PM
[] - uzi - 12.06.2009, 04:41 PM
[] - saferłel - 12.06.2009, 04:46 PM
[] - AKT! - 12.06.2009, 04:50 PM
[] - uzi - 12.06.2009, 04:51 PM
[] - uzi - 12.06.2009, 09:31 PM
[] - uzi - 16.06.2009, 05:17 PM
[] - Konrad - 23.07.2009, 12:08 AM
[] - saferłel - 06.08.2009, 04:05 PM
[] - saferłel - 06.08.2009, 05:23 PM
[] - saferłel - 07.08.2009, 12:17 AM
[] - AKT! - 07.08.2009, 12:24 AM
[] - Paweł - 07.08.2009, 04:30 AM
[] - saferłel - 07.08.2009, 04:35 PM
[] - abd3mz - 08.08.2009, 02:28 PM
[] - saferłel - 09.08.2009, 07:17 PM
[] - saferłel - 09.08.2009, 08:19 PM
[] - michal91d - 09.08.2009, 08:34 PM
[] - saferłel - 09.08.2009, 08:36 PM
[] - Tomekk - 09.08.2009, 09:15 PM
[] - Paweł - 10.08.2009, 05:10 AM
[] - mr.vingoe - 10.08.2009, 02:17 PM
[] - adr - 10.08.2009, 03:31 PM
[] - Paweł - 10.08.2009, 06:05 PM
[] - uzi - 11.08.2009 02:53 AM
[] - Paweł - 11.08.2009, 11:38 AM
[] - saferłel - 11.08.2009, 12:36 PM
[] - Paweł - 11.08.2009, 12:59 PM
[] - saferłel - 11.08.2009, 01:09 PM
[] - Paweł - 11.08.2009, 02:06 PM
[] - saferłel - 11.08.2009, 02:14 PM
[] - uzi - 11.08.2009, 03:58 PM
[] - Paweł - 11.08.2009, 05:19 PM
[] - Tomekk - 11.08.2009, 09:54 PM
[] - Yacy - 11.08.2009, 10:01 PM
[] - uzi - 11.08.2009, 10:18 PM
[] - Yacy - 11.08.2009, 11:43 PM
[] - Kertoip - 13.08.2009, 10:20 PM
[] - mateusz91 - 14.08.2009, 07:57 PM
[] - Paweł - 18.08.2009, 09:55 PM

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości