Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
U2 w Chorzowie. 6 sierpnia 2009
saferłel Offline
Paweł
*****

Liczba postów: 21 777
Dołączył: Jun 2007
Post: #161
 
''U2ro wciąż będziemy o nich pamiętać''.


Zero stresu, zero przygotowań, zero podniecenia. Tak mógłbym krótko skwitować moje odczucia na kilka dni przed trzecim występem U2 w Polsce. Świadomość uczestniczenia w ogromnym przedsięwzięciu, które funduje prawdopodobnie najbardziej wyrazisty zespół świata wcale mnie nie przygniotło. Tego dnia spokojnie wyruszyłem do Chorzowa, na wszelki wypadek półtorej godziny przed 19:00. Korki już na mnie czekały. Katowice w mgnieniu oka zostały sparaliżowane, światła wyłączone, a nad ruchem starali zapanować się policjanci, którzy za swoje poczynania najczęściej otrzymywali w podzięce stek wyzwisk od niezadowolonych z organizacji ruchu kierowców. Sam w pewnym momencie nie mogłem uwierzyć swoim oczom, gdy zostałem pokierowany tak, a nie inaczej. Niestety, aby wyjaśnić całą sytuację i dowieść swoich racji, musiałbym chyba rozrysować tutaj specjalny projekt graficzny, a na to nie ma czasu. Wybaczcie. Icon_wink2

Przenieśmy się od razu na miejsce.
Kontrola przy wejściu okazała się wyjątkowo łagodna i pobłażliwa. Nie jestem nawet pewien czy bilety zostały w jakikolwiek sposób sprawdzone w celu wykluczenia ewentualnych podróbek. Tradycyjnie większa uwaga została skierowana w stronę nieszczęsnych butelek z piciem. Kto nie był jeszcze na Stadionie Śląskim podczas dużej imprezy, powinien wiedzieć, że odbezpieczony napój może stanowić poważne zagrożenie i należy się go natychmiast pozbyć, jeśli chce się uczestniczyć w dalszej zabawie :roll: . Zostawmy jednak chory system w spokoju…a swoją drogą żadnej butelki ze sobą nie miałem.
Udałem się niezwłocznie na swoje miejsce w sektorze numer 39. Na papierze wyglądało to dosyć mizernie. Miejsce prawie w samym boku obiektu, pod dosyć niewygodnym kątem. Na domiar złego okazało się, że wylądowałem w ostatnim rzędzie, tuż przy wyjściu z sektora. Każdy tradycyjny koncert mógłby wydawać się męką przy takiej lokacji, ale….no właśnie, tego wieczoru naprzeciw mnie stanęła nieprzeciętna scena, która dała nazwę całej trasie - 360Âş.
Nie można pominąć faktu jej istnienia, jako że ta instalacja została wypromowana w ciągu ostatnich miesięcy co najmniej tak mocno, jak nowa płyta ''No Line On The Horizon''. Przypominająca swoim ułożeniem ośmiornicę (nawet kolorystyka sprzyja temu porównaniu), wsparta na czterech mackach dumnie wyrosła na samym środku stadionu. Takie ustawienie sprawia, że muzyków widać doskonale z dowolnie wybranego miejsca, ale jeśli komuś to nie wystarcza, zawsze może obejrzeć ich sylwetki na rozsuwanym (góra-dół) ekranie umieszczonym pod dachem konstrukcji. Zgodnie z całą ideą, również i on jest pierścieniem dającym obraz w promieniu 360Âş.

Z tej rewolucyjnej technologii pierwsi skorzystali muzycy Snow Patrol. Support czwartkowego koncertu. Brytyjska formacja, znana z zamiłowania do muzyki U2 i często wymieniana w kręgu tych, co z repertuaru Irlandczyków czerpią całymi garściami, była chyba oczywistym wyborem na rozgrzewkę. Zaczęli kilka minut po 19:00, a całość trwała około godziny. Jak na dwie 120 minut, które dzieliły początek ich występu od występu U2, to dosyć oszczędne wykorzystanie czasu. Snow Patrol nie zmroził mnie swoją muzyką, a nawet gdyby w nazwie miał ''Sun'', to efekt również nie byłby rozgrzewający. Panowie zagrali mieszankę nowszych i starszych przebojów, z akcentem na te drugie. Ze standardów zabrakło tylko nowiutkiego ''Take Back The City''. Zamiast niego zabrzmiało ''Chasing Cars'', ''Open Your Eyes'', czy też wykonane w konwencji stadionowego hymnu ''Ctrack The Shutters''. To właśnie ten kawałek był prawdziwą perłą w tym występie. Jako jedyny porządnie mną wstrząsnął.
To nie jest tak, że grali źle. Po prostu muzycznie nie jest to ekipa, która mnie przekonuje w 100%. Potrafię z ich dyskografii wybrać tylko nieliczne elementy na swoją prywatną playlistę. Na szczęście nasza publiczność okazała się dużo mniej surowa i grymaśna ode mnie, przez co muzycy Snow Patrol na pewno zapamiętają swoją wizytę w naszym kraju bardzo dobrze. Tuż po zejściu ze sceny na ekranie wyświetlił się napis: ''We love Chorzów''.
Muszę w tym momencie wtrącić (SP pewnie to zaboli, cóż), że do gustu bardziej przypadł mi set puszczony z playbacku, jeszcze przed początkiem całego spektaklu. Organizatorzy zabawy jak zwykle pieczołowicie przygotowali piosenki, które miały umilić czas zgromadzonym na płycie i w sektorach. Nie zabrakło muzyki od Yeah Yeah Yeahs, Gossip czy The Killers.

Ostatnie 20 minut przed 21:00. Zaczyna się tak dobrze znane wszystkim bywalcom dużych imprez oczekiwanie. Stadion jest już prawie napełniony po brzegi, meksykańska fala rozkręca się na dobre (w tamten wieczór dosłownie kilkanaście okrążeń bez przerwy), a powietrze przerywają co chwilę głośne oklaski i ryk publiki, szczególnie w momencie, gdy ktoś z gitarą pojawia się na scenie….to jeszcze techniczni.
Nieuniknione jednak nadeszło. Czy była wtedy równo 21:00? Nie mam pojęcia, nie zadbałem o to, aby sprawdzić zegarek. Tak jak 70 tys. innych osób wpatrywałem się w scenę, gdzie stopniowo zaczęli wyłaniać się muzycy. Ostatni wszedł Bono i energicznym kopniakiem w powietrze dał wyraźny znak rozpoczęcia koncertu. Zaczęli od porażającego ''Breathe'', jednej z najlepszych kompozycji z najnowszej płyty. Wersja dwa razy potężniejsza niż studyjna - zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Kto wie, czy od razu nie był to najlepszy moment koncertu. ''Breathe'' okazało się nie być osamotnione w promowaniu ''No Line On The Horizon''. Tuż po nim zabrzmiał utwór tytułowy (trochę bez powera), szalone ''Get On Your Boots'' i urokliwy Magnificent. Piosenki nowe, a jednak fani doskonale znali już teksty i najbardziej chwytliwe momenty, wspomagając wokalistę kiedy tylko się dało. Za to złośliwi mogą pokusić się o tezę, że każdy głupi potrafi powtórzyć zawołanie ''oohoohoohooh'', wszak U2 w swojej dyskografii posiada nadspodziewanie dużo tego typu ozdobników w kompozycjach (specjalnie z myślą o takich gigach?) Nie ma jednak wątpliwości, że to właśnie kawałki z najbardziej banalnymi fragmentami do śpiewania stały się kulminacyjnymi chwilami występu. Dosyć szybko, ale nie mieliśmy niestety wpływu na setlistę tego wieczoru.
Ciężko próbować opisać ekscytację i podniecenie wywołane przez zagrane kolejno po sobie ''Beautiful Day'' (ze słowami polskiego hymnu!) oraz ''Elevation''. Kawałki, które są bardzo daleko w mojej prywatnej klasyfikacji utworów U2 zostały tak naprawdę uratowane przez fanów. Dzięki ich postawie, czarne owce z płyty ''All That You Can’t Leave Behind'' pamiętać będę najwyraźniej, mimo że muzycznie było po prostu poprawnie. Paradoks, nie? W tym czasie czwórka artystów mocno ryzykowała wykańczając fizycznie uczestników koncertu, bo przecież jeszcze nie nadeszła godzina ''0''. To teraz chwilę o niej.

''New Year’s Day'' pojawić się musiał. Nie wykonanie tego kawałka mogłoby spowodować nagły przypływ pracy dla prokuratorów w całym kraju, bolesne spadki na giełdzie i dramatyczne orędzie prezydenta. Mówię całkiem poważnie. ''New Year’s Day'' to utwór od U2 dla Polski. Utwór o ''Solidarnośći'', o bohaterskim Lechu Wałęsie i o nadziei na lepsze jutro. Gdy tylko zabrzmiały jego pierwsze takty, w górę poszły tysiące biało-czerwonych rekwizytów, które zamieniły Stadion Śląski w żywą flagę. Akcja zorganizowana na podobieństwo tej z 2005 roku wyszła bezbłędnie i jest najlepszym świadectwem szacunku i miłości jaką Polacy darzą U2 oraz całą muzykę. Kolejny obrazek nie do wymazania z kart historii. Podobno przebił akcję sprzed czterech lat. W takiej chwili jak ta, zapomina się o wszystkich niedociągnięciach związanych przede wszystkim z brakiem konkretnych, wymarzonych piosenek. Skoro jednak już przy tym jestem….
Rozczarowanie pod czysto muzycznym względem nadchodzi dopiero kilkanaście godzin po ostatniej nucie, jaka została zagrana na Śląskim. Nie obawiam się twierdzić, że ten występ to było coś więcej niż koncert, to był spektakl, który o mało co nie rozsadził ścian stadionu swoją wiązką emocji słaną pod każdym kątem w stronę muzyków. Wiedziałem, że będzie bajerancko, ale rzeczywistość okazała się jeszcze bardziej zdumiewająca. Na scenie grali bogowie, a ich wyznawcy byli w stanie zrobić dla nich absolutnie wszystko i godzili się na taki układ. I dopiero teraz uświadamiam sobie, że nie dane było mi usłyszeć swojej ulubionej piosenki U2, kawałka ''The Fly'' oraz najbardziej tanecznego momentu ich twórczości w postaci kompozycji ''Discothèque''. Krateczek do odhaczenia było znacznie więcej (9/50 - tyle piosenek zagrali z mojego topu U2!!!). Z najbardziej satysfakcjonującego mnie okresu w muzyce grupy (lata 1991-1998) usłyszeliśmy tylko ''One'' i ''Ultra Violet (Light My Way)''. Tak, jestem pod tym względem zawiedziony, tym bardziej że ostatnio grupa sporadycznie (ale jednak!) wykonywała podczas występów numery pokroju ''Mysterious Ways'' i ''Until The End Of The World'', nie mówiąc już o tym, co grali na tzw. soundchecku. Mam nadzieję, że następnym razem usłyszę więcej ''swojej'' muzyki, bo następny raz będzie, prawda?

Wróćmy jednak do samego koncertu. Oprócz nieśmiertelnego ''New Year’s Day'' nie wolno zapomnieć o innym historycznym wydarzeniu, historycznym przynajmniej z perspektywy tego konkretnego występu i jego daty. Tak się złożyło, że gitarzysta The Edge (znany też jako David Evans) urodził się dokładnie 8 sierpnia 1961 roku i w związku z tym wydarzeniem koncert został na moment wstrzymany, aby inni muzycy i polscy fani mogli złożyć mu życzenia urodzinowe. Najpierw po polsku, tuż po wykonaniu wtrąconego w utwór ''I Still Haven’t Fund What I’m Looking For'' kawałka-klasyka ''Stand By Me'', a później po akustycznej wersji ''Stuck In A Moment You Can't Get Out Of'' – tym razem po angielsku. Był to moment lekkiego rozleniwienia i okazja do spróbowania kilku wolniejszych numerów. Do mocnego uderzenia U2 wróciło dzięki numerom ''The Unforggetable Fire'' (najpiękniejsza wizualizacja występu) i ''City Of The Blinding Lights'', jedynych, w czasie których można było mieć małe zastrzeżenie do jakości dźwięku i nagłośnienia (brzydko mówiąc tzw. ''zlew''). Sytuacja wróciła do normy się w czasie ''Vertigo', które moim skromnym zdaniem tak mocno przypomina nowy singiel ''Get On Your Boots'', że przez pewien czas byłem przekonany, że jest grane po raz drugi Icon_lol . Naprawdę. ''Vertigo'' moim utworem wszech czasów nie jest i już w połowie piosenki czekałem na dalszy rozwój wydarzeń. I znów zostałem pozytywnie zaskoczony. Przyszedł bowiem czas na najświeższy (jeszcze nie wydany) singiel z płyty ''No Line On The Horizon''. Kawałek o dosyć pokrętnym tytule ''I'll Go Crazy If I Don't Go Crazy Tonight'' wywarł spore wrażenie, głównie na osobach nie znających wcześniej jego koncertowego wcielenia. Wierzę, że wykonanie tej kompozycji w elektronicznym kluczu, to taki mały prezent dla oczekujących na piosenki ze słynnej płyty ''Pop'', nie posiadającej ani jednego przedstawiciela na nowej trasie (skandal!). Mocny beat i fantastyczny bas powoli rozkręcają tą prawie 6-minutową wersję i zdają się kreować zupełnie nowy utwór, wyzbyty wszystkich ''oczywistości' znanych z oryginału. Nowy styl podchwyciła też publiczność, chociaż na samym początku przez stadion przewinęła się salwa śmiechu na widok animacji, w której to widać głowy członków U2 rytmicznie ruszające się w rytm beatu. Zupełnie jak w 1997…
A więc mam swój kolejny highlight tego wieczoru. Coś zaskakującego i świeżego. Trzeba bowiem przyznać, że ogólna idea tego występu to wykonanie piosenek z kręgu ''the best of'' i kilku nowych produktów. Na smaczki nie mieliśmy co liczyć, bo czy za takie można uznać hymnowe ''Sunday Bloody Sunday'' (oj działo się przy tym, działo) albo ich pierwszy absolutnie kultowy na każdej szerokości geograficznej hit ''Pride (In The Name Of Love)''?
Osobiście - jako ktoś przychylniej patrzący na rzeczy mniej konwencjonalne - mogę marudzić, że to wszystko było zrobione zbytnio pod publikę, ale z drugiej strony, czy inny zestaw piosenek sprowadziłby nad Śląskie niebo taką burzę uczuć? Uczuć, których nie brakowało, ale zabrakło w jednym momencie, tak niespodziewanie...

Oglądając wcześniej tracklistę trasy liczyłem, że podczas ''Walk On'' (jak zwykle z dedykacją dla Aung San Suu Kyi) stadion zamieni się w arenę pełną gry świateł i tysięcy rąk wzniesionych ku górze, ale niestety to ważne ogniwo w zestawie piosenek zostało przyjęte nadzwyczaj chłodno. Przynajmniej ja doznałem takiego wrażenia. Na szczęście sceniczne zwierzę zwane U2 nie daje długo rozmyślać nad tym ''co poszło nie tak!?'', tylko od razu przechodzi do kontrataku. Wejście w ostatnią fazę koncertu zaczęło się jednak dosyć specyficznie....

Nie tak dawno wokalista formacji Oasis, Liam Gallagher, powiedział, że w U2 niesamowicie wkurza go cała polityczna otoczka, często będąca tak charakterystycznym elementem ich show. ''Czemu do cholery ludzie nie mogą się po prostu dobrze bawić? Dlaczego każdy, kto przyjdzie na ich koncert musi z niego wyjść w poczuciu winy, że dzieci w Afryce głodują, a na świecie jest masa biednych osób?'' – dodał Liam.
W świetle tych słów nie było chyba wielkim zaskoczeniem, że i tym razem doszło do małego manifestu, tuż przed pierwszymi dźwiękami ''Where The Streets Hale No Name''. Zespół na chwilę odsunął się w cień, by uwaga skupiła się na Desmondzie Tutu, południowoafrykańskim biskupie zapowiedzianym przez bono jako bossa ich kampanii ''The One''. Jego sylwetka wyrosła na obrotowym ekranie, a całe to zamieszanie wiązało się oczywiście z przekazaniem przez Tutu treści propagujących działalność charytatywną, pomoc ludziom Trzeciego Świata oraz miało na celu uświadomić nam, że jesteśmy jednością. Zapewne każdy z osobna inaczej odebrał te słowa.... - tyle komentarza.

Po wspomnianym ''Where The Streets Have No Name'' koncert dobiegł końca. Zagrali jeszcze tylko ''One'' (znów poprzedzone moralizatorskim wykładem), zagrali w świetle setek tysięcy światełek telefonów komórkowych, o co zresztą prosił sam Bono. Kolejny bajeczny obrazek. Nieco obawiałem się o formę wokalną głównego bohatera tej nocy, czy poradzi sobie z wysokimi partiami na zakończenie (istniało zagrożenie, że je pominie), ale nie dał przysłowiowej plamy. Kiedy zespół schodził ze sceny mało kto drgnął ze swoich miejsc. To miłe, tym bardziej że z doświadczenia wiem jak dużo osób nie czeka na bisy i z niewyjaśnionych i niezrozumiałych dla mnie powodów ''ucieka'' z terenu występu. Dla mnie to jest chore, natomiast fani U2 spisali się o wiele lepiej, niż miłośnicy The Police czy Genesis.
Bisy były trzy, a zaczęli od najbardziej zaskakującego i niespodziewanego kawałka jaki znalazł się na setliście. ''Ultra Violet (Light My Way)'' z płyty ''Achtung Baby''. Nie ma co ukrywać, że jestem tytułowym ''dzieckiem Achtunga'', kocham ten album i taka nuta rozpaliła mnie do czerwoności. Najpierw na scenie pojawił się podwieszony pod dachem sceny mikrofon (mikrofon na banji), a potem The Edge i Larry Mullen zaczęli tworzyć sztukę. Przy ogranym do bólu i poznanym na pamięć repertuarze, takie ''Ultra Violet (Light My Way)" zabrzmiało jak największy skarb i biały kruk. Niesamowity riff, kwintesencja muzyczności ''Achtung Baby'' wstrząsnął mną niemiłosiernie. Utwór tak inny od wzbudzających histerie ''Vertigo'' i ''Elevation'' poruszył mnie najbardziej i dosyć zabawnie musiała wyglądać moja entuzjastyczna reakcja na tle innych osób stojących blisko mnie – nie licząc czwórki młodych Rosjan z miejsc przede mną. Oni cały koncert tańczyli i wariowali. Nie ważne co im zagrano. Dla nich to było po prostu U2, okazja do szaleństwa Icon_wink2
Jeszcze tylko niezastąpione ''With Or Without You'' (w czasie którego podwieszony mikrofon zgrabnie krążył między publicznością, a Bono) i na sam koniec ''Moment Of Surrender'' z nowej płyty. Bez dwóch zdań jest to jeden z mocniejszych punktów nowej płyty, ale nie jestem pewny czy wybór akurat tego fragmentu na zakończenie koncertu był odpowiedni. [Aj….właśnie słucham bootlega z Chorzowa i przed chwilą pod wpływem drżenia całej meblościanki (tak mocny jest beat z ''Moment Of Surrender''!) spadła mi na rękę płyta DVD i trafiła w jej newralgiczny punkt….oj to chyba znak, aby nie narzekać na to nagranie. Prawdziwe czary-mary. Icon_mrgreen ]. Konkluzja jest jednak taka: tyle piosenek wszech czasów co tutaj, nie zaliczyłem przez całe swoje życie, a U2 naprawdę kocha Polskę, KOCHA!

I po koncercie. Muzycy długo żegnają się z publicznością, uśmiechnięci, zero zmęczenia na ich twarzach. O kolejny kawałek się niestety nie pokuszą, a chyba mogliby zagrać z 50% czasu dłużej. Cóż, siły szykują na Zagrzeb. A ja? Dobrze, że jestem tutejszy i znam kilka skrótów, dzięki czemu uniknąłem stania w wielominutowych korkach i nawet nie musiałem się szczególnie śpieszyć z opuszczeniem stadionu. W międzyczasie dostałem jeszcze promocyjną kopię Gazety Wyborczej poświęconej koncertowi (jeszcze świeża, wydrukowana gdzieś w połowie koncertu, już ze zdjęciami z Chorzowa!!!). Teraz słucham bootlega. Jakość całkiem dobra, ale żywej atmosfery te kodowane pliki mp3 mi nie zwrócą. Po prostu trzeba na nich poczekać. Na 2010 rok przewidziana jest premiera nowej płyty o roboczym tytule ''Songs Of Ascent'' (ma spełniać taką rolę, jaką przy ''Achtung Baby'' spełniała ''Zooropa''). Jeśli informacje przemienią się w czyny, to mam nadzieję, że zobaczymy ich u nas szybciej, niż moglibyśmy się tego spodziewać. I ja postaram się tam być.

PS – Czekam na DVD, gdzie podobno ma zostać uwieczniona nasza flaga!

Tyle ode mnie.

Call it performance, call it art/I call it disaster if the tapes don't start.
09.08.2009 08:19 PM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
michal91d
Unregistered

 
Post: #162
 
świetna recenzja Icon_exclaim Icon_mrgreen jeszcze bardziej żałuję, że mnie tam nie było

saferłel napisał(a):Amerykańska formacja, znana z zamiłowania do muzyki U2 i często wymieniana w kręgu tych, co z repertuaru Irlandczyków czerpią całymi garściami, była chyba oczywistym wyborem na rozgrzewkę.
edit: brytyjska (szkocka)
09.08.2009 08:34 PM
Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
saferłel Offline
Paweł
*****

Liczba postów: 21 777
Dołączył: Jun 2007
Post: #163
 
O, przepraszam. Ale to chyba najlepiej świadczy o moim zamiłowaniu do nich, już poprawiam. Icon_wink2

Call it performance, call it art/I call it disaster if the tapes don't start.
09.08.2009 08:36 PM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Tomekk Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 14 497
Dołączył: Aug 2008
Post: #164
 
Przeczytałem całość i w Twoim opisie czuć atmosferę koncertu.
Chyba musiało być naprawdę dobrze.
saferłel napisał(a):Jego sylwetka wyrosła na obrotowym ekranie, a całe to zamieszanie wiązało się oczywiście z przekazaniem przez Tutu treści propagujących działalność charytatywną, pomoc ludziom Trzeciego Świata oraz miało na celu uświadomić nam, że jesteśmy jednością. Zapewne każdy z osobna inaczej odebrał te słowa.... - tyle komentarza.
Mi tam nie przeszkadza, że Bono w jakiś sposób pomaga Afryce, przecież mógłby tego nie robić, jednak stara się uświadamiać ludziom, co tam się dzieje...
09.08.2009 09:15 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Paweł Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 3 423
Dołączył: Jul 2007
Post: #165
 
To jako że miałem przy sobie zegarek... Icon_mrgreen
saferłel napisał(a):Zaczęli kilka minut po 19:00, a całość trwała około godziny.
Zaczęli o 19.29 a skończyli bodajże około 20.10-20.15.
saferłel napisał(a):Nieuniknione jednak nadeszło. Czy była wtedy równo 21:00? Nie mam pojęcia, nie zadbałem o to, aby sprawdzić zegarek. Tak jak 70 tys. innych osób wpatrywałem się w scenę, gdzie stopniowo zaczęli wyłaniać się muzycy.
Zaczęli mniej więcej równo i grali do prawie 23.30 o ile się nie mylę.

saferłel napisał(a):Kto nie był jeszcze na Stadionie Śląskim podczas dużej imprezy, powinien wiedzieć, że odbezpieczony napój może stanowić poważne zagrożenie i należy się go natychmiast pozbyć, jeśli chce się uczestniczyć w dalszej zabawie :roll: .
Napój jako napój nie stanowi zagrożenia o ile się nie odkręci i nie odda korka od butelki. Widocznie uważają, że jeśli wyleję na nich picie to to jest mniejsze zagrożenie niż zaatakowanie korkiem. Icon_razz
Ale akurat jeśli chodzi o miejscową żywność to tego było sporo... stoisko z kiełbaskami, telepizza, do picia gazowane i niegazowane napoje...tylko z gazem był problem bo odkręcali korki.
10.08.2009 05:10 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
mr.vingoe
Unregistered

 
Post: #166
 
Paweł napisał(a):saferłel napisał/a:
Kto nie był jeszcze na Stadionie Śląskim podczas dużej imprezy, powinien wiedzieć, że odbezpieczony napój może stanowić poważne zagrożenie i należy się go natychmiast pozbyć, jeśli chce się uczestniczyć w dalszej zabawie .


Napój jako napój nie stanowi zagrożenia o ile się nie odkręci i nie odda korka od butelki. Widocznie uważają, że jeśli wyleję na nich picie to to jest mniejsze zagrożenie niż zaatakowanie korkiem.

A chciałby któryś dostać rzuconą butelka pełną nagazowanego napoju? Bo ja nie. To nie jest przecież żadna nowość. Na Open'era w ogóle nie można wnosić butelek, a w festiwalowym miasteczku napoje przelewane są do kubków. Icon_smile2
10.08.2009 02:17 PM
Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
adr Offline
Dużo pisze
****

Liczba postów: 558
Dołączył: Mar 2008
Post: #167
 
A ja ostatnio dostałem bidonem, podczas Tour de Pologne. Ale teraz mam w domu bidon Astany, najlepszej grupy kolarskiej na świecie, tej w której na Tour de France jeździli Contador i Armstrong. Icon_smile2

(Sorry za offtopa, ale się nie mogłem powstrzymać. Icon_mrgreen Icon_wink2 )
10.08.2009 03:31 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Paweł Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 3 423
Dołączył: Jul 2007
Post: #168
 
vingoe napisał(a):A chciałby któryś dostać rzuconą butelka pełną nagazowanego napoju?
Sęk w tym, że jak ktoś rzuci we mnie butelką, to mam gdzieś czy tam będzie korek czy nie... i tak będzie mnie bolało. A przez to także się na mnie wyleje. Icon_mrgreen
10.08.2009 06:05 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
uzi Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1 515
Dołączył: Sep 2008
Post: #169
 
miałam tego już nie pisać, ale zdecydowałam, że
1. muszę to z siebie wyrzucić, a na forum U2 nie ma sensu, bo wszyscy czują praktycznie to samo co ja,
2. stwierdziłam, że przyda się dla kontrastu relacja osoby, która podziwiała to wszystko z płyty [czy może ktoś jeszcze z forum był na płycie?] i dla której koncertowanie obejmowało trochę więcej czasu niż występy Snow Patrol i U2. Icon_smile

ostrzegam, będzie długie.



moja wyprawa na koncert rozpoczęła się już w środę ok. godziny 15, kiedy to odjechał autobus do Warszawy. po co mi Warszawa? ano po to, żeby się spotkać [po raz pierwszy i z pewnością nie ostatni] z warszawską ekipą fanów U2 na before-party a następnie, razem z nimi, wbić się do ciopągu, który zawiezie nas do Katowic. bifor trwał mniej więcej od godziny 19 do 1 w nocy. ale nie będę Was zanudzać relacją z tej imprezy, powiem tylko, że warszawscy fani U2 to absolutne debeściaki. Icon_smile
ok. 1:10 wyszliśmy z domu kolegi i udaliśmy się na TGV Icon_biggrin [autobus wg strony ZKM miał jechać zaledwie 5 minut na Dworzec Centralny Icon_razz2]. baliśmy się, że śmignie przed naszymi oczami i nie zdążymy wsiąść, ale jednak, udało się. Icon_biggrin
na Centralnym czekaliśmy na jeszcze kilka osób, z których większości nikt nigdy nie widział na oczy, więc koledzy położyli przy schodach do podziemia plecak i oparli o niego kartkę z napisem "U2forums.crew <bo jesteśmy z u2forums.com> - Join Us". podziałało. wszyscy, którzy mieli do nas dołączyć, dołączyli. 19-osobowa grupa fanów U2 rusza na peron, a nastepnie wsiada do ciopągu relacji Warszawa - Katowice.
2:05, odjeżdżamy. w ciopągu planowaliśmy zorganizować imprezę, ale po pierwsze - musieliśmy się rozdzielić i część została z przodu pociągu, a reszta [w tym ja] zaatakowała tyły, a po drugie - większość natychmiast zasnęła. nasz przedział w większości nie spał, więc przynajmniej pół podróży mozna było spędzić na nocnych Polaków rozmowach. dlaczego pół podróży? bo i w naszym przedziale zapanowała senna atmosfera, stopniowo zaczęliśmy zasypiac, więc 4 rozgadanych panów bezkarnie przeniosło się na resztę podróży do RED Zone Icon_biggrin, czyli czerwonego wagonu 1 klasy. Icon_razz2 pozostałe 5 osób, w tym ja, poszło spać, żeby o 7:09 dać radę wyjść z pociągu.
i oto nastąpiła godzina 7:09, pociąg zatrzymał się w Katowicach, wysiedliśmy i mogliśmy rozkoszować się świezym, czystym, śląskim powietrzem. Icon_biggrin
kolejne 15-20 minut czekaliśmy na grupę poznańsko-wrocławską. połączyliśmy siły i tak oto powstała silna, ok. 50-osobowa grupa pod wezwaniem... U2. opuszczamy dworzec, idziemy na tramwaj do Chorzowa.
- kupujecie bilety?
- nie no, bez przesady... kto nas sprawdzi? komu się będzie chciało? ej, powiedzcie wszystkim żeby nie kupowali biletów!
- j***ć system! nie kupujcie biletów!

okej, nie kupujemy. Icon_biggrin
tramwaj przyjechał. K****! TAKI MAŁY?! Icon_biggrin jak my wejdziemy?! no ale cóż. postaraliśmy się i jakimś cudem udało się upchnąć warszawsko-poznańsko-wrocławską delegację do jednego, małego tramwaju. było cholernie ciasno, człowiek na człowieku, ale jakoś przeżyliśmy. kontroli biletów dla wszystkich nie było, ale jedna poznanianka padła ofiarą kanara i musiała pożegnać się z częścią zawartości portfela. nie lubię jej, więc nie płaczę z tego powodu. Icon_razz2

jesteśmy w Chorzowie! jest parę minut po ósmej. opróżniamy tramwaj i biegniemy pod stadion. cel biegu - brama nr 1. dobiegamy, widzimy jakichś ludzi czekających w kolejce. stajemy na końcu, ale jakiś niemiły pan oznajmił nam, że jesli nie mamy numerków, to możemy spadać. no to spadamy i biegniemy dalej. jesteśmy po prawej stronie bramy nr 1. tam też już jest kolejka, jakieś 70/80 osób, ale na naszych twarzach pojawiają się uśmiechy, kiedy dostrzegamy naszego człowieka. "Krzysiek! powiedz tym panom <ochroniarzom>, że teraz wchodzi u2forums!" po chwili czekania na zgodę - wchodzimy do kolejki. ochroniarz FOSu [tzw. "pan w żółtym"] kazał nam zająć miejsca i czekać na innego pana w żółtym, który zaraz przyjdzie i oznakuje nas czerwonymi numerkami. mi przytrafił się numerek 108. okej, nie jest źle. są tylko 3 kolejki na płytę, więc będzie dobrze.

jest ok. 8:30-9:00. czeka nas cały dzień koczowania pod stadionem. ale jaki to dla nas problem?. towarzystwo jest rewelacyjne [już teraz, a jest jeszcze mnóstwo ludzi do zapoznania się z Icon_wink], pogoda piękna [a zapowiadali, że będzie padać. to dobrze, że prognozy się nie sprawdziły.], żarełko jest, a w razie gdyby zabrakło, to obok stadionu stoi kerfur [btw. przy okazji koncertu sporo ten hipermarket zarobił], numerki mamy, więc możemy spokojnie wyjść z kolejki i wrócić do niej nawet tuż przed otwarciem bramy, toi toi'e są, o jak milusio... generalnie problemów jest +/- zero.
za naszymi plecami [albo przed naszymi twarzami, zależy jak kto stanął] widoczna jest górna część Pająka, czyli The Claw, czyli zapierającej dech w piersiach sceny U2. co za bydlę! co za monstrum! robi naprawdę kolosalne wrażenie. potężny Pająk unosi się ponad poziom trybun. niesamowity widok. a to tylko góra, i to z daleka.
czas czekania na otwarcie bram leciał zaskakująco szybko. to oczywiście za sprawą cudownej atmosfery, jaką tworzyli fani U2. rozmowy z nimi były tak miłe i ciekawe, że praktycznie chwilę po naszym przyjściu pod stadion wybiła godzina 12. właśnie około 12-13 zaczęło się gromadzić naprawdę dużo wiary. ci za nami mieli już nie dostawać numerków, ale ostatecznie i tak dostali.
co ok. godzinę pan w żółtym chodził z megafonem i rozgłaszał ważne wieści. na mnie i na znajomych z forum nie robiły one wrażenia, bo zapoznaliśmy się ze wszystkimi zasadami jeszcze przed rozpoczęciem trasy. a chodziło o takie rzeczy jak: nie można wnosić jedzenia na stadion, napoje tylko w opakowaniach kartonowych lub plastikowych o maksymalnej pojemności 0,5l BEZ NAKRĘTEK [dygresja: oglądał ktoś DVD z Bostonu 2001? w którymś momencie ktoś rzucił w Bono nakrętką, ale on zrobił zgrabny unik i nie ucierpiał, jedynie odwdzięczył się pokazaniem jaki ma ładny środkowy paluszek; może to od wtedy jest zakaz wnoszenia nakrętek na koncert U2?...], nie można wnosić aparatów z wymiennymi obiektywami, pozostałe wchodzą bez problemu, przy wejściu zabierane są parasole, karimaty, itp. itd.
czas ciągle płynął bardzo przyjemnie, pogoda idealna, rozmowy cały czas się toczą, kolejni znajomi dochodzą, jedzonko powoli schodzi, ale do otwarcia bramy zejść nie zdąży, więc trzeba będzie trochę prowiantu wyrzucić [bardziej logiczne by było, gdyby to jedzenie było spożytkowane, a nie wyrzucone. wolałabym, żeby ktoś zjadł moje owoce i kanapkę, niż żeby wylądowały w śmietniku. ale cóż zrobić.]... kiedy akurat zapanowała chwila ciszy usłyszałam nad/za sobą [siedziałam sobie przy barierce] głos kolegi i słowa 'wstępu': "Caroline is edgy... a Opposition nagrało w tym roku nową płytę..." i natychmiast zorientowałam się o co chodzi. koleżanka Kasia z miasta UĆ trzymała w rękach cieplutką płytkę "Class Of '66" Opposition, którą jakiś miesiąc temu zdecydowała się kupić i była tak miła, żeby podzielić się nią z potrzebującymi. Icon_biggrin wiem, że tego nie przeczyta, ale bardzo jej za to dziekuję, jeszcze raz. Icon_smile

kolejne godziny mijały, słońce zaszło za chmurki i zrobiło się przyjemnie chłodniej [broń Boże zimno, nadal było cieplutko]. nad nami latał Błękitny 24, a ze stadionu słuchać było pierwsze dźwięki soundchecku. nie pamiętam co dokładnie było grane, bo były to tylko krótkie fragmenty... ale jeden utwór wywołał wielkie poruszenie. znajoma gitara, zalatuje latami 90... kolega pomyślał, że to Stay. ale to nie było Stay. szybko go poprawiłam, bo było to Satellite Of Love! ktoś obok przytaknął... i po chwili wszyscy się zgodzili. tak, to było Satellite Of Love! kurczę, ale to by była jazda gdyby to zagrali! przynajmniej snippet! byłoby pięknie! [jak się później okazało, nie zagrali tego, ale usłyszeć to na soundchecku... to też jest ciekawe wydarzenie Icon_wink]

początkowo było powiedziane, że otwarcie bramy nastapi o 17:00. potem pan w żółtym powiedział nam, że otworzą o 16:00, za co dostał gromkie brawa. a skoro mieli otworzyć o 16:00, to między 14 a 15 zaczęli się schodzić ci, którzy opuścili kolejkę i poszli zwiedzać miasto, robić zakupy [albo rozróby] w kerfurze, chodzić po parku, spać pod drzewem itd..
soundcheck trwał dalej, ale został zdominowany przez jeden "utwór". Icon_biggrin ...no dobra, to nie był utwór, to była próba mikrofonu. ale była bardzo melodyjna, miała dobry beat i wpadała w ucho. tekst był bardzo prosty i chwytliwy: "check two two two, two two, two two, three four, five six, check one two two two, two two, three four, five, six" i tak w kółko. xD to był zdecydowany highlight chorzowskiego setu. no, przed-setu.

ok. godziny 15:30 kolejka zaczęła się zagęszczać, przesuwaliśmy się do przodu z myślą, że za pół godziny otworzą bramę. o zgrozo! akurat wtedy, kiedy wiara powstała i nikt już nie miał zamiaru siadać, zza chmur wyszło gigantyczne słońce. strasznie grzało. do tej pory mam spalone ręce.
nie byłoby to takie straszne, gdyby nie fakt, że ochrona wcale nie otworzyła bram o 16. zwracaliśmy im uwagę, że mieli otworzyć, a oni mówili, że "otworzą po czwartej". hm. było za 20 piąta. tylu ich było, a żaden nie znał się na zegarku.
na niedomiar atrakcji na początku kolejki o mało co nie doszło do bójki, bo wepchnął się tam koleś z numerkiem 80ileś. panowie w żółtym niezbyt stanowczo interweniowali, więc koleś nawet nie myślał żeby się wynieść. potem zaczęli się wpychać kolejni ludzie z numerkami 200kilka, a ich z kolei podejrzewano o to, że sami sobie te numerki przypisali.

okolice 17:30. zbawienie! ochrona otwiera bramę! zjarani gigant-słońcem pchamy się do przodu. w końcu jesteśmy przy bramkach, których jest 5, i do których wpuszczane są po 4 osoby, żeby panowie i panie z FOSu zweryfikowali autentyczność biletów czytnikami jak z supermarketów [może pożyczyli z kerfura?]. plecaki już otwarte, gotowe do wymacania, butelki z wodą poodkręcane... kurczę, mam 2 butelki, będzie ciężko z nimi wbiec. "Jacek, masz wolne ręce, potrzymasz?" "jasne, daj!" - okej, już jest lepiej. zapasowe nakrętki schowane tam, gdzie nie przeszukają Icon_biggrinD, więc można oddać się w ręce kontroli i biec. kurczę, czytniki nawalały i trzeba było trochę poczekać zanim wywalą za posiadanie fałszywego biletu. ale zadziałało, uff. biegnę! woda mi się rozlewa [zapomniałam upić trochę żeby się tyle nie wylało], plecak się zsuwa... nie wiadomo co przytrzymać... wybiegam poza tunel - cholera, jak daleko! Icon_razz2 ale okej, "emocje uskrzydlają", więc dałam radę. jestem w Golden Circle! znalazłam ekipę, podbiegam zziajana... jestem! victoria! zwycięstwo! już od początku nasze motto [autorstwa kolegi Jacka, tego od mojej wody] brzmiało "mamy przewagę szybkości!". no cóż, pierwsi nie byliśmy, ale mieliśmy wypasione miejsce tuż przy wewnętrznej stronie wybiegu, po lewej [od strony Adama]. dlaczego woleliśmy zaatakować wybieg zamiast pędzić pod samą scenę? bo pod samą sceną nie widać ekranu, a ekran warto podziwiać.

miejsce już zajęte... to teraz można się obrócić. łaaaaaaaaaał. PAJONK! masa żelastwa, piękna masa żelastwa, naprawdę, niesamowicie imponująca konstrukcja. teraz widać wszystko, czego nie było widać na zdjęciach. wszystkie reflektory, wszystkie bajery, wszystko! zastanawiało nas tylko gdzie przymocowany jest zwisający mikrofon Bono, ale później się okazało, że wtedy jeszcze nie był zamontowany, więc nie mielismy szans go dojrzeć.
było jeszcze wcześnie, jakieś 3,5 godziny do supportu, więc postanowiliśmy usiąść, bo co będziemy stać. było dość luźno, więc miejsce do siedzenia się znalazło. z każdej strony pchali się kolejni ludzie, lekko nas kopali po plecach, ale to nic.
ah, wodę trzeba zakręcić! okej, jedna butelka zakręcona, a druga... drugą ma Jacek. cholera, gdzie jest Jacek?! gdzie jest moja woda?! no ładnie, poszli w inne miejsce stadionu. cóż, może mi ta jedna mała buteleczka wystarczy.
siedzenie na metalowej nawierzchni płyty nie jest szczególnie komfortowe, więc wstaliśmy. na trybunach zaczyna się gromadzić coraz więcej ludzi... ale kurczę! dlaczego oni są poubierani na biało?? przecież mieli zabrać coś białego do machania! o zgrozo, biała część flagi będzie utworzona przez cały koncert. no ale cóż. dobrze, że w ogóle wiedzieli o akcji i w jakiś sposób się przygotowali.
dużym zainteresowaniem podczas oczekiwania na support [i potem samego supportu] cieszyły się... piłki plażowe. Icon_biggrin 2 mniejsze i jedna wielka. 2 dni po koncercie dowiedziałam się, że te piłki należały do naszego znajomego, który stał po zewnętrznej stronie wybiegu, centralnie przed sceną. niezła była zabawa na "chorzowskiej plaży".

godzina 19:30, czas na Snow Patrol. zawsze wychodzili mniej więcej o tej porze, tak zrobili i teraz.
dla mnie osobiście występ SP nie był zbyt ciekawy. nie zapewnili mi zbyt dobrej zabawy. nie rozgrzali przed U2. przez pierwsze 10-15 minut ich występu nasza 5-osobowa grupka siedziała sobie na ziemi. nie chciało nam się wstawać tylko po to, żeby klaskać i tupać nóżką. ale potem znowu zaczęła latać nad nami ta wielka piłka i nie mogliśmy bezczynnie siedzieć, trzeba było wstać i bawić się z resztą w "U2 Sopot Festival live from Chorzuff Katowicze". kiedy zerkałam na zespół, widziałam, że mordki im się uśmiechają na widok tych latających piłek. chyba chcieli się przyłączyć do zabawy, ale niestety, nie mieli szans, nie wykupili biletów na płytę. piłki to nie był jedyny element, który podobał się Snow Patrol'owi. Polska była pierwszym krajem, który zrobił jakiś 'prezent' także dla supportu. ten sam kolega, który był właścicielem piłek, przygotował transparent "Welcome Home Snow Patrol". zespół bardzo się ucieszył z tej niespodzianki, czego potwierdzeniem jest wpis Gary'ego Lightbody [wokalisty SP] na stronie u2.com, gdzie bardzo dobrze wspomina koncert w Polsce.

ok. 20:15 SP zeszli ze sceny. aaaaaaaaaaaaa! za godzinę wchodzi U2!!! słońce już zaszło za trybuny, zaczyna się ściemniać. to dobrze, U2 wejdzie, jak już będzie ciemno. i tak własnie miało być, więc się cieszymy.
jest stres. czekaliśmy na ten moment 4 lata, teraz została już zaledwie godzina. wszyscy się trzęsą z emocji i patrzą na siebie nawzajem ze wzrokiem jakby mówiącym "aaa! zaraz zemdleję, nie wiem co robić, aaa!".
spoglądam na butelkę z wodą... kurczę, połowa, może ciut ponad. a U2 jeszcze nie weszło. pół małej butelki Żywca na 5 osób. słabo. ale przeżyjemy. chyba.
technicy stroją instrumenty... jea, Adam zabrał swój złoty bas. będzie się lansić. uroczo.
w tle lecą różne fajne kawałki z taśmy. Gossip, MGMT, Empire Of The Sun, Interpol, Hot Chip, Pixies, White Lies... Bat For Lashes <3 nareszcie jest okazja pośpiewać Daniela z człowiekiem, który zaraził mnie BFL... Icon_smile
i oto nadchodzi piękny moment. zaczyna rozbrzmiewać Space Oddity Bowie'go. wszyscy [zorientowani w temacie] wstrzymują oddech, bo wiedzą, że już TEN moment. po Bowie'm startuje U2!

jest ok. 21:20... three, two, one, go! leci Kingdom! nie mogę oddychać. za chwilę upadnę. łezka zaczyna się kręcić w oku. niebywałe uczucie.
na scenie ciemno... ponad Pająkiem unosi się dym... wchodzi Larry! zaczyna grać Breathe [i na wstępie wspomnę, że układ setlisty nie był dla mnie niespodzianką, bo bacznie obserwowałam 16 poprzednich koncertów trasy]. wchodzi Edge. potem Adam. rozbrzmiewa melodia Breathe, aż tu nagle [zupełnie niespodziewanie!] wchodzi Bono. zaczyna konwencjonalnie - "16th of June...". na koncertach w czerwcu i lipcu zmieniał ten fragment stosownie do daty koncertu, widocznie "6th of August" już mu tak dobrze nie brzmi. może i ma rację. wszyscy skaczą, od samego początku rewelacyjnie się bawią, nie zwracając uwagi na wpadkę Edge'a. Breathe ma ogromną moc. mogli co prawda wykombinować lepszy otwieracz koncertów [np. płynne przejście z Kingdom do NLOTH], ale tak też jest dobrze. i świetnie grzeje. już po pierwszym kawałku byłam zmęczona.
NLOTH live brzmi jak kombinacja wersji albumowej i "dwójki" z singla Boots. czyli jest idealne. ogromna moc przy "oooooooooooo! oo-oo-o! oo-oo-o!". w sam raz na koncert.
Chłopcy są bardzo sprytni, bo intro do Boots mają załatwione na całą Europę - melodia Ody do radości. dobry patent. Boots, po krótkim 'odpoczynku' na NLOTH, znowu ostro grzeje i każe skakać.
"Chorzuff, Katołicze, Krakoff, Łorsoł, where we're goin`?" - Magni. mostek jedzie nad nami, baliśmy się, że zatrzyma się nad naszymi głowami, ale przejechał ciut dalej, a potem wszedł na niego nasz Bonio kochany i przez prawie całe magni stał tuż przy nas. Edge znowu zwalił początek, ale co nas to obchodzi, moc Bonia stoi nad nami! nie chciało mi się skakać, wolałam oszczędzić siły na później... no ale... Guru patrzy, co zrobić? skakać!
ostatni pewny utwór pod rząd [tzw. "sztywne jądro setu"] - Beautiful Day. na tej trasie ma rewelacyjne intro. nie rekompensuje to braku outra z Elevation Tour, ale wiadomo, ElevTour już nie wróci. kolejny polski akcent [a tych było od groma i trochę. kochają nas. i wiedzą, że my ich też.] - "marsz marsz Dąbrowski! marsz marsz Dąbrowski!" pod koniec utworu. piękne.
pierwsza niespodzianka - Elevation! nie spodziewaliśmy się, że to u nas zagrają. to dopiero grzałka! nie miałam już siły skakać, zaschło mi w gardle [woda w plecaku, nie wezmę teraz], ale to Elevation, jak można nie... elevationować.
no dobra, teraz już wiadomo co będzie. szybko sięgam po wodę, biorę łyka, wyjmuję z kieszenie czerwony materiał... i oto jest. New Year's Day. FLAGA. u2.com rejestruje. ekran - biało-czerwony. stadion - biało-czerwony. moment nie do opisania. "under a white and red sky", jak zaśpiewał Bono. Solidarność wszystkich koncertowiczów. odwracam się i nie widzę ŻADNEJ "niepokolorowanej" plamki. wszyscy bez wyjątku wzięli udział w akcji. piękna sprawa. Zbych, pomysłodawca Flagi, jest geniuszem. proste, nieskomplikowane przedsięwzięcie, ale z zaangażowaniem wszystkich daje powalający efekt.
następny polski akcent - Bono: "jak się bawicie?" jej Icon_smile jakie to kochane Icon_smile ale w sumie po co pyta, przecież widzi, że fantastycznie. Icon_wink
"I will be with you again" - ma ktoś jakieś wątpliwości, że jeszcze tu wrócą? Icon_smile
kocha nas. "- is it the Irish-Polish connection?" "- yeaaaaaah!". "Europe needs more countries like Poland!". Icon_smile i nawet nie próbujcie komentowac tego tekstami "aha, pewnie w każdym kraju, na każdym koncercie, mówi takie coś". a gdzie tam. Icon_smile nikomu tak nie mówi. TYLKO nam. uwielbia Polskę. nie podlizuje się, po prostu kocha polską publiczność. a polska publiczność kocha jego. i dlatego jeszcze do nas przyjadą. bez względu na sprzedaż płyt, koncertu, na nasze Live Nation [przecież nic im nie zrobią]... NLOTH nie zgarnęło u nas kokosów, koncert też furory nie zrobił [potrzebne były promocje], a mimo to przyjechali. dlaczego? wiadomo dlaczego. Icon_smile
po NYD nie mogło zabrzmieć nic innego niż Ajstyl. i tradycyjnie - na część piosenki mikrofon przejmuje publiczność.
"look around, look around!" - okej, look around. ojacie! jaki piękny księżyc po prawej Icon_smile przepiękny widok. Boniasowi też się spodobał. i chyba z tej okazji podszedł do Edge'a, szepnął mu 'coś' na ucho... i zaczął śpiewać Stand By Me! tego też się nie spodziewaliśmy! szkoda, że tylko snippet, ale to zawsze coś.
Edge już się zabierał za granie następnego kawałka, ale Bono zauważył transparent, który trzymali fani przy scenie, powiedział "The Edge, happy birthday!", a my odśpiewaliśmy mu Sto lat [ciekawe czy zrozumiał. pewnie nie, ale mu potem powiedzieli.] z okazji wigilii wigilii 48 urodzin.
nastepny utwór to kolejna niespodzianka. nie żeby wcześniej tego nie grali, ale nie myśleliśmy, że zagrają u nas. Stuck. szkoda, że nie full band, ale wersja akustyczna też daje radę.
po Stucku chcieliśmy jeszcze raz zaśpiewać Sto lat, ale Bonio zaintonował Happy B-day, więc my za nim.
Unknown Caller. bałam się, że tego nie zagrają. kiedy po raz pierwszy usłyszałam wykonanie z Barcelony [pierwszego koncertu trasy], po prostu oniemiałam. to jeden z największych highlightów trasy. tzw. Anna Koler. dla mnie osobiście to był najpiękniejszy moment koncertu. rozpłakałam się. ze wzruszenia. ze szczęścia. najlepszy utwór na płycie, jeden z... max. 3 najlepszych na koncercie. miecie, miażdży i urywa 4 litery.
była Anna Koler... cholera, żeby tylko Unforgettable Fire nie wywalili... nie! jest! jest Anforgetla Faja! strasznie się cieszę, że grają to na tej trasie. ostatnio, przed 360, TUF było w secie na LoveTown Tour, w '89. highlight trasy, highlight koncertu takoż.
na TUF rozpoczęła się zabawa z rozciąganiem ekranu [w pionie, na 'małe' sześciokąty] i kolorowymi światłami. a skoro kolorowe światełka, to teraz kojarzone z tym City Of Blinding Lights. nie lubię tej piosenki, ale na koncercie nawet ona mi się podobała. szczególnie dzięki ciekawej akcji, kiedy pewnien fan wręczył Boniasowi egzemplarz Sierżanta Pieprza Beatlesów, a potem, z tej okazji, Bono zaśpiewał na koniec snippet Sierżanta Pieprza. tego jeszcze nie było.
dalej coś, czego nie lubię jeszcze bardziej. Vertigo. tragedia jak na U2, ale na koncercie sprawdza się nieźle, bo publiczność świetnie się przy tym bawi. a poza tym, myśl "teraz Vertigo" rodziła uśmiech na twarzy, bo to oznaczało, że za chwilę...
Crazy! to jest to, na co czekałam najbardziej [oprócz Anny Koler]! przefantastyczny remix Dj Redanki. mieliśmy [my - fani z u2forums] nadzieję, że na tej trasie Chłopcy będą grać jakieś Mofo albo Discotheque... nie grają, niestety, ale w sumie po co nam Pop'owce? mamy remix Crazy! tańczące blue głowy na ekranie - 10/10. mocarny, dominujący bas - 10/10. LARRY Z BĘBENKIEM NA WYBIEGU - milion/10. "Katowicze, move your big fat ass!," said Bonio. Icon_biggrin moc. moc sama w sobie. na dodatek świetny kontakt Bono z publiką, jakiego nie było na poprzednich koncertach - nigdzie publiczność tak nie powtarzała za Bono "I know I'll go crazy!", "I know I'll go crazy if I don't go crazy!" itd. jesteśmy świetni. ale mix Crazy jest jeszcze świetniejszy. rewelacyjna zabawa. i ten Larry z bębenkiem... <3
everything's gone green. Sunday Bloody Sunday. wbrew pozorom świetnie pasuje po dyskotekowym Crazy. wykonanie klasyczne, klasycznie dobre. zielony ekran, zielone światła - Irlandia. no i coś, co cieszy bardzo, a jest przejęte z kilku koncertów Vertigo Tour - snippet Rock The Casbah The Clash. to miło, że znowu go grają.
Pride (In The Name Of Love), czyli, jak się sympatycznie przyjęło, PITNOL. wykonanie dobre, bez wpadek, bez problemów.
MLK, czyli część 1 dedykacji dla Aung San Suu Kyi. i kolejny akcent polski - przywołanie Niemena i słów "dziwny jest ten świat" ["it's a strange world"].
dedykacji część 2, Walk On. tu muszę troche pomarudzić, bo to jeden z moich faworytów, więc powinien zabrzmieć idealnie żeby mnie zachwycić. a na tej trasie nie jest idealie. po pierwsze - Bono nie ma gitary. to jest skandal. ta piosenka potrzebuje dwóch gitar. sam Edge nie wystarczy. to nie jest pełnia brzmienia. Bono musi grać. a nie gra i to jest poważny błąd. po drugie - szopka z maskami Aung San Suu Kyi. rozumiem inicjatywę i ją popieram jak najbardziej, ale tylko jeśli chodzi o treść. forma jest fatalna. robi się z tego prawdziwa szopka. rozumiem, pamięć o Birmie, wsparcie... ale po co te maski? to jest żenada i od początku trasy mi się to nie podoba. muzycznie wyszło dobrze [tylko dobrze, bo nie ma drugiej gitary].
przemówienie Desmonda Tutu - mądre, sensowne. dobre. ale denerwuje mnie to, że jest z taśmy i nie denerwowałoby tak bardzo, gdyby nie słowa "...the same beautiful people that I see when I look around this place tonight in 360 degrees" i w tym czasie Desmond rozgląda się na boki, jakby niby patrzył na nas. irytujące, ale ogólnie mówi mądrze.
dalej Streets. bez intra, bo Desmond zagadał. ale i tak jest świetnie. Streets live zawsze było świetne. ograne, ale nie do znudzenia. i ten wybuch światła! i ta gitara! prosta i rozwalająca. chciałam sobie poskakać, ale już nie miałam siły. woda nam się kończyła... ale cóż, to Streets, trzeba wziąć łyka i poskakać.
One. wiecie, że nie lubię One. ale w Chorzowie naprawdę mi się podobało. a to chyba za sprawą fenomenalnego efektu wizualnego, który utworzyło 70 tysięcy telefonów... no i oczywiście ten piękny księżyc. niebywały widok. niesamowite! komórki na One są wykorzystywane od zawsze, ale pierwszy raz widziałam to na żywo i do tej pory jestem pod wrażeniem. Bono wymyślił, że to 'milky way'. podobno to było najładniejsze milky way na tej trasie. Icon_smile
no i kolejny element, który utwierdza w przekonaniu, że to nie była ich ostatnia wizyta w Polsce - na koniec One Bono powiedział "do zobaczenia". Icon_smile są jeszcze jakieś wątpliwości, że do nas wrócą? Icon_wink
encores. na początek Ultraviolet. muzycznie wyszło świetnie [no, Edge trochę pobłądził pod koniec... nie pierwszy raz tego dnia... Icon_biggrin ale to był jego urodzinowy koncert, więc wybaczamy wszystkie wpadki Icon_wink], ale... Bonio na UV robi wioskę. Icon_biggrin po pierwsze - zwisający mikrofon jest okej, ale dlaczego on się na nim huśta? Icon_biggrin chce być jak Tarzan? Icon_biggrin a po drugie - laserowa kurtka. Icon_biggrin strumienie czerwonego światła wychodzące z boków i rękawów kurteczki. kurczę no, jest sierpień, po co mu światełka choinkowe? Icon_biggrin ale poza tym UV wyszło bardzo dobrze.
dalej With Or Without You. ogólnie zagrali genialnie. tak, jak powinno być. na początku trasy Bono był już zmęczony przy WOWY i trochę nie dawał rady... ale w Chorzowie było pięknie. zabrakło snippetów rodem z Joshua Tree Tour, ale i tak było rewelacyjnie. znowu się wzruszyłam, znowu łezka się zakręciła w oku. zwłaszcza podczas końcowego "oooooooo! ooooooooo!...". jak U2 to robi, że z takiego banalnego okrzyku robi najbardziej wzruszające momenty? to jest właśnie ich magia.
magii ciąg dalszy. "o-o-oooo-oooo-ooo-oooo!" na początek Moment Of Surrender. ten utwór jest na koncercie czymś niezwykłym. kiedy po pierwszych próbach dowiedziałam się, że będą to grać na zakończenie, myślałam, że to poroniony pomysł, że to się absolutnie nie nadaje na koniec koncertu. ale byłam w błędzie. MOS to rewelacyjne zakończenie. wyszło przepięknie. i to klaskanie dyrygowane przez Bonia... Icon_smile to miłe uczucie jak ten kochany grubas nami dyrygował. Icon_smile
ostatnie "o-o-oooo-oooo-ooo-oooo!", ostatnia gitara... schodzą. tego się obawiałam. że zejdą ze sceny. jak mogli?!
na sam koniec koncertu - kiedy już zespół zszedł ze sceny - sami odśpiewaliśmy snippet 40. Icon_smile nie mogło tego zabraknąć, a skoro Bono nam nie zaśpiewał, to zaśpiewaliśmy sobie sami. Icon_smile
ale w końcu trzeba było przestać. niestety, to nie mogło trwać wiecznie.

koncert się skończył. woda się skończyła. życie się skończyło. Icon_sad największe marzenie spełnione, nie ma już na co czekać... wszystko straciło sens...
ale okej, hola hola, trzeba iść na tramwaj, bo nie zdążymy na pociąg.
ale gdzie jest reszta warszawskiej grupy? gdzie są ci, którzy, oprócz mnie, wracają o 0:47? przybiegli, okej. trzeba się pożegnać z resztą ekipy [ci, którzy idą skombinować after-party +/= ci, którzy jadą na Offa]. i tak się trudno rozstać... ech, nie chciałam od nich odchodzić, ale trzeba było. wczesniej wspominany kolega Jacek, u którego miałam nocować, spieszył się i musieliśmy odjechać jak najszybciej.
biegniemy na darmowy tramwaj dla koncertowiczów. OMG, ile ludu... weszliśmy chyba w czwartej turze. weszliśmy? nieeee... ledwo się wepchnęliśmy. ale okej, żyjemy, 7-osobowa ekipa jest w tramwaju i rusza na dworzec w Katosach. po drodze tramwaj miał kilka awarii, raz zgasło światło, raz się zatrzymał i nie mógł ruszyć, raz to, raz tamto... droga pełna atrakcji.
w końcu jesteśmy na dworcu. biedniemy kupić wodę i ew. coś do jedzenia. potem sprint na pociąg. a tam niespodzianka - nie ma miejsca, nawet na korytarzach. gdzie się nie próbujemy wepchnąć, tam już po brzegi zapchane. ktoś powiedział, że zaraz doczepią jeszcze 3 wagony. uff, uratowani. ...a gdzie tam! doczepili zapchane kuszetki. na korytarzach pusto, ale przecież nas nie wpuszczą, bo musi być cisza. po paru minutach błagania konduktor się zlitował i pozwolił nam się usadowić na korytarzu, pod warunkiem, że będziemy cicho [i że nie będziemy śpiewać Icon_sad]. ufff. jesteśmy w pociągu. widzimy jeden pusty przedział.
- przepraszam... tu jest pusto, możemy tu wejść? <rzekł ktoś z nas do konduktora>
- ależ pod żadnym pozorem. <odpowiedział konduktor z uśmiechem na twarzy.>
no cóż. będziemy się gnieść przez 4 godziny na korytarzu. jesteśmy padnięci, spać się chce... siadamy na tym takim czymś wypukłym pod oknem... kurczę, wąsko. niewygodnie. ale dobra, może wytrzymamy. ale nijak nie idzie na tym zasnąć. trzeba się przenieść na wąziutki skrawek podłogi. okej, tu się można skulić i próbować zasnąć. tak więc 4 osoby starają się spać, a 3 pozostałe wolą sobie pogadać. że też nie byli tak padnięci... zazdroszczę.
jest niewygodnie. jakiś metal uwiera mnie w plecy, ała. ale okej. wytrzymam. dam radę. nie poddam się.
powiedzmy, że trochę pospałam.
zblizała się godzina 5, a niewesoły pociąg zbliżał się do Warszawy. zaraz wysiądziemy, jak miło.
Warszawa! zbawienie! 5 osób wysiada na Dworcu Zachodnim, dwóch panów zostaje i jedzie na Centralny.
szczęście, że mieszkanie kolegi Jacka jest blisko. przywędrowaliśmy sobie z buta, zaliczyliśmy [osobno, oczywiście] szybki kibelek i idziemy SPAĆ! Jacek nastawił budzik na 10, więc możemy być spokojni.
obudził mnie telefon od mamy - pyta o której wracam, czy wszystko w porządku itd. kończymy rozmowę - JEZU CHRYSTE! za 20 dwunasta. mój autobus odjeżdża o 13. wypadałoby już być po prysznicu i śniadaniu i szykować się do wyjścia, a tu dopiero trzeba wszystkich budzić, najs.
błyskawicze śniadanie, prowiant na drogę [paczka Laysów i butelka Sprite'a] i zmykam.
na autobus zdążyłam, wszystko się udało... wróciłam cała i zdrowa.
po krótkiej drzemce we własnym łóżeczku siadłam do komputera i zastałam wiadomość od Jacka: "Zuźka bluzę zostawiłaś chyba nie?Icon_razz2". mhm, moja bluza jest w Warszawie. milusio.
ale bluza bluzą, później się okazało, że najprawdopodobniej gdzieś na Śląsku zgubiłam mp3 łcznie ze słuchawkami świeżo zakupionymi. nieźle.


ale zdecydowanie było warto zgubić empetrójkę, zapomnieć bluzy ze stolicy, nie wysypiać się, gnieść się w tramwajach i zatłoczonym pociągu, doszczętnie spalić sobie ręce, umierać z pragnienia... i wszystko inne... żeby być na tym koncercie. żeby poznać to niesamowite uczucie. żeby być z Nimi, obok Nich, skakać, śpiewać do zdarcia gardła, czuć ten nieziemski klimat, bawić się razem z ludźmi zwariowanymi na punkcie tych czterech Panów, tworzyć z nimi Flagę, wyśpiewać Edge'owi życzenia urodzinowe, nie móc oddychać z wrażenia, wzruszać się co chwila, płakać na Unknown Caller... warto było zrobić dosłownie wszystko, żeby przeżyć NAJPIĘKNIEJSZY DZIEŃ W ŻYCIU. bo to zdecydowanie był najpiękniejszy dzień w moim życiu. the night never to be forgotten. tak rzekł Bono, tak mówię i ja.


koniec mojej opowieści. przepraszam, że to takie długie, ale nie mogłam niczego pominąć. Icon_wink

dziękuję za uwagę [o ile komukolwiek chciało się to przeczytać Icon_smile]. dobranoc.
11.08.2009 02:53 AM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Paweł Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 3 423
Dołączył: Jul 2007
Post: #170
 
uzi napisał(a):autobus wg strony ZKM
O... a co to za strona? Po Warszawie jeżdżą tylko autobusy ZTM.
uzi napisał(a):i oto nastąpiła godzina 7:09, pociąg zatrzymał się w Katowicach
5h jazdy? O ja pierdykam... osobowym jechaliście? Icon_eek2 Ja na Redhotów kiedyś pociągiem zasuwałem w niecałe 3h.
Cytat: Interpol
O właśnie! Nie mogłem sobie przypomnieć nazwy tego zespołu który leciał z taśmy przed koncertem.

Przeczytałem całość (znaczy prawie, bo części zdań to ja w ogóle nie rozumiem Icon_eek2 ).
Tak się zastanawiam... skąd Ty tyle wiesz? Icon_eek2 Ja to na koncert jadę się bawić a jakbym miał zdawać taką relację to musiałbym siedzieć na stadionie i zapisywać na kartce wszystko. Icon_eek2

No i nie lepiej mieć miejscówke w Intercity dwa razy szybciej i z gwarantowanym miejscem? Icon_wink2

A ci do powrotu z koncertu tramwajem... to pewnie Cię widziałem bo czekałem na resztę mojej familii i widziałem przejeżdżające zatłoczone tramwaje parę minut po północy. Icon_razz

Cytat:dygresja: oglądał ktoś DVD z Bostonu 2001? w którymś momencie ktoś rzucił w Bono nakrętką, ale on zrobił zgrabny unik i nie ucierpiał, jedynie odwdzięczył się pokazaniem jaki ma ładny środkowy paluszek; może to od wtedy jest zakaz wnoszenia nakrętek na koncert U2?...],
To jest ogólny zakaz obowiązujący na koncertach na Stadionie Śląskim. Na Red Hotach też tak było.
11.08.2009 11:38 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
saferłel Offline
Paweł
*****

Liczba postów: 21 777
Dołączył: Jun 2007
Post: #171
 
Bardzo emocjonująca recenzja, zupełnie w innym stylu niż moja Icon_wink

@Paweł - bo ona jest fanką i wypada jej pamiętać takie rzeczy. Ja fanem nie jestem, ale przychodzę na koncert, by po pierwsze posłuchać muzyki, dopiero po drugie - pobawić się. I jeszcze warto korzystać z innych atrakcji takiego widowiska, które warto przyswajać. Można potem o tym tak pięknie pisać jak my to zrobiliśmy Icon_razz

Call it performance, call it art/I call it disaster if the tapes don't start.
11.08.2009 12:36 PM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Paweł Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 3 423
Dołączył: Jul 2007
Post: #172
 
saferłel napisał(a):Ja fanem nie jestem
A też taki długi wywód napisałeś... Icon_eek2
saferłel napisał(a):przychodzę na koncert, by po pierwsze posłuchać muzyki, dopiero po drugie - pobawić się
Aha... no ja tam bawię się słuchając muzyki, nie muszę tego rozdzielać. Icon_mrgreen
11.08.2009 12:59 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
saferłel Offline
Paweł
*****

Liczba postów: 21 777
Dołączył: Jun 2007
Post: #173
 
Ja też nie przypuszczam, bym jakoś to rozdzielał. Po prosto na pierwszym muzyka, która zresztą pewnie pociąga od razu to drugie.

A zdziwienia co do długości mojej pracy nie rozumiem. Tylko fani mogą tak pisać Icon_razz2?

Call it performance, call it art/I call it disaster if the tapes don't start.
11.08.2009 01:09 PM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Paweł Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 3 423
Dołączył: Jul 2007
Post: #174
 
saferłel napisał(a):Tylko fani mogą tak pisać Icon_razz2?
No... i jeszcze hardcorzy. Icon_razz
11.08.2009 02:06 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
saferłel Offline
Paweł
*****

Liczba postów: 21 777
Dołączył: Jun 2007
Post: #175
 
Jacy hardcorzy? Myślałem, że fani mogą być tylko hardcorami Icon_smile

Call it performance, call it art/I call it disaster if the tapes don't start.
11.08.2009 02:14 PM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
uzi Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1 515
Dołączył: Sep 2008
Post: #176
 
Paweł napisał(a):Po Warszawie jeżdżą tylko autobusy ZTM.
pardon, lyterówka.
Paweł napisał(a):5h jazdy? O ja pierdykam... osobowym jechaliście?
pośpiechem.
Paweł napisał(a):Tak się zastanawiam... skąd Ty tyle wiesz? Ja to na koncert jadę się bawić a jakbym miał zdawać taką relację to musiałbym siedzieć na stadionie i zapisywać na kartce wszystko.
Pawełku, dla Ciebie to był zwykły koncert, fajna muzyczka, spoko zabawa... a dla nie coś znacznie więcej. Icon_wink poza tym, ja śledzę na bieżąco pozostałe koncerty, słucham bootlegów, oglądam filmy i zdjęcia, wiem co po czym następuje, wiem jak co wygląda i brzmi [przynajmniej ogólnie, bo jak co wyjdzie na danym koncercie to nikt nie wie, wiadomo]... a oprócz tego mam bootleg z Chorzowa i trochę podsłuchiwałam pisząc relację. Icon_wink [chociaż większość i tak bym pamiętała nawet bez 'ściągi', takie wydarzenie się pamięta, po prostu Icon_wink]
Paweł napisał(a):No i nie lepiej mieć miejscówke w Intercity dwa razy szybciej i z gwarantowanym miejscem?
1. najbliższa ICka odjeżdżała zdaje się o 6, a wspomniałam, że kolega, u którego nocowałam, spieszył się. chciałam zostać na after-party, ale zwyczajnie nie mogłam.
2. ICki są 2 razy droższe.
Paweł napisał(a):A ci do powrotu z koncertu tramwajem... to pewnie Cię widziałem
tak, na pewno bardzo się wyróżniałam z tłumu. Icon_razz2
Paweł napisał(a):To jest ogólny zakaz obowiązujący na koncertach na Stadionie Śląskim. Na Red Hotach też tak było.
ale niewykluczone, że to się zaczęło przez U2. Icon_mrgreen
saferłel napisał(a):bo ona jest fanką i wypada jej pamiętać takie rzeczy.
to nie to, że wypada albo nie wypada. Icon_wink po prostu to jest tak ważne, że nie da się nie zapamiętać szczegółów. Icon_smile
11.08.2009 03:58 PM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Paweł Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 3 423
Dołączył: Jul 2007
Post: #177
 
uzi napisał(a):Pawełku, dla Ciebie to był zwykły koncert, fajna muzyczka, spoko zabawa... a dla nie coś znacznie więcej. Icon_wink poza tym, ja śledzę na bieżąco pozostałe koncerty, słucham bootlegów, oglądam filmy i zdjęcia, wiem co po czym następuje, wiem jak co wygląda i brzmi [przynajmniej ogólnie, bo jak co wyjdzie na danym koncercie to nikt nie wie, wiadomo]... a oprócz tego mam bootleg z Chorzowa i trochę podsłuchiwałam pisząc relację. Icon_wink [chociaż większość i tak bym pamiętała nawet bez 'ściągi', takie wydarzenie się pamięta, po prostu Icon_wink]
uzi napisał(a):po prostu to jest tak ważne, że nie da się nie zapamiętać szczegółów. Icon_smile
No niby racja... ja się znam na warszawskiej komunikacji, znam wszystkie autobusy i linie, znam się na radiofonii w Polsce, znam wszystkie stacje radiowe w kraju...niektórzy mi się dziwią że tak to pamiętam. Każdy ma jakieś inne zboczenie w sumie. Icon_razz
Ale i tak szacun że tak pamiętasz... Icon_razz Chociaż niektórych rzeczy na koncercie zapomnieć się nie da.
Jeśli chodzi o moją relację... krótką bo krótką ale słowno-muzyczną zapraszam jutro o godz. 20.00 na Puls Muzyki w którym opiszę moje wrażenia z koncertu. Po części, bo zbyt dużo gadać w tylko godzinnej audycji nie wypada. Icon_smile2
11.08.2009 05:19 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Tomekk Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 14 497
Dołączył: Aug 2008
Post: #178
 
Mi też się relacja bardzo podoba Icon_biggrin3
Dużo szczegółów i ciekawee opisy.
Koncert naprawdę musiał być udany, bo na Tobie zrobił ogromne wrażenie.
Chyba było wspaniale Icon_cool2
Fajnie, że U2 miło wspominają Polskę Icon_mrgreen
11.08.2009 09:54 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Yacy Offline
Super Moderator
******

Liczba postów: 18 135
Dołączył: Jun 2007
Facebook Last.fm
Post: #179
 
uzi, czytając Twoją relację można załować, że się tam nie było...
opis - świetny! Icon_smile2
gdzież taki bootleg można "nabyć"? Icon_smile2

.
KN:"Nic nie jest wieczne... może ta sytuacja też nie.
<OBY>"
11.08.2009 10:01 PM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
uzi Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1 515
Dołączył: Sep 2008
Post: #180
 
dziękuję za miłe słowa o relacji. Icon_wink

bootleg:
część 1: http://www.mediafire.com/?zxjmmelaj0z
część 2: http://www.mediafire.com/?ttmnzzok35h
indżoj. Icon_wink
11.08.2009 10:18 PM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości