NOTOWANIE 210(206)
- 02 14 JULIAN CASABLANCAS+THE VOIDZ - WHERE NO EAGLES FLY
- 03 12 GERARD WAY - MILLIONS
- 04 09 ROYAL BLOOD - TEN TONNE SKELETON
- 01 12 FOO FIGHTERS - SOMETHING FROM NOTHING
- 06 10 TV ON THE RADIO - HAPPY IDIOT
- 05 20 JACK WHITE - WOULD YOU FIGHT FOR MY LOVE?
- 08 08 ALICE IN CHAINS - PHANTOM LIMB
- 07 13 JULIA MARCELL - MANNERS
- 11 06 JACK WHITE - ALONE IN MY HOME
- 10 16 GERARD WAY - NO SHOWS
- 09 16 ROYAL BLOOD - FIGURE IT OUT
- 12 08 JOHNNY MARR - EASY MONEY
- 15 07 INTERPOL - MY DESIRE
- 14 08 ILLUSION - O TRUDZIE WYBORU
- 17 06 ST. VINCENT - REGRET
- 13 11 BILLY TALENT - KINGDOM OF ZOD
- 20 04 THE KILLERS - JOEL, THE LUMP OF COAL FT.JIMMY KIMMEL
- 16 27 THE BLACK KEYS - TURN BLUE
- 24 02 THE DUMPLINGS - BETONOWY LAS
- 25 04 THE SMASHING PUMPKINS - BEING BEIGE
- 18 36 JACK WHITE - LAZARETTO
- 22 04 PARAMORE - HATE TO SEE YOUR HEART BREAK FEAT. JOY WILLIAMS
- 26 03 SOUNDGARDEN - STORM
- NN 01 THE BLACK KEYS - WEIGHT OF LOVE
- NN 01 FAITH NO MORE - MOTHERFUCKER
- 28 04 KASABIAN - STEVIE
- 19 16 LA ROUX - KISS AND NOT TELL
- NN 01 THE SMASHING PUMPKINS - ONE AND ALL (WE ARE)
- 29 02 FALL OUT BOY - CENTURIES
- NN 01 FISZ EMADE TWORZYWO FEAT. JUSTYNA ŚWIĘS - ŚLADY
---
- 35 BRYAN FERRY - LOOP DE LI
- 38 LANA DEL REY - ULTRAVIOLENCE
- 32 FUNERAL FOR A FRIEND - YOU'VE GOT A BAD CASE OF THE RELIGIONS
- 21 LANA DEL REY - SHADES OF COOL
- 23 ST. VINCENT - DIGITAL WITNESS
- 39 MARILYN MANSON - THIRD DAY OF A SEVEN DAY BINGE
- 42 FOO FIGHTERS - THE FEAST AND THE FAMINE
- 27 RÖYKSOPP & ROBYN - MONUMENT
- 41 JAMIE T - RABBIT HOLE
- 30 LYKKE LI - GUNSHOT
- 43 NOEL GALLAGHER'S HIGH FLYING BIRDS - IN THE HEAT OF THE MOMENT
- 45 HEAVEN'S BASEMENT - THE LONG GOODBYE
- 50 MARMOZETS - BORN YOUNG AND FREE
- 40 LENNY KRAVITZ - NEW YORK CITY
- 36 BRODY DALLE - RAT RACE
- 48 THE BLACKOUT - WOLVES
- 37 SLIPKNOT - THE DEVIL IN I
- NN ANTEMASQUE - 4AM
- 46 ENTER SHIKARI - THE LAST GARRISON
- 44 T.LOVE - ITALIA
O nowościach:
THE BLACK KEYS - WEIGHT OF LOVE
Od początku chciałem, aby ta piosenka stała się singlem i właśnie teraz to pragnienie się ziściło. „Weight Of Love” to nagranie bezsprzecznie wyróżniające się na ostatnim albumie The Black Keys. Oczywiście wpisuje się ono w nostalgiczny sentymentalny charakter albumu, ale choćby z racji tego, że rozpoczyna ten krążek, niejako musi być wyjątkowe. Od początku pobrzmiewa tu klimat muzyki lat siedemdziesiątych, muzycy nigdzie się tutaj nie śpieszą, wszystko rozkręca się bardzo powoli, The Black Keys mają nawet czas na solówkę na początku nagrania. Zresztą nie tylko na początku, bo pomiędzy zwrotkami znajdziemy kolejną, zaś ta na końcu jest po prostu mistrzowska. Na tle pięknej kompozycji i poruszającego tekstu brzmi to po prostu perfekcyjnie. Jakby tego było mało już wcześniej dostaliśmy od zespołu nieprawdopodobny teledysk, o którym już zresztą przy okazji poprzedniego singla pisałem. I jak tu nie lubić The Black Keys?
FAITH NO MORE - MOTHERFUCKER
Pierwszy raz usłyszałem „Motherfucker” na ostatniej edycji Openera i od tego czasu zastanawiałem się czy wydadzą to w jakiejś studyjnej wersji i przede wszystkim kiedy to nastąpi. Nie powiem stęskniłem się za nową muzyką Faith No More, bo od „Album of the Year” trochę czasu minęło. Wiele osób uważało, że już nigdy nic nie nagrają, a ja spokojnie czekałem i liczyłem na cud. Kiedy zobaczyłem ich na żywo w 2009 roku, to uznałem, że bez problemu mogliby nagrać nową muzykę. To był niezapomniany występ, muzycy naprawdę imponowali formą i wręcz tryskali energią. Od tego czasu, przynajmniej dla mnie stało się jasne, że nowa muzyka to tylko kwestia czasu i choć początkowo zespół po raz kolejny zawiesił działalność, to teraz przy kolejnej reaktywacji, sami muzycy uznali, że nie można dłużej grać na kredyt. Dla nas fanów to niesłychana sprawa czekać na nowy album, który powinien ukazać nie początkiem wiosny. Doskonale pamiętam 1997 rok, gdy pierwszy raz usłyszałem „Album of the Year”. Nie sądziłem , że na nowy przyjdzie nam czekać osiemnaście lat. Pokochałem ten krążek, poniekąd dlatego, że później nie było już nic (no może oprócz jakiś kompilacji), ale i dlatego, że było to niesamowite wydawnictwo, jakby przegnanie na lata, ale tak jak mówiłem już wcześniej, czułem, że jeszcze wrócą! Inną sprawą jest samo nagranie „Motherfucker”, o którym ciężko się jednoznacznie wypowiedzieć. Na pewno jest ono ważne, choćby z racji tego, że od niego powracają, ale czekam na więcej, dużo więcej.
THE SMASHING PUMPKINS - ONE AND ALL (WE ARE)
Niespełna miesiąc temu debiutowało „Being Beige”, ale „One And All (We Are)” jest tak dobre, że po prostu nie mogłem dłużej czekać. Wiadomo, że Corgan potrafi pisać piękne niezapomniane ballady, ale jeśli chodzi o prawdziwy soczysty rock, to też niczego nie można mu odmówić. Wystarczy wspomnieć choćby „Zero”, „Cherub Rock” czy niezapomniane „Bullet with Butterfly Wings”, zresztą wymieniać można bez końca. Myślę, że Corgan może postawić „One And All” bez wstydu przy tych swoich największych klasykach. Przede wszystkim wyróżnia się główny riff, mocno przesterowana gitara brzmi tutaj naprawdę potężnie i to ona napędza resztę. Taka siła i brzmienie od razu przypominają czasy niezapomnianego albumu „Machina”. Natomiast surowość brzmienia i prosty przekaz pozwalają słuchaczowi cofnąć się jeszcze bardziej, do początków kariery zespołu. Nie chcę używać zbyt wielkich słów i zapominać o tym, co Billy zrobił przez ostatnie lata, ale mam wrażenie, że na takie nagranie czekałem bardzo, bardzo długo.
FISZ EMADE TWORZYWO FEAT. JUSTYNA ŚWIĘS - ŚLADY
Tak, to jest debiut duetu Fisz Emade Tworzywo na mojej liście, nigdy wcześniej ich tutaj nie gościłem, choć w innym projekcie zdążyli się już pojawić, tak samo zresztą jak i Justyna, która z The Dumplings naprawdę sporo tu w zeszłym roku namieszała. Dlaczego nie było ich wcześniej? To proste, na mojej liście polski rap po prostu nie gościł. I to ostatnie za bardzo się nie zmieniło, za to na pewno zmieniła się muzyka Panów W. Piosenka „Ślady” to zdecydowanie nowa jakość w polskiej muzyce. Tutaj świetna piosenka, zarówno pod względem kompozycyjnym, jak i tekstowym, łączy się z genialną produkcją, aranżacją, wykonaniem itd. To taka jesienna retro muzyka z cudownym głosem Justyny w tle. Przyznaje bez bicia, że wyrecytowany tekst Fisz’a też mi pasuje.