Post: #22

Nie mam talentu do dłuższych wypowiedzi, ale spróbuję coś napisać.
To mi się wydawał szalony pomysł, 800 kilometrów (wg. PKP) na koncert. No, ale warto było. Co mi najbardziej zapadło w pamięć? Kontakt z publicznością, Shirley z gitarą, Shirley ucząca się mówić "dziękuję" po polsku. I jeden z gitarzystów (ten w garniturze) na końcu ubrał kapelusz, jak reszta zespołu zeszła i zaczął śpiewać.
Podobał mi się koncert. Takie kawałki jak I Think I'm Paranoid czy Why Do You Love Me roznosiły parkiet. Zaskoczyły mnie cięższe wersje Stupid Girl i When I Grow Up, poza tym nie od razu rozpoznałem Hammering In My Head, chyba najdziwniejszy utwór w repertuarze. Spokojniejsze kawałki również były przekonujące. No i zagrali Supervixen Choć jak było zagrane to aż tak się nie wyróżniało. Zabrakło Milk, no ale nie będziemy płakać nad rozlanym mlekiem.
Ogólnie super było się spotkać i zobaczyć Garbage na żywo.
No i wielkie dzięki dla Pawła za całą pomoc w dotarciu na koncert.