I znowu wracamy do trochę innego świata. Barbara Krafftówna, znana głównie szerokiej publice z występów w Kabarecie Starszych Panów (i takich piosenek jak "W czasie deszczu dzieci się nudzą" czy "Przeklnę cię") była dla mnie zawsze figurą niejednoznaczną, ale wielowymiarową i w pewnym sensie fascynującą. To było czuć w jej filmach i w jej piosenkach. "Sztuczny miód" otwiera jedną z płyt Pięciu oceanów Agnieszki Osieckiej i jako dziecko szczerze tego numeru nie znosiłem. Mimo, że rok był 1973, nagranie samym sposobem wykonania brzmiało mi wtedy na co najmniej najstarsze na całej składance, jeśli nie jeszcze starsze o ile to możliwe. Bo numer jest specyficzny, śpiewany na żywo w Kabarecie pod Egidą, bardzo surowy, ciężki interpretacyjnie, pełen goryczy. Ale to wykonanie idealnie dopełnia treści utworu, tytułowego sztucznego miodu, pozornie słodkiego jak prawdziwy, ale sztucznego, udawanego. A piosenka traktuje o życiu bez ogródek. W jakiś sposób koresponduje z o dekadę młodszym świetnym filmem z Krafftówną właśnie i Cybulskim w rolach głównych - Jak być kochaną (to zresztą chyba rola życia Krafftówny - kto nie widział, marsz oglądać).
Niedaleko topu również urocze, poetyckie "Zakochałam się w czwartek niechcący", a i do wspomnianego "Przelknę cię" mam wielkie umiłowanie - przez taki kabaretowy a jednocześnie psychodeliczny sposób śpiewania w refrenie.
Bo to wszystko nie tak, nie tak, nie tak
No a jeśli, jeżeli nie tak, nie tak
No to po co nam było tak gnać, stare rwać?
Iść pod prąd, pod wiatr, gniazda wić niby ptak
No, jeżeli ma być nie tak?
Słowa jak sztuczny miód - erzac cholera nie życie -
Miał być raj, miał być cud i ćwiartka na popicie