Chemia - LET ME (2015)
Chemia to polski zespół będący kopią wielu innych amerykańskich kapel reprezentujących post-grunge, czyli w praktyce taką popową wersją hard rocka. Nie mniej jednak nikt w naszym kraju nie grał w tym gatunku tak dobrze. Płyta Let Me pełna jest energicznych kawałków, zarówno wokal, jak i gitary układają się w zgrabne melodie, a całość jest bardzo spójna. Chemia jako polski zespół grający piosenki po angielsku jest wyjątkiem od reguły i wychodzi jej to znakomicie.
Chris Cornell - HIGHER TRUTH (2015)
Ostatnia, jak się niestety okazało, płyta Chrisa Cornella to bardzo dojrzały i bardzo spokojny rock z przeważającą ilością akustycznego grania. Takie klimatyczne wcielenie Chrisa bardzo mi się podobało i jedynie żal, że dziś płyta ta nosi ze sobą znamię tej ostatniej.
David Gilmour - RATTLE THAT LOCK (2015)
Dla mnie to świetny wybór na obecny okres w roku, czyli długie zimowe wieczory. Choć... także i długie zimowe poranki, bo tytuł pierwszego utworu aż prosi się, aby wysłuchać go przed wschodem. Wyciszająca i skłaniająca do przemyśleń. Ma w sobie coś takiego, że przygnębia, ale zaraz potem podnosi na duchu. No, a przynajmniej mnie podniosła i to nie raz.
Florence + The Machine - HOW BIG, HOW BLUE, HOW BEAUTIFUL (2015)
W odróżnieniu od Ceremonials, tutaj nie czuję takiej spójności. Materiał jest bardziej różnorodny, przez co jedne utwory odbieram lepiej, inne gorzej. Właściwie każdy ocenić mógłbym inaczej. Czy to dobrze, czy źle? Pewnie gdzieś pośrodku
Iron Maiden - THE BOOK OF SOULS (2015)
Jedyne co mogę złego powiedzieć na temat Book of Souls to "za długi". Ale hej, przecież nikt nikomu nie każe słuchać obu płyt na raz, prawda?
Dla fanów heavy metalu jest więc to z pewnością uczta, dużo nowego starego Iron Maiden w bardzo dobrym wydaniu.
Lao Che - DZIECIOM (2015)
Świetne teksty, zabawa głosem, dużo muzycznego luzu. Człowiek czuje się jakiś taki mądrzejszy po tej płycie
Millencolin - TRUE BREW (2015)
Millencolin, jak większość punkowych zespołów, nagrywa w zasadzie w koło Macieju tę samą piosenkę, ale dokłada do tego mnóstwo pozytywnej energii. Prostota płynie nie tylko z muzyki, ale i z tekstów, ale jest to prostota, która trafia do mnie w sposób mega naturalny. Czuję więź z tym zespołem, a płyta True Brew tę więź zbudowała.
Muse - DRONES (2015)
Całkiem miło słuchało mi się tego krążka od deski do deski. Na tyle, że wracałem do niego kilka razy. Lubię takie wydawnictwa, które w założeniu mają być spójne, ale jednocześnie dzieje się w nich dużo urozmaiconego.
Noel Gallagher's High Flying Birds - CHASING YESTERDAY (2015)
Na początku nie byłem szczególnie zachwycony tym albumem, ale potem posłuchałem go drugi, trzeci, czwarty raz... I z każdym kolejnym przekonywałem się coraz bardziej i bardziej, aż w końcu osiągnąłem szczytowy poziom zachwytu. Uwielbiam każdy utwór na tej płycie, każdy fragment i każdy wers. Płyta brzmi wręcz popowo, ale daje wrażenie takiej szlachetności - to może i są piosenki do radia, ale nagrane z przywiązaniem do szczegółów, wieloma elementami i nietuzinkowymi pomysłami. I choć każdy z dziesięciu utworów smakuje inaczej, to wszystkie smakują wyśmienicie.
Proletaryat - OKO ZA OKO (2015)
Nic nadzwyczajnego, ciężki rock z bardzo dobrym wiosłowaniem. Teksty w większości dobre, choć zdarzają się fragmenty pisane na kolanie. Muzycznie jest za to potężnie od początku do końca.
U2 - SONGS OF INNOCENCE (2015)
Śmiejcie się, ale mi podoba się ten krążek. Choć oczywiście nie cały, są na nim utwory, które pomijam, ale te, których nie pomijam naprawdę lubię. Po prostu do mnie trafiły