Miszon napisał(a):Odpowiedź na pierwotne pytanie powinna być spojrzeniem na samego siebie:
- a może to ja się zestarzałem i nowa muzyka nie budzi już we mnie takich emocji?
Zwłaszcza, że to naturalny proces, można rzec, że "organ reaguje na ten sam bodziec coraz słabiej".
Ciekawe, bo, nie wypominając wieku, ale jesteś ciutkę ode mnie starszy. Mam rozumieć, że w Tobie wciąż budzi emocje?
mike napisał(a):hmm wiem co masz na myśli prz. W tym głównym popowym nurcie wieje chłodem.
Cieszę się, że mnie rozumiesz
mike napisał(a):Teraz światem rządzi hip-hop. Nie do końca rozumiem fenomen takiego Taco Hemingwaya, czy Drake'a.
I jeszcze reggaeton. A hip-hop to (alas!
) w swej trapowej odmianie.
Akurat Taco to moim zdaniem jeden z lepszych przykładów, jest świetnym obserwatorem rzeczywistości, a oprócz tego potrafi pisać o swoich obawach i lękach.
mike napisał(a):Mimo wszystko wciąż są artyści, którzy potrafią wzbudzać emocje! To od ciebie zależy, czy się na nie otworzysz Icon_smile
No można powiedzieć, że i w trapie są JAKIEŚ emocje. Tylko pozostaje pytanie: JAKIE.
mike napisał(a):P.S.
Dałeś mi do myślenia - co emocjonalnego było w utworach tej przykładowej Britney Icon_biggrin
No jak to, takie "Born To Make You Happy" było bardzo emocjonalne! Okej, może była to nieco cukierkowa emocjonalność, ale jednak.
AKT! napisał(a):Może i to zjawisko postępuje, ale powoli. Nie widzę wielkiej różnicy między Duą Lipą A.D. 2017 a Britney Spears A.D. 2001 pod tym względem.
Dua Lipa to jeszcze nie tak tragiczny przypadek, ale weźmy sobie na przykład taką Erę Istrefi... Słuchałem wczoraj przez chwilę telewizji Balkanika. Mam porównanie do tego, co słyszałem podczas moich pobytów na Bałkanach w 2011 oraz 2014... I, wierzcie mi - naprawdę jest coraz gorzej. W 2011 słyszałem różnorodność, był nawet utwór tureckiej Mangi, a teraz? Nie rozpoznaję jednego numeru od drugiego
Niby ostatnio pojawiło się w eterze kilka utworów dających nadzieję (choć bardziej polskich niż zagranicznych)... Tyle tylko, że na początku 2012 kwartet Gotye/Carly/Michel/Gusttavo też dawali nadzieję... A tymczasem okazał się to być łabędzi śpiew i wtedy dopiero zaczynały się złe czasy.
dziobaseczek napisał(a):Emocje w muzyce bywają wyczuwalne podskórnie i aż czasem aż ciary przechodzą, gdy pojawiają się ponadczasowe riffy czy wokalizy. Czasy są inne - natomiast ja to, co chcę znaleźć - i tak znajduję. Kwestia szukania. To analogicznie, jak z jabłkami. Gdy szukasz tylko w marketach i kiepskich lokalizacjach - dostajesz dziadostwo. Ja mam swoje źródła i jadam dobre jabłka. Trochę jednak mnie energii kosztowało zanim znalazłem.
Gorzej, jeśli szukasz, a i tak nie znajdujesz :/ A jeśli coś czasami znajdujesz, to zupełnie przypadkowo...
dziobaseczek napisał(a):Co do mainstreamu - jest regres jakościowy i emocjonalny, gdy słucham aktualnego RMF a np. tego
https://open.spotify.com/user/bdm54ggj4h...MLHMZH7d0A
Jak dla mnie trochę ta playlista nudnawa, nawet biorąc pod uwagę, że Metz ją układał - w końcu wtedy działo się już sporo interesujących rzeczy w elektronice, a i poza nią były perełki pokroju Zoë - ale zdecydowanie wolę tę playlistę niż obecną RMF-ową.
W sumie nie wiem, czy w 1991 grano już muzykę klubową w RMF-ie - może ktoś miał szczęście już wtedy słuchać tej stacji?