Pozwolę sobie na rozległy komentarz, bo przeczytałem Twoją relację z ciekawością, odnalazłem sporo wątków, które aż kuszą, żeby się do nich odnieść, no i przede wszystkim dla porównania ułożę swoje listy z każdego dnia.
A nasze punkty widzenia są skrajnie różne.
vingoe napisał(a):Editors - zagrali krótko, acz przebojowo. Solidnie. Z energią. Nie urzekli mnie jednak. Wyczyny wokalisty (ruchliwa bestia), to za mało, gdy brzmi się prawie tak samo jak na płytach. Słuchało się dobrze, jednak w porównaniu z tym, co usłyszałem później wypadli poniżej oczekiwań.
Pewnie różni nas to, że ja byłem w październiku na ich koncercie w Warszawie i widziałem jak oni potrafią zagrać! Dlatego ja nie spodziewałem się po nich nic wyjątkowego. Zagrali dokładnie tak, jak tego od nich oczekiwałem. Nie zaskoczyli mnie niczym. Może poza tym, że nie zagrali bisów...
vingoe napisał(a):Devotchka â zaledwie fragment koncertu, ale wystarczył, by postanowić, iż po powrocie koniecznie trzeba poznać ich twórczość w całości. Magia. Pięknie brzmiący głos wokalisty, niezwykłe instrumentarium i oprawa.
Trochę żałuję, że nie byłem na ich koncercie, ale przecież nie mogłem sobie odpuścić tego oczekiwania na koncert The Raconteurs
The Raconteurs:
vingoe napisał(a):Ileż bym dał, by brzmieli tak na płytach⌠za ten klimatâŚ
Na drugiej płycie brzmią znakomicie!
Roisin Murphy:
vingoe napisał(a):Dla tego jednego koncertu warto było pojechać na Openâera.
Jak dla mnie, nie pokazała nic szczególnie porywającego.
Pierwszy dzień:
1. The Raconteurs
2. Editors
3. Muchy
4. Roisin Murphy
5. Ziemianie
6. L.Stadt
vingoe napisał(a):Ja znów poczułem się zawiedziony. Niby niczego nie brakowało, niby było dobrze. Ot, takie przyzwoite granie. Tylko przyzwoite. A ja w tym czasie mógłbym równie dobrze rozłożyć się na trawie i czytać gazetę, słuchając ich występu niczym radia zet.
Można i tak. Ja straciłem na tym koncercie mnóstwo kalorii stojąc prawie że tuż pod sceną. To prawda, wyczekiwałem tego koncertu od dawna, ale jak już pisałem u siebie na blogu, Interpol był w stanie mnie zaskoczyć, w przeciwieństwie do Editorsów. No i zagrali świetne bisy!
vingoe napisał(a):No a też, no i ponad wszystko "Angel". Jedyny utwór tego festiwalu, który sprawił, że... płakałem.
Dla mnie takim utworem był zdecydowanie "The Lighthouse" Interpolu. Łezka w oku się pojawiła
I to nawet pomimo, że wcześniej nigdy ten utwór mnie specjalnie nie wzruszył.
vingoe napisał(a):Koncert Interpol rozwiał moje przedfestiwalowe wątpliwości w temacie "z kogo na rzecz kogo częściowo zrezygnować". Odpowiedź była prosta. Interpol zostawiamy innym, a sami pędzimy na CocoRosie
Bardzo dobre postawienie sprawy
Widziałem CocoRosie przelotem (jak przechodziłem obok) i nie miałem ochoty wchodzić do namiotu. Wygląd tych pań mnie odstraszył
vingoe napisał(a):Jay-Z â tego Pana nie zamierzałem oglądać i nie oglądałem. Nie jestem fanem hip hopu. Ale chcąc nie chcąc słuchałem jego koncertu, spożywając w tym czasie cholernie drogie żarcie w położonym tuż obok sceny głównej miasteczku gastronomicznym. I muszę przyznać, że słuchało się tego z przyjemnością.
Z tym się zgadzam w stu procentach!
vingoe napisał(a):Erykah Badu
To jedyny koncert ze Sceny Głównej, na który w ogóle nie dotarłem. I nie powiem, żebym żałował.
Drugi dzień
1. Interpol
2. Everything Is Made In China
3. Rotofobia
4. Sex Pistols
5. Cool Kids Of Death
6. Radio Bagdad
7. New York Crasnals
8. Jay-Z
vingoe napisał(a):Lao Che - jeden z tych zespołów. których popularności w naszym kraju nie rozumiałem (tym bardziej na forum), bo ani nie słuchałem, ani nawet ochoty na to nie miałem.
Może właśnie dlatego nie rozumiałeś
Muszę jednak przyznać, że sporo osób ma do nich jakieś uprzedzenia :roll:
Polpo Motel:
vingoe napisał(a):Do tego onej wokal. Potężny gotyk z jej gardła się ulatniał. Pierwsze skojarzenie jakie miałem: "toż to taki współczesny, mrocznejszy Closterkeller lub cusik innego..."
Ten głos bardzo skutecznie mnie odstraszył
vingoe napisał(a):w późniejszych godzinach grali Oszibarack i Ścianka (nie widziane, gdyż zbyt wiele się działo, a krajowe zespoły przecież zawsze mam szansę zobaczyć gdzieś w Polsce).
Ale to właśnie na festiwalach można ich odkryć. Wtedy, kiedy możesz ich wysłuchać "przy okazji". Ja byłem i nie żałuję, że poświęciłem dla nich nudne koncerty Goldfrapp i Massive Attack.
vingoe napisał(a):Aha, ona jedyna ze wszystkich, których widziałem przedstawiła na koniec cały swój zaspół.
Z tego co pamiętam, to większość wokalistów przedstawiało pozostałych członków zespołu.
vingoe napisał(a):The Chemical Brothers - ja nie wiem czemu, ale koncertem nie nazwę tego za Chiny i za Tybet też
Ja też
vingoe napisał(a):Za mało, bo to największe rozczarowanie tego festiwalu!
Ja i tak wiele się po nich nie spodziewałem. Dla mnie największym rozczarowaniem były zmiany godzin koncertów w sobotę, gwiazdorzy, którzy się spóźniali na koncerty i... Beirut, który odwołał koncert. Poza tym wszyscy artyści pokazali coś ciekawego. No, może New York Crasnals trochę rozczarowali, bo oczekiwałem po nich znacznie więcej... Ale to młody zespół i jeszcze niejeden ich koncert przede mną
A tak bardziej obiektywnie patrząc, to największym rozczarowaniem byli mimo wszystko The Chemical Brothers
No i... przyznam się, że mimo wszystko Muchy...
Dzień trzeci
1. Lao Che
2. Massive Attack (mimo wszystko...)
3. Hatifnats
4. Oszibarack
5. Ścianka (za to, że grali zbyt krótko)
6. Goldfrapp
7. Setting The Woods On Fire
8. Kobiety
9. Benzyna
10. Bajzel
11. The Chemical Brothers
Pełne podsumowanie
1. The Raconteurs
2. Interpol
3. Everything Is Made In China
4. Editors
5. Lao Che
6. Massive Attack
7. Rotofobia
8. Sex Pistols
9. Hatifnats
10. Oszibarack
11. Ścianka
12. Muchy
13. Roisin Murphy
14. Cool Kids Of Death
15. Radio Bagdad
16. Goldfrapp
17. Kobiety
18. New York Crasnals
19. Benzyna
20. Setting The Woods On Fire
21. Ziemianie
22. L.Stadt
23. Jay-Z
24. Bajzel
25. The Chemical Brothers