Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Koncert Garbage w Krakowie, klub "Kwadrat", 16.11.2012 - relacje, wrażenia, opinie
prz_rulez Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 20 111
Dołączył: Jun 2007
Post: #1
Koncert Garbage w Krakowie, klub "Kwadrat", 16.11.2012 - relacje, wrażenia, opinie
Moje drogie ludki... nawet nie wiem od czego zacząć. Może od początku, dla niewtajemniczonych: TAK, kupiłem bilet na Garbage i tak, kupiłem go dość szybko i tak, nie miałem specjalnych wątpliwości.
...Pojawia się jednak pytanie, czy aby na pewno nie miałem obaw. Filmy z występów Shirley na żywo wcale nie gwarantowały, że będzie to niezapomniany koncert. Chyba, że niezapomniany z niekoniecznie pozytywnych powodów. Jak było? Dowiecie się już za parę linijek.

Generalnie już od wczoraj żyłem koncertem - słuchanie płyt Garbage do trzeciej w nocy, czytanie, a nawet przepisywanie tekstów piosenek, a następnie problemy ze skupieniem się na zajęciach, zwłaszcza przez ostatnie pół godziny lektoratu. Oczywiście, ostatnie zajęcia opuściłem i bynajmniej (nie tylko) dlatego, że rzekomo miała być dziś kartkówka...

Już około 15:40-15:50, po specyficznych przesiadkach autobusowo-tramwajowych, w krakowskim krajobrazie bliskim wizjom z Apokalipsy św. Jana tudzież z kalendarza Majów, byliśmy z Pawłem pod klubem o jakże równobocznej i równokątnej nazwie. Może pominę szczegóły dotyczące marznięcia, przez długi czas niewielkiej frekwencji, Argentyńczyka z Wiednia Diega, który przebił mnie poziomem tego, co w szerszych kręgach nazywa się muzycznym obciachem (puszczanie Azisa przed koncertem Garbage - bezcenne) i niejakiego Mateusza, zwanego Piterem, opowiadającego z uczuciem o swoim wolontariacie z niepełnosprawnymi dziećmi. O 18:30 w końcu szturmem (szturmem jak szturmem, ale te 20-30 osób zareagowało błyskawicznie) ruszyliśmy do środka. Po sprytnej, oszukańczej akcji, mającej na celu oszczędzenie na szatni, a polegającej na wepchaniu naszych bluz do rękawów kurtek, wybraliśmy się pod salę. Tam Diego spotkał dziewczynę z Montewideo (o ile dobrze zrozumiałem) i odleciał (cóz, przynajmniej nie puszczał Azisa), a Mateusz z pasją rozpoczął swoje wywody na temat swojego ulubieńca, Alice'a Coopera, przy okazji wylewając odrobinę piwa na gościa, który wygrał spotkanie z grupą - cóż, dobrze mu tak, a co, czemu ma być mu lepiej niż nam! W końcu weszliśmy. Wbiliśmy się z Pawłem do pierwszego rzędu (no, tak obiektywnie mówiąc, to stałem w drugim.... Ale nie narzekam). No i czekamy, czekamy, gadamy, gadamy, czekamy, gadamy, czekamy, gadamy. Przychodzą do nas Marsvolta i Art_Brut (nie razem, Marsvolta był pierwszy), czekamy, gadamy, robimy zdjęcia, gadamy, robimy zdjęcia, czekamy, gadamy. W końcu...
Pojawia się band. Najpierw faciory, a potem ONA. Diva niczym z piosenki Dany International - SHIRLEY.
I się zaczyna. Zaczyna się Kontrolą, choć jedna kontrola biletów już była. Tym razem jednak kontrola ta była znacznie przyjemniejsza. Potem było moje ukochane "I Think I'm Paranoid", tylko w tym wypadku zastosowanie znalazła eurowizyjna zasada pod tytułem "drugi utwór zawsze kończy kiepsko". Choć brzmiało to naprawdę świetnie, to przepadło w obliczu kolejnych utworów. Potem było "Why Do You Love Me", które wciąż nie wiadomo dlaczego na mojej liście doszło tylko do trzeciego miejsca... Gdy grupa już się ograła, to Shirley zaczęła gadać. Opowiadała o Auschwitz, o tym, że potrafi śpiewać, ale w językach jest kiepska (cóż, nie ma kobiety idealnej...) i dziesięć dni uczyła się słowa "spasiba" i prosiła, byśmy powiedzieli jej, jak powiedzieć "dziękuję" po polsku... Przed "Queer" pojawił się zadziwiająco sugestywny komentarz, ale może ktoś inny będzie w stanie go przytoczyć. W międzyczasie jeszcze widoczne były bardzo ciekawe wizualizacje, nawiązujące do... wojny? W każdym razie, chyba niewielu zwróciło na nie uwagę. Gdy już jesteśmy przy kwestiach bardziej wideo niż audio, to bardzo ciekawy był efekt zielonych świateł, który trwał chyba tylko przez 20 sekund, ale wyglądało to bardzo, bardzo ładnie... No i światła dające złudzenie czarno-białości. Aż chciało się robić zdjęcia. Niestety, nie dość, że moja komórka, choć niby nowa, to wciąż za cienka na takie akcje, to w dodatku robiła filmy trwające... dwie sekundy. Cóż. Czekamy na bootlegi na youtubie.
Co dalej... Była крв за афиони i była войната в мен. Niestety "The One" nie było i przez to raczej nie będzie "The One" na liście. Później za to grupa poszła w dość balladowy klimat, wplatając jeszcze takie utwory jak "Cherry Lips" (czyli "Chodź słonko chodź chodź") z także bardzo wymownym wstępem, jakież to wspaniałe przesłanie ma ta pieśń. Wiecie, liberté, égalité, fraternité, a tak ogólnie to homoseksualizm jest kul.
Zwrócić swą uwagę pragnę na coś czego nikt nie zgadnie - czyli na "The Trick Is To Keep Breathing". Niewarygodne, ale zabrzmiało to niewiarygodnie. Nie wiem, czy to przypadkiem nie był najmocniejszy punkt programu. Choć oczywiście "Automatic Systematic Habit" to był killer killerów sam w sobie. Spodziewajcie się rekordów...
A na bis - szczęście z powodu deszczu i tribute to Daniel Craig, czyli "The World Is Not Enough".
Mogę śmiało rzec, że Shirley podołała wokalnie. To wręcz niesamowite, biorąc pod uwagę niektóre z jej występów w innych krajach.
Teoretycznie Shirley była oczarowana polską publicznością i teoretycznie i podczas spotkania dla ekskluzywnych wybrańców, i podczas koncertu była miła, ale... niestety, ani ona, ani pozostali członkowie grupy nie chcieli zostać po występie i dlatego nasze bilety pozostały nietknięte... A szkoda.
Za to Duke pięknie zakończył swoim kozim głosem piosenką na pożegnanie, a na koniec ja i Paweł mieliśmy dotknąć Nieważnego...
Tak jak wspomniałem, zespołu nie było, kontrola nas wywaliła, poszliśmy się, żegnając się jeszcze z Diego i Mateuszem, po czym z Mars Voltą, Pawłem i Art_Brutem trochę sobie pokrytykowaliśmy kondycję Programu Trzeciego. Niedługo jednak, bo siostra Marsa Volty zakłóciła naszą arcyciekawą rozmowę na temat staczania się polskiego rynku muzycznego w otchłań kultowych dżemów krzyczących: "hej!". Jeszcze tylko odprowadzenie Arta na dworzec i szybko powrót cudowną czwóreczką. Herbata, komputer i internet. I tak powstała ta relacja. Dziękuję wszystkim za (nie)uwagę.

A na koniec dla tych, którzy nie byli:
[Obrazek: zdjcie0044tn.jpg]
Shirley z gitarą byłaby dla mnie parą!
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 03.12.2012 10:37 PM przez prz_rulez.)
17.11.2012 01:48 AM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Wiadomości w tym wątku
Koncert Garbage w Krakowie, klub "Kwadrat", 16.11.2012 - relacje, wrażenia, opinie - prz_rulez - 17.11.2012 01:48 AM

Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  HEY WRACA DO SPODKA - KONCERT NA 30 ROCZNICĘ DEBIUTU neo01 14 557 12.04.2023 04:59 PM
Ostatni post: neo01
  Garbage w Polsce michal91d 33 5 377 31.10.2012 09:19 PM
Ostatni post: Remo
  Arcade Fire - koncert na Torwarze michal91d 5 1 460 28.02.2011 08:01 PM
Ostatni post: michal91d
  M.I.A. zagrała ostatni koncert w karierze? prz_rulez 13 2 666 21.06.2008 08:10 PM
Ostatni post: prz_rulez

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości