[tu mógłby stanąć jakiś kolorowy baner, ale nie mam talentu do projektowania obrazków]
Niedawno (nie)świętowany jubileusz 200-stu notowań Domowej Listy Przebojów podsunął mi pewien pomysł. Pomysł na małą celebrę, będący jednocześnie wyraźnym odstępstwem od tradycyjnego zestawienia, jakiego można byłoby się spodziewać z takiej okazji. To nie będzie ani punktowy, ani ''odsercowy'' top najwybitniejszych składników mojej listy z przeciągu czterech ostatnich lat. Nie powstanie również klasyfikacja złożona z ulubionych artystów czy płyt poznanych w międzyczasie. Musiałem jak zwykle pójść inną drogą.
W rezultacie mam przyjemność zaprosić na top
''Gdzie one są? â czyli 20 najważniejszych przebojów w historii Domowej Listy Przebojów, które nigdy się na niej nie pojawiły''*.
Rzecz dziwna, przyznacie. Poprzez dosyć luźną i w gruncie rzeczy odstawioną pół-żartem pół-serio zabawę, postanowiłem rozliczyć się ze swoją ''mroczną przeszłością'' i raz na zawsze wyrzucić wszystkie gryzące mnie sprawy na zewnątrz. Czasem bowiem tak bywa, że świetna piosenka nie może znaleźć drogi na listę. Nie może i już. Oczywiście w idealnym świecie wiąże się to przede wszystkim z rywalizacją z innymi, równie dobrymi konkurentami i konkurentkami. Problem pojawia się, gdy sytuacja staje się bardziej skomplikowana i wymyka się spod kontroli samych piosenek. Error polega na wprowadzeniu w mechanizm czynnika ludzkiego (to ja!), który potrafi płatać różne figle i doprowadzać do zaskakujących, często niewytłumaczalnych i niezrozumiałych kombinacji i rezultatów. Z czego więc wynikały moje wpadki?
Głównie z powodu początkowej polityki listy, która preferowała wydawnictwa singlowe. Pozostałe kawałki musiały spokojnie przeleżeć i nieco się zakurzyć, żeby mieć chociaż cień szansy na wejście na listę. I prawdę mówiąc nie jest to grzechem, ponieważ nawet na naszym forum cały czas istnieją podobnie funkcjonujące listy i nikt nie ma problemu z uszanowaniem ich natury. DLP przeszło jednak swoistą metamorfozę. I pod tym względem sprawa wydaje się być bolesną z perspektywy czasu.
Inną, wybitnie błahą przyczyną jest oklepane i dotykającego chyba każdą jednostkę zapominalstwo. Tak, tak, można zapomnieć, że trzyma się w poczekalni fantastyczny numer, a po dwóch miesiącach dochodzi się do przekonania, że obecnie to tak naprawdę już nie kręci nas on w tak wyraźnym stopniu jak na początku znajomości. Frustracja taka, że boli głowa.
Poniekąd podobną definicje ma ''ogólne zmęczenie materiału''. Występuje wtedy, kiedy nawet najznakomitsze dzieło zostanie przez nas â mówiąc brzydko â ''zajechane'' na śmierć, a do związku wchodzi rutyna i raz po raz daje się słyszeć ziewanie towarzyszące kolejnym odsłuchom. Czasem takie powściągliwe ruchy wpływają na kształt listy z korzyścią. Można w miarę szybko zorientować się co jest chwilowym błyskiem, a co posiada wystarczający zapas paliwa termojądrowego, żeby świecić bez końca w gwiazdozbiorze przebojów. Niestety wspomniany już pierwiastek ludzki ma swoje humory, kaprysy i nastroje. Pod wpływem wielu pozamuzycznych czynników każda wizja potrafi legnąć w gruzach z dnia na dzień.
Przy kompilowaniu czołowej 20-stki pomogło mi w znacznym stopniu moje excelowe archiwum, które na szczęście nie jest przeze mnie oczyszczane z ''nieużytych'' kompozycji. Dzięki temu mogłem w miarę szybko odświeżyć swoją pamięć i spotkać się face-to-face z porzuconymi szlagierami. Od razu dodam, że w skład poniższego zestawienia wchodzą też piosenki, które nigdy nawet musnęły tego swoistego centrum dowodzenia listą. Ta druga grupa wyselekcjonowana została na bazie szczegółowych oględzin moich list ulubionych płyt z danego rocznika, a konkretnie ich zawartości. Ponadto, lista nie zostanie zapostowana w sposób chronologiczny. Zachowanie pewnej ustalonej kolejności jest jak najbardziej na miejscu. Od numeru dwudziestego do lidera, przy którym naprawdę dostaje nerwicy z powodu wyrzutów sumienia.
Większość kawałków kryje za sobą mniej lub bardziej złożoną historię swojego ''niebytu'' wśród propozycji DLP, dlatego postaram się wszystkie wątpliwości wyjaśnić w sposób opisowy. Oprócz tego mile widziane będą również linki, obrazki oraz wszelkie ogólne pisemne podsumowania dotyczące uczestników zabawy.
I na koniec jeszcze jedno słowo. Nie wiem czego mogę Wam życzyć, gdy będziecie przeglądać ten zestaw. Ujrzenia w nim jak największej liczby swoich faworytów czy wręcz przeciwnie
Niech każdy sam zdecyduje.
Zaczynamy od jutra.
* - Papa Dance nadal inspirują