Post: #41

O "Titanicu" nie pamiętałem, ale dobrze pamiętam go z "Walkirii". Jego żona Marianna, też aktorka za młodu była piękna.
Lubię z nią stare filmy.
Może komuś się naraził. Z tym towarzystwem nigdy nic nie wiadomo. Pamiętam, że krytykował Amazona.

W "In Memoriam" zabrakło też Tonego Todda, Olivii Hussey.
Ale najbardziej zabolał mnie brak Alaina Delona. Przykro mi się zrobiło.
Kiedyś niesłusznie przytknięto mu łatkę skrajnego prawicowca, a wiadomo co o takich myślą w Hollywood.
Głupie to wszystko.

Post: #42

deFranco napisał(a):Może komuś się naraził.

Właśnie dlatego poruszyłem ten temat. Chciałbym wiedzieć dlaczego.

Przykład z boku: z okazji jubileuszu Grand Prix Brazylii, jakieś 2-3 lata temu, F1 TV, czyli platforma streamingowa pokazująca wyścigi Formuły 1 i ekskluzywne materiały na jej temat, zrobiła godzinny dokument o najlepszych kierowcach F1 pochodzących z Brazylii. Była tam mowa oczywiście o mistrzach świata (Ayrton Senna i Emerson Fittipaldi) oraz gwiazdorach ostatnich lat (Rubens Barrichello i Felipe Massa). Całkowicie pominięto jednak Nelsona Piquet. Jakby mi ktoś kiedyś powiedział, że można zrobić godzinny reportaż o najlepszych brazylijskich kierowcach i nie wspomnieć ani słowem o trzykrotnym mistrzu świata, to bym nie uwierzył. Ale jednak, dało się.

A to wszystko dlatego, że Nelson Piquet jest rasistą. No, może nie do końca, ale szerokim echem obiła się jego wypowiedź o Lewisie Hamiltonie, którego nazwał czarnuchem. Moim zdaniem użył tego sformułowania, żeby obrazić konkretnie Hamiltona, a nie wszystkich czarnoskórych na świecie, ale słowo się rzekło i od tamtej pory Piquet został wręcz wymazany z historii Formuły 1.

Tylko, że ja interesuję się sportami motorowymi i to wiem. Nie interesuję się Hollywoodem (to taka Formuła 1 filmografii, co nie?). Dlatego zastanawiam się - co im ten Bernard Hill zrobił, że i jego wymazali z historii?

Post: #43

Dzięki Wam wiem kogo pominęli, i tak się zastanawiam, czy honorują tylko amerykańskich aktorów, czy obcokrajowców też? Bez względu na wszystko, pominięcie Delona jest nietaktowne.

EVENo, pamiętam sytuację Nelson-Lewis, ale nie byłam świadoma, że aż tak się to rozciągnęło.

Wracam w wolnej chwili do starych, dobrych filmów i wielokrotnie łapię się na tym, że dzisiaj już taki tekst by nie przeszedł, a tacy "Przyjaciele" mieliby inny skład grupy.

Post: #44

Zdecydowanie nie tylko amerykańskich czy brytyjskich. Ale trend jest taki, że amerykańskich jest większość i nie tylko
wielkie gwiazdy, a spoza Ameryki tylko tych naj naj.
Nie tak dawno przecież byli we wspomnieniach, Max Von Sydow, Ennio Morricone, Michel Piccoli czy Jeanne Moreau.

Post: #45

(03.03.2025 08:40 PM)neo01 napisał(a):  Na "Anorę"? Jeszcze u was grali? Bo premiera była w listopadzie.
Ale jest na chomiku jakby co

Po Oscarach zaczęli grać w większej liczbie kin - chyba wszystkie Cinema City grają, filmweb pokazał mi, że w 13 kinach w Warszawie leci, w niektórych nawet po 2 razy dziennie.
Czyli otworzyła się dla nas szansa, barb może też skorzysta .

Post: #46

tak, ja wczoraj przeglądałem repertuary i faktycznie grają gęsto
jest też brazylijskie "i'm still here" wreszcie, więc zamierzam w końcu się wybrać

Post: #47

Myślałem, że u nas nic, ale jednak jest "Anora" w Multikinie o 20.25. Ale generalnie straszna bida teraz w kinie, więc pewnie dlatego chętniej sięgają po starsze filmy (nawet takie 30 lat starsze, albo więcej).
Dobrze, że w piątek wchodzi "Mickey 17", to będzie wreszcie na co pójść.

Post: #48

(12.03.2025 11:39 PM)Miszon napisał(a):  Czyli otworzyła się dla nas szansa, barb może też skorzysta

Barb już widziała, szału nie ma, ten plebiscyt na niższy poziom od Tukanów.
Brazylijski film i Perez seanse w najbliższym czasie, no i czekam już tylko na Brutalistę.