100 NAJSKUTECZNIEJSZYCH POLSKICH PIŁKARZY W HISTORII (50-46)
50. MAREK KONIAREK 134
(Ekstraklasa 104, Puchar Polski 8, 2.Bundesliga 4, Austria 6, Europa 11, Polska 1)
"Nie ma pieczarek, wszystkie zaj**ał Koniarek" - jedna z najbardziej absurdalnych i dlatego moich ulubionych stadionowych przyśpiewek, chyba kibice Legii ją wymyślili i wprowadzili w obieg (na tyle ten rym wbił mi się w głowę, że po prostu musiałem go niedawno w "Gulaszowym reggae").
Wychowanek Siemianowiczanki Siemianowice Śląskie to być może jedyny w tym gronie piłkarz wybrany do jedenastek stulecia dwóch dużych klubów (Widzew i GKS).
Pierwsze gole w Ekstraklasie strzelał dla Szombierek Bytom, szybko przeniósł się do GKS Katowice, gdzie stworzył legendarny duet napastników z Janem Furtokiem. W 1986 roku w finale Pucharu Polski rozbili Górnik Zabrze 4:1, Furtok strzelił 3 gole, ale najpiękniejsze trafienie meczu było autorstwa Koniarka, który pięknym lobem pokonał Wandzika.
Zapracował na transfer do niemieckiego Rot-Weiss Essen, w Niemczech zupełnie mu nie wyszło. Wrócił do kraju po dwóch latach, najpierw do Zagłębia Sosnowiec, po pół roku sprowadził go Widzew.
W pierwszym meczu pucharowym z Eintrachtem w Łodzi strzelił gola na 2:0, Niemcom jednak udało się wyrównać. W rewanżu ze wszystkich piłkarzy Widzewa miał najwięcej kontaktów z piłką - dokładnie 10 (bo tyle razy wznawiał grę od środka, wliczając rozpoczęcie). W przerwie tego sławetnego meczu Tomasz Łapiński krzyczał do niego w szatni: "jako jedyny znasz niemiecki, powiedz im, żeby już przestali".
W sezonie 1992/93 strzelił dla Widzewa 23 gole i znów wyjechał na zachód, tym razem do Austrii. Znów wyszło słabo, więc wrócił do Łodzi. Mistrzostwo Polski, pierwszy i jedyny tytuł króla strzelców (kosmiczne 29 goli w sezonie - ten wynik pobił dopiero Nemanja Nikolić w 2016 roku).
Był już wtedy wiekowy, ale mimo wszystko - król strzelców z takim bilansem odchodzący do drugiej ligi austriackiej to był wtedy smutny fakt (w tle był konfilkt z trenerem Smudą).
Wrócił do Wisły Kraków, gdy rodziła się jej potęga, ale nie udało mu się dla niej strzelić gola, na koniec znów wylądował w Katowicach.
Debiut w kadrze ze zwycięskim golem w meczu z Irlandią w 1986 roku, później niestety jeszcze tylko jeden mecz. Z reprezentacji Łazarka wyleciał przez alkohol, bo jako młody piłkarz nie miał tyle sprytu i doświadczenia co starsi koledzy i jako jedyny dał się złapać.
Jako trener zaliczył epizody w Widzewie i GKSie, potem pracował w klubach z niższych śląskich lig (Włókniarz Kietrz, Rozwój Katowice, ROW Rybnik).
Ostatnio można było przeczytać o jego problemach ze zdrowiem, ale chyba udało się mu wyjść na prostą.
49. ROMAN OGAZA 135
(Ekstraklasa 96, Puchar Polski 8, Ligue1 15, Ligue2 5, Europa 5, Polska 6)
Wychowanek Górnika Lędziny, przy ogromnej konkurencji nie przebił się w Górniku Zabrze (zdobył Puchar Polski w 1970 roku, ale w lidze zagrał tylko raz).
Zdecydowanie lepszą kartę zapisał w Szombierkach Bytom, a jej zwieńczeniem było mistrzostwo Polski w 1980 roku.
21 gier w kadrze i 6 goli. Debiut w 1974 roku z Haiti, gdzie kilka miesięcy przed mundialem młodzieżówka Strejlaua przebrana za pierwszą reprezentację pojechała na towarzyskie przeszpiegi przed mundialem. Z tamtej drużyny do Niemiec pojechało 7 piłkarzy, m.in. Szarmach i Żmuda, Ogazy w tym gronie nie było.
Srebrny medalista Igrzysk Olimpijskich w Montrealu. W Kanadzie wszedł na boisko tylko w meczu z Koreą Północną, w 69 minucie zmienił Maszczyka i wypracował bramkę, którą zdobył Grzegorz Lato.
Górskiemu nie pasował do drużyny, bo był "za wolny i zbyt miękki", u Gmocha zagrał tylko raz. Najlepszy czas w kadrze miał za Kuleszy, gdy stał się filarem jego drużyny. Może gdyby nie afera na Okęciu, udałoby mu się dotrwać w kadrze do mundialu w Hiszpanii (kończył meczem z Portugalią w 1981 roku, Piechniczek też dał mu tylko jedną szansę).
Po ukończeniu ustawowych wtedy 30 lat wyjechał do Francji, tam szybko wkomponował się w polskie tradycje RC Lens. Później grał jeszcze w niższych ligach (Olympique Alès, Royal Francs Borains, SG Marienau, US Forbach).
W ostatniej z tych miejscowości, położonej przy granicy z Niemcami, osiadł po zakończeniu kariery i tam 4 marca 2006 roku dopadł go zawał serca.
48. WOJCIECH KOWALCZYK 135
(Ekstraklasa 42, Puchar Polski 19, Primera Division 14, Segunda Division 6, Cypr 30, Puchar Cypru 4, Europa 5, Polska 11+4)
Wicemistrz olimpijski z Barcelony z 1992 roku.
Autor bramek numer 900 i 1000 w historii reprezentacji Polski.
Mistrz Polski z 1994, 1995 i 2002 roku (te dwa ostatnie mocno naciągane - za pierwszym razem po kilku meczach w lidze i przegranej z Hajdukiem Split odszedł do Betisu, za drugim po rozpoczęciu sezonu wyjechał za Wójcikiem na Cypr).
Zdobywca Pucharu Polski z 1994 roku, mistrz i zdobywca Pucharu Cypru, król strzelców ligi cypryjskiej.
Nie sposób wymienić wszystkich ludzi polskiej piłki, którzy wymieniają go jako największy zmarnowany talent w historii.
Ja się z tym nie do końca zgadzam - mimo wszystko osiągnął sporo i długo trzymał się na powierzchni (studiując od lat historię polskiej piłki bliżej mi do stwierdzenia, że najbardziej przepił swój talent Dariusz Marciniak).
Wychowanek Olimpii i Poloneza Warszawa, jako gołowąs wszedł przebojem do Legii. Nikomu nieznany nastolatek pogrążył Sampdorię i strzelił gola Manchesterowi United na Old Traffold (wymowne, że te 3 gole stanowią większość, które zdobył w europejskich pucharach).
Długo w cieniu, pracując na drugiego napastnika. Do kadry olimpijskiej wskoczył w ostatniej chwili za Adama Grada i grał na Juskowiaka, w Legii długo pracował na dorobek Śliwowskiego i Podbrożnego.
Swój licznik podkręcił dopiero na Cyprze, gdzie udał się na przedwczesną emeryturę (miał 30 lat, gdy Polska jechała na mundial do Korei, a on po drodze kończył karierę dwa razy).
Przez kilka lat grał jeszcze hobbistycznie w A-klasie w klubie AZS Absolwent Warszawa (co przy jego niepełnym podstawowym brzmi jak dobry żart), kończył na stoperze w KTS Weszło.
Z Polsatu wyrzucony za polityczne wpisy na portalach społecznościowych, przygarnął go Stanowski i daje mu chleb do dziś. Po rozłamie w Kanale Sportowym najpierw grał na dwa fronty, dostał tam nawet swój program, a potem przestał odbierać telefony i zniknął.
Mam z nim problem, bo generalnie chciałbym go lubić i wiem, że rozumie piłkę i zna się na niej, ale często wchodzę na Twittera po północy, widzę co wypisuje i tego nie da się obronić...
Na stadion Legii jesienią wrócił po kilku latach, bo dostał zaproszenie do loży Betisu Sewilla...
47. ZYGFRYD SZOŁTYSIK 135
(Ekstraklasa 91, Puchar Polski 21, Ligue2 2, Puchar Francji 2, Europa 9, Polska 10)
Wicemistrz Europy U-18 z 1961 roku.
Mistrz Olimpijski z 1972 roku w Monachium.
Mistrz Polski 1963, 1964, 1965, 1966, 1967, 1971, 1972.
Puchar Polski 1965, 1967, 1969, 1970, 1971, 1972.
Finalista Pucharu Zdobywców Pucharów.
Wątpię, czy klubowo jest w historii polskiej piłki bardziej utytułowany piłkarz.
Jesienią 1967 roku otrzymał jeden głos i zajął 26 miejsce w plebiscycie tygodnika France Football Złota Piłka, stając się wspólnie z Włodzimierzem Lubańskim pierwszym polskim piłkarzem sklasyfikowanymi na liście najlepszych zawodników Europy.
Złote Buty w plebiscycie redakcji Sportu w 1969 roku, trzecie miejsce w 1966 roku.
Piłkarz roku według ekspertów piłkarskiej encyklopedii Fuji w 1971 roku, piłkarz roku w plebiscycie redakcji Sportu w 1971 roku.
Wychowanek Zrywu Chorzów, od 1962 roku w Górnika Zabrze, stając się jedną z legend klubu, występował w nim przez szesnaście sezonów (1962-1974 i 1975-1978) z roczną przerwą na grę we francuskim US Valenciennes, z którym wywalczył awans do Ligue1, ale ze względu na ciążę żony wrócił po roku do Zabrza.
Po odejściu z Górnika zaliczył krótki epizod w kanadyjskim Toronto Falcons (1978), następnie przez sześć sezonów grał dla Górnika Knurów, a na zakończenie kariery w niemieckich drużynach z niższych lig: Eintracht Hamm i SVA Bockum-Hövel. Karierę definitywnie zakończył w 1990 roku mając 48 lat.
W kadrze debiutował razem z 16-letnim Lubańskim, w wygranym 9:0 meczu z Norwegią strzelił 2 bramki. Bez jego gola z ZSRR nie byłoby finału olimpijskiego w 1972 roku. Miał żal do Górskiego, że po igrzyskach ze względu na wiek (a miał wtedy 30 lat) przestał go powoływać.
W czasach gry w piłkę nazywany był "wielkim kłamcą" z powodu niekonwencjonalnych zwodów, na które nabierali się wszyscy w lidze i sprytnie rozgrywanych rzutów wolnych - potrafił przed ich wykonaniem długo gestykulować, by nagle niespodziewanie dla wszystkich oddać strzał lub wykonać podanie.
Po zawieszeniu butów na kołku pozostał w Niemczech i do dziś mieszka z rodziną w Hamm. Jego syn grał w drugiej Bundeslidze w Uerdingen, dziś jest w sztabie szkoleniowym Hoffenheim.
46. BRONISŁAW BULA 136
(Ekstraklasa 81, Puchar Polski 15, Ligue2 21, Europa 14, Polska 5)
(gdybym zdążył wrzucić tę partię przed weekendem, byłby w kolejnej części)
Wychowanek Ruchu Chorzów, w którym spędził 20 lat. Trzykrotny mistrz Polski (1968, 1974 i 1975), zdobywca Pucharu Polski z 1974 roku.
W kadrze gol w debiucie z Turcją w 1968 roku (8:0), ostatni mecz z Włochami w 1976 roku.
Przez ten czas tylko 26 meczów i 5 goli.
Pechowo urodzony, w kadrze filigranowy piłkarz (167cm wzrostu) obdarzony niesamowitą techniką i zmysłem do gry kombinacyjnej walkę o miejsce w drużynie narodowej przegrywał z Kazimierzem Deyną.
Trener Kazimierz Górski mawiał, iż "dla dwóch takich indywidualistów nie ma miejsca w jednym zespole".
Na koniec kariery wyjechał do Francji, grał w FC Rouen i Arras Football. Tam osiadł i wiedzie spokojny żywot.