RE: Podsumowanie roku 2023
No i nadszedł czas na ujawnienie pierwszej dziesiątki.
10. Nothing But Thieves – Overcome
Walka pomiędzy utworami Nothing But Thieves była tym razem bardzo zacięta. To właśnie oni zajęli miejsca 12. i 11. z utworami "Pop The Balloon" oraz "Welcome To The DCC". Bardzo nieznacznie z tymi numerami wygrało "Overcome". I podobnie jak pierwszy singiel z "DCC", są nawiązania do lat 80. Szczerze mówiąc do samego końca się nie spodziewałem, że tak się rozwiąże sytuacja z tym zespołem.
9. Lech Janerka – Dupa jak Sofa
Nowych utworów od Lecha nie słyszeliśmy przedtem już bardzo dawno. W 2019 roku pojawiły się "Zabawawa", "Wanna na Wawelu" oraz "Omm". Wszystkie trzy znalazły się na jego najnowszym albumie, o którym między 2019, a 2023 była cisza. Aż do października 2023, kiedy pojawił się numer o tak kontrowersyjnym tytule. Jednak on przyniósł punkty dodatnie dla tej piosenki. Oprócz wiadomego słowa w tytule i tekście, podoba mi się bardzo też instrumentalny fragment przed ostatnim refrenem. To taki czarny koń z końcówki tego roku.
8. Melancholy Hill – Dotyk wystarczy
Oprócz weteranów z Polski na mojej liście pojawiają się również nowe, wcześniej mi nie znane postaci. Nazwa wykonawcy była inspirowana utworem "On Melancholy Hill" zespołu Gorillaz. Natomiast utwór "Dotyk wystarczy" jest spokojny, i jak nazwa wykonawcy wskazuje, nieco melancholijny. Mam skojarzenia z polskimi evergreenami z ostatniej dekady PRL. Zresztą ten wykonawca poźniej stworzył cover "Ciała" Republiki.
7. Jessie Ware & Róisín Murphy – Freak Me Now
Trzy lata temu ta pani podniosła bardzo wysoko poprzeczkę. Na szczęście cały czas utrzymuje swój wysoki jak na pop poziom. Tegoroczne dokonania są nadal w tym samym klimacie, co jej kawałki z 2020 roku. "Freak Me Now" jest odpowiednikiem "What's Your Pleasure?", które było u mnie nawet na pierwszym miejscu. Natomiast tegoroczny przebój takiego szczęścia już nie miał, można w tym przypadku wręcz mówić o pechu, ponieważ to najwyżej notowany kawałek, który zatrzymał się zaledwie na drugiej pozycji w pojedyńczych notowaniach. Taneczny bangier mnie od razu uwiódł, szczególnie spodobała mi się wersja z udziałem Roisin Murphy, która swoje w tym roku również zrobiła.
6. King Gizzard & The Lizard Wizard – Gila Monster
Jak już wspominałem to mocno eklektyczny zespoł, który każdy album ma w zupełnie różniącym sie od siebie stylu. W przypadku "Gila Monster" panowie uraczyli nas metalicznym i apokaliptycznym brzmieniem. O ile sporo ich utworów, które były na liście trwa bardzo długo ("The Dripping Tap", "Dragon"), tak "Gila Monster" ma "normalną" długość. I wcale nie brzmi gorzej od długasów.
5. Peter Gabriel – Panopticom
Peter Gabriel miał sprytny plan wydać 12 piosenek, z których każda pojawiała się w dniu pełni księżyca. Na pierwszy ogień poszedł "Panopticom", zdecydowanie najlepsza kompozycja z tych wszystkich nowości. Jest ona bardzo mroczna, ale i za sprawą występującej tam elektroniki dosyć nowoczesna. "Panopticom", jak i każdy kolejny singiel zostało wydane w dwóch wersjach: Bright-Side Mix oraz Dark-Side Mix. Ciemniejsza strona każdego singla, w tym i "Panopticom" jest zdecydowanie bardziej klimatyczna, nic więc dziwnego, że w stacjach radiowych pojawiała się bardziej przyswajalna dla słuchacza "jaśniejsza" wersja. I Dark-Side zdecydowanie bardziej przypada mi do gustu. Co ciekawe, "Panopticom" weszło na moją listę z kilkumiesięcznym opóźnieniem, bo dopiero pod koniec kwietnia, ale szybko udało się wejść na szczyt.
4. The Rolling Stones, Lady Gaga & Stevie Wonder – Sweet Sounds Of Heaven
Pod koniec września byłem mocno zaskoczony, że tak legendarny zespół stworzył utwór wspólnie z legendą współczesnego popu oraz legendą soulu, która już za dziecka miała swoje wielkie przeboje. A jak już usłyszałem ten niebiański utwór, to od razu zakochałem się w tej niesamowitej ponad siedmiominutowej kompozycji. I najlepszym wokalem w tej piosence co ciekawe nie jest któryś ze Stonesów, ale... Lady Gaga, która pokazuje swoje niezwykłe umiejętności wokalne. Ale to nie znaczy, że RS mają słabe wokale, wręcz przeciwnie... Jesień tego roku była niesamowita pod względem topowych nowości, a jedną z absolutnie najlepszych było "Sweet Sounds Of Heaven" oraz cały album "Hackey Diamonds", zawierający zresztą sporo perełek, choć może nie aż takich jak opisywany utwór.
3. Depeche Mode – Ghosts Again
Koniec roku należał do Stonesów, natomiast w pierwszej połowie może i mnie nie zaskoczyli, bo oni jak mało kto mają ogromną ilość wspaniałości, ale zachwycili mnie Depesze. A wszystko to zaczęło sie na początku lutego, choć z tygodniowym opóźnieniem. Po pierwszym odsłuchu, "Ghosts Again" uznawałem za kolejny zaledwie świetny utwór Depeszów (w przypadku ich świetny to niewielki zawód). Ale po paru razach uświadomiłem sobie, że mamy do czynienia z arcydziełem. Wielki przebój na niektórych polskich listach przebojów (choć nie na komercyjnych, ale np. na liście 357 czy Nowego Świata, czy jeszcze takiej jednej pod częstotliwością 99,7 w moim regionie - gdzie swoją drogą byli ponad 20 tygodni na pierwszym miejscu). I dlatego nieco mi się osłuchał, a najlepsze było w lutym dopiero przed nami...
2. Lordofon – Francoise Hardy
Gdy po raz pierwszy miałem z tym projektem do czynienia, nie zachwycił mnie. Tuż przed wakacjami usłyszałem w Radiu 357 ten numer i już wtedy wiedziałem, że mam do czynienia z nietuzinkowym połączeniem punka, rapu i metalu. A to wszystko po polsku (choć tytuł niekoniecznie), co jeszcze bardziej mnie uwiodło. I przez całe długie wakacje, aż do października nie mogłem od tego utworu oderwać. Udało się dobrnąć aż do 20 tygodni, a jak wiadomo, więcej u mnie się nie da.
1. Depeche Mode – My Favourite Stranger
DM mieli przeogromną liczbę genialnych numerów i to na przestrzeni kilku dekad. Najgorszą passę mieli w latach 10., ale wielu by chciało mieć taką najgorszą passę. Ale to już za nami i stało się to paradoksalnie za sprawą niezwykle smutnego wydarzenia, do którego doszło w maju 2022 roku. Wtedy zmarł Andy Fletcher, który choć nie był szczególnie aktywny pod względem muzycznym, to zajmował się zwłaszcza sprawami marketingowymi. Jego śmierć zbliżyła pozostały duet do siebie. Zaowocowało to powstaniem płyty "Memento Mori", która uświadamia sobie kruchość i nietrwałość życia. Od jej wydania w marcu 2023 roku zasłuchiwałem się szczególnie w kompozycji pod numerem 5., która jest zatytułowana "My Favourite Strangers". To najbardziej gitarowy kawałek na tej płycie, którą wyprodukował Richard Butler. Na James Top 30 wszedł 29 kwietnia 2023 roku w notowaniu 452, w którym zajął miejsce pierwsze. I na tym miejscu był aż 7 razy, co jest rekordem w przypadku mojej listy. Długa przygoda z tym utworem u mnie trwała aż do września, a mogła trwać jeszcze dłużej, gdyby nie limit 20 tygodni. A dopiero po wylocie z listy, pod koniec września ukazał się czarnobiały, zabawny teledysk. Natomiast na singla "My Favourite Stranger" zostało wybrane dopiero 20 października. W tym czasie traktowałem ten numer niemalże jako klasyka. Myślę, że zostanie ze mną jeszcze przez lata.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 31.12.2023 07:04 PM przez Kuba1201.)
|