Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
1990s - top 50 płyt
miejsca 10-6
AKT! Offline
jegomość
*****

Liczba postów: 24 633
Dołączył: May 2008
Post: #61
RE: 1990s - top 50 płyt
mnie trochę przytłoczył ten krążek; był chyba najbardziej intensywną rzeczą, jaką słyszałem od cave'a i może dlatego od kilku lat do niego nie wracałem, ale rozumiem

— ——————
—— ——— ——————
————— ———————
————
— ————— — ——
———
27.09.2023 02:35 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
kajman Online
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 40 767
Dołączył: Jun 2007
Post: #62
RE: 1990s - top 50 płyt
Dyfeomorfizm napisał(a):massive attack też jest wspólny
No, u mnie poza top 50, z dosyć niskimi ocenami, ale skoro w ogóle brałem go pod uwagę to jednak o czymś świadczy.
Dyfeomorfizm napisał(a):na ten moment "skeleton tree", choć przez lata prowadził "push the sky away"
No u mnie Let najwyżej, a Skeleton kompletnie mi nie podszedł. Push na pewno na plus.
27.09.2023 03:47 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Dyfeomorfizm Offline
ajatollah
*****

Liczba postów: 1 076
Dołączył: Oct 2020
Post: #63
RE: 1990s - top 50 płyt
05. Aphex Twin "Selected Ambient Works (1992)

[Obrazek: m90s-46.jpg]

sprawa jest tutaj prosta - aphex twin zdołał jakimś cudem połączyć odprężające ambientowe klimaty i kojącą, wyciszoną atmosferę z gigantyczną przebojowością; to być może najbardziej uniwersalny album tej dekady, bo da się przy nim z łatwością zasnąć, a zarazem da się przy nim biegać

04. Radiohead "OK Computer" (1997)

[Obrazek: m90s-47.jpg]

był to jeden z pierwszych albumów, których nie słuchałem pod czyimkolwiek wpływem; pamiętam że nie zdawałem sobie wówczas sprawy z jego ogromnej popularności i cieszyłem się tą muzyką bez żadnych kontekstów i bez żadnego ciężaru; nie żeby taki ciężar mi przeszkadzał, ale podejrzewam że w tym konkretnym przypadku mógłbym zupełnie inaczej spojrzeć na ów krążek, który przecież nie posiada nic tak spektakularnego jak "kid a", a jest po prostu zlepkiem znakomitych piosenek, z których każda idzie w nieco innym kierunku; najbardziej kocham oczywiście rozdzierającą psychodelię "climbing up the walls", ale uwielbiam również bezpośredniość "the tourist", lekkość "karma police", początek "no surprises", potęgę "let down" czy szaleństwo w "paranoid android"; możliwe że żaden pojedynczy komponent nie osiąga absolutu i z tego powodu "ok computer" ciężko intelektualnie bronić w starciu z choćby "kid a", ale zarazem cieżko znaleźć inny album, w którym każdy komponent byłby co najmniej rewelacyjny
28.09.2023 10:20 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
AKT! Offline
jegomość
*****

Liczba postów: 24 633
Dołączył: May 2008
Post: #64
RE: 1990s - top 50 płyt
ok computer jest ok
ja z kolei słuchałem go pod wpływem ludzi, których ta płyta wychowała -- raczej z pewnym sceptycyzmem; nie dziwi mnie, że ją to widzę -- dziwi mnie wręcz, że nie widzę jej częściej w zestawieniach lat 90. tu na forum, ale wcale na to nie narzekam

aphexa nigdy nie doznałem, nie mam nic przeciwko, ale wolę inny ambient

— ——————
—— ——— ——————
————— ———————
————
— ————— — ——
———
28.09.2023 11:46 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Dyfeomorfizm Offline
ajatollah
*****

Liczba postów: 1 076
Dołączył: Oct 2020
Post: #65
RE: 1990s - top 50 płyt
(28.09.2023 11:46 AM)AKT! napisał(a):  ok computer jest ok
ja z kolei słuchałem go pod wpływem ludzi, których ta płyta wychowała -- raczej z pewnym sceptycyzmem
myślę że gdybym posłuchał tej płyty pierwszy raz po wysłuchaniu peanów na jej cześć, zobaczeniu rankingów wszech czasów w których prowadzi albo nastawieniu się na coś powalającego, to też bym był sceptyczny; ale mialem to szczęście że żyłem wcześniej pod kamieniem i zabrałem się do tej płyty jak do kompletnie randomowego albumu i jego siła rosła całkowicie naturalnie, co cytując chrystusa przyniosło plon stokrotny
28.09.2023 09:33 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 514
Dołączył: Aug 2008
Post: #66
RE: 1990s - top 50 płyt
Hehe, dobry opis Icon_smile .

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
28.09.2023 10:11 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
kajman Online
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 40 767
Dołączył: Jun 2007
Post: #67
RE: 1990s - top 50 płyt
Dla mnie płytowo Radiohead na Bends się skończył. Na następnych bywały dobre utwory, ale jednak znacznie więcej takich, których słuchać albo nie byłem w stanie albo przynajmniej tylko brzmiały mi słabiutko. Na OK bardzo źle mi się kojarzy Karma Android.
29.09.2023 09:39 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Dyfeomorfizm Offline
ajatollah
*****

Liczba postów: 1 076
Dołączył: Oct 2020
Post: #68
RE: 1990s - top 50 płyt
03. DJ Shadow "Endtroducing..." (1996)

[Obrazek: m90s-48.jpg]

w kontekście "endtroducing..." bardzo często pojawia się zwrot "jako pierwszy"; dj shadow jako pierwszy w dziejach hip hopu miał bowiem stworzyć tak potężną instrumentalnie płytę; jako pierwszy miał tak umiejętnie żonglować samplami, by stworzyć coś absolutnie odrębnego od wykorzystywanego dzieła; jako pierwszy miał osiągnąć tak oniryczny efekt i jako pierwszy miał samymi samplami zbudować tak bardzo miejski klimat; z perspektywy współczesnego słuchacza wszystkie te zasługi są jednak bez znaczenia

znaczenie ma za to fakt, że żaden album przed ani po premierze "endtroducing..." nie zdołał nawiązać jakościowo do przedstawionych powyżej cnót; nie trzeba być szczególnym specjalistą od hip hopu żeby zauważyć, jak bardzo różny od głównego nurtu jest to krążek, a jednocześnie jak bardzo wpasowuje się w jego najwspanialsze składowe; rytmy, zmiany tempa, zmiany nastroju i aranżacje dalece przebijają wszystkie rapowe płyty, gdzie podobne efekty próbowano uzyskać przy pomocy słów; tutaj żadne słowa nie są potrzebne, może oprócz tych że zbliża się północ - kończy się trudny dzień w smutnym mieście i trzeba szykować się na kolejny, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by wykorzystać te ostatnie chwile na kontemplację sennej, alienującej i niepokojącej scenerii

siła tej płyty tkwi jednak przede wszystkim w gwieździstej warstwie instrumentalnej, zdominowanej przez cymbałki i pianino, które jednak co jakiś czas ustępują miejsca perkusji, brudnym efektom dźwiękowym i niespodziewanie pojawiającym się pojedynczym zdaniom; najlepsze jest jednak to, że czasem absolutnie kojące dźwięki współwystępują z dźwiękami siejącymi niepokój; przede wszystkim dostrzec to można na środkach ciężkości krążka, czyli fenomenalnych "building steam with a grain of salt", "stem / long stem" oraz "midnight in a perfect world"

istnieje kilka płyt hip hopowych, które wsiąkają w słuchacza i napełniają go swoją istotą, jak "atrocity exhibition" czy "to pimp a butterfly", ale rzadko kiedy zdarza się album hip hopowy, który wprawia w ów stan bez jednoczesnego przytłoczenia; opus magnum dja shadowa po prawie 30 latach nie straciło ani grama swojej emocjonalności i impresyjności, a bardzo wiele świetnych płyt XXI wieku pożyczało wykorzystane tu patenty; wydaje się wręcz, że po mocnym kryzysie ideowym w muzyce pierwszej połowy lat 90. dj shadow był jednym z tych, którzy dowiedli, że istnieje gigantyczna niezagospodarowana dotąd przestrzeń

02. Lauren Hill "The Miseducation of Lauryn Hill" (1998)

[Obrazek: m90s-49.jpg]

jako że w latach 90. żyłem zaledwie rok (a i to przy zaliczeniu okresu prenatalnego), nie mam z tej dekady zbyt wielu wspomnień - w szczególności nie słuchałem wówczas świadomie żadnej płyty; gdy jednak przyszło mi te braki nadrobić, szybko zauważyłem, że w kanonie znajduje się kilka płyt, których nie wypada nie lubić; wśród nich dominują cztery - debiut wu-tang clanu, "loveless", "ok computer" i jedyny album lauryn hill; sam należę do wielbicieli całej tej czwórki, natomiast choć początkowo właśnie wobec lauryn byłem najbardziej sceptyczny, dziś uważam, że to jedyny album lat 90., który faktycznie stanowi swoisty znak czasu

nawet nie dlatego, że lauryn jest ikoną hip hopu, środowiska skrajnie mizoginicznego, nie dlatego że do dzisiaj można usłyszeć na gargantuicznej ilości nowych krążków odniesienia do "miseducation", ani nie dlatego że na zbudowanych tu fundamentach wyrosły całe pokolenia twórczyń, które zmieniły oblicze gatunku; fenomen płyty zasadza się bowiem w tym, co z hip hopem nie jest aż tak inherentnie związane; dobrym tego przykładem jest "lost ones", które od początku do końca brzmi rewelacyjnie, ale żaden moment nie przebija tego, gdy lauryn porzuca rapowanie na rzecz pełnego emocji, delikatnego wokalu; w "to zion" palmę pierwszeństwa znów trzeba oddać eschatologicznemu wokalowi, wspieranemu przez cudowne brzmienie gitary; transcendencję czuć też w pogodniejszym "everything is everything", który również można by określić bardziej mianem gospelowego soulu niż czystego rapu

nie znaczy to oczywiście, że hip hop przegrywa tutaj do zera, bo najsłynniejszym (i być może nawet najlepszym) utworem na płycie jest "doo wop (that thing)", na którym lauryn daje się poznać przede wszystkim jako wybitna raperka; ale nawet tam najbardziej imponuje mi wokal i zaangażowanie emocjonalne lauryn; tu docieramy do konkluzji - tym co tak uwodzi kolejne pokolenia słuchaczy jest piękno barwy głosu, które sprawia, że kolejne utwory hipnotyzują, a wszelkie przerywniki nie tyle nie wytrącają z atmosfery błogości, co wręcz ją wzmacniają; inna sprawa, że zawarte tu rozmowy same w sobie bywają genialne i zawierają szereg smaczków, jak choćby moment w "doo wop", gdy na pytanie "do you think you're too young to really love somebody?" odpowiedź pada po słowie "young" bez czekania na dookreślenie o co chodzi

wracając do postawionej na początku tezy - "miseducation" w przeciwieństwie do "enter the wu-tang" składa się wyłącznie z bardzo dobrych albo świetnych utworów, w przeciwieństwie do "loveless" nie jest przeznaczone wyłącznie dla "muzycznych świrów", z kolei w przeciwieństwie do "ok computer" nie jest po prostu podsumowaniem najlepszych aspektów swojego gatunku, tylko proponuje zupełnie nowe ścieżki, dlatego uważam, że to obiektywnie najważniejsza płyta dekady i mocny kandydat do miana najlepszej


01. Fishmans "Long Season" (1996)

[Obrazek: m90s-50.jpg]

w pewnym uproszczeniu można stwierdzić, że rozwój intelektualny człowieka polega na tym, że wraz z każdą kolejną przyswojoną informacją rośnie w nim przekonanie o własnej świetności i w ten sposób standardowy dziewięciolatek uważa się (i słusznie) za mądrzejszego od standardowego pięciolatka; utopijność korelacji upływu czasu i poczucia własnej erudycji zostaje jednak nadwątlona w pewnym krytycznym momencie, gdy kolejne informacje okazują się odsłaniać kolejne uproszczenia, które uprzednio uznawało się za pewnik; w rezultacie następować zaczyna zjawisko odwrotne - im dalej w las, tym poczucie własnej wiedzy staje się mniejsze; oczywiście powyższy opis też jest skrajnym uproszczeniem, wszak ów zwrot zwykle następuje tylko na niektórych polach poznania, lecz tylko tam, gdzie nastąpi, pycha zaczyna ewoluować w realną wiedzę

w moim "muzycznym" życiu takim punktem zwrotnym był "long season"; do chwili, w której go poznałem, czułem się relatywnie swobodnie we wszelkich muzycznych dyskusjach, a za usprawiedliwienie tego stanu rzeczy miałem niezłą znajomość kanonu rocka, przyzwoite obeznanie w hip hopie czy nieustanne śledzenie rozmaitych rankingów; ta sielanka mogłaby trwać jeszcze długo, ale fishmans otworzyli mi uszy na szereg stylistyk, których istnienia nie byłem świadomy; pal licho, że prawie w ogóle nie znam muzyki nieanglo- oraz niepolskojęzycznej - prawdziwym problemem jest to, że nawet dobrze znane mi płyty znałem w zdecydowanej większości przypadków powierzchownie; bo dwa czy trzy przesłuchania nie pozwalają prawdziwie poczuć danej muzyki, a jedynie intelektualnie ją przeanalizować, co jednak w przypadku sztuki zawsze obarczone jest ryzykiem wynikłym z koniunkcji własnej ignorancji, własnych przedzałożeń i czynników społecznych

"long season" było płytą, którą poczułem całym sobą; nie chcę pisać nic o jej przebiegu, bo ani nie czuję się do tego kompetentny, ani nie widzę większego sensu w rozbieraniu na czynniki pierwsze tak perfekcyjnej całości, natomiast pragnę podkreślić, że fishmans zdołali w niepojmowalny sposób stopić sen z jawą i sacrum z profanum, co owocuje doświadczeniem wręcz mistycznym; podczas 35 minut całe życie może przebiec przed oczami i ożywić melancholijne wspomnienia, które dotychczas były toksyczne, ale dzięki pięknu tej muzyki i zaklętemu w niej transcendentnemu przekonaniu, że w ostatecznym rozrachunku wszelkie zło jest jedynie częścią natury, toksyczne myśli nabierają odcieni szlachetności

to jeden z tych albumów, po których chce się doświadczać muzyki, a nie kolekcjonować ją i klasyfikować; to także jeden z tych albumów, po których można poczuć się w jakiś sposób rozliczony z rzeczywistością; jednak "long season" to nie tylko płyta, którą ochoczo obleka się w podniosłe epitety - to przede wszystkich kapitalna, porywająca od początku do końca muzyka z przepięknym i melodyjnym motywem głównym; dlatego nie trzeba nastawiać się na zmieniające życie doświadczenie - w zupełności wystarczy najzwyklej w świecie zanurzyć się w tej onirycznej atmosferze
29.09.2023 12:23 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
AKT! Offline
jegomość
*****

Liczba postów: 24 633
Dołączył: May 2008
Post: #69
RE: 1990s - top 50 płyt
wow!
o ile czułem, że hill będzie (chociaż nie obstawiałbym jej tak wysoko, wyżej niż "ok computer"), to gdy fishmansi nie pojawili się do pewnego momentu, uznałem, że pewnie już ich nie będzie
szaleństwo, ale bardzo się cieszę, jakże mogłoby być inaczej! Icon_biggrin

— ——————
—— ——— ——————
————— ———————
————
— ————— — ——
———
29.09.2023 01:04 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Dyfeomorfizm Offline
ajatollah
*****

Liczba postów: 1 076
Dołączył: Oct 2020
Post: #70
RE: 1990s - top 50 płyt
fishmans na pierwszym był jedyną pewną rzeczą w czołówce, natomiast lauryn na drugim to w dużej mierze kwestia ostatnich odsłuchów, które w jej przypadku wypadły najpomyślniej, bo wspomniane "ok computer", a także reszta utworów z 6-3 cenię w zasadzie tak samo; gdybym robił ten top całkowicie dla siebie, to niebieska płyta fishmans również mogłaby potencjalnie znaleźć się w top 50
29.09.2023 02:16 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości