Zespol chyba przeszedl oczekiwania wszystkich, nie tylko najbardziej zagorzalych fanow. Jeden z najbardziej oczekiwanych plyt roku jednak jest oficjalnie od 30.listopada i zawiera wraz z trzema znanymi wczesniej nagraniami z Farewell Tour, i promujacym od sierpnia singlem âHow Longâ ,az 20 utworow na dwoch krazkach.
Po przesluchaniu pierwszego czyli 11-u nagran musze przyznac bylem jednak zawiedziony.Najlepszymi chwilami okazaly sie byc juz znane dzwieki âNo More Cloudy Daysâ âFast Companyâ i âDo Somethingâ oraz sam poczatek âNo More Walks In The Moodâ prawie a capella z lekkim towarzyszeniem gitary... ,rzeczywiscie zupelnie nietypowy i dajacy nadzieje na cos szczegolnego. Niestety nastapilo zupelnie cos innego.âMiekie buleczkiâ bez wyrazu.
Takie byly moje pierwsze odczucia i balem sie sluchac dalej.
Zaczela sie druga plyta.
I tutaj nagle obrot o 180 stopni. Sluchalem jak zaczarowany pierwszych dzwiekow tytulowego nagrania âLong Road Out Of Edenâ.Trwa onoâŚ10 minut! Sam nie wierzylem wlasnym uszomâŚtak ! To taki The Eagles na jaki czekalem ! Jak sie pozniej okazalo, taki byl zamiar by pierwsza plyta byla wolniejsza i lekka w przekazie, druga szybsza rockowa â moim zdaniem prawdziwsza⌠Rekompensuje wszystko! Nie mozna bylo tak od razu? Hymn ostatnich 28 latâŚniech bedzieâŚwarto bylo zeby uslyszec cos takiego pod nazwa The Eagles.Pozniej krotka, powiedzialbym repryza na gitarze âI Dreamed There Was No WarââŚW zasadzie wszystkie nagrania na drugim krazku sa swietne i zasluguja na wyroznienie. Na zakonczenie nastepuje jakby rozladowanie calego napiecia i Glenn Frey chyba na sile chcial napisac drugi âTequilla Sunriseâ â troche nie wyszloâŚAle pozostale nagrania uzasadniaja w pelni kazde z osobna to ze mozna calosc nazwac wielkim i udanym powrotem The Eagles.
Bede sie musial moze jeszcze przyzwyczajac do pierwszej plyty z tego zestawu, ale odkladam dzielo na polke z bardzo dobrym samopoczuciem.
Pozwolilem sobie wkleic moja "recenzje" plyty
:roll: