Miałem niesamowite szczęście...
Przed koncertem musiałem skoczyć do drukarni, by odebrać kilka płyt, a następnie do Trójki, by je tam zostawić - wykalkulowałem wszystko tak, by pod Stodołą być w okolicach 18.45.
Oczywiście poszedłem w złą stronę, o czym zorientowałem się w połowie drogi. Później było szukanie drukarni /którą w końcu udało mi się znaleźć/, czekanie na autobus, zostawianie płyt, czekanie na autobus... Gdy w końcu znalazłem się przy metrze, było już po 19.
Wysiadłem z metra, udałem się szybkim krokiem w stronę Stodoły. Kolejka była naprawdę niewielka /jak na ten klub/, więc byłem pewny, że wszyscy są już w środku. Tutaj znów do głosu doszło moje szczęście: ochroniarz z przodu oznajmił "zapraszamy panów" - a ponieważ byłem trzecim panem w kolejce...
Ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że drzwi do sali są nadal zamknięte, a czeka pod nimi może sto osób... Szybko oddałem kurtkę i przyłączyłem się do tłumu. Po chwili (!) drzwi zostały otwarte, więc szybkim krokiem ruszyłem w stronę sceny. No i tak... nie ma to jak obejrzeć koncert jednego z ulubionych zespołów stojąc w drugim rzędzie, dokładnie na środku
Krótki komentarz koncertowy do kilku utworów:
Controlling Crowds - sam początek z playbacku. I bardzo dobrze, nie wyobrażam sobie inaczej tych 90 sekund...
Minęło półtorej minuty i w przejściu zaczęli pojawiać się muzycy. Publiczność oszalała całkowicie; aż cud, że nie ogłuchłem
Opener zmiażdżył mnie całkowicie. Rewelacyjne wizualizacje, fantastyczne światła, genialne wykonanie. Byłem pewny, że ciężko będzie Archiwistom przebić ten pierwszy utwór. A udało się to jeszcze kilka razy...
Bullets - wrzask na początku tej piosenki skutecznie zagłuszył Pollarda
Words On Signs - pierwszy utwór z Dave'em Penem przy mikrofonie. Na płycie brzmi jednak chyba trochę lepiej - może, gdyby grali z orkiestrą...
Dangervisit - no i proszę. Mój ulubiony utwór z "Controlling Crowds" okazuje się być tzw. "wymiataczem koncertowym". Mam nadzieję, że wejdzie do stałego repertuaru Archive.
Collapse/Collide - Maria Q z playbacku, ale dzięki wizualizacjom wydawało się, że jest obecna na scenie... Piękno w czystej postaci.
Clones - nie spodziewałem się, że to zabrzmi aż tak dobrze. "collide, collide, collide, collide, (...)" w całkowitej ciemności, zagłuszone tylko rykami zachwyconych widzów - ten obrazek zostanie mi na długo w pamięci.
Bastardised Ink - i przypomniało mi się to, co Bodeczek mówił o koncercie 50 Centa...
Kings Of Speed - jeden z najbardziej skocznych numerów, Dave Pen przy mikrofonie, ludzie śpiewający tekst. Czegóż chcieć więcej? Odpowiedź jest prosta: wyeksponowania środkowej części. Na koncercie zabrzmiała tak płytko...
The Empty Bottle - ludzie chyba tego nie znali, bo po trzech pierwszych akordach rozległy się... niesamowicie głośne oklaski i okrzyki: większość osób chyba myślała, że grają Lights...
Funeral - ostatni utwór z 2009 roku, który zabrzmiał na koncercie. Wykorzystany został stary, oklepany patent z muzykami schodzącymi kolejno ze sceny
Numb - jak ja uwielbiam ten utwór w wersji studyjnej! Niestety, nigdy nie mogłem przebrnąć przez więcej, niż pierwsze 40 sekund filmików live - ze względu na fałsze Dave'a... Naprawdę, mógłby w końcu to wyćwiczyć. Żal tym większy, że w moim Topie Wymiataczy Koncertowych 2009 ta piosenka mogłaby być kandydatką do pierwszego miejsca.
System - jedna z najbardziej tanecznych piosenek Archiwistów, mam co do niej mieszane uczucia. Trzeba jednak przyznać, że był to jedyny utwór w trakcie koncertu, kiedy skakałem /wcześniej próbowałem jeszcze przy Bullets i Kings Of Speed, ale kończyło się to stanowczymi reakcjami reszty publiczności/.
Again - to drugi utwór po Hurt NIN w tym roku, gdzie publiczność stała się jednym, wielkim chórem, jednak pierwszy, gdzie chór śpiewał czysto. Naprawdę. 16 minut magii.