10. Noel Gallagher's High Flying Birds -
Noel Gallagher's High Flying Birds [2011]
Nie miałem wielkich oczekiwań co do tego albumu, ale okazał się wyśmienitą kontynuacją dorobku Oasis. Jestem w stanie stwierdzić, że gdyby ukazał się pod szyldem Oasis również trafiłby do top3 najlepszych płyt w ich dyskografii. Ten krążek to potwierdzenie wielkiej klasy Noela i jego umiejętności do tworzenia ponadczasowych melodii.
9. The Boxer Rebellion -
Promises [2013]
Znów 2013 rok. On chyba naprawdę był taki dobry. The Boxer Rebellion tą płytą postanowili otworzyć się nieco na bardziej komercyjnych odbiorów, a przy okazji stworzyli krążek pełen stadionowych refrenów i potencjalnych przebojów. Tak wysoka pozycja to też w pewnym stopniu audycji Marcina Bisiorka, wtedy pewnie jeszcze w Esce Rock.
8. Arctic Monkeys -
AM [2013]
Ktoś napisał na forum, że tą płytą Arctic Monkeys byli wielcy. To chyba ostatnia gitarowa płyta tego dziesięciolecia z tak wielkim sukcesem komercyjnym. Dla mnie to wspomnienie studiów, a "Do I Wanna Know?" jeszcze długo chodziło po głowie.
7. Stereophonics -
Graffiti on the Train [2013]
Tą płytą Stereophonics powrócili do formy po bardzo przeciętnym "Keep Calm and Carry on". Tym razem zafundowali nam bogatsze brzmienie, może nawet filmowe. Świetnie wybrzmiały smyczki w "Violins & Tambourines" i utworze tytułowym. Tak naprawdę od tej płyty zaczęła się moja fascynacja Stereophonics.
6. Local Natives -
Violet Street [2019]
Mógłbym tej płycie prawić mnóstwo komplementów - przede wszystkim jest spójna, brzmi jakby nagrana 50 lat temu, a równocześnie odnoszę wrażenie, że tak powinno brzmieć nowoczesne indie. Nie brakuje tu ciekawych pomysłów producenckich - płyta jest bogata w takie smaczki i co ważne, jest płytą od początku do końca - tu każde nagranie ma swoje miejsce i idealnie się w nie wkomponowuje. Przebój? Proszę bardzo - "When Am I Gonna Lose You?".
5. Editors -
Violence [2018]
Mam wrażenie, że w "Violence" Editors osiągnęli brzmienie, do którego dążyli ładnych parę lat. Ta płyta to połączenie dawnych Editors i tych bardziej elektronicznych, nawet zahaczających o pop. Ten album świetnie sprawdza się na koncertach. W 2018 zaszalałem tak bardzo, że byłem na trzech koncertach tej grupy i każdy z nich był wyjątkowy. Świetna i równa płyta.
4. Two Door Cinema Club -
Tourist History [2010]
A tu mamy odrobinę młodzieńczego szaleństwa. Doskonale pamiętam jak poznałem TDCC - przez listę vingoe i "I Can Talk". Płyta wciągnęła mnie od pierwszego przesłuchania, a było to chyba jeszcze pod koniec liceum. Mam wrażenie, że każdy utwór z tracklisty znajduje się na mojej prywatnej playliście.