Hej! Witajcie!
Może bez zbędnego przedłużania, bo myślałem o takim podsumowaniu już jakiś czas temu, a plebiscyt na forum to dobra okazja, żeby wcielić to w życie. Tworząc to zestawienie byłem zaskoczony jak wiele dobrych płyt ukazało się jeszcze w 2010 roku i udało im się załapać do pięćdziesiątki.
Może na początku kilka słów o płytach, które były blisko lub z jakiegoś powodu nie załapały się do TOP50.
Nieszczęśliwa siódemka:
Coldplay - A Head Full of Dreams (2015)
Snow Patrol - Fallen Empires (2011)
Stereophonics - Scream Above the Sounds (2017)
Thirteen Senses - Crystal Sounds (2011)
Tom Odell - Long Way Down (2013)
Two Door Cinema Club - Beacon (2012)
Travis - Where You Stand (2013)
Kilka słów wyjaśnienia:
Te płyty mają wspólny mianownik - słuchałem ich w bardzo dużych ilościach zaraz po wydaniu, ale po jakimś czasie ich wartość zdecydowanie spadła. Potrafię docenić single na płycie Travis czy Stereophonics, ale te płyty jako całość już nie brzmią tak dobrze jak kiedyś. W przypadku Snow Patrol zacząłem dostrzegać tam elementy, które krytykują po czasie także sami artyści - nie słychać tam rozwoju, różnorodności. Jedynym wyjątkiem na tej liście jest tak naprawdę Coldplay, bo nie wiem co zrobić z tą płytą. To nie jest najlepsza płyta w ich dyskografii, a nawet byłem zły na nich, że wypuścili coś takiego. Ale ta płyta pojawiła się w takim momencie mojego życia, że potrzebowałem czegoś kolorowego i radosnego, podnoszącego na duchu. Swoją rolę spełniła więc idealnie. To nie jest moja ulubiona płyta Coldplay, nie lubię jej, a równocześnie lubię.
Ponieważ czasu jest niewiele, więc w kolejnym poście od razu zacznę prezentację.
P.S. Lista żyje i ma się dobrze. Może nawet coś tutaj się pokaże