Hehe, wszyscy niezbyt orientujący się w dyskografii tego kanadyjskiego indie-rockowego projektu, mogliby po tytule płyty pomyśleć, że to jakiś pieprzony death matalowy album
Nic - na szczęście - bardziej mylnego
Sunset Rubdown to dojrzewający z każdym rokiem, muzyczny kolektyw, specjalizujący się w bardzo osobliwej odmianie swojego rzemiosła. Można ich określić jako eksperymentatorów, którzy jednak bardziej skupiają się na robieniu zamieszania wewnątrz utworów pod względem budowy danej kompozycji. Nie mają tak porażającego zaplecza instrumentalnego jak ich kuzyni z Arcade Fire (do których nomen omen można ich porównać), ale tworzą muzykę barwną i niezwykle przyjemną w odsłuchu. Nie starają się za wszelką cenę wprawić w osłupienie nagrywając dźwięki z innej planety nienadające się do słuchania, ujmują za to swoim przestrzennym klimatem i pozorną prostotą. Wokalista śpiewa w charakterystycznym, zawodzący nieco sposób i od razu przyjdzie Wam na myśl kilku mu podobnych
''Dragonslayer'' to następca ciepło przeze mnie przyjętego ''Random Spirit Lover''. Już wtedy zwrócili na siebie uwagę bardzo energetycznymi, długimi i zakręconymi numerami. Utwór ''The Mending Of The Gown'' zaszedł nawet do 3 miejsca na DLP. ''Dragonslayer'' jest jak na moje ucho tak o 35%
wolniejszy, ale i lepszy! Polecam!
....kurcze, no chyba mam płytę roku, ale jeszcze trochę posłucham.
Tracklista:
1. "Silver Moons" â 4:45
2. "Idiot Heart" â 6:09
3. "Apollo and the Buffalo and Anna Anna Anna Oh!" â 5:23
4. "Black Swan" â 6:54
5. "Paper Lace" â 3:48
6. "You Go On Ahead (Trumpet Trumpet II)" â 5:43
7. "Nightingale/December Song" â 5:34
8. "Dragon's Lair" â 10:28
Jakby kogoś to interesowało, to co prawda ''wielki'' Rolling Stones dał tej płycie 3'5/5, ale alternatywne wyrocznie postąpiły już bardziej hojnie:
- pithfork 8.9/10
- consequence of sound 4'5/5
- drowned in sound 10/10 (kiedy ostatni raz tyle dali!!! i komu!!!?)