Troszkę niepokojące są te Twoje posty. Tomku, nie wiem czy znikasz, a jeśli tak to dlaczego i na jak długo, ale jeśli tak, to wiedz, że będziemy tu na Ciebie czekać. Wracaj jak najszybciej
Nie, nie, ostatnie znaczy że niedawno przeżyte. Nie opuszczam Was, tylko troszkę na chwilę zwalniam, z przyczyn niezależnych od mojej woli.
Wyobraźcie sobie czterogodzinny lot o trzeciej nad ranem bez zmrużenia praktycznie wcześniej oka i kiwającego się obok w te takty z zamkniętymi oczami kolesia ze sznytami trzymającego tuż przy uchu ustawiony chyba na maksa telefon. Na szczęście po godzinie wyskoczył mu na ekranie jakiś błąd.
thestranglers napisał(a):Nie opuszczam Was, tylko troszkę na chwilę zwalniam, z przyczyn niezależnych od mojej woli.
A, okej, to dobrze Zabrzmiało to trochę jakby to miało być ostatnie wspomnienie w tym dziale Rozumiem, że nadal możemy na Ciebie liczyć w roli rozpoczynającego każdy dzień, czy tu też przyda się zastępstwo?
Rok 2015, objazd po Bałkanach wymyślony i zorganizowany przez mojego ówczesnego współlokatora, bardzo ciekawy, nawet można powiedzieć aż trochę za bardzo - 6000 km w dwa tygodnie to wystarczająco dużo, żeby wrócić dużo bardziej zmęczonym niż było się przed wyjazdem. Środek transportu - renault mégane, pożyczone od kuzynki organizatora, mające już swoje lata, ale całkiem wygodne dla czterech osób (problem w tym, że niestety, było nas pięcioro...) i dzięki dokonanemu parę tygodni wcześniej gruntownemu remontowi niesprawiające problemów technicznych (z wyjątkiem jednej sytuacji, kiedy nie chciał się otworzyć bagażnik...). Playlista - z tym trochę gorzej ze względu na brak interfejsu umożliwiającego użycie nowoczesnych nośników, do wyboru mieliśmy więc albo lokalne rozgłośnie (nie ma jak charakterystyczne bałkańskie rytmy, niestety nie zapamiętałem żadnego tytułu, który mógłbym wkleić), albo dość skromną playlistę męża wspomnianej kuzynki, nieco ponad 100 utworów, z czego ponad połowę stanowiły dzieła Grabaża z ekipą, a resztę dość losowo wybrane utwory, w większości nie moje klimaty, ten jednak zabrzmiał wówczas całkiem nieźle, zwłaszcza że przez przypadek stało się to akurat w momencie, gdy na horyzoncie akurat po raz pierwszy zaczęło się wyłaniać morze (tak, to morze, co trzeba ):
thestranglers napisał(a):Nie opuszczam Was, tylko troszkę na chwilę zwalniam, z przyczyn niezależnych od mojej woli.
rozumiem! to dobrze, że tak, bo trochę się zmartwiłem też
ja mam takie wspomnienie, że wracam do rodziców starym pociągiem osobowym w swoje urodziny, oglądam ośnieżone pola i po raz pierwszy słucham "have one on me" joanny newsom, które właśnie się ukazało:
niewiele miałem takich pierwszych odsłuchów, zwykle staram się je przeprowadzać w kontrolowanych warunkach, zwłaszcza jeśli muzyka daje wrażenie niełatwej, ale takie sytuacje dużo bardziej zapadają w pamięć; pamiętam też pierwszy odsłuch "the archandroid" janelle monae, gdy chodziłem po parku w upalny, ale deszczowy dzień, kilka miesięcy później i jak mnie oczarowało "mushrooms & roses" i słuchałem go kilka razy z rzędu, zanim przeszedłem dalej, bo było kosmiczne i ja na tych kilkanaście minut poczułem się, jakbym znalazł się na innej planecie