Post: #1

TRACKLISTA:

1. Człowiek z dziurą zamiast krtani by Taco Hemingway

Post: #2

Widzę, ze Taco lubi zaskakiwac.
Bedzie czego sluchac. Oby mnie nie zawiodl.

Post: #3

lel, nie wytrzymał do premiery własnej płyty xd
pierwsze recenzje negatywne, wstrzymam się z odsłuchem

Post: #4

Jest spora szansa, że W piątki leżę w wannie lub Sanatorium znajdzie się w zestawie do głosowania na LP3.

Post: #5

AKT napisał(a):pierwsze recenzje negatywne, wstrzymam się z odsłuchem

Tak bardzo obchodzą Cię czyjeś opinie?

Post: #6

Który Taco nie miał negatywnych opinii?
Inna sprawa, że były słuszne...

Post: #7

(24.07.2019 12:50 PM)kajman napisał(a):  Jest spora szansa, że W piątki leżę w wannie lub Sanatorium znajdzie się w zestawie do głosowania na LP3.

Wow, ale przecieki... Mam nadzieję, że jednak żaden z tych dwóch się nie znajdzie, bo jak słyszę autotuninga to robi mi się gorzej.

Post: #8

neo01 napisał(a):Wow, ale przecieki...

Jakie przecieki? To prosta logika - tylko w tych utworach fiutuje Podsiadło.

Post: #9

Ale wiesz co... Te kawałki jakoś nijak mi do Trójki nie pasują, tak że jednak myślę, że nic nie będzie.

Post: #10

FIUTUJE

Post: #11

Że wcześniej nikt nie wpadł na "fiutuje" to aż dziw Dobre, dobre!

Post: #12

Widać za krótko jesteś, bo ja swego czasu pisałem wielokroć i wykonawcach, którzy są fiutami, więc przymiotnik wychodzi sam z siebie.

Post: #13

prz_rulez napisał(a):Tak bardzo obchodzą Cię czyjeś opinie?

nie, ale to akurat ludzie, którym wierzę
co nie zmienia tego, że nie mam ochoty na taco -- gdyby miał okazać się dobry, to może bym się przemógł

dannar napisał(a):Który Taco nie miał negatywnych opinii? Icon_wink

przy pierwszych dwóch epkach przeważały pozytywne; sam zresztą wówczas sporo dobrego w tej muzyce słyszałem; pamiętam pierwszy koncert taco na opku, od którego jego kariera wystrzeliła w górę niczym rakieta, choć namiot zapełniony był może w 1/3 -- wtedy typ robił wrażenie

Post: #14

AKT! napisał(a):pamiętam pierwszy koncert taco na opku, od którego jego kariera wystrzeliła w górę niczym rakieta, choć namiot zapełniony był może w 1/3 -- wtedy typ robił wrażenie

Tak, ten koncert ten legenda. Tak niewielu było, a tak wielu o nim słyszało

Swoją drogą, tamtą audycję na Trójce słyszałem osobiście, ale kumpel oglądał galę (chyba) Fryderyków i Szydłowska ją prowadziła i zdaniem kumpla tak się podniecała Taco, że myślał, że go zaraz na tej scenie rozbierze.

Post: #15

Kajman, te utwory nie znajdą się w Trójce na Liście i moim zdaniem żadne inne z tego albumu.
Za dużo jest o wciągąniu, o alkoholu i tego typu rzeczach.
A jeśli nie jest, to utwory są wybitnie niesinglowe.

Cóż, zdaniem mądrych głów T.H. będzie "zjadał własny ogon", itp. itd.,
a facet po prostu robi swoje - czyli specyficzny miejski hip-hop.
Dla mnie muzycznie szału nie ma, ale ja nie oczekuję fajerwerków w tym przypadku,
a tekstowo jest jak zazwyczaj czyli co najmniej poprawnie.
I nie są to teksty dla grzecznych dzieci, ale nie ma wstydu jak u Popko-podobnych.

Jak dany zespół eksperymentuje (np. Lao Che) to źle, jak gra podobnie (np. Luxtorpeda) to też źle.
Nie dogodzisz... Właśnie, ale czy o to chodzi artystom, żeby dogadzać?
Jeśli tak, to kończy się sztuka, a zaczyna komercja.
Wtedy KNŻ i "Artyści"...

Przy okazji, AKT pozdrawiam! Wyszło szydło z worka...
Tak przypuszczałem, że w większości kierujesz się nowinkami, modą i opiniami ludzi,
którym "wierzysz". A jak coś staje się zjadalne dla przeciętnego Kowalskiego,
to już odpada w przedbiegach...? To się nazywa hipsteria?
Proszę, tylko odbierz te słowa z uśmiechem, bo ja właściwie się pytam.

A czy można być wiernym danemu wykonawcy na dobre i na złe?
Takie pytanie muzycznego przedszkolaka (w porównaniu do innych forowiczów),
który niektórych wykonawców niezmiennie słucha od 35 lat i ciągle ich podziwia.
Wolę muzykę niesutannie podziwiać i kochać niż przejeść, przetrawić i...
Dlatego albumy, a nie single. I tutaj świetnie wpisuje się T.H.
A na poznawanie nowych wykonawców mam coraz mniej czasu i ochoty, bom stary.
Kto wie czy Taco Hemigway (Kajman, to jest pseudonim artystyczny, a nie imię i nazwisko!)
nie będzie jednym z moich ostatnich odkryć. Dla mnie 5 lat to jakby wczoraj.

Post: #16

adameria napisał(a):Jak dany zespół eksperymentuje (np. Lao Che) to źle, jak gra podobnie (np. Luxtorpeda) to też źle.
Nie dogodzisz... Właśnie, ale czy o to chodzi artystom, żeby dogadzać?
Jeśli tak, to kończy się sztuka, a zaczyna komercja.

Mnie właśnie najbardziej odrzuca od Taco ta oczywistość w jego zabiegach, zarówno muzycznych, jak i marketingowych. Już sam tytuł tej płyty sugeruje, że będzie rapował po raz sześćdziesiąty o tym samym...

Post: #17

adameria napisał(a):Kto wie czy Taco Hemigway (Kajman, to jest pseudonim artystyczny, a nie imię i nazwisko!)

George Michael i Cat Stevens to są też pseudonimy artystyczne i jakoś nikt pod G lub C ustawiać nie zamierza. Bądźmy konsekwentni (chociaż jest wtedy problem z zespołami, ale to chyba inna para kaloszy i nie wyobrażam sobie Jethro Tull pod T).

Post: #18

adameria napisał(a):Przy okazji, AKT pozdrawiam! Wyszło szydło z worka... Icon_wink2
Tak przypuszczałem, że w większości kierujesz się nowinkami, modą i opiniami ludzi,
którym "wierzysz". A jak coś staje się zjadalne dla przeciętnego Kowalskiego,
to już odpada w przedbiegach...? To się nazywa hipsteria?

z worka to i może, ale żadne szydło
nie, źle mnie zrozumiałeś, albo ja źle się wyraziłem -- jeśli dostałbym sygnał, że coś jest warte tego, by posłuchać, to być może i porzuciłbym swoje obecne zajawki na chwilę, żeby dać temu czemuś szanse -- zwłaszcza że, jak pisałem, dwie pierwsze epki taco swego czasu mocno mi siadły i ogólnie lubię typa, ale z każdym kolejnym wydawnictwem słyszę tam coraz mniej dla siebie -- elokwentnie zrymowane obserwacje społeczne na temat własnego pokolenia, które mi imponowały, zastąpił mechaniczną trapową pozerką, z jedynego w swoim rodzaju stał się jednym z wielu -- nie ma nic do tego jego sukces komercyjny i popularność; naprawdę chętnie bym go w dalszym ciągu, gdybym miał poczucie, że jest czego -- ostatni krążek to był policzek wymierzony w moją stronę jako słuchacza i moje podejście do taco zmieniło się diametralnie nie pod względem mody czy gustów moich znajomych, ale muzyki, którą usłyszałem i z którą mi nie po drodze; gdybyś przejrzał więcej moich wypowiedzi choćby dotyczących ostatniej płyty podsiadły, dostrzegłbyś, że popularność nie jest dla mnie kryterium -- na pewno w jakiś sposób ma wpływ na moje wybory, ale głównie pośrednio tzn. popularne rzeczy obecnie zwykle (choć nie zawsze, nadal staram się być diggerem popkultury i doceniać to, co uważam za dobre) artystycznie odbiegają od tego, co lubię i czego szukam w muzyce, a jednocześnie popularność sprawia, że łatwiej się na nie trafia i z nimi obcuje, co też ma czasem wpływ na odbiór w zależności od kontekstu; tamten post nie był hipsteriadą w moim wykonaniu, dyktowała go wyłącznie nostalgia

Post: #19

Sam też po tej płycie oczekiwałem znacznie więcej. Moim zdaniem nawet duety z Dawidem mnie zawiodły.
Co do AKT-a: zgadzam się całkowicie z Twoim stanowiskiem. Przykład Podsiadły jest tu bardzo dobrze podany.

Post: #20

AKT! napisał(a):co nie zmienia tego, że nie mam ochoty na taco -- gdyby miał okazać się dobry, to może bym się przemógł

Jeśli nie przesłuchasz, to się nie dowiesz

EVENo napisał(a):Mnie właśnie najbardziej odrzuca od Taco ta oczywistość w jego zabiegach, zarówno muzycznych, jak i marketingowych. Już sam tytuł tej płyty sugeruje, że będzie rapował po raz sześćdziesiąty o tym samym...

Jestem niemal pewien, że przynajmniej jeden wykonawca z Twojego obecnego notowania listy też tak ma.

AKT! napisał(a):zastąpił mechaniczną trapową pozerką, z jedynego w swoim rodzaju stał się jednym z

Ej, akurat Ty powinieneś się cieszyć, że wziął się za trap

AKT! napisał(a):ostatni krążek to był policzek wymierzony w moją stronę jako słuchacza

Ale co tam takiego było?

AKT! napisał(a):tamten post nie był hipsteriadą w moim wykonaniu, dyktowała go wyłącznie nostalgia