Post: #1

Aż trudno mi uwierzyć, że od notowania numer 400 minęło już prawie osiem lat. Czemu odnoszę się do tego właśnie notowania? Przede wszystkim dlatego, że podsumowanie tych 400 notowań mojej listy zaowocowało stworzeniem przeze mnie obszernego podsumowania, które prezentowałem przez ponad rok na dwóch forach. Opisywałem emocje i skojarzenia, jakie wiązały się z każdym utworem z pierwszej setki podsumowania.

Od tamtego czasu moja aktywność na internetowych forach zaczęła systematycznie spadać i dziś jest już praktycznie zerowa. Moja lista przebojów jednak ma się dziś tak samo dobrze jak wtedy i w ciągu tych ośmiu lat nie zdarzyły mi się praktycznie żadne przestoje.

Przez te osiem lat z różnym skutkiem skupiałem się na tak zwanym "prawdziwym życiu". Emocjami i przemyśleniami związanymi z muzyką dzieliłem się ze znajomymi podczas licznych koncertów i festiwali. Lista w dalszym ciągu pełniła funkcję porządkującą i przez cały ten okres czasu była dla mnie bardzo ważna. Nie dzieliłem się nią jednak z najbliższymi i cały czas traktowałem ją jako coś bardzo osobistego. Może dlatego przetrwała, w przeciwieństwie do wielu ważnych kiedyś dla mnie relacji.

Dziś mam 30 lat. Zawsze wyobrażałem sobie, że to właśnie w tym wieku będę podejmował najważniejsze decyzje życiowe, ale nie wszystko potoczyło się po mojej myśli. Póki co w przyszłym tygodniu zaczynam nową pracę. Zbiega się to w czasie z osiemsetnym notowaniem mojej listy.

Od czasu podsumowania 400 notowań ograniczałem się tylko do podsumowań rocznych. W najbliższym czasie postaram się zaprezentować podsumowanie notowań 401-800. Pomimo, że teksty nie będą aż tak obszerne jak wtedy, mam nadzieję, że będzie to godna kontynuacja tamtego przedsięwzięcia.

Link do podsumowania 400 notowań

Post: #2

mrsap napisał(a):Póki co w przyszłym tygodniu zaczynam nową pracę.

Powodzenia! Sam fakt, że o tym piszesz świadczy o tym, że jest to dla Ciebie ważne. Z resztą, nie dziwię się - też mam nadzieję, że po trzydziestce będę miał stałą, pewną i stabilną pracę.

Będę obserwował to podsumowanie - przejrzałem ledwie 10 ostatnich miejsc poprzedniego i już mam powody, aby podejrzewać, że znajdę coś dla siebie
Fajnie, że tu też będziesz opisywać emocje i skojarzenia Ja nie zawsze to robię w swoich wątkach (dochodzę do wniosku, że na niektóre opowieści przyjdzie jeszcze czas), ale również u mnie ostateczne wyniki często mają więcej wspólnego z osobistymi sprawami, niż czystą, muzyczną oceną. Choć jedno z drugim pewnie się jakoś łączy

Post: #3

Wprawdzie osiemsetnego notowania jeszcze nie było, ale wiadomo już, że żadnemu z nowych utworów nie uda się wejść do pierwszej setki podsumowania. Czas więc rozpocząć odliczanie...

100. HOLOCENE - Bon Iver

płyta: "Bon Iver" (2011)
debiut: notowanie 448 (1.07.2012)
staż: 22 tygodnie
max: 1 (1 raz)
867 punktów
kariera: 35 - 3 - 2 - 3 - 6 - 4 - 3 - 1 - 2 - 3 - 4 - 3 - 3 - 4 - 8 - 9 - 10 - 14 - 21 - 28 - 41 - 48

okoliczności
W 2012 roku po raz czwarty pojechałem na Open'era. "Holocene" jest jednym z tych utworów, które najbardziej kojarzą mi się z tamtym festiwalem. Najprościej będzie mi przytoczyć fragment relacji, którą umieściłem na innym forum...

Cytat:Trzy godziny po rozpoczęciu koncertu Dry The River, na głównej scenie rozpoczął swój występ Bon Iver - drugi z zespołów, na które najbardziej liczyłem tego dnia. I był to zdecydowanie najlepszy koncert tego wieczoru. Mógłbym śmiało użyć tutaj podobnych słów jak w przypadku koncertu Björk, z tym że tutaj dochodzą jeszcze moje oczekiwania względem tego koncertu oraz mój osobisty odbiór tej muzyki, który jest w przeciwieństwie do Björk mocno utrwalony. Dochodzi też fakt, że płytę "Bon Iver, Bon Iver" po raz pierwszy przesłuchałem niespełna tydzień przed koncertem. Utworem "Holocene" się wprost zauroczyłem. Płyty słuchałem też w autobusie, w drodze na festiwal. Sformułowanie "najlepszy kontemplacyjny koncert w moim życiu" będzie tu jak najbardziej na miejscu. Początek był bardzo dobry, ale prawdziwy odlot zaczął się dopiero wraz z pierwszymi dźwiękami utworu "Hinnom, TX". To był jeden z najlepszych momentów całego festiwalu. Trochę później kolejno wybrzmiały "Holocene", "Flume" i "Calgary" i kolejne dwa utwory zamykające płytę "Bon Iver, Bon Iver". Na koniec jeszcze "For Emma" i wreszcie "Skinny Love" i "The Wolf" jako bisy. Stojąc tam i słuchając tej muzyki przed oczami stanęły mi chwile, zdarzenia z ostatnich lat, które wrosły we mnie najgłębiej. Muzyka, która dopływała ze sceny, wyniosła je gdzieś ponad tłum, który stał pod sceną i pozwoliła, by sobie tam swobodnie krążyły. Być może wraz z wieloma innymi, pochodzącymi od innych ludzi. Stałem tak z zamkniętymi oczami chyba przez pół koncertu. Jakby ktoś mnie zobaczył z takim wyrazem twarzy, pewnie pomyślałby, że właśnie wróciłem z pogrzebu.

Tak więc nie może dziwić fakt, że utwór ten utrzymał się w pierwszej dziesiątce mojej listy do drugiej połowy października. Muzyka Bon Iver bardzo mocno kojarzy mi się z tamtymi wakacjami. Chętnie sięgałem po nią w różnych miejscach Polski, jadąc pociągiem lub autobusem. Zresztą do dziś zdarza mi się po nią sięgać w takich sytuacjach. No i ten teledysk, który był jedną z wielu inspiracji do mojej podróży na Islandię cztery lata później...

Post: #4

kiedyś Twoja lista była dla mnie bardzo ważnym źródłem inspiracji. dzięki niej poznałem choćby Shinedown i... Avenged Sevenfold, a to teraz, biorąc pod uwagę ostatnie 10 lat, jeden z absolutnie najważniejszych dla mnie zespołów!
gratuluję 800 notowania i trzymam kciuki za nową pracę!
będę zerkać na podsumowanie .

Post: #5

Z tej piątki cieszy mnie bardzo Kortez, bo to jeden z niewielu jego świetnych utworów.

Post: #6

mrsap napisał(a):Od tamtego czasu moja aktywność na internetowych forach zaczęła systematycznie spadać i dziś jest już praktycznie zerowa.

Ogromna szkoda, mam jednak nadzieję, że czasem napiszesz coś od siebie poza wrzuceniem listy.

mrsap napisał(a):Nie dzieliłem się nią jednak z najbliższymi i cały czas traktowałem ją jako coś bardzo osobistego. Może dlatego przetrwała, w przeciwieństwie do wielu ważnych kiedyś dla mnie relacji.

Smutno czytać o tych relacjach Ja już od dawna nie mówię o swojej liście, co najwyżej rzadko przebąkuję o jakiejś nieokreślonej bliżej "playliście". Nie muszą znać szczegółów.

mrsap napisał(a):Dziś mam 30 lat. Zawsze wyobrażałem sobie, że to właśnie w tym wieku będę podejmował najważniejsze decyzje życiowe, ale nie wszystko potoczyło się po mojej myśli.

Hah, skąd ja to znam...

mrsap napisał(a):Póki co w przyszłym tygodniu zaczynam nową pracę.

Życzę powodzenia

Post: #7

Skoro już tu jestem, to wrócę do wątku, który rozpocząłem ponad rok temu. Podsumowanie to miało być zamknięciem pewnego etapu w moim życiu, więc postanowiłem je dokończyć. Post ten zacząłem pisać we wrześniu, a wróciłem do niego wczoraj wieczorem...

***

95. FOUR OUT OF FIVE - Arctic Monkeys

płyta: "Tranquility Base Hotel & Casino" (2018)
debiut: notowanie 755 (20.05.2018)
staż: 24 tygodnie
max: 1 (2 razy)
880 punktów
kariera: 24 - 8 - 2 - 2 - 1 - 4 - 3 - 1 - 2 - 6 - 9 - 7 - 5 - 6 - 7 - 12 - 17 - 21 - 27 - 30 - 32 - 35 - 36 - 47

Arctic Monkeys to jeden z tych zespołów, które od samego początku są nierozłącznie związane z moją listą. W okresie, który obejmuje niniejsze podsumowanie, na liście notowanych było 14 utworów z trzech kolejnych płyt. "Four Out Of Five" był tym najbardziej wyczekiwanym, bo na najnowszą płytę przyszło nam czekać aż cztery lata. Tak długi okres oczekiwania prawdopodobnie mocno wpłynął na to, że już w drugim tygodniu pobytu na liście "Five Out Of Five" był w pierwszej dziesiątce. Utrzymał się w niej do końca sierpnia.

Festiwal Open'er 2018 uważam za jeden z najsłabiej obsadzonych w historii. Mimo wszystko zdecydowałem się przyjechać na jeden dzień, żeby po dziewięciu latach przerwy zobaczyć na żywo Arctic Monkeys. To były dwa zupełnie różne koncerty. W 2009 roku były problemy z nagłośnieniem i incydent z piorunem, który trafił w samolot, którym lecieli do Polski. Było też dużo nowego materiału, z którym nie było okazji zapoznać się przed koncertem, bo był to jeden z pierwszych występów w trasie. Stałem wtedy blisko sceny i reagowałem bardziej żywiołowo.

Tym razem repertuar był mi w pełni znany. Miałem dość czasu żeby zapoznać się z nową płytą, przyswoić ją i polubić. Stałem daleko od sceny wraz ze znajomymi i nie czułem potrzeby przebijania się przez tłum. Koncert w pełni zaspokoił moje potrzeby, co na festiwalach zdarza mi się rzadko, bo zwykle chcę zobaczyć jak najwięcej. Miałem jednak świadomość, że głównie dla Arctic Monkeys tam przyjechałem, a dostałem przecież jeszcze na deser genialny koncert Nicka Cave'a. Ku mojej uciesze, na setliście pojawiły się takie utwory jak "Crying Lightning", "505", "Cornerstone" i "Arabella" czy "Pretty Visitors". Nie zabrakło też moich ulubionych utworów z najnowszej płyty, z otwierającym koncert "Four Out Of Five" na czele. Jeszcze w tym samym tygodniu utwór ten wrócił na sam szczyt mojej listy.

Post: #8

mrsap napisał(a):Póki co w przyszłym tygodniu zaczynam nową pracę

Może jestem niedyskretny, ale zapytam jak wygląda sytuacja w tym temacie?

Post: #9

kajman napisał(a):Może jestem niedyskretny, ale zapytam jak wygląda sytuacja w tym temacie?

Od tamtego czasu bez zmian W zeszłym roku miałem sporo pracy, ale taka była specyfika tamtego projektu. Teraz mam idealne warunki, bo pracuję zdalnie, bez nadgodzin, daleko od miasta. Zmiana była ewidentnie na plus.

Post: #10

90. CHOKE - Alice In Chains

płyta: "The Devil Put Dinosaurs Here" (2013)
debiut: notowanie 531 (2.02.2014)
staż: 25 tygodni
max: 5
886 punktów
kariera: 36 - 23 - 13 - 10 - 7 - 9 - 9 - 10 - 14 - 14 - 15 - 12 - 9 - 8 - 5 - 7 - 8 - 8 - 12 - 14 - 19 - 23 - 29 - 33 - 42

Utwór ten pojawił się w tym samym notowaniu co "4:30" Dawida Podsiadły i jego losy na liście były bardzo podobne. Przez 20 tygodni utwory te dzieliły średnio mniej niż 3 pozycje. Nic dziwnego, że w podsumowaniu "Choke" wyprzedza "4:30" o zaledwie 4 punkty. Co więcej, te dwa utwory są jedynymi w pierwszej setce podsumowania, które nigdy nie znalazły się w pierwszej trójce listy.

Duży wpływ na to, że zamykający płytę "Choke" nie dotarł tak wysoko, jak inne utwory z "The Devil Put Dinosaurs Here", był fakt że wiosną 2014 niezbyt chętnie sięgałem po ten album. Patrząc na podsumowanie, jest to jednak jedna z najliczniej reprezentowanych płyt. W sumie na liście znalazło się 7 utworów z tego albumu. Utwór tytułowy znalazł się na 138 pozycji, a inny jeszcze będę miał okazję zaprezentować.

Post: #11

mrsap napisał(a):89. W CHORYM SADZIE - Coma

To mój nr 3 w całym dorobku Comy. A przynajmniej był nim cztery lata temu, a nic z późniejszego okresu na pewno go nie przebiło.

Post: #12

W podsumowaniu wszystkich notowań mojej listy jest to numer 5 jeśli chodzi o Comę. Jeden utwór z późniejszego okresu jeszcze się znajdzie w tym podsumowaniu. Jednak gdybym miał wskazać 10 moich ulubionych utworów Comy, to "W chorym sadzie" raczej by się w tym gronie nie znalazł.

Post: #13

A u mnie "W chorym sadzie" jest na 5. miejscu w nieoficjalnym topie Comy.

To, co opisujesz przy okazji prezentacji utworów, cząstki swego życia, którymi się tu z nami dzielisz, sprawiają, że to podsumowanie jest wyjątkowe. bardzo jestem ciekaw kolejnych miejsc.

Post: #14

ku3a napisał(a):To, co opisujesz przy okazji prezentacji utworów, cząstki swego życia, którymi się tu z nami dzielisz, sprawiają, że to podsumowanie jest wyjątkowe.

Chciałem żeby forma była taka sama jak przy okazji podsumowania 400 notowań. Czytając tamte opisy przypominam sobie o różnych wydarzeniach, które już dawno zatarły się w pamięci. W tych wszystkich notowaniach kryje się w końcu coś więcej niż muzyka i liczby. I przede wszystkim to chciałbym wydobyć z pamięci i zachować w jednym miejscu przy okazji tego podsumowania.

Post: #15

W tej piątce będzie bardzo przebojowo. Większość utworów pochodzi z podobnego okresu.

---

85. RUN FOR COVER - The Killers

płyta: "Wonderful Wonderful" (2017)
debiut: notowanie 721 (24.09.2017)
staż: 24 tygodnie
max: 1 (1 raz)
895 punktów
kariera: 47 - 32 - 15 - 3 - 3 - 3 - 3 - 2 - 2 - 2 - 2 - 1 - 3 - 5 - 6 - 6 - 7 - 12 - 15 - 20 - 24 - 30 - 39 - 47

Jesień 2017 należała do The Killers. Wrócili ze znakomitą płytą "Wonderful Wonderful" i już w październiku przez kilka tygodni dwa utwory z tej płyty znajdowały się na podium mojej listy. "Run For Cover" zanim wspiał się na sam szczyt, był w pierwszej trójce przez osiem tygodni.

Bardzo dobrze wspominam tamten czas. Kojarzy mi się z jednym z najlepszych okresów w mojej poprzedniej pracy, regularnym chodzeniem na ściankę wspinaczkową i na randki nad Wisłą. Pierwsze miejsce "Run For Cover" przypada już na ten późniejszy okres. Muzyka The Killers była więc wówczas idealną ścieżką dźwiękową do mojego życia.

Do pełni szczęścia zabrakło tylko koncertu. Pierwszego koncertu The Killers w moim życiu, który miał wreszcie dojść do skutku... w tym tygodniu

Post: #16

mrsap napisał(a):83. RUN - Foo Fighters

Tutaj jestem zdegustowany, bo to moim zdaniem jeden z najgorszych utworów w ich dorobku. Co więcej na tej płycie jest dla mnie ich ulubiony czyli The Sky Is A Neighborhood, który Tobie jak widać nie podszedł.

Post: #17

Ja akurat od początku wolałem "Run". Nie jest jednak prawdą, że "The Sky Is A Neighborhood" mi nie podszedł. Tak samo jak "Run", był na liście przez 23 tygodnie i znalazł się na 168 miejscu w tym podsumowaniu.

Post: #18

Chociaż to dobre. U mnie tylko dwa utwory FF dotarły do top 12. Jeden znacznie wcześniej i tak dużych sukcesów jak Sky nie osiągnęło. Sky było u mnie ponad rok trzy razy dochodząc na najniższy stopień podium (Come alive było dwa razy na czwartym, ale przebywało znacznie krócej).

Post: #19

z tej piątki jedynie "Run" było u mnie na liście.

jak zwykle bardzo fajne opisy.
a gdzie dokładnie na Ursynowie mieszkałeś?

mrsap napisał(a):Rok później "Pink Lemonade" wrócił na tapetę

na tapet .

Post: #20

ku3a napisał(a):a gdzie dokładnie na Ursynowie mieszkałeś?

Na Stokłosach. Przez osiem miesięcy.