no dobra, troszkę się zaniedbałem, a pamięć jest ulotna...
Relacja z koncertu, cz. IV
Gone, Still jest utworem krótkim /trwa zaledwie dwie i pół minuty/, ale gdy ostatnie jego dźwięki wybrzmiały w Poznaniu, wszyscy byli przekonani, że nadeszła pora na coś mocniejszego. I rzeczywiście - po chwili pojawiła się charakterystyczna perkusja, a tłum zwariował po raz kolejny, bo zwiastowała ona jedną z najsłynniejszych piosenek Nine Inch Nails, za którą zespół dostał jedyną nagrodę Grammy w swojej historii.
Wish. Jeden z najbardziej metalowych utworów grupy, więc kostka pod sceną po raz kolejny przemieniła się w arenę walki o ustanie na własnych nogach. Na szczęście /przynajmniej niedaleko mnie/ walka tym razem zakończyła się wielkim remisem
Po tak energetycznym fragmencie przyszedł czas na kolejne uspokojenie. Tym razem padło na
The Way Out Is Through - utwór otwierający drugi krążek The Fragile, który na koncertach grany jest raczej rzadko, więc w Polsce wzbudził wiele radości. Cechuje się on niezwykłą ilością emocji, nawet, jak na Dziewięciocalowych. Zaczyna się powoli, lecz niepokojąco; melodia narasta, a dźwięk gęstnieje, by w końcu w ostatnich taktach mógł wybuchnąć jeden z najbardziej poruszających tekstów, jakie napisał Trent Reznor: "underneath it all we feel so small, the heavens fall but still we crawl". Później nastąpiła tradycyjna już burza oklasków i okrzyków, a potem chwilka ciszy. Aż nagle...
Trzask. Wyrwało mi się głośne "o!", bo wiedziałem już, co się święci. Trzask. Kilka kolejnych osób zrobiło to samo. Trzask. Jeszcze kilka. Trzask. I dalej... Trzask. Trzask. Trzask. Trzask - trzask - trzask - trzask trzask trzask trzask-trzask-trzask-trzask-trzask-trzask-trzask...
Jadąc do Poznania nie spodziewałem się, że usłyszę któreś nagranie ze swojego Top 5 Nine Inch Nails. A przy osiemnastym utworze zostałem zaskoczony w niesamowicie pozytywny sposób - mój nr 4.
Mr. Self Destruct. "I take you where you wanna go! I give you all you need to know! I drag you down, I use you up! Mr. Self Destruct!" - niesamowity jest fakt, że po tych wrzaskach nie zdarłem sobie całkowicie gardła...
Było to dla mnie przeżycie niesamowite - zamiast kilku sztandarowych hitów z The Downward Spiral, jak choćby
Closer, czy
Eraser, zabrzmiał mój ulubiony utwór!
Dwa przedostatnie utwory przed bisami pochodziły już z XXI wieku. Jako pierwszy pojawił się
Survivalism. Jak można było się spodziewać, całkowicie oszalała tylko część publiki - piosenka jest jednym z dwóch największych hitów z płyty Year Zero, więc najżywiej skakała ta młodsza część widowni. Zespół postanowił pójść za ciosem i jako dwudziesty kawałek zabrzmiało
The Hand That Feeds, poniekąd bardzo podobne do
Survivalismu, jednak wydane dwa lata wcześniej. Gdy po półtorej godziny koncertu Trent Reznor miotał się po scenie, wyśpiewując razem z tysiącami fanów słowa "Would you bite the hand that feeds?", dawał dowody na to, że jego energia pomimo upływu lat wciąż jest niespożyta.
Liczyłem kolejne utwory i powoli zaczynał ogarniać mnie żal, że ten cudowny koncert już dobiegał końca. Ostatnią eksplozją energii przed bisami był pierwszy utwór z pierwszej płyty. Nieważne, że Trent Reznor już dawno ściął włosy, nieważne, że minęło 20 lat, nieważne, że zdążył w tym czasie popaść w alkoholizm i narkomanię... Na scenie skakał ten dawny lider Nine Inch Nails, śpiewając jeden ze swych największych przebojów w sposób dorównujący temu z 1989.
Head Like A Hole.
"...head like a hole, black as your soul, I'd rather die than give you control" - tak kończyła się setlista poznańskiego koncertu Nine Inch Nails. Czy był to jednak koniec występu? Nic bardziej mylnego! Nadszedł czas na bisy...