Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Coma - trasa HIPERTROFIA
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 510
Dołączył: Aug 2008
Post: #1
Coma - trasa HIPERTROFIA
Był ktoś? Ma ktoś jakieś wrażenia?
Ja postaram się dziś wrzucić relację. Było dość nietypowo Icon_wink2.

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
20.02.2009 11:38 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
mrsap Offline
Weteran
*****

Liczba postów: 2 339
Dołączył: Jun 2007
Post: #2
 
Moja relacja z koncertu z 19 lutego:

Ten koncert był wyjątkowy. Playlista była dobrze znana od samego początku. Nie było elementu zaskoczenia, który jest jednym z najważniejszych czynników wpływających na emocje odczuwane w czasie koncertu. Mimo to już od wielu tygodni odliczałem dni do tego wydarzenia. To była dopiero druga okazja w moim życiu, aby zobaczyć Comę na żywo. W zeszłym roku pechowo rozchorowałem się tuż przed koncertem juwenaliowym, a na listopadowy koncert zmuszony byłem oddać bilet z powodu wyjazdu. Płyta "Hipertrofia" już po pierwszym przesłuchaniu przypadła mi do gustu. Ten koncert miał być nie tylko kolejnym, tyle że pełniejszym i bardziej urozmaiconym odsłuchaniem nowej płyty, ale również wyładowaniem tej całej hipertrofijnej energii, która tkwi we mnie od pierwszego przesłuchania płyty.

Idąc na koncert znałem już pierwsze relacje z koncertu, który odbył się dzień wcześniej w tym samym miejscu. Miał być rosół i siedem bonusów ze starszych płyt. I na tym można byłoby zakończyć relację z tego koncertu, bo rzeczywiście wszystko wyglądało tak jak podczas środowego koncertu. Jednak mnogość różnorakich przeżyć emocjonalnych, których dostarczył mi ów koncert każe mi opisać wszystko krok po kroku.

Nie uczestniczyłem w całym koncercie od samego początku. Zamiast pierwszego supportu wybrałem drugą połowę meczu Lech - Udinese, co było - jak się okazało - dobrą decyzją. Wszedłem gdy zaczynał grać zespół Black River. Wokalista wyglądał jak Jonathan Davis z Korna. Zespół grał jak Metallica. Z początku mnie to nie ruszało, ale udało im się zjednać mnie sobie utworem "Silence". Cała reszta ich występu została odebrana przeze mnie jednoznacznie pozytywnie.

Black River grali chyba ok. 45 minut - długo jak na support, ale nic dziwnego, bo zostali przyjęci fantastycznie. Zespół Coma wyszedł na scenę koło godziny 22:00. Za muzykami wisiały mieniące się w jaskrawych barwach jarzeniówki. Po środku był ekran, na którym wyświetlane były wizualizacje. Po prawej stronie sceny ustawiono stół, a na nim dwa garnki. Roguc po wyjściu na scenę zaczął od gotowania rosołu. Wrzucanie każdego z warzyw oczywiście należycie celebrował. Na koniec chwycił bezgłowego kurczaka. Symbolicznie wbił mu nóż w kark i wrzucił do garnka. Po dorzuceniu kilku przypraw rosół zaczął się gotować, a Coma rozpoczęła występ.

Wśród wizualizacji dominowały motywy z okładki "Hipertrofii". Zaczęło się od motywu niepoczętego dziecka. Potem wszystko przebiegało według planu: "Wola istnienia...", "Lśnienie", a potem już było tylko lepiej... "Diagnoza" z interakcją z publicznością zupełnie jak na płycie i wreszcie energetyczna i rozgrzewająca "Transfuzja". "Nadmiar" wykonany został nieco inaczej niż na płycie, ale lekki ubytek tej muzycznej magii rekompensowany był w stu procentach przez atmosferę, wizualizacje i mieniące się jarzeniówki.

Wreszcie "Trujące rośliny" - jedna z tych piosenek z "Hipertrofii", które z miejsca stały się najpopularniejszymi utworami w dyskografii zespołu. Doskonale było słychać, że cała sala śpiewa. Ja też przez prawie cały koncert śpiewałem wraz z nimi.
Trudno mi wyróżnić poszczególne piosenki. Prawie wszystkie były zagrane doskonale, wszystkie odczuwałem podobnie. Przez cały czas byłem w transie, w jakim ostatnio byłem chyba na Open'erze podczas koncertu Ścianki. Ale to było coś więcej, bo zespół jest mi o wiele bliższy. Tu nie było miejsca na niespodzianki, lecz wyłącznie na przeżywanie muzyki w najczystszym tego słowa znaczeniu.

Wreszcie nadeszła ta najbardziej magiczna część koncertu - pociągowa część płyty. W "Osobowym" zespołowi udało się w pełni zachować klimat z płyty. W dodatku utwór był nieco wydłużony. Potem nadeszła "Emigracja", ale zanim to nastąpiło, Roguc zaprezentował coś na kształt improwizacji słownych. "Emigracja" mimo swojej prowokatorskiej wymowy została przyjęta bardzo ciepło przez publiczność. Ten moment koncertu przeniósł nas w jakieś zupełnie inne, niespotykane dotąd podczas koncertów Comy rejony. Poziom absurdu sięgnął zenitu, gdy cała sala zaczęła śpiewać wraz z Rogucem "chciałbym homo się stać seksualny". Wreszcie nastąpiła krótka scenka, w której udział wziął Roguc i jeden z gitarzystów.

Po tych lotach i odlotach nastąpił kolejny ważny moment tego koncertu. Przy "Zero osiem wojnie" wreszcie można było trochę poskakać. Jeszcze lepiej było przy kolejnych dwóch utworach o bardzo silnym przekazie: "Pożegnaniu z mistrzami" i "Świadkach schyłku czasu królestwa wiecznych chłopców". Nie mogło też zabraknąć owego niezwykle niejednoznacznego chrumknięcia pomiędzy tymi dwoma utworami wzbogacone o gustowną hipertrofijną świnię na ekranie.

Wreszcie nastąpiła krótka przerwa, podczas której Roguc na chwilę zszedł ze sceny. Wrócił w świetnej formie wykonując "Ekharta", dostarczając mi kolejnych niezapomnianych przeżyć. Następny w kolejce był "Zamęt". Końcówka tego utworu jest chyba tym momentem na "Hipertrofii", który daje najmocniejszego kopa. Właśnie wtedy nie mogłem się powstrzymać i po raz pierwszy w czasie tego koncertu wskoczyłem w pogo. To była jednak ostatnia taka okazja w tej drugiej odsłonie koncertu. Rozpoczął się mój ulubiony fragment płyty.

"Widokówka", "Przestrzeń Nie-Rzeczewista", "Parapet", "Popołudnia bezkarnie cytrynowe", "Ślimak", "Cisza i ogień", "Epilog ze starym prykiem", "Archipelagi"... Ile razy ja już to przerabiałem...? Chyba wystarczająco dużo, żeby ten fragment koncertu nie zapadł mi w pamięci jako coś wyjątkowego. Ale przecież tutaj chodzi głównie o przeżycia podczas koncertu. "Widokówka" (ten widok z okna na ekranie...), początek "Popołudni...", początek "Ciszy i ognia". Te momenty najmocniej zapadły mi w pamięć. Solówka w tym ostatnim utworze była mocno przygłuszona przez inne gitary, "Parapet" stracił trochę magii, a "Popołudnia..." prawdopodobnie nie zapadły mi w pamięć tylko dlatego, że przeżywałem je w sposób szczególny.

Po przegraniu całej "Hipertrofii" rozpoczęła się scenka z rosołem. Stół został przestawiony na środek. Wokół niego zgromadzili się muzycy i zaczęli jeść rosół. Roguc przyznał, że był "zajebisty", podczas gdy podobno dzień wcześniej było z tym nieco gorzej. "Bawcie się" - skwitował Roguc tę lekko niezręczną sytuację wyznaczającą granicę pomiędzy muzykami a publicznością. Następnie opowiedział jakiś absurdalny dowcip, wygłosił jeszcze jakiś monolog, by wreszcie zapowiedzieć kolejną odsłonę koncertu, a więc te wyczekiwane siedem bisów.

Zaczęło się od "Pierwszego wyjścia z mroku", które z miejsca ożywiło publiczność. Koncert zupełnie zmienił oblicze. Potem po kolei wybrzmiały: "Tonacja" i "System". Wydawało się, że przy takim obrocie spraw nikt nie dotrwa do końca koncertu. Na ratunek przyszedł nieco wolniejszy utwór - "Spadam", ale potem znów nastąpiło mocne kopnięcie - "Skaczemy". Wreszcie nastąpił jeden z tych momentów, na które gdzieś w głębi duszy czekałem. "Leszek Żukowski"! Niezagrany na poprzednim koncercie Comy, na którym byłem. Wreszcie można było wykrzyczeć ten już niemalże epokowy tekst wraz z całą salą. Na koniec wybrzmiał "Zbyszek" w mocno wydłużonej wersji i na tym się skończyło. Potem jeszcze długo stałem pod sceną bezskutecznie wywołując Comę na kolejne bisy (liczyłem na "Sto tysięcy jednakowych miast", które podobno były dzień wcześniej).

Ten koncert był dla mnie zwieńczeniem pewnego etapu mojej fascynacji "Hipertrofią". Był najbardziej wyczekiwanym przeze mnie wydarzeniem muzycznym w ostatnim czasie. Mam nadzieję, że kolejną okazją do uczestniczenia w koncercie Comy, będą dla mnie tegoroczne Juwenalia. Jednak już teraz automatycznie najbardziej wyczekiwanym przeze mnie wydarzeniem muzycznym tego roku staje się z miejsca tegoroczny Open'er. Informacja o występie The Kooks na tym festiwalu jest dla mnie kolejnym bodźcem, żeby jednak w tym festiwalu uczestniczyć.

Moja lista na Spotify
Archiwum mojej listy
Profil na Last.fm
20.02.2009 04:32 PM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
abd3mz Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 5 401
Dołączył: Jan 2008
Post: #3
 
Rosół? Scenka? Naprawdę się zaczynam zastanawiać czy chcę iść na koncert Comy... :roll:
20.02.2009 05:01 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
prz_rulez Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 20 111
Dołączył: Jun 2007
Post: #4
 
abd3mz, to się nazywa ORYGINALNOŚĆ! Ahh, ja bym chętnie na taki koncert poszedł... To dopiero musiały być wrażenia!
20.02.2009 08:49 PM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
bugman Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1 630
Dołączył: Dec 2008
Post: #5
 
ja mialem byc teraz na koncercie w poznaniu ale klub ten dla mnie nie jest odpowiedni na come. odbije to sobie w kwietniu Icon_biggrin i to chyba 2 razy ;]

widokowka,archipelagi, ekhart,cisza,popoludnia na zywo

szkoda ze nie mieszkam w stolicy ;/
20.02.2009 11:12 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 510
Dołączył: Aug 2008
Post: #6
 
Cóż, powyżej w zasadzie wszystko opisano na temat koncertu. Dlatego tylko zapodam różnice (byłem dzień wcześniej), ewentualnie uzupełnię:
- zespół przed Comą faktycznie całkiem niezły. Skład klasyczny - power trio + wokal, grali dobrze technicznie, brzmieniowo, a wokalista nieźle śpiewał. Publika także jak na support reagowała dobrze, nawet w pewnym momencie spontanicznie uniosły się ręce do góry i zaczęła klaskać. Słuchałem tylko 3 ostatnich kawałków (nie chciałem męczyć uszu). Aha,
czapkę na głowie też miał perkusista i jakiś gostek z kamerą, który kręcił występ (ale on miał coś w rodzaju pompona Icon_wink2 )
- COMA weszła na scenę ok.21.30-40
- stół z rosołem stał po LEWEJ stronie sceny Icon_wink2. Ja byłem po prawej, co akurat było złym pomysłem, ponieważ z lewej stał gitarzysta solowy i przez to większość solówek słabiej do mnie docierała
- później poleciała cała HIPERTROFIA od A do Z (czy też od A do H jak to określił Roguc). Podobny coś takiego będzie jeszcze tylko w Toruniu, Łodzi i Wrocławiu, także mozemy się czuć wyróżnieni
- nie wiem jak dzień później, ale widać było, że to dość eksperymentalny koncert, mnie osobiście brakło bardzo tego, co znam z poprzednich koncertów Comy - duzo improwizacji i zaskakujących wstępów do utworów
- ogólnie było bez zastrzeżeń, ale też wreszcie zrozumiałem, dlaczego nie przekonałem się do końca do "Hipertrofii" - płyta jest przegadana. Jest tam masę utworów, w których aż się prosi o ciekawe popisy instrumentalne, mieszanie w strukturze itp. Tymczasem z powodu dużej ilości tekstu po prostu nie ma na to czasu. Druga płyta przez to traci swój potencjał, bo kilka utworów mogłoby być wielkimi dziełami, ale cierpią na syndrom utworu tytułowego z poprzedniego krążka - przez większość czasu muzycznie niewiele się dzieje
- ogólnie lepiej mi się podobały te mocniejsze utwory - świetnie wypadła "Transfuzja" (nieprzekonująca mnie na płycie), dwa ostatnie z pierwszego krążka, "Cisza i ogień", "Trujące rośliny", "Popołudnia...". Przy okazji zauważyłem, że "Archipelagi" były nawet bardziej podobne do "W ogrodzie" niż w wersji płytowej (przez chwilę myślałem, że to już stare kawałki grają)
- w "Emigracji" końcówkę odważył się zaśpiewać Matuss (basista) Icon_smile2
- przy okazji "O8 wojna" po raz pierwszy zobaczyłem teledysk do tego kawałka Icon_smile2
- po odegraniu całej płyty zespół usiadł przy stole, który pojawił się na środku sceny i konsumował rosół (okrzyki z publiki: "Smacznego!", "Mordercy!", "Padlinożercy" Icon_biggrin3 ). Roguc też powiedział, że jest "rockowy rosół" jest zajebisty, ale kluski fatalne, bo się rozgotowały Icon_wink2
- publika fantastyczna cały czas - ale o tym niżej
- po pierwszej części, która dała wiele wrażeń artystycznych i wizualnych, ale niekoniecznie zabawowych, naprawdę mogłem się wyszaleć dopiero na drugiej. Nie wiem jaki był pierwszy utwór, bo te z pierwszej płyty nieco mi się mylą (nie tylko tytułami), ale dalej szło tak jak wyżej. Przy "Spadam" zrobiło się nieco luźniej w publice i od tego momentu cały czas był spory komfort skakania bez wskakiwania na kogoś obok Icon_wink2. Publika też nieco zaczęła się wykruszać, raz że niektórzy chyba szli spać do pracy następnego dnia, inni trochę wymiękali kondycyjnie, szczególnie ci, którzy wcześniej półtorej godziny ostro dawali czadu na pierwszej części "Hipertrofii". Ja przezornie zostawiłem sobie siły, ale też już ledwo żyłem Icon_smile2
- na "Zbyszku" nie mogło zabraknąć solówek na bas i perkusję, a na "Leszku" w środku utworu mieliśmy trochę pogadanki Roguca (który w ogóle był bardzo rozmowny, sporo żartował i umiejętnie spuszczał powietrze z nieco "napuszonej" muzy, jaką gra Coma), a także przekrzykiwania się z publicznością (które jeszcze ze dwa razy było)
- później nastąpiły podziękowania i wyrazy uznania dla publiki, która faktycznie była świetna i widać było po zespole, że są bardzo zadowoleni z koncertu. Roguc zapowiedział, że to koniec, ale "ewentualnie mogą zagrać jeszcze jeden bis"
- tak też się stało. Po chwili przerwy zespół wrócił. Tutaj najpierw nastąpiła dłuższa konferansjerka, jeszcze trochę przekrzykiwania się z publiką, oraz wyznanie, że tak naprawdę rosół był okropny, bo gotował się półtorej godziny, a powinien minimum 2 razy dłużej. Także może następnego dnia było podobnie, ale że brakło bisu, to też nie zdradził Icon_smile2. Następnie nastąpiło coś niezwykłego - kiedy zabrzmiały pierwsze takty "Sto tysięcy jednakowych miast", zagrane bardzo spokojnie, nagle publika zaczęła siadać na podłodze i po chwili praktycznie cała sala siedziała. Widząc to, cały zespół podszedł do krawędzi sceny i usiadł na niej, wykonując kawałek w niemalże akustycznym klimacie, na jedną gitarę, czasami jakieś plumkanie drugiej i cicho śpiewający wokal (publika też tylko nuciła, jedynie na "chroni nas Bóg!" ryknęła). Zrobiła się bardzo intymna, wręcz domowa atmosfera, niezwykle magiczna... Pod sam koniec kawałka zespół wstał i dograł go już "normalnie", z perkusją i basem. Potem nastąpiły kolejne podziękowania, podanie jaką liczbę wskazał sceniczny licznik Icon_razz i stwierdzenie, że czuli się nie jak na koncercie, ale jakiejś prywatnej imprezie. Zespół podszedł do sceny i sam bił brawo publice, która rzeczywiście była fantastyczna.
Całość trwała 3 godziny z kilkoma minutami i skończyła się przed 1. O 1.40 byłem w domu, na 10 do pracy następnego dnia Icon_smile2
Ogólnie - świetnie. Z lekkim dąsem, że tak dużo "Hipertrofii", a tak mało "ZŚWAŚZ" (za to oba świetnie). Ale ponieważ taka sytuacja już się nie powtórzy, to można wybaczyć.Na pewno pierwsza dziesiątka koncertów na jakich byłem w ogóle. Z Comowych - miejsce drugie Icon_smile2. Za to kolejnym plusem jest to, że z racji na ciekawą oprawę i dużą liczbę spokojnych kawałków koncert podobał się także mojej Ani, która sama mnie zachęciła, byśmy w drugiej części podeszli bliżej. I nawet "Leszka" razem ze mną zawyła i ostro zaskakała na "Skaczemy" Icon_smile2.
Liczę na to, że po przetrawieniu na koncertach nowe utwory będą grane swobodniej i bardziej pozmieniane. A elementy na "scratchu" też zostaną lepiej wykorzystane (ale to dopiero na kolejnej płycie, to teraz to było coś w rodzaju debiutu w tej kategorii).

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
21.02.2009 01:54 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
prz_rulez Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 20 111
Dołączył: Jun 2007
Post: #7
 
wow!
21.02.2009 02:33 PM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 510
Dołączył: Aug 2008
Post: #8
 
Co wow ??
Jak rozumieć to wow??

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
21.02.2009 02:33 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
bugman Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1 630
Dołączył: Dec 2008
Post: #9
 
100tysiecy to chyba jest opus magnus comy. powaljacy kawalek od poczatku do konca ( choc u mnie chyba bylby gdzies na 4-5 miejscu Icon_razz2)
21.02.2009 02:51 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
mrsap Offline
Weteran
*****

Liczba postów: 2 339
Dołączył: Jun 2007
Post: #10
 
Miszon napisał(a):Następnie nastąpiło coś niezwykłego - kiedy zabrzmiały pierwsze takty "Sto tysięcy jednakowych miast", zagrane bardzo spokojnie, nagle publika zaczęła siadać na podłodze i po chwili praktycznie cała sala siedziała.
Icon_eek2 Icon_eek2 Icon_eek2
Miszon napisał(a):Widząc to, cały zespół podszedł do krawędzi sceny i usiadł na niej, wykonując kawałek w niemalże akustycznym klimacie, na jedną gitarę, czasami jakieś plumkanie drugiej i cicho śpiewający wokal (publika też tylko nuciła, jedynie na "chroni nas Bóg!" ryknęła). Zrobiła się bardzo intymna, wręcz domowa atmosfera, niezwykle magiczna... Pod sam koniec kawałka zespół wstał i dograł go już "normalnie", z perkusją i basem
Icon_evil
Tego zabrakło na czwartkowym koncercie...

Moja lista na Spotify
Archiwum mojej listy
Profil na Last.fm
21.02.2009 03:10 PM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
prz_rulez Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 20 111
Dołączył: Jun 2007
Post: #11
 
Miszon napisał(a):Jak rozumieć to wow??
Bardzo pozytywnie!
21.02.2009 03:23 PM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
abd3mz Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 5 401
Dołączył: Jan 2008
Post: #12
 
Miszon napisał(a):Druga płyta przez to traci swój potencjał, bo kilka utworów mogłoby być wielkimi dziełami, ale cierpią na syndrom utworu tytułowego z poprzedniego krążka - przez większość czasu muzycznie niewiele się dzieje
Jakby coś na drugiej płycie było podobne do Zaprzepaszczonych to już dawno byłoby u mnie na liście. O topie wszech czasów nie wspominając.

Zapomniałbym - mrsap, Miszon - super opisy!! Icon_smile2 ale ten rosół średnio misie widzi. może jakbym tam był to inaczej bym to odebrał...
21.02.2009 03:56 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 510
Dołączył: Aug 2008
Post: #13
 
abd3mz - no jak dla mnie podobne są Ekhart, Widokówka i coś jeszcze. Tzn. - z 11 minut Ekharta najlepsze są ostatnie 3-4, a tamte 8 spokojnie można by skrócić o połowę. Podobnie "Zaprzepaszczone..." - z prawie pół godziny przez min.10 minut kompletnie nic się nie dzieje, po prostu w kółko leci to samo. Żeby chociaż jakieś fajne solo poszło, czy zabawy z rytmem, czy coś. Cokolwiek. Icon_confused2 A i jeszcze ten tekst, przekombinowany. Już nie piszę, że tej herbaty to wszyscy krytycy się czepiają, bo akurat mi to nie przeszkadza. Ale od razu tacy różni uzi ( Icon_wink2 )mają oręż przeciwko Comie. W 70% omijam ten kawałek słuchając płyty.

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
21.02.2009 04:01 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
abd3mz Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 5 401
Dołączył: Jan 2008
Post: #14
 
Ekhart - nic się nie dzieje.
Widokówka - gdyby trwała jakieś pięć minut to mógłbym się zgodzić, a tak jest przerwana w najlepszym momencie.
A co do tekstu to ja mam gdzieś opinię krytyków. Misie podoba. Bardzo.
21.02.2009 04:20 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Gary Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 3 625
Dołączył: Jun 2007
Post: #15
 
Na Hipertrofii nie ma chyba utworu, który zmieściłby się w top 10 Comy. Może ew. "Widokówka". A "Zaprzepaszczone..." byłyby na 1-2 miejscu w takim rankingu. Icon_wink2
21.02.2009 04:26 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
abd3mz Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 5 401
Dołączył: Jan 2008
Post: #16
 
Właśnie. Icon_cool2
21.02.2009 04:27 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 510
Dołączył: Aug 2008
Post: #17
 
abd3mz napisał(a):Ekhart - nic się nie dzieje.
Widokówka - gdyby trwała jakieś pięć minut to mógłbym się zgodzić, a tak jest przerwana w najlepszym momencie.
No właśnie - w Ekharcie zaczyna coś się dziać jak się kończy. Z Widokówką też się zgadzam. Ale z Zaprzepaszczonymi nie, u mnie na pewno poza pierwszą 20-ką.

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
21.02.2009 07:14 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
mrsap Offline
Weteran
*****

Liczba postów: 2 339
Dołączył: Jun 2007
Post: #18
 
Miszon napisał(a):
abd3mz napisał(a):Ekhart - nic się nie dzieje.
Widokówka - gdyby trwała jakieś pięć minut to mógłbym się zgodzić, a tak jest przerwana w najlepszym momencie.
No właśnie - w Ekharcie zaczyna coś się dziać jak się kończy. Z Widokówką też się zgadzam. Ale z Zaprzepaszczonymi nie, u mnie na pewno poza pierwszą 20-ką.
"Ekhart" to przede wszystkim jeden z najlepszych tekstów na płycie. Tekst jest długi, więc gdyby chcieć skrócić pierwszą część utworu tak żeby utwór nie stracił muzycznie, trzeba byłoby skrócić tekst. A w tekście nie ma czego ucinać. Mnie "Ekhart" nie nuży, o czym świadczy jego miejsce na mojej liście.

"Widokówka" jest kompozycyjnie bardzo podobna do "Ekharta", tyle że tekst jest nieco krótszy, dzięki czemu utwór nie jest aż taki długi. A że kończy się w najlepszym momencie (z czym się akurat nie zgadzam), to dla mnie dosyć znacząca zaleta utworu, a nie wada. Pozostawia pewien niedosyt.
Paradoksalnie - moim zdaniem - największy niedosyt pozostawia jeden z najdłuższych utworów na płycie - "Cisza i ogień". Jednak większość utworów to spójne rockowe kompozycje, które kończą się w sposób wyraźny, mocno zaakcentowany.
Natomiast kiedy słucha się "Hipertrofii" w całości, żaden z utworów niedosytu nie pozostawia, co w przypadku płyty jest niekwestionowaną zaletą.

A "Zaprzepaszczone..." faktycznie są trochę za długie...

Moja lista na Spotify
Archiwum mojej listy
Profil na Last.fm
21.02.2009 07:33 PM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
abd3mz Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 5 401
Dołączył: Jan 2008
Post: #19
 
Error - miało być:
Widokówka - gdyby trwała jakieś pięć minut dłużej to mógłbym się zgodzić, a tak jest przerwana w najlepszym momencie.
21.02.2009 07:36 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Gary Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 3 625
Dołączył: Jun 2007
Post: #20
 
Ja bym ani sekundy nie ujął "Zaprzepaszczonym..." Mało tego, to jeszcze gdy słucham tego bez płyty, to zawsze słucham razem z intro.
21.02.2009 07:40 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Trasa koncertowa zespołu Cisza Jak Ta prz_rulez 0 2 243 05.09.2019 01:34 PM
Ostatni post: prz_rulez
  Acute Mind - trasa 11.2010 pabloyd 1 732 19.10.2010 12:58 PM
Ostatni post: Miszon
  DŻEM - trasa - jesień 2010 pabloyd 0 611 13.10.2010 10:40 PM
Ostatni post: pabloyd
  BULDOG TRASA 2010 pabloyd 0 544 12.10.2010 04:40 PM
Ostatni post: pabloyd
  Hurt, Coma i inni czyli Pola Mokotowskie 2007 Paweł 3 1 168 24.09.2007 06:43 PM
Ostatni post: Paweł

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości