Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Albumy EVENa
neo01 Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 10 028
Dołączył: Dec 2009
Post: #41
RE: Albumy EVENa
A, to już kojarzę, ze słyszenia Icon_razz2

WOLNE MEDIA!!!
08.12.2018 07:26 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
thestranglers Offline
Moderator
*****

Liczba postów: 31 004
Dołączył: Dec 2014
Post: #42
RE: Albumy EVENa
Właśnie nie wiem czemu zostali tak bardzo zapomniani. Czy swego czasu byli przecenieni, czy ich muzyka nie przetrwała próby czasu czy może mają słaby pijar?
08.12.2018 09:53 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
EVENo Offline
Byda rzygoł
*****

Liczba postów: 7 979
Dołączył: Sep 2017
Post: #43
RE: Albumy EVENa
Florence + The Machine – HIGH AS HOPE
Długo zabierałem się do przesłuchania całego albumu High As Hope. Sam nie wiem dlaczego, przejadłem się Florence? Znudziłem? A może czułem, że niczego interesującego tutaj nie znajdę? Single promujące płytę były delikatnie mówiąc średnie. Owszem, każda piosenka prezentowała sobą coś innego, ale szybko stawały się tłem codziennego przeglądu najnowszych singli. Nie było w nich nic wyrazistego. I taka mniej więcej jest ta płyta. Ani dobra, ani słaba. Taka, o. Dla fanów artystki zapewne rewelacyjna, bo to po prostu więcej Florence w nowym wydaniu. Dla mnie jednak mocnych punktów jest znacznie mniej, niż na jakiejkolwiek poprzedniej płycie. Na szczęście Florence nadal śpiewa pięknie i daje powody do, może nie tak wielkich, ale wciąż zachwytów.

Ocena: NEUTRALNA


Alice In Chains – RAINIER FOG
Choć mówi się, że to najsłabszy album w dorobku zespołu, jest to wciąż fajne, ciężkie granie. Alice In Chains najwyraźniej nie ma czym zaskakiwać słuchaczy, więc stawia na sprawdzony koncept. Można złośliwie powiedzieć, że stawia na przeciętność, ale w tej przeciętności siedzi coś, co wyróżnia tę płytę na tle innych przeciętniaków. Może to doświadczenie, może talent, może umiejętność do wszechstronnego grania tej samej muzyki. Nie jest to na pewno styl, bo ten zaciera się w niektórych piosenkach, przez co Alicja nie brzmi jak Alicja, czyli tak unikatowo, jak robiła to w latach świetności. Niekoniecznie musiałaby to być wada albumu, bo eliminuje to element monotonni, ale zdecydowanie lepiej byłoby, gdyby w tych momentach utrzymywany był wysoki poziom. A tak niestety nie jest i Rainer Fog w połowie składa się z utworów do zapomnienia. Mimo to słucha się go całkiem przyjemnie.

Ocena: NEUTRALNA


Daughtry – CAGE TO RATTLE
Po przesłuchaniu dwóch singli pomyślałem sobie, że kierunek, w jakim poszedł Daughtry jest podobny do tego, w jakim podążył Bon Jovi. Liczyłem jednak na to, że wycieczka w te muzyczne rejony wypadnie w ich przypadku nieco lepiej, ale nic z tego. Fani zostali podzieleni tym albumem. Ci, którzy zarzucają zespołowi przejście na pop, chyba nieuważnie słuchali poprzednich płyt grupy, która od zawsze gra poprockowo i metamorfoza w tym kierunku jest rzeczą naturalną. Ci, którzy bronią nowego albumu i uważają go za dobry… nie mają najwyraźniej zbyt wielkich oczekiwań. Na płycie wieje nudą, niewiele się dzieje, praktycznie nic słuchacza nie zaskakuje ani pozytywnie, ani negatywnie. Trudno przez to nawet dotrwać do końca.

Ocena: NEGATYWNA


W.E.T. - EARTHRAGE
Zespół grający muzykę nazywaną AOR-em idealnie wywiązuje się ze swojego zadania zapewnienia rozrywki niszy, która takim rockiem się interesuje. I nie ukrywam, że sam do tej niszy należę, bo choć W.E.T. swoim brzmieniem niczym nie zaskakuje, to i tak mi się podoba. Earthrage zapewnia mnóstwo chwytliwych melodii, dobrych gitarowych partii i całą masę energii. Połykanie całego albumu naraz może jednak nie być najlepszym pomysłem. Każda piosenka bowiem próbuje naśladować radiowy przebój lat 80. i zdecydowanie lepiej się ich słucha osobno. W przeciwnym wypadku zlewają się do kupy i ostatecznie przytłaczają powtarzalnością, choć jak na ten odłam rocka i tak jest w miarę różnorodnie i ciekawie.

Ocena: POZYTYWNA


Kasia Kowalska – AYA
Czekaliśmy, czekaliśmy i się doczekaliśmy. Artystka nareszcie wróciła z nowym albumem. Przed premierą głównym pytaniem było to, czy będzie to bardziej Trójka, czy bardziej RMF. Wyszło coś pomiędzy, a podobno jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego. Jest w tym trochę prawdy, bo o sukcesie w przypadku tej płyty nie ma mowy, jednak fani nie powinni narzekać na nowy materiał. Ten w zasadzie niczym nie zaskakuje i… jest to jego zaleta, bo to przepis na całkiem udany album, który po części trafi do szerszego grona słuchaczy. Umówmy się, nie zawsze da się nagrać dwanaście piosenek na poziomie tytułowej Aji. Czasem lepiej postawić na proste, sprawdzone, „bezpieczne” rozwiązania i to właśnie robi większość utworów, choć - co cieszy - nie wszystkie. Wychodzi to całości na dobre, jest w miarę różnorodnie i ciekawie do samego końca, choć trochę szkoda, że brakuje fajerwerków.

Ocena: NEUTRALNA

Radio Epsilon
17.12.2018 11:09 PM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
EVENo Offline
Byda rzygoł
*****

Liczba postów: 7 979
Dołączył: Sep 2017
Post: #44
RE: Albumy EVENa
Stone Temple Pilots – STONE TEMPLE PILOTS
Nowa płyta z nowym wokalistą, lecz w starym stylu. Dla mnie największym atutem Stone Temple Pilots zawsze byłą ich umiejętność do mieszania różnych rodzajów rocka, grając przy tym zawsze naturalnie. Jeśli grali mocno, to nie grali za mocno, jeśli wolno, to nie za wolno, a jeśli dyskotekowo, to też bez przesady. Przez to też nigdy nie rozumiałem dlaczego nazywa się ich zespołem grunge’owym, bo dla mnie bliżej im do rock and rolla. I pod tym względem nic się nie zmieniło – nowa płyta jest różnorodna, a mimo wszystko całkiem równa. Martwi jedynie jakość utworów, które nie są już tak dobre, jak za najlepszych czasów kapeli. Mimo to jest na czym zawiesić ucho i zdecydowanie jest to jeden z moich ulubionych krążków wydanych w 2018 roku.

Ocena: POZYTYWNA


Mela Koteluk – MIGAWKA
Mela kolejny raz nie zawodzi. Choć zgodnie z moimi oczekiwaniami to pierwszy singiel „Odprowadź” jest najmocniejszym punktem płyty, tak pozostałe piosenki bardzo łatwo przyswoić. Kompozycje są ładne i lekkie, a mimo to wiele się w nich dzieje. W dobrym odbiorze pomaga też głos artystki, która (przynajmniej w studiu) śpiewa czarująco, jak i pozytywny, słoneczny wręcz klimat płynący z większości utworów. Dosyć niespodziewanie może się okazać, że to najlepszy album Koteluk – jest równiejszy i ciekawszy od poprzedniczek, zachęcając do ponownego odtworzenia już po pierwszym odsłuchu.

Ocena: POZYTYWNA


Mark Knopfler – DOWN THE ROAD WHEREVER
Z przykrością muszę powiedzieć, że tym razem nie mogę być łagodny dla Pana Marka. Już poprzednia solowa płyta legendarnego gitarzysty Dire Straits, Tracker, wydawała mi się być mało interesująca. Owszem, jej styl jest jaki jest i nie przeszkadza mi takie łagodne oblicze Knopflera, ale słuchając płyty od deski do deski można było się zanudzić. Piosenki się dłużą i nie dają niczego wartego większej uwagi. Down The Road Wherever to… w zasadzie więcej tego samego. I jest to dla mnie ogromny minus, bo kolejny raz męczę płytę wyczekując jej końca. Z dwóch ostatnich albumów można by posklejać jeden średni, ale zamiast tego mamy dwie kiepskie. Nie zrozumcie mnie jednak źle – niech nam Pan Marek nagrywa jak najwięcej i jak najdłużej, bo jeśli na 15 nowych utworów znajdzie się choć jeden godny uwagi, to warto na niego czekać.

Ocena: NEGATYWNA


RSO – RADIO FREE AMERICA
Po odejściu Richiego Sambory z Bon Jovi zapowiadało się na to, że amerykański gitarzysta zechce udowodnić swoim dawnym kumplom z zespołu jak nagrać dobry, rockowy materiał. Niestety, Sambora najwyraźniej chciał udowodnić za dużo, przez co sam chyba zapomniał po co opuścił kapelę, z którą grał blisko trzy dekady. W międzyczasie związał się, prywatnie i zawodowo, z popularną gitarzystką z Australii znaną jako Orianthi i wspólnie ogłosili projekt RSO, w którym brać udział miało wielu znanych muzyków. Album zapowiadany był hucznie, a nagranych przez duet piosenek miało im starczyć na kilka następnych płyt.

Z jakiegoś jednak powodu od pierwszego ogłoszenia w stylu „premiera już niedługo”, a faktyczną premierą minęły cztery długie lata. Cztery lata, podczas których muzycy cały czas powtarzali, że jest dobrze, że już wkrótce singiel, że urwie nam cztery, a nawet osiem liter. Aż w końcu pojawiła się EP-ka z pięcioma piosenkami. A każda z nich z innej parafii – był typowy rocker, popowa papka, popowa ballada, rockowa ballada i jakieś country dla upośledzonych. Fani nie wiedzieli co na ten temat sądzić – jak materiał nagrywany przez cztery lata przez dwójkę gitarzystów może być tak mało rockowy, a przy tym tak dziwny i bez charakteru? W 2018 roku ukazał się więc album Radio Free America, zawierający 15 utworów. Jest to idealny przykład tego, że jeśli coś jest do wszystkiego, to jest do niczego. Każdy utwór zdaje się próbować trafiać w inną grupę odbiorców – próbować trafiać, bo zazwyczaj chybia. Chybiony był także związek Sambory z Orianthi – para rozstała się niedługo po wydaniu albumu, którego nawet nie starała się promować. Daikatana przemysłu muzycznego – projekt o którym przed powstaniem mówiono w samych superlatywach, po czym opóźniano jego premierę raz za razem, by ostatecznie wydać byle co i zamieść to pod podłogę. Wstyd.

Ocena: NEGATYWNA


Judas Priest – FIREPOWER
Gdy odpaliłem pierwszy singiel promujący nową płytę Judas Priest pomyślałem sobie „Wrócili!”. Niby nic odkrywczego, ale komentarz ten miał wyrazić jak bardzo spodobał mi się ten powrót i nie ma co ukrywać – Firepower jest kapitalnym albumem, na który nie stać by było wielu innych „dinozaurów metalu”. Fakt faktem, dodatkową energię Judasom daje ich młody gitarzysta Richie Faulkner, ale nie odbiera to szacunku, jaki należy się reszcie załogi za tak mocarne granie. Płyta jest po prostu wyśmienita i jeżeli ktoś lubi heavy metal, to polubi też nowe dzieło Judas Priest.

Ocena: MEGA POZYTYWNA


TACE Project – TIME TRAVELLER
Kilka lat temu Andrzej Citowicz pochwalił się małej grupie osób swoimi amatorskimi nagraniami. Odzew na forum był bardzo pozytywny, co sprawiło, że przez kolejne lata dzielił się on swoimi kolejnymi kompozycjami instrumentalnymi. W 2014 roku doszło do przełomu – Andrzej zebrał skład i wydał EP-kę z wokalem. Jego stare utwory nabrały nowej jakości. Nic więc dziwnego, że gdy zapowiedział pełny album swojego nowego zespołu, oczekiwania wobec niego były wielkie. TACE nie zawiodło i dostarczyło muzykę klimatem nawiązującą do rocka lat 80. Choć nagrania są w pełni amatorskie, nie sposób nie docenić świetnych gitar i interesującego podkładu. Momentami jednak zabrakło pomysłu, przez co album nie utrzymuje wysokiego poziomu przez cały czas. Mimo to, rzadko ma się do czynienia z tak piękną laurką dla muzyków, którzy znaczyli i znaczą dla nas tak wiele. A twórczość TACE taką laurką jest i niejedna legenda rocka byłaby dumna, gdyby usłyszała jaki poziom muzyczny potrafi osiągnąć wzorujący się na nim fan.

Ocena: POZYTYWNA

Radio Epsilon
06.01.2019 03:07 PM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
kajman Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 40 383
Dołączył: Jun 2007
Post: #45
RE: Albumy EVENa
EVENo napisał(a):Mark Knopfler – DOWN THE ROAD WHEREVER
Ocena: NEGATYWNA
Dla mnie z kolei pierwsza płyta w jego dorobku, którą oceniam jednoznacznie pozytywnie. Nareszcie przeważają rzeczy dobry, a do tego jest kilka kilerów (przy czym część na różnych deluxach).
06.01.2019 03:17 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
EVENo Offline
Byda rzygoł
*****

Liczba postów: 7 979
Dołączył: Sep 2017
Post: #46
RE: Albumy EVENa
Tworzę podsumowanie roczne. Postanowiłem je podzielić na sześć rozdziałów. Już wiem jakie płyty trafią do każdego z nich, pozostaje tylko napisać tekst. Pierwszy rozdział mam gotowy, więc zamieszczam.

Rozdziały podsumowania roku 2019:
  • Feniks z popiołów
  • Powrót na właściwe tory
  • Konsekwencja przede wszystkim, cz. 1: Zielone światło
  • Konsekwencja przede wszystkim, cz. 2: Żółta kartka
  • Pozytywne niespodzianki
  • Rozczarowania mniejsze i większe

---

Feniks z popiołów

Tool - FEAR INOCULUM
Rammstein – RAMMSTEIN
Lighthouse Family - BLUE SKY IN YOUR HEAD
RPWL - TALES FROM OUTER SPACE


Kiedy grupa Rammstein objawiła się bez większej zapowiedzi ze swoim „Deutschland” to wydawało się, że tytuł powrotu roku powinien z automatu wylądować w ich rękach. Wtedy zza rogu wychylił się Tool i powiedział „Hola, hola!”.

Nie da się ukryć, że zarówno o „Zapałce”, jak i Fear Inoculum było głośno nie ze względu na to, że to albumy wybitne, a ze względu na to, że długo kazano nam na nie czekać. Teraz już są i udowadniają, że apetyt nie zawsze rośnie w miarę jedzenia, a wręcz przeciwnie. Głodni fani nie mają powodów do niezadowolenia, a i ci, którzy fanami jednej lub drugiej grupy nigdy nie byli, mogli się nimi zainteresować. Wrażenie robią też fizyczne wydania tych albumów, co oczywiście również jest częścią promocji, ale też pewnego rodzaju rekompensatą dla najwierniejszych wielbicieli Toola i Rammsteina (niepotrzebne skreślić).

Wracając do samej muzyki, Tool nie zmienił się nic, a nic. To nadal to samo granie, które nikogo nie zmusza do zainteresowania się nim i otwiera się na słuchacza dopiero wtedy, gdy ten sam tego chce. Dla mnie Fear Inoculum jest imponującym doświadczeniem, które za każdym razem pokazuje coraz więcej i więcej. Niektóre fragmenty potrafiły przejść obok mnie bez echa, by dopiero za którymś razem stać się godnymi zapamiętania. To oczywiście sprawia, że warto do tej płyty wracać.

Niezatytułowany album Rammsteina to zupełnie inna para kaloszy, która na dłuższą metę nie broni się tak dobrze. Tutaj kompozycje są stosunkowo proste i choć słucha się tego przyjemnie, to nie zachęcają one do ponownego odtworzenia. Co dziwi tym bardziej, że każda sesja z albumem zdaje się trwać tak krótko, jak żywot zapalonej zapałki, widniejącej na okładce. Tool jest przy tym jak znicz olimpijski, który płonie tygodniami, ale ma w sobie coś takiego, że chce się na niego patrzeć (a potem czekać w nieskończoność, aż znów zapłonie). Po wypaleniu się zapałki nie ma się ochoty wyciągać kolejnej – jest obawa, że można się poparzyć.

Tyle o wielkich, czas zająć się mniejszymi. Powrotu Lighthouse Family chyba nie spodziewał się nikt. Z jednej strony nie jest on zbyt udany komercyjnie, słupki oglądalności ich nowych tworów są bardzo niskie, a z drugiej tego właśnie się spodziewano, więc nowy album połączony został w dwupłytowe wydawnictwo, zawierające przeboje zespołu sprzed lat. Jak się mają nowe kompozycje na Blue Sky In Your Head? Dokładnie tak, jak należało się spodziewać – są lekkie jak piórko i nie celują w żadną konkretną grupę odbiorców. Lighthouse Family z jakiegoś powodu robiło to dobrze 25 lat temu i robi to dobrze teraz.

No i zostało RPWL, które zamieściłem na tej liście, bo nie za bardzo pasowało mi do którejkolwiek. Grupę poznałem dopiero w tym roku i wciąż nie znam ich poprzednich płyt, ale ta najnowsza jest… OK. Klimat przypominający trochę Blackfield, trochę Riverside. Piosenki raczej zachęcające tylko na początku, później nieco się dłużą. Ale jeśli ktoś lubi takie granie, to płyta jest w porządku.

Radio Epsilon
18.12.2019 12:49 AM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
EVENo Offline
Byda rzygoł
*****

Liczba postów: 7 979
Dołączył: Sep 2017
Post: #47
RE: Albumy EVENa
Powrót na właściwe tory

Coldplay - EVERYDAY LIFE
Dream Theater - DISTANCE OVER TIME
Taylor Swift – LOVER
The Cranberries - IN THE END


Coldplay jest idealnym przykładem artysty, który w ostatnim czasie zboczył nieco z utartego wcześniej szlaku, by budować nową drogę. Sukces komercyjny grupy został pociągnięty w kierunku radiowego popu i gościnnych występów wielkich gwiazd showbiznesu. Nie wszystkim się to podobało i właśnie dlatego album Everyday Life można śmiało uznać za powrót na właściwe tory. Na najnowszym wydawnictwie jest sporo zabawy muzyką, nieliniowości i nieoczywistych manewrów, a mniej stawiania na przebojowość i próbę trafienia do szerokiego grona odbiorców. Znacznie łatwiej odnieść tutaj wrażenie, że to płyta stworzona przez zespół, a nie producentów, czy też potrzeby rynku.

No właśnie, a skoro o potrzebach rynku już mowa, to postanowiłem zamieścić na tej liście również Taylor Swift. Artystka przez lata kojarzyła mi się z łagodnymi piosenkami do radia, które były raczej przyjemne, a nie irytujące. Wszystko zmieniło się z nadejściem „reputation”, gdzie kompozycje stały się bardziej agresywne i próbujące dorównać współczesnym trendom. Był to dla mnie spory zawód, bo nigdy wcześniej nie ściszałem radia, gdy grano w nim utwory Taylor, a teraz zacząłem to robić. Lover zdaje się nie mieć tego problemu i prezentuje bardziej stonowaną, kolorową muzykę.

Zmieniamy gwałtownie klimat, bo oto Dream Theater wydał… dobrą płytę! Zespół nie miał ostatnio szczęścia do zaspakajania potrzeb fanów. Ostatnie albumy okazywały się rozczarowaniem, a szczyt szczytów nadszedł w 2016 roku, gdy ponad dwugodzinny The Astonishing został zjedzony przez słuchaczy, choć otrzymał świetne oceny od recenzentów. Miłym zaskoczeniem jest więc najnowszy Distance Over Time, który nie stara się wypełnić krążka CD do ostatniej sekundy, a zamiast tego częstuje nas kilkoma piosenkami z najwyższej półki. Niby wszystko jest po staremu – imponujące riffy, ciekawe solówki, niemożliwy wokal LaBrie (AKA magia studia), interesujące efekty… ale tutaj podane jest to w jedno składne danie, a nie w rozlatującą się tortillę, w którą wepchano więcej składników, niż zamawialiśmy. Teraz tylko mieć nadzieję, że kolejne wydawnictwa Dream Theater będą prezentowały podobny poziom.

Niestety, następnego albumu nie nagra już grupa The Cranberries. Umieszczam ją tutaj, ponieważ materiał nagrywany przed śmiercią Dolores O’Riordan miał zostać wydany na pierwszej od wielu lat płycie grupy. Stało się inaczej, In The End to gorzkie pożegnanie, pokazujące, że The Cranberries mogło wydać na świat jeszcze wiele dobrego. Tutaj powrót na tory pozostał tylko w planach, które zostały pokrzyżowane przez całkowite wykolejenie...

---

Konsekwencja przede wszystkim, cz. 1: Zielone światło

Alter Bridge - WALK THE SKY
Korn - THE NOTHING
Liam Gallagher - WHY ME? WHY NOT.
Whitesnake - FLESH & BLOOD
Millencolin – SOS
Rival Sons - FERAL ROOTS


W tym dziale przyjrzymy się artystom, którzy w zasadzie cały czas nagrywają to samo, ale robią to dobrze, z klasą i jak nikt inny. I właśnie przez to niewiele mam do powiedzenia na temat tych albumów. Są dokładnie tym, czym miały być. Spełniają oczekiwania i nie starają się wychylać tam, gdzie nie trzeba.

Na pochwałę zasługuje grupa Alter Bridge. O wielu zespołach zwykłem mówić, że wszystkie ich piosenki są 5/10 i… tutaj jest podobnie, z tym, że o jeden poziom wyżej. Wbrew pozorom to nie takie proste utrzymać równy, wysoki poziom, bo gdy ten jest równy cały czas, to ostatecznie sprawia wrażenie średniego. Z Alter Bridge nie mam takiego problemu i Walk The Sky to kolejny dobry album w ich dorobku.

Korn to Korn. I to właściwie tyle. Nic się w tej kwestii nie zmieniło, Korn to Korn. Szanuję ten zespół, choć nie jestem jego wielbicielem. Za tę konsekwencję właśnie i za w miarę unikatowe brzmienie, które przychodzi im całkowicie naturalnie, nic na siłę. Podobnie sprawa ma się z Rival Sons, który… po prostu wydał kolejny świetny album.

Są też takie albumy, które znasz jeszcze zanim zostaną wydane i do takich z pewnością zaliczyć można SOS grupy Millencolin oraz najnowsze dziecko Liama Gallaghera. I tu ponownie zachwycać się można tym, że coś tak oklepanego może wciąż brzmieć dobrze i świeżo. Podobnie sprawa ma się z nową płytą Whitesnake, choć ta akurat wydawać się może trochę za bardzo oklepana i może nie do końca świeża… ale wciąż dobra! Tutaj konsekwencja i nagrywanie nowych utworów w dokładnie tej samej stylistyce jest atutem.

---

Konsekwencja przede wszystkim, cz. 2: Żółta kartka

Pidżama Porno - SPRZEDAWCA JUTRA
Stereophonics – KIND
Nocny Kochanek - RANDKA W CIEMNOŚĆ
Kensington – TIME


Niestety, nie zawsze jest tak, że powtarzanie cały czas tego samego motywu można uznać za zaletę. O ile Millencolin wciąż dostaje ode mnie zielone światło, pomimo ponownego nagrywania praktycznie tej samej piosenki, tylko z nową energią i innym tekstem... tak Nocny Kochanek staje się powoli nieświeży. Randka w ciemność może nie jest zła, ale nie przedłuża terminu ważności dla samej kapeli. Jaranie się ich muzyką stało się po prostu nudne i zespół potrzebuje czegoś nowego, by przywrócić zainteresowanie.

Podobne wrażenie mam przy Kensington. Styl grupy mi leży i cieszę się gdy kolejne single przypominają mi to, co grupa grała wcześniej… ale na dłuższą metę każdy kolejny album przemawia do mnie coraz mniej i mniej. Różnica nie jest wielka, ale jest i choć oceniam płytę Time podobnie jak dwie poprzednie, to zmuszony jestem dać zespołowy żółtą kartkę, bo po prostu czuję, że moje zainteresowanie może wkrótce zgasnąć.

Podobne ostrzeżenie otrzymuje Stereophonics, czyli właśnie jeden z tych zespołów, które każdą piosenkę ma 5/10. Nigdy nie byli oni jakoś szczególnie zapamiętywalni… ale stają się coraz mniej. Nie jest to nic fajnego, gdy po usłyszeniu pierwszej piosenki na płycie Kind jestem święcie przekonany, że lepszej już nie usłyszę i nie mylę się w tej kwestii ani trochę. Daje to raczej uczucie straty czasu i eliminuje powody, aby do albumu wracać.

A co tu robi reaktywowana po latach Pidżama Porno? Cóż, nie oszukujmy się – Pidżama to Grabaż z zespołem, a Grabaż z zespołem to Strachy Na Lachy. A w porównaniu do tego, co robił Grabaż ze Strachami, Sprzedawca Jutra zdaje się być krokiem w tył, a nie naprzód. To fajny krążek, ale oczekiwania były znacznie większe.

Radio Epsilon
18.12.2019 04:21 PM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
EVENo Offline
Byda rzygoł
*****

Liczba postów: 7 979
Dołączył: Sep 2017
Post: #48
RE: Albumy EVENa
Pozytywne niespodzianki

Wojtek Mazolewski & John Porter - PHILOSOPHIA
Bruce Springsteen - WESTERN STARS
Sabaton - THE GREAT WAR
Eluveitie – ATEGNATOS
Hunter – ARACHNE
Daria Zawiałow – HELSINKI
Sum 41 - ORDER IN DECLINE


Nie każda zamieszczona w tej sekcji płyta była wielką niespodzianką, ale każda w jakiś sposób była. No bo, czy spodziewałem się, że nowa płyta Darii Zawiałow będzie dobra? Tak. Ale czy spodziewałem się, że aż tak?

A jako, że kobiety mają pierwszeństwo to od Darii zacznę. Debiut z 2017 roku był wyśmienity i powtórzenie tamtego sukcesu było nie lada wyzwaniem. Zawiałow tymczasem stworzyła album jeszcze lepszy, dając poważne obawy o to, jak daleko może powędrować jej kariera. A nie da się ukryć, jej sława wystrzeliła ostatnio niebywale i cieszę się, że mogłem być jednym z pierwszych, którzy docenili jej niebywały talent i zakochali się w jej twórczości. Na Helsinkach każda piosenka nadaje się na singla.

Przejdźmy teraz do innych niespodzianek – tych brzmieniowych. Zaskoczeniem bowiem dla mnie było jak dobrze i jak rockowo wypadła wspólna płyta Mazolewskiego i Portera. Wkład obu panów jest wyraźny i harmonizuje się to ze sobą fantastycznie. Zauważyć również można jak elastyczny potrafi być Wojtek Mazolewski, a kapitalne, pełne charakteru teksty Johna Portera dopełniają dzieła.

Ciekawostką okazała się być dla mnie nowa płyta Bruce’a Springsteena. Stylistycznie nie różni się to zbyt wiele od tego, co na starość robi chociażby Mark Knopfler… a z jakiegoś powodu podoba mi się dużo, dużo bardziej. Odważę się nawet powiedzieć, że Springsteen nigdy wcześniej nie przekonywał mnie tak bardzo, jak teraz. Western Stars to bardzo fajna, wyciszająca płyta, idealna na wieczory… niekoniecznie zimowe.

Nigdy wcześniej nie zachwycałem się również Sabatonem, a w tym roku coś się jednak odmieniło. Zespół nie zmienił swojego stylu, ale w moich oczach znacznie go poprawił. Będąc kapelą już bardzo doświadczoną i ani trochę niewypaloną, Sabaton robi świetną robotę. Jest to wprawdzie ocena bandu i wszystkiego co robił w 2019 roku, a nie samej płyty The Great War, ale przyznać należy, że zespół wie co robi i do każdego swojego projektu przykłada się równie mocno.

A czym zaskoczyło mnie Eluveitie? Przecież nowy album to niemal mieszanka wszystkiego, co zostało stworzone już wcześniej. Znajome melodie, oklepany styl. Co tutaj może być pozytywną niespodzianką? Cóż… to, że Ategnatos mi się podoba. Bo faktycznie, zazwyczaj bardzo krytycznie podchodzę do takiego autocoverowania, ale to dlatego, że wydaje mi się być po prostu gorszą wersją czegoś, co już słyszałem. A Eluveitie zrobiło moim zdaniem lepszą wersję samych siebie. Remaster tego, co w nich najlepsze. Bardzo się cieszę, że wciąż do mnie przemawiają.

Pozostał Hunter i Sum 41. Ich płyty nie są wybitne, ale cechują się zaskakująco ambitnym podejściem do muzyki. Hunter dawno nie zrobił czegoś tak nieszablonowego, jak Arachne, a Sum 41… po nich to już w ogóle nie spodziewałem się czegokolwiek. Tymczasem Order In Decline jest naprawdę porządnym kawałem gitarowego grania i do tego jest zaskakująco różnorodna. To wciąż tylko „średniak” w świecie rockowych gigantów, ale należy docenić jak ładnie dojrzała ta kapela i jak godnie prezentuje się w swojej obecnej formie.

---

Rozczarowania mniejsze i większe

The Black Keys - LET'S ROCK
Muniek - SYN MIASTA
happysad - REKORDOWO LETNIE LATO
Tabu - SAMBAL


Zacznę od Black Keys, bo mam najmniej do powiedzenia. Dałem im szansę i… po prostu się zawiodłem. Myślałem, że tak cenioną i popularną grupę stać na więcej. Nie przekonali mnie.

No to teraz Polskości. I to nie byle jakie, bo mówimy tu artystach, których słuchałem na żywo najwięcej razy, a ich płyty kupowałem niegdyś w ciemno. Dziś już tego nie robię – z różnych powodów. Tak, jak w tytule: mniejszych lub większych.

To na początek te najmniejsze. Okej, płyty Muńka nadal kupuję w ciemno, bo trochę szkoda na tym etapie przestać kolekcjonować wszystko, co ten człowiek kiedykolwiek stworzył. Tym bardziej, że wstydu przecież nie przynosi, co najwyżej strach. Tak, strach, bo tematyka jego solowej płyty momentami zaskakująco mocno pokrywa się z wydarzeniami, które miały miejsce po jej nagraniu. Muniek jest świadomy tego, że starość go dopadła i jego punkt widzenia się zmienił. Niestety, nie mogę być dla niego tak łaskawy, jak łaskawy był dla niego wylew. Album mi się po prostu nie podoba i to pod wieloma względami. Muzycznie nie ma na nim nic godnego uwagi, a i teksty, choć z fajnym przekazem, to są zarówno napisane, jak i zaśpiewane dosyć kiepsko. Sława, jaką zyskała ta płyta dzięki singlowi Pola jest zdecydowanie niezasłużona i chyba to mnie najbardziej w tym wszystkim irytuje, bo wolałbym, żeby Syn Miasta przeszedł przez rynek bez echa.

O ile na koncert Muńka nawet po wylewie chętnie się przejdę, tak o mojej obecności na koncertach happysadu możecie zapomnieć. To już po prostu nie moja bajka. Z resztą, zauważcie, że nadal zapisuję nazwę tego zespołu małą literą, tak jak było to w czasach jego świetności. Choć obecny, ambitnie grający Happysad nie jest w kręgu moich zainteresowań, to nadal szanuję tę kapelę i w pełni rozumiem kierunek w jakim podążyli. Świat najwyraźniej potrzebuje takiej muzyki i jeśli panowie czują się na siłach, by takową tworzyć, to proszę bardzo. Ja jednak wolałem na ich koncertach tańczyć, skakać i głośno śpiewać, niż stać w miejscu i patrzeć się na awangardowy wystrój sceny. Wracając do samej płyty – jest nieco lepsza od dwóch poprzednich. Obiecująco się zaczyna, ale po dwóch piosenkach wracamy do atmosferycznego grania, który nie do końca pasuje do tekstów Kuby. Ale nie jest to złe – po prostu nie w moim guście.

No i na koniec Tabu. Tabu i odrobina prywaty z mojej strony. Tabu to zespół, któremu kazać bym musiał oddać pieniądze za wszystkie koncerty, na których byłem. Kibicowałem im, gdy nikt ich nie znał. Byłem pełen podziwu ich energii i temu, jak się rozwijają. Trzymałem za nich kciuki, gdy grali na dużej scenie Przystanku Woodstock. Liczyłem na to, że ich kolejne płyty będą zapamiętane przeze mnie na lata.

Zamiast tego w 2015 zespół wydał średnie Meteory, które okazały się być początkiem końca. Lider kapeli zaczął mieć nawet jawne pretensje do ludzi, że przestali chodzić na ich koncerty. Na początku myślałem, że po prostu ubrał to w złe słowa, że nie to miał na myśli, ale nie – Rafałowi najwyraźniej trochę odbiła szajba. W tym roku Tabu przybiło sobie gwóźdź do trumny. Płyta Sambal jest krótka, ma paskudną okładkę, brzmi tak, jakby wokalista zapomniał jak idzie jego własny głos, kompozycje dają wrażenie napisanych bez pomysłu i na siłę, a obraz nędzy i rozpaczy podsumowuje ostatnia piosenka na płycie – Kasia, czyli singiel wydany dwa lata przed premierą albumu. I to nie jest bonus track – to jest zapychacz, aby ten album w ogóle można było nazwać long playem! Nie pozostaje mi nic innego, jak brutalnie stwierdzić, że najlepsze, co może się teraz przydarzyć grupie Tabu, to zakończenie działalności.

Wiem, że to dosyć ostre i negatywnie nastawione zakończenie tegorocznego podsumowania, ale hej – mało to słodziłem poprzednim płytom? Nie, niemało, bo to był naprawdę dobry rok. Jak wyglądają moje oceny dla każdego z zaprezentowanych albumów, ujawnię jednak za jakiś czas.

Radio Epsilon
19.12.2019 12:09 AM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Kuba1201 Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 2 414
Dołączył: Aug 2017
Post: #49
RE: Albumy EVENa
Najlepsze z tego to zdecydowanie krążki od Coldplay i Darii Zawiałow. W przypadku tej drugiej, jak mówisz, wszystko się nadaje na singla Icon_smile
19.12.2019 04:43 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
neo01 Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 10 028
Dołączył: Dec 2009
Post: #50
RE: Albumy EVENa
Jedno mnie nurtuje. Naprawdę wcześniej słuchałeś (świadomie) Taylor? Trudno nie odnieść wrażenia, że top mógł o niej przypomnieć Icon_wink
No i RPWL w kategorii "feniks z popiołów" średnio mi pasuje, bo poprzednia studyjna płyta z autorskim materiałem nie była specjalnie dawno, 5 lat temu (z nieautorskim 3).

WOLNE MEDIA!!!
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.12.2019 05:54 PM przez neo01.)
19.12.2019 05:50 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
EVENo Offline
Byda rzygoł
*****

Liczba postów: 7 979
Dołączył: Sep 2017
Post: #51
RE: Albumy EVENa
neo01 napisał(a):Jedno mnie nurtuje. Naprawdę wcześniej słuchałeś (świadomie) Taylor?
A co w tym dziwnego? Regularnie sprawdzam jej single, bo zanim zacząłem prowadzić listę to miała piosenki, które na pewno by na nią trafiły, a już podczas jej prowadzenia kilka razy się o nią otarła. Na dzisiejszych zasadach pewnie trafiłaby tam bez problemu z piosenkami, którym dałem najwięcej punktów w Topie - nie zdradzam którym. O Reputation mam wyrobioną opinię i jestem przekonany, że już kiedyś o tym tutaj na forum pisałem, że to był krok w złym kierunku. I nie musiałem słuchać płyty, żeby się o tym przekonać - sama Taylor zaczęła się kreować na taką, a nie inną i skoro album promowało coś takiego, jak "Look What You Made Me Do", to od razu było wiadomo, że to będzie złe. Teraz Tejla wróciła do bycia milusim koteczkiem w cieplutkim różowym sweterku... i taką ją wolę Icon_razz2

Radio Epsilon
19.12.2019 10:27 PM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
kajman Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 40 383
Dołączył: Jun 2007
Post: #52
RE: Albumy EVENa
EVENo napisał(a):O Reputation mam wyrobioną opinię i jestem przekonany, że już kiedyś o tym tutaj na forum pisałem, że to był krok w złym kierunku.
Dla mnie ostatnia płyta jest bardzo podobna do Reputation (a przynajmniej te utwory, które zostały zgłoszone), a obie brzmią jak kopia 1989. Ale jednak minimalnie lepiej brzmi od tamtej dwójki.
Ale to chyba nie jest najgorsza płyta w tym zestawie, bo Boss jest kompletnie niestrawny.
19.12.2019 10:35 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
neo01 Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 10 028
Dołączył: Dec 2009
Post: #53
RE: Albumy EVENa
To w tym dziwnego, że jakoś nie podejrzewałbym Cię o słuchanie takiej muzyki, mimo wszystko.

WOLNE MEDIA!!!
19.12.2019 11:49 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości