Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
MOJA LISTA notowanie 347(237) - 25.08.2017
marsvolta Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1 504
Dołączył: Mar 2008
Post: #1
MOJA LISTA notowanie 347(237) - 25.08.2017
NOTOWANIE 347(237)

  1. 04 19 BILLY TALENT - BIG RED GUN
  2. 03 13 CHROMATICS - SHADOW
  3. 01 11 FOO FIGHTERS - RUN
  4. 02 16 METALLICA - NOW THAT WE'RE DEAD
  5. 06 07 QUEENS OF THE STONE AGE - THE WAY YOU USED TO DO
  6. 08 09 ARCADE FIRE - EVERYTHING NOW
  7. 05 12 KAZIK I KWARTET PROFORMA - TA DROGA BYŁA DALEKA
  8. 10 10 PARAMORE - TOLD YOU SO
  9. 11 08 ROYAL BLOOD - HOOK, LINE & SINKER
  10. 12 07 THE KILLERS - THE MAN
  11. 07 16 PARAMORE - HARD TIMES
  12. 09 11 PROPHETS OF RAGE - UNFUCK THE WORLD
  13. 16 04 ROYAL BLOOD - I ONLY LIE WHEN I LOVE YOU
  14. 14 06 KASABIAN - BLESS THIS ACID HOUSE
  15. 13 17 AT THE DRIVE-IN - HOSTAGE STAMPS
  16. 22 05 ARCADE FIRE - CREATURE COMFORT
  17. 17 14 CHRIS CORNELL - THE PROMISE
  18. 15 19 ROYAL BLOOD - LIGHTS OUT
  19. 19 08 LANA DEL REY - LUST FOR LIFE FEAT. THE WEEKND
  20. 21 06 JULIA MARCELL - TESKO
  21. 18 24 AT THE DRIVE-IN - GOVERNED BY CONTAGIONS
  22. 27 03 PROPHETS OF RAGE - LIVING ON THE 110
  23. 20 20 KASABIAN - YOU'RE IN LOVE WITH A PSYCHO
  24. 26 04 ST. VINCENT - NEW YORK
  25. 30 02 PVRIS - HEAVEN
  26. 25 42 METALLICA - ATLAS, RISE!
  27. 23 15 THE KOOKS - BE WHO YOU ARE
  28. NN 01 DAN AUERBACH - WAITING ON A SONG
  29. 24 23 AT THE DRIVE-IN - INCURABLY INNOCENT
  30. NN 01 BILLY TALENT - GHOST SHIP OF CANNIBAL RATS
    ---
  31. 34 GARBAGE - NO HORSES
  32. 32 THE CHARLATANS - PLASTIC MACHINERY
  33. 35 CAGE THE ELEPHANT - SWEETIE LITTLE JEAN
  34. 36 NOTHING BUT THIEVES - SORRY
  35. 28 LANA DEL REY - LOVE
  36. 38 NOSOWSKA - KING
  37. 29 MUSE - DIG DOWN
  38. 40 THE DUMPLINGS - ACH NIE MNIE JEDNEJ
  39. 49 PVRIS - WHAT'S WRONG
  40. 45 QUEENS OF THE STONE AGE - THE EVIL HAS LANDED
  41. 43 LONDON GRAMMAR - NON BELIEVER
  42. 33 GREEN DAY - REVOLUTION RADIO
  43. 46 THE AFGHAN WHIGS - ORIOLE
  44. 39 NOTHING BUT THIEVES - AMSTERDAM
  45. NN THE KILLERS - RUN FOR COVER
  46. 42 METALLICA - MOTH INTO FLAME
  47. 48 LIAM GALLAGHER - WALL OF GLASS
  48. 41 ALEXANDRA SAVIOR - MIRAGE
  49. NN THE CRIBS - RAINBOW RIDGE
  50. 44 CAGE THE ELEPHANT - COLD COLD COLD

O nowościach:

DAN AUERBACH - WAITING ON A SONG

Podczas gdy The Black Keys zrobili sobie przerwę Dan Auerbach nie próżnuje i przedstawia nam swój nowy solowy album „Waiting on a Song”. I właśnie tytułowa piosenka z tego wydawnictwa debiutuje dzisiaj w podstawowym zestawieniu mojej listy. Powstaje zatem pytanie, czym różni się solowa działalność Auerbach’a od tego do czego przyzwyczaił nas przez ostatnie lata w swoim zespole. Odpowiedź jest raczej prosta, to po mianowicie zestaw ładnych pogodnych piosenek, usytułowanych brzmieniowo gdzieś w latach sześćdziesiątych bądź siedemdziesiątych. Nie ma tu tego charakterystycznego alternatywnego i mrocznego brzmienia, które cechuje twórczość The Black Keys. Króluje z to prostota i dobra zabawa, nie oznacza to oczywiście, że piosenki są złe, to po postu próba postawienia na inne akcenty.


BILLY TALENT - GHOST SHIP OF CANNIBAL RATS

Choć premiera tej piosenki odbyła się już ponad rok temu z okazji promocji albumu „Afraid of Heights”, to dopiero teraz doczekała się ona promocji z prawdziwego zdarzenia za sprawą fajnego animowanego teledysku. „Ghost Ship of Cannibal Rats”. To bez wątpienia jedno z najmocniejszych i najbardziej sugestywnych nagrań na całym albumie. Tekst piosenki w dobitny sposób uderza w konstrukcje dzisiejszego świata, gdzie wszyscy jesteśmy razem, dopóki coś nie zacznie się pieprzyć i psuć, a przecież zawsze tak się kończy. Wtedy odpowiedzialni uciekają szybko, a po tyłkach dostają oczywiście najbiedniejsi. Fajna agresywna melodia oraz sprytnie skonstruowany tekst rymuje się tutaj idealnie na końcu każdego wersu refrenu. Zaś ekspresyjne wykonanie Ben’a sprawia, że ciarki przechodzą po plecach po każdym wykrzyczanym „Respect”!
31.08.2017 07:52 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
marsvolta Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1 504
Dołączył: Mar 2008
Post: #2
RE: MOJA LISTA notowanie 347(237) - 25.08.2017
CZAD FESTIWAL - 23.0.2017 r.

Postanowiłem po raz pierwszy udać się do Straszęcina na organizowany tam od kilku lat Czad Festiwal. W tym roku wypadła piąta edycja imprezy i organizatorzy przygotowali naprawdę solidną listę artystów. Oczywiście wszystko jest kwestią gustu i dla mnie wszystko co najlepsze zostało zaplanowane na pierwszy dzień imprezy. Dlatego wybrałem się tylko na jeden dzień, ale za to jaki!


ACID DRINKERS

Wszystko zaczęło się od występu weteranów polskiego metalu, jedynych i niepowtarzalnych Acid Drinkers. W zeszłym roku zespół wydał świetny album „Peep Show”, a jeszcze wcześnie równie dobry „25 Cents For a Riff”, a ja dawno ich nie widziałem (jakieś cztery lata) dlatego byłem bardzo ciekaw tego występu. Tym bardziej, że zespół miał zaprezentować się z nowym gitarzystą Robertem „Bobby” Zembrzyckim, który zastąpił Wojciecha „Jankiel” Moryto, z którym zespół nagrał, aż cztery ostatnie albumy (licząc z „Fishdick Zwei”). Występ był naprawdę dobry, jak na wczesną godzinę to mogę nawet powiedzieć, że świetny. Bardzo dobre nagłośnienie i pełny profesjonalizm muzyków zespołu było słychać niemal w każdym dźwięku płynącym ze sceny. Nie był to jednak koncert promocyjny nowego albumu, a raczej subiektywny wybór piosenek z ostatnich lat („Me”, „25 Cents For a Riff”, „Swallow the Needle”, „Blues Beatdown”, „Thy Will Be Done”) i paru starszych („Anybody Home ?”, „The Joker”, „Drug Dealer”, „Slow and Stoned”). Jak widać zespół darzy wciąż sporym sentymentem swój chyba najlepszy album w karierze „Infernal Connection”. Nowy gitarzysta Bobby zaprezentował się bardzo przyzwoicie, nie tylko świetnie wypełnił lukę po Jankielu, ale również genialnie prezentował się na scenie, a to w przypadku zwariowanej ekipy Titusa ma jak wiadomo niebagatelne znaczenie. Na koniec zespół zaprezentował swój genialny cover „Hit the Road Jack” i po godzinie było już koncercie. Trochę szkoda i w sumie niezrozumiała decyzja organizatorów, aby taki zespół gał jako pierwszy, ale widocznie Hunter jest bardziej zasłużony dla polskiego metalu, ale ja tego nie czaję.


ZEBRAHEAD

Po kwasożłopach udałem się na koncert kalifornijskiego Zebrahead. Spodziewałem się dobrej zabawy, bo choć nie jestem znawcą tematu, to parę piosenek zespołu obiło mi się o uszy. Koncert był naprawdę fajny, być może publiczność z początku nie bawiła się najlepiej, ale z każdą kolejną piosenką impreza powoli się rozkręcała. Zagrali swoje największe przeboje z „Hell Yeah”, „Rescue Me” i „Falling Apart” na czele, a publiczność do zabawy zachęcał gość w zielonym kostiumie, który w szczytowym monecie koncertu postanowił popływać w pontonie na rękach niosącej go publiczności. To była istnie szalona zabawa, która jednak zakończyła się bardzo pozytywnie. Na koniec zaś zespół zorganizował zawody w przemieszczaniu się na rękach widowni na czas. Wybrano dziewczynę i chłopaka, którzy mieli za zadanie w jak najkrótszym czasie przedostać się na rękach zgromadzonej tego dnia w namiocie publiki do końca i z powrotem. Właśnie w takiej atmosferze odbywał się ten koncert, totalna zabawa i punkowo rapcorowe dźwięki, z lekką domieszką słonecznego ska. Oto całe Zebrahead! Naprawdę pozytywny występ i zachęta do głębszego zapoznania się z repertuarem zespołu.


NOCNY KOCHANEK

Po koncercie Zebrahead postanowiłem wyskoczyć na chwilę do samochodu, po cieplejsze ubrania i lepsze buty, bo pogoda zaczęła niepokojąco zmieniać się na gorszą. Dlatego nie zobaczyłem całego występu Nocnego Kochanka. I to był jak sądzę mój największy błąd tego dnia. Po prostu nie zdawałem sobie sprawy z tego jak świetnie można spędzić czas na koncercie tego zespołu. Słyszałem o nich już wcześniej, ale powiedzmy sobie szczerze nie traktowałem tego pomysłu poważnie, dlatego nie zagłębiałem się w muzykę zespołu, a tutaj taka niespodzianka. Nocny Kochanek naprawdę świetnie wypada na scenie. Niby jest to w zrobione w pewnej prześmiewczej konwencji, która narusza mit takich zespołów jak Iron Maiden, Judas Priest czy nawet AC/DC, ale od strony technicznej muzycy wpadają naprawdę dobrze. Koncert zacząłem oglądać od zabawnej piosenki (zresztą jak wszystkie ) „Pierwszego Nie Przepijam”. Od razu zorientowałem się, że niekwestionowaną gwiazdą zespołu jest wokalista Krzysztof Sokołowski. Ten koleś ma naprawdę świetny metalowy głos, który przypomina Bruce’a Dickinsona. Zaś teksty są układane tak jakby język polski nie był żadną barierą w śpiewaniu melodyjnego metalu. Są zabawne i z przymrużeniem oka, czasem potrafią rozbawić do rozpuku, innym razem są nawet lekko sprośne i nieprzyzwoite, ale taka właśnie jest konwencja tego zespołu. Najlepiej streszcza ją piosenka „Zdrajca Metalu”, która dosłownie zwaliła mnie z nóg. Opisuje ona wypisz wymaluj moje odczucia względem zagorzałych metalowców, który nie splamią swojego ucha popową popłuczyną i zawsze będą nosić skurzaną kurtkę i rozpuszczone pióra. Zespół bawi się zresztą nie tylko tekstem, ale również muzyczną formą, bo do granic śmieszności eksponuje popularne zagrywki i gitarowe galopy muzyki metalowej. To wszystko zlewa się iście przebojową i bardzo przyjemną całość, która jak widać było tego dnia pod sceną ma naprawdę wielu fanów.


BASTILLE

Widziałem już wcześniej Bastille, ale tym razem postanowiłem obejrzeć zespół z bliska, bo choć nie cała twórczość zespołu trafia do mnie z równą siłą, to niewątpliwie jest to ciekawe zjawisko na współczesnej scenie muzycznej. Chyba się nie zawiodłem, bo był to naprawdę przyzwoity występ, choć niestety deszcz odrobinę go popsuł. Koncert zaczął się od jednego z najnowszych singli zespołu „Send Them Off!”. Publiczność dopisała, choć osobiście sądziłem, że taka gwiazda przyciągnie jeszcze więcej ludzi. Potem zagrali mój ulubiony kawałek „Laura Palmer” i to było naprawę świetne rozpoczęcie tego wieczoru. Następnie wykonali w zasadzie cały swój repertuar min. kolejne przeboje „Flaws”, „Good Grief”, „Bad Blood”, „Blame”, a nawet „Of the Night” i oczywiście te najbardziej znane „Things We Lost in the Fire” i „Pompeii” na koniec. Tak jak mówiłem wszystko byłoby świetnie gdyby nie ten deszcz. Spowodował od moją ewakuację pod parasol w strefie piwnej, ale Czad Festiwal to naprawdę kompaktowy festiwal i bez problemu można było obejrzeć stamtąd dalszą część występu. Jak na złość dokładnie z ostatnim gwizdkiem, czyli dźwiękiem tego koncertu, jak na zawołanie przestało padać, od taki kaprys losu. Natomiast występ Bastille trzeba ocenić bardzo pozytywnie i wysoko, bo chłopaki w takich warunkach przyrody zachowali się naprawdę profesjonalnie i zagrali pełny nieskrócony set. Brawo!


DUBIOZA KOLEKTIV

Miałem już wcześniej okazję podziwiać zwariowanych muzyków Dubioza Kolektiv, bo supportowali oni trasę Faith No More i wystąpili przed nimi w krakowskiej Turon Arenie, dlatego występ zespołu nie był dla mnie tak wielkim zaskoczeniem. Można nawet zaryzykować, że od tego czasu pod względem wizerunku i muzyki niewiele się w tym obozie zmieniło. Niemniej jednak dla większości publiki zgromadzonej pod sceną występ zespołu musiał być sporym zaskoczeniem. Dwaj wokaliści Almir i Adis robią na scenie niemałe zamieszanie błyskawicznie wciągając ludzi do swojej zabawy. Muzyka zespołu to radosne ska z elementami tradycyjnej muzyki ludowej i reagge. Wszystko zaś ochrzczone jest potężną dawką dubstepu, sampli i niskich basów. Tak mieszanka na pierwszy rzut oka wygląda na zwariowaną, ale wyraźnie dobrze sprawdza się na koncertach. Najzabawniejszym momentem występu była niewątpliwie piosenka „Free.mp3 (The Pirate Bay Song)”. Zespół zapowiedział ją w iście komiczny sposób, uznając koniec końców, że pomimo iż ich muzyka jest do pobrania za darmo z ich oficjalnej strony, to oni preferuję torrenty! Wyszli więc na scenę z banerem The Pirate Bay i obwieścili, że kontrowersyjny portal to ich oficjalny sponsor! Równie zabawnie było parę minut później, kiedy zespół postanowił podzielić widownie na dwie części, a kiedy do tego doszło uznali, że teraz gdy jesteśmy podzieleni czują się lepiej, jak u siebie na Bałkanach. Po wszystkim wszyscy zatańczyli polkę i zabawie nie było końca. Bo taki właśnie jest ten zespół, niesamowicie energiczny, radosny i ekspresyjny.


BILLY TALENT

Nie ukrywam, że Billy Talent był moim głównym celem wyprawy do Straszęcina. Widziałem ich już parę lat temu w krakowskim ‘Studio’ i od tego czasu nie mogłem zapomnieć o tamtym występie. Tym bardziej, że chłopaki obiecali wrócić do Krakowa za rok, co niestety się nie udało. Od tego czasu parę razy występowali w Polsce, ale zawsze za daleko lub w niekorzystnym z mojego punktu widzenia terminie. Tutaj za to wszytko ładnie się poukładało i od paru miesięcy z niecierpliwością wyczekiwałem koncertu Kanadyjczyków. Wszystko zaczęło się zgodnie z planem dokładnie o 23:00 od idealnego na rozpoczęcie występu kawałka „Devil in a Midnight Mass” z drugiej płyty zespołu. Jako, że publiczność dopisała, aczkolwiek nie napierała jakoś szczególnie pod scenę, błyskawicznie zameldowałam pod samymi przednimi bramkami. Tam zabawa była oczywiście najlepsza, a kolejną piosenką tego wieczoru był mój aktualny numer jeden „Big Red Gun”, co niezwykle mnie ucieszyło, bo absolutnie uwielbiam tę piosenkę, choć nie ukrywam, że długo się do niej przekonywałem. Następnie zespół wykonał jeden ze swoich najlepszych kawałków „This Is How It Goes” z debiutanckiego albumu zespołu. I trzeba przyznać, że takie otwarcie koncertu naprawdę rozgrzało publikę. Później przyszła pora na względnie nową kompozycję „Kingdom of Zod” promując niedawną składankę największych przebojów zespołu. Następnie zespół postanowił trochę zwolnić, za sprawą wolniejszego „Rusted from the Rain”, które wyraźnie przypadło naszej publiczności do gustu, bo wspólnie odśpiewany refren niósł się naprawdę daleko. Nie zabrakło też najnowszego singla „Ghost Ship of Cannibal Rats”, do którego teledysk wyszedł dosłownie na tydzień przed tym występem. Mocna i dzika piosenka powinna baz przeszkód stać się kolejnym wielkim przebojem zespołu. W następnej kolejności usłyszeliśmy cudowne „Pins and Needles”, gdzie Ian D'Sa (gitarzysta zespołu) popisał się niesamowitą grą na gitarze oraz „Surrender”, jedno z najciekawszych i zarazem najbardziej popularnych nagrań zespołu w naszym kraju, co zresztą było wyraźnie słychać. Nie zabrakło też wyjątkowego z naszego punktu widzenia „Nothing to Lose” z dedykacją dla Chrisa Cornell’a. Piosenka został powitana i pożegnana gromkimi brawami, co bardzo mi się spodobało. Następnie zespół zagrał „Saint Veronika” z trzeciego albumu, a czas uciekał jak to bywa w takich okolicznościach bardzo szybko. Jako, że był to koncert promujący ostatnie wydawnictwo zespołu album „Afraid of Heights”, naturalnie zagrali dużo z tego krążka, np kolejną na set liście piosenkę „The Crutch”. Te nowe piosenki są naprawdę świetne, ale wyraźnie ludzie lepiej bawili się przy bardziej znanych i starszych. Niemniej jednak przedostanie płyta zespołu „Dead Silence” wydaje się być już jazdą obowiązkową dla każdego fana zespołu, bo „Surprise Surprise” zostało przyjęte z niesłychanym entuzjazmem, a to chyba dobrze, bo wydaje mi się, że samolocik w logo festiwalu to pomysł zaczerpnięty właśnie z teledysku to tego utworu. Najlepszym momentem koncertu było dla mnie niewątpliwie „Try Honesty”. Ta piosenka pomimo upływu lat wydaje się być niezniszczalna. Potężny wżynający się w umysł riff oraz niesamowicie przebojowy refren, to niewątpliwie opus magnum tego zespołu. Następnie przyszła pora na tytułowe nagranie z ostatniego albumu zespołu „Afraid of Heights” oraz piękną balladę „Leave Them All Behind”. I o ile ta pierwsza piosenka to murowany koncertowy przebój na lata, to ta druga nie wypadła już tak świetnie. Niby wszystko w porządku, ale coś w tempie, albo melodii tej kompozycji nie pasuje do Billy Talent. Inaczej sprawa ma się z kolejnym „This Suffering” klasycznym już dziś z perspektywy ponad dziesięciu lat przebojem zespołu oraz zupełnie nowym „Louder Than the DJ”. Tutaj wszystko było jak najbardziej ok., a publiczność dosłownie zwariowała ze szczęścia. Nie mówię oczywiście o bandzie koncertowych debili, którzy bawili się pod sceną w najlepsze nie zważając uwagi, ani na melodię, ani na piosenki, ale to tylko taki mały prztyczek z mojej strony na ich postawę. Ja też lubię poszaleć pod sceną i niejedno widziałem, ale wszystko musi mieć jakiś cel, no i pasowałoby, co jakiś czas otworzyć usta i wyśpiewać ulubiony refren, albo wers czy też okrzyk. Przy następnym kawałku „Devil on My Shoulder” można było wreszcie odpocząć przed wielkim finałem, a Ben zachęcał wszystkich do głośnego śpiewanie „over and over”. Na finał zespół wybrał oczywiście swój niejako już hymn „Red Flag”. Wszyscy zdzieraliśmy sobie gardło, a „The kids of tomorrow don't need today” niosło się w przestworza. Naprawdę niesamowity moment koncertu, po którym Panowie zeszli ze sceny, na którą niebawem powrócili na króciutki bis w postaci czadowego jak zwykle „Fallen Leaves” oraz genialnego i ważnego „Viking Death March” z „Dead Silence”.

Koncert był naprawdę dobry zważywszy na miejsce i warunki, może nie tak wypasiony pod względem repertuaru, jak ten krakowski, gdzie zespół wystąpił promując reedycję swojego debiutu z okazji dziesięciolecia wydania tego krążka, ale za to usłyszeliśmy sporo nowego repertuaru. Koncert plenerowy nie może też równać się z gorącą atmosferą klubowego występu, ale oczywiście takie są reguły gry. Niemniej jednak nie żałuję i już mażę o kolejnych koncertach Billy Talent. Może znowu w krakowskim studio? Dlaczego nie, po remoncie będzie nam naprawdę niesamowita sala koncertowa.


ANTI-FLAG

Zobaczyć i usłyszeć na własne oczy Anti-flag to niesłychana przyjemność. Nie ukrywam, że zespołu słuchałem głownie dekadę temu przy okazji wydania ich bodajże najbardziej znanego i przebojowego wydawnictwa „For Blood and Empire”, to jednak zawsze starałem się na bieżąco śledzić karierę anty systemowych punkowców z Pensylwanii. I koncert rozpoczął się dokładnie tak, jak mógłby się rozpocząć 10 lat temu, od genialnego i iście przebojowego „The Press Corpse”. Pora była już późna, a pod namiotem nie było jeszcze zbyt wiele osób, jednak koncert wystartował zgodnie z planem. W miarą jak zespół się rozkręcał coraz więcej osób pojawiało się pod sceną, a zespół grał coraz szybciej i lepiej. Po kolei „Cities Burn” i „Emigre” – wszystko z „For Blood and Empire”. Właśnie dlatego stwierdziłem, że równie dobrze mógłby to być koncert z przed lat. Dla mnie idealnie, a na tym przecież nie koniec eksploracji tego albumu. Następnie usłyszeliśmy coś nowego w postaci „Fabled World” z ostatniego albumu zespołu „American Spring” oraz genialne „Broken Bones” z poprzedniego krążka „The General Strike” i znowu powrót do „Empire” w postaci „I'd Tell You But...”. Zespół rozkręcał się z każdym kolejnym numerem, a razem z nim publiczność zwłaszcza przy tak wściekłych piosenkach jak „Sodom, Gomorrah, Washington D.C.” czy „All of the Poison, All of the Pain”. Potem zespół zabrał nas na wycieczkę w przeszłość za sprawą starszych numerów „Turncoat” i „Fuck Police Brutality”. Emocje sięgnęły zaś zenitu przy najbardziej znanych i przebojowych klasykach Anti-Flag „1 Trillion Dollar$” i „This Is the End (For You My Friend)”. Tutaj wszyscy śpiewaliśmy i bawiliśmy się razem. Zespół zaprezentował też swoje najnowsze dziecko piosenkę „American Attraction” zapowiadającą ich nadchodzący album „American Fall”, a zaraz potem szybkie i konkretne „This Machine Kills Fascists” sprzed lat. Wszyscy bawili się naprawdę świetnie i chłopaki wyczuwając tę atmosferą postanowili zagrać coś bardzo znanego. Padło na genialne covery „Should I Stay or Should I Go” z repertuatu The Clash oraz niesamowity przebój Chumbawamby „ Tubthumping”. Następnie zespół wykonał swój najnowszy utwór „Racists” nawiązujący do zamieszek w amerykańskim Charlottesville. Trzeba przyznać, że mają refleks! Potem zespół wykonał swój hymn, niesamowicie mocny w przekazie „Die For Government”, a zraz potem „Brandenburg Gate”, którą na ostatnim albumie wykonują wspólnie z Tim’em Armstrong’iem (Rancid). Było jeszcze „Drink Drank Punk” oraz niesamowity finał, na który zagrali „Power to the Peaceful”. Podczas tego kawałka Pat Thetic perkusista zespołu wszedł do publiczności wraz ze swoją perkusją, a obok niego na podwyższeniu stanął z mikrofonem i gitarą Chris Barker. Cała publiczność otoczyła ich szczelnie i tak wykonali finał utworu.

Maksymalnie energiczny i pozytywny występ, pomimo późnej pory bawiłem się naprawdę świetnie, nie spodziewałem się tak dobrego występu, a teraz w zasadzie na okrągło słucham Anti-Flag!
31.08.2017 07:54 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Tomekk Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 14 494
Dołączył: Aug 2008
Post: #3
RE: MOJA LISTA notowanie 347(237) - 25.08.2017
marsvolta napisał(a):03 13 CHROMATICS - SHADOW
nie wiem czy to wpływ Twin Paaks czy nie. U mnie tak wysoko też byli, ale najniższy stopień podium okazał się ich najlepszym wynikiem.
ciekawe czy u Ciebie dadzą sobie radę i wejdą na szczyt.
31.08.2017 08:25 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  MOJA LISTA PODSUMOWANIE ROKU 2017 marsvolta 1 921 20.01.2018 01:32 PM
Ostatni post: ku3a
  MOJA LISTA notowanie 365(241) - 29.12.2017 marsvolta 0 585 31.12.2017 05:23 PM
Ostatni post: marsvolta
  MOJA LISTA notowanie 364(241) - 22.12.2017 marsvolta 1 786 31.12.2017 03:03 PM
Ostatni post: marsvolta
  MOJA LISTA notowanie 363(241) - 15.12.2017 marsvolta 1 696 24.12.2017 05:25 PM
Ostatni post: marsvolta
  MOJA LISTA notowanie 362(241) - 08.12.2017 marsvolta 2 977 17.12.2017 06:28 PM
Ostatni post: prz_rulez
  MOJA LISTA notowanie 361(241) - 01.12.2017 marsvolta 2 720 11.12.2017 04:41 PM
Ostatni post: marsvolta
  MOJA LISTA notowanie 360(240) - 24.11.2017 marsvolta 0 682 03.12.2017 03:09 PM
Ostatni post: marsvolta
  MOJA LISTA notowanie 359(240) - 17.11.2017 marsvolta 0 633 26.11.2017 12:14 PM
Ostatni post: marsvolta
  MOJA LISTA notowanie 358(240) - 10.11.2017 marsvolta 0 922 17.11.2017 08:20 PM
Ostatni post: marsvolta
  MOJA LISTA notowanie 357(240) - 03.11.2017 marsvolta 0 612 16.11.2017 10:04 PM
Ostatni post: marsvolta

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości