Pierwsze moje chwile na rumuńskiej ziemi łatwe nie były, w każdym bądź razie dla mojego serca i nerwów, bo droga przez siedmiogrodzki interior na pewnej wysokości do najbezpieczniejszej i najbardziej komfortowej nie należała. W dodatku czas niemiłosiernie się dłużył, dość powiedzieć, że podróż z przejścia granicznego niedaleko Debreczyna do rzeczonej Hunedoary (drogowy odcinek 300 km) zajęła siedem godzin.
Przezornie zaznajomiłem się dość szczegółowo z programem imprezy by móc z całą stanowczością i pewnością siebie pocieszać moich współtowarzyszy, że warto czekać na atrakcje u celu podróży. I nie pomyliłem się - widok zamku zapiera dech w piersiach.
I jeszcze zabawna historia. Otóż wracając z byłej posiadłości Korwinów i przechadzając się wśród kramów z pamiątkami moją uwagę zwróciła pewna drewniana zręcznościowa zabawka składająca się z dwóch elementów połączonych sznurkiem. Zadaniem, którego wymaga ona od gracza jest nabicie górnej części na wystający szpikulec. I właśnie ten szpikulec przekonał mnie, że mam do czynienia z typową rumuńską zabawką dla dzieci odwołującą się do dość makabrycznej, acz rodzimej historii z osikowym kołkiem. Jakie było moje zdziwienie, gdy już po powrocie do domu dowiedziałem się, że to tradycyjna japońska zabawka zwana kendamą w wersji 'pill'. No cóż, rumuńska czy japońska... ważne, żeby sprawiła mojemu chrześniakowi sporo frajdy w życiu, a może następny film z tej serii będzie pochodził już z Polski?
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 02.01.2019 08:19 PM przez thestranglers.)