kajman
Stały bywalec
Liczba postów: 40 899
Dołączył: Jun 2007
|
aaktt napisał(a):kajman napisał(a):aaktt napisał(a):Jeśli kogoś dobija Elvis to definitywnie się nie zna
Taka dygresyjka
Słodki, ckliwy, beznadziejnie śpiewający, cud, że po kimś takim muzyka jeszcze nie przestała istnieć.
Cudem jest to, że gościu z Twoim muzycznym doświadczeniem zbieranym przez wiele lat wygłasza takie herezje i nie potrafi docenić roli Króla Elvisa w historii muzyki rozrywkowej, nawet jeśli osobiście za nim nie przepada Spinasz się czasami z tymi patetycznymi mowami jakbyś jeszcze nie wyszedł podstawówki.
Akurat jeżeli spełniał jakąś rolę to jedynie hamującą. Zamiast prawdziwego rock'n'rolla, który wtedy się rozwijał proponował muzyczną papkę bez wyrazu. No tak, może dzięki niemu istnieją takie gwiazdki jak Britney. A tak ogólnie to jeżeli był królem to szybko abdykował, bo w l. 60-tych zszedł do roli podrzędnej gwiazdki (chociaż czasem trafiały mu się przeboje), a ponownie wypromowała go dopiero śmierć.
|
|
23.12.2008 08:59 PM |
|
kajman
Stały bywalec
Liczba postów: 40 899
Dołączył: Jun 2007
|
saferłel napisał(a):Saturdaya i Wouldn'ta nie kojarzę, Go west (to chyba miało taki durny ruski teledyx) faktycznie wyjątkowo nie trawiłem, ale najgorsza czwórka to dla mnie właśnie Suburbia, It's a sin i Rent (pewnie także dlatego, że doszły do szczytu LP3) oraz nagrania z Lisą M. No i fatalnie kojarzy mi się to z Robinem, ale może dlatego, że to był ich pierwszy utwór słyszany po dużej przerwie.
1. Z Lizą Minelli byli nawet? A to coś ponad programowo, ale w sumie nawet In The Night nie wiadomo skąd....
2. i znów mnie zaskakujesz, bo spodziewałbym się złych reakcji na wszystko co robili w latach 80 tylko nie na Rent i It's A Sin To akurat dość hmm niebanalne utwory...a to mało powiedziane....[/quote]1. W wikipedii wyczytałem, że byli producentami i członkami zespołowi towarzyszącemu Lizie, ale w Trójce zapowiadali ich zawsze jako PSB i LM. Przy czym chyba mniej mnie dobijało obecne na LP3 Losing my mind (nota bene nagrana także przez nich bez niej jako B-side Jealousy) co koszmarna wersja Twist in my sobriety.
|
|
23.12.2008 09:18 PM |
|
prz_rulez
Stały bywalec
Liczba postów: 20 111
Dołączył: Jun 2007
|
saferłel napisał(a):....i ta Panna z Tańca z Gwiazdami w top 10
Od Natalii się od*ierdol
Kajman napisał(a):Który, bo na pewno słyszałem I don't know what you want but I can't give it anymore i New York City boy i chociaż za bardzo nie pamiętam, jak leciały to kojarzę, że mnie wkurzały. A jeżeli inne to nie wiem czy znam.
Chodzi o "New York City Boy".
aaktt napisał(a):Ja nigdy nie napisałem, że po tym, co nagrało PSB dziwię się, że muzyka nie przestała istnieć. Rozumiem, że to był naturalny etap ewolucji muzyki (który ja uważam za wybitnie obciachowy, ale trudno). Cała muzyka lat 80tych taka była, no 3/4.
Definitely disagree Syntezatory są piękne!
kajman napisał(a):Praktycznie od początku do końca grał i śpiewał to samo i był klasycznym przedstawicielem kultury masowej. Porównując go na przykład z Beatlesami widzi się kolosalną różnicę, bo oni początkowo też śpiewali ładne pioseneczki, ale niewiele wnoszące, a potem podciągnęli muzykę na tak wysoki poziom. Bez nich i Stonesów cała wielka rewolucja w roku byłaby zjawiskiem niszowym.
A ja uważam, że większość utworów z początku kariery Beatlesów należy do tych najlepszych!
|
|
23.12.2008 10:00 PM |
|
kajman
Stały bywalec
Liczba postów: 40 899
Dołączył: Jun 2007
|
prz_rulez napisał(a):1. Syntezatory są piękne!kajman napisał(a):Praktycznie od początku do końca grał i śpiewał to samo i był klasycznym przedstawicielem kultury masowej. Porównując go na przykład z Beatlesami widzi się kolosalną różnicę, bo oni początkowo też śpiewali ładne pioseneczki, ale niewiele wnoszące, a potem podciągnęli muzykę na tak wysoki poziom. Bez nich i Stonesów cała wielka rewolucja w roku byłaby zjawiskiem niszowym.
2. A ja uważam, że większość utworów z początku kariery Beatlesów należy do tych najlepszych!
1. Może z widoku, bo muzyka z nich tylko wtedy, kiedy się nie zauważa, że to syntetyzator.
2. Czy są najlepsze to już inna sprawa, mi chodziło o to, że grali taką muzykę jak prawie wszyscy wówczas, a później poszli w tylu kierunkach, że stworzyli pole do rozwoju psychodelii, hard i nawet progressive wznosząc gust odbiorców na poziomy zupełnie niewyobrażalne. Bez nich to mogła być muzyka elit.
|
|
23.12.2008 11:32 PM |
|
kajman
Stały bywalec
Liczba postów: 40 899
Dołączył: Jun 2007
|
Gary napisał(a):kajman napisał(a):Porównując go na przykład z Beatlesami widzi się kolosalną różnicę, bo oni początkowo też śpiewali ładne pioseneczki, ale niewiele wnoszące, a potem podciągnęli muzykę na tak wysoki poziom. Bez nich i Stonesów cała wielka rewolucja w roku byłaby zjawiskiem niszowym.
1. Dzięki popularności zdobytej na pioseneczkach. I chwała za to Beatlesom.
2. (Stonesi wypłynęli na szersze wody dzięki Lennonowi i McCartneyowi, ale powiedzmy, że ja za nimi nie przepadam).
3. A nie myślałeś kiedyś hipotetycznie, w którą stronę by popchnął muzykę Elvis, gdyby zrobił to co zrobili Beatlesi? Może to jednak dobrze, że im pozostawił wytyczyenie kierunku rozwoju muzyki? (bo moim zdaniem "pioseneczki" wczesnych Beatlesów biją na głowę te Presleyowe)
1. To fakt, pioseneczki ich rozsławiły, ale wtedy nie było chyba innej drogi.
2. Myślę, że poradziliby sobie sami, chociaż może później. Też nie jestem ich wielkim wielbicielem, ale ich cenię.
3. Elvis musiałby zacząć muzykę tworzyć, a nie odtwarzać, żeby mógł coś popchnąć. Chyba żeby wszedł w stałą spółkę z jakimiś wybitnymi kompozytorami (i najlepiej jeszcze instrumentalistami), dla których ważniejsze byłoby tworzenie niż kolejne sukcesy.
|
|
24.12.2008 12:03 AM |
|