Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
MOJA LISTA notowanie 289(224) - 15.07.2016
marsvolta Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1 507
Dołączył: Mar 2008
Post: #1
MOJA LISTA notowanie 289(224) - 15.07.2016
NOTOWANIE 289(224)

  1. 03 09 RED HOT CHILI PEPPERS - DARK NECESSITIES
  2. 04 13 IGGY POP - SUNDAY
  3. 02 14 THE LAST SHADOW PUPPETS - AVIATION
  4. 06 11 NOTHING BUT THIEVES - EXCUSE ME
  5. 01 16 THE LAST SHADOW PUPPETS - EVERYTHING YOU'VE COME TO EXPECT
  6. 07 07 HEY - HISTORIE
  7. 05 12 BRING ME THE HORIZON - FOLLOW YOU
  8. 10 05 THE LAST SHADOW PUPPETS - MIRACLE ALIGNER
  9. 11 07 THE KILLS - DOING IT TO DEATH
  10. 09 17 HEY - PRĘDKO, PRĘDZEJ
  11. 14 03 THE STROKES - OBLIVIUS
  12. 08 16 PRIMAL SCREAM & SKY FERREIRA - WHERE THE LIGHT GETS IN
  13. 16 10 GARBAGE - EMPTY
  14. 13 25 TAME IMPALA - THE LESS I KNOW THE BETTER
  15. 15 16 JULIA MARCELL - TARANTINO
  16. 12 26 THE LAST SHADOW PUPPETS - BAD HABITS
  17. 19 08 THE STONE ROSES - ALL FOR ONE
  18. 21 05 BILLY TALENT - AFRAID OF HEIGHTS
  19. 23 03 IGGY POP - AMERICAN VALHALLA
  20. 20 21 IGGY POP - GARDENIA
  21. 24 06 PVRIS - YOU AND I
  22. 22 14 LADYHAWKE - A LOVE SONG
  23. 17 08 MARIA PESZEK - MODERN HOLOCAUST
  24. 18 16 LANA DEL REY - FREAK
  25. 25 22 MARIA PESZEK - POLSKA A, B, C I D
  26. NN 01 GRIMES - KILL V. MAIM
  27. 28 02 BLINK-182 - BORED TO DEATH
  28. NN 01 LIPALI - A GDYBY TAK
  29. 27 04 BLOC PARTY - VIRTUE
  30. 26 06 THE 1975 - THE SOUND
    ---
  31. 32 METRONOMY - OLD SKOOL
  32. 34 PJ HARVEY - THE COMMUNITY OF HOPE
  33. 29 DAVID BOWIE - LAZARUS
  34. 38 RADIOHEAD - BURN THE WITCH
  35. 37 YOUNG THE GIANT - AMERIKA
  36. 30 RICHARD ASHCROFT - THIS IS HOW IT FEELS
  37. 39 CAGE THE ELEPHANT - TROUBLE
  38. 40 M83 - SOLITUDE
  39. 42 THE CORAL - MISS FORTUNE
  40. 44 JULIA MARCELL - MAREK
  41. 45 CHVRCHES - BURY IT
  42. 33 THE DUMPLINGS - KOCHAM BYĆ Z TOBĄ
  43. 35 LONELY THE BRAVE - RADAR
  44. 50 BIFFY CLYRO - ANIMAL STYLE
  45. NN THE KILLS - HEART OF A DOG
  46. 41 JULIA MARCELL - ANDREW
  47. 47 PRIMAL SCREAM - I CAN CHANGE
  48. NN BRING ME THE HORIZON - AVALANCHE
  49. 46 PANIC! AT THE DISCO - DON'T THREATEN ME WITH A GOOD TIME
  50. NN LADYHAWKE - SWEET FASCINATION

O nowościach:

GRIMES - KILL V. MAIM

Nie ukrywam, że muzyką Grimes zainteresowałem się przygotowując się do tegorocznej edycji Openera. O koncercie będzie za tydzień, a dziś ekstra singiel „Kill V. Maim” debiutuje na mojej liście. Dlaczego ekstra? No właśnie, nie łatwo jest opisać taką eksplozję kreatywności, energii, eklektyczności i przebojowości równocześnie. To co wyprawia tutaj Grimes przerasta trochę tradycyjne podejście do procesu tworzenia muzyki. To połączenie estetyki Crystal Castles z większą ilością tradycyjnych rockowych brzmień. Sama Grimes przekonuje, że chciała stworzyć prawdziwie agresywną piosenkę, coś jak połączenie Ojca Chrzestnego z sagą Twilight. Myślę, że udało się jej to idealnie, bo ta skierowana w dobrą stronę agresja nadaje temu utworowi potężnego kopa. Poza tym jest to fantastycznie przebojowa i chwytliwa piosenka, z słowami które układają się błyskawicznie w twojej głowie. Warto też zobaczyć teledysk, bo dopiero tam przekonamy się jak fajną pomysłową dziewczyną jest kanadyjka. No i teraz słucham „Art Angels” na okrągło! Jak to mówią, lepiej późno niż wcale.


LIPALI - A GDYBY TAK

Trudno w to uwierzyć, ale po wielu latach Lipali debiutuje na mojej liście z piosenką w stylu Faith No More „A Gdyby Tak”. Jakoś tak na przekór artyście odsuwałem muzykę Lipali na drugi plan czekając cały czas na nowe Illusion. To oczywiście nie jest mądre, ale fakt faktem dopiero teraz projekt Tomka Lipnickiego przypadł mi do gust. Potężne gitarowe przesterowane brzmienie wspaniale zgrywa się z mocnym głosem Lipy. Powtarzalność gitary rytmicznej godna Joshua Homme pozwala Tomkowi budować przeciętą linie wokalu, która wyeksponowana w ten sposób dosłownie zabija swoją siłą. To wszystko poparte zgrabnym tekstem z genialnym finałem w postaci słów „nic nie boli tak jak życie…”, sprawia, że „A Gdyby Tak” to piosenka, której nie sposób zlekceważyć. Dlatego nie mogło być inaczej i po latach Lipali w końcu też u mnie.
15.07.2016 07:26 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
marsvolta Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1 507
Dołączył: Mar 2008
Post: #2
RE: MOJA LISTA notowanie 289(224) - 15.07.2016
OPENER 2016 - relacja

CZWARTEK 30.06.2016 r. - dzień drugi

Polska - Portugalia

Tego dnia od rana panował szczególny klimat związany z meczem Reprezentacji. Początkowo miało nie być transmisji na Openerze, ale po zbiorowej petycji postanowiono utworzyć na festiwalu strefę kibica. Oczywiście nie wyobrażałem sobie, że mogę przegapić Red Hot Chili Peppers, ale przynajmniej pierwszą połowę meczu warto było obejrzeć. Tłumy kibiców na Openerze były nieprawdopodobne! Szybko okazało się, że przygotowana strefa kibica jest za mała, a przynajmniej za mały był telebimem i przede wszystkim za nisko przymocowany. Z dużej odległości zupełnie nie było go widać. Tak czy inaczej znalazłem sobie fajne miejsce w tłumie i jednym okiem oglądałem mecz, a drugim Marię Peszek na nieporównywalnie większym telebimie przy scenie Tent.


MARIA PESZEK

To był najdziwniejszy i najbardziej nieprawdopodobny koncert, na tegorocznej edycji festiwalu. Z jednej strony mecz reprezentacji, odśpiewanie hymnu i biało czerwone barwy, a z drugiej Maria Peszek z „Sorry Polsko”, „Polska A, B, C i D” i „Modern Holocaust”. Te okoliczności sprawiły, że niejednokrotnie zwariowany tłum kibiców zagłuszał fanów zgromadzonych pod namiotem, największą wrzawę wzbudził oczywiście gol Lewandowskiego. Nie wiem, jak czuła się Maria, ale najwyraźniej nie za bardzo jej to przeszkadzało, bo na scenie wyglądała świetnie. Zarówno pod względem wokalnym jak i fizycznym. „Ludzie psy”, „Szara flaga”, „Jak pistolet” oraz wcześniej wspomniane hity zabrzmiały naprawdę świetnie. Pod względem przekazu Peszek jest niesamowicie mocna.


RED HOT CHILI PEPPERS

Po pierwszej połowie meczu Polska – Portugalia udałem się w stronę sceny głównej na koncert największej gwiazdy tegorocznej edycji festiwalu. Postanowiłem zawalczyć od prawej strony sceny nauczony doświadczeniem z poprzednich lat (koncerty QOTSA, The Black Keys). Nie udało mi się podejść za blisko, bo tłum pod sceną ustawił się naprawdę gęsto. Oczywiście nie szalałem, nie przepychałem się jak głupi, bo i po co robić z siebie głupka przed koncertem. Było dla mnie jasne, że jak Red Hot zaczną grać, to tłum ruszy, tymczasem z grupą anglików śpiewaliśmy w najlepsze a capella „By the Way”. Koncert rozpoczął się w mirą punktualnie, Flea z Joshem zaczęli gitarowe popisy i chwilę później z głośników poleciało „Can’t Stop”. Z wielkim zaskoczeniem przyjąłem fakt, że publiczność wokół mnie zupełnie się nie bawi, nie przemieszcza i w gruncie rzeczy podczas całego „Can’t Stop” przesunąłem się o przodu zaledwie o trzy góra cztery metry, a do sceny zostało jeszcze z bite dwadzieścia i to po skosie. Wszystko zmieniło się jednak podczas następnego utworu „Dani California”. Tłum pod sceną ruszył, raz do przodu, raz do tyłu i większość niedzielnych fanów, w mgnieniu oka wyjechała z pod sceny. My zaś z angielskimi przyjacielami utworzyliśmy pociąg i dosłownie w dwie minuty wjechaliśmy pod samą scenę. To był przedziwny obrazek z jednej strony wężyk osób taki jak na wycieczce w podstawówce w dwóch rzędach jakby parami wychodził w popłochu, a my obok w pojedynczym pociągu wjeżdżaliśmy pod samą scenę. Oczywiście ktoś powie, że tak nie można, że to chamstwo, bo ktoś zajął sobie miejsce wcześniej i stał tu godzinę. To wszystko prawda, ale przecież to nie był koncert Petera Gabriela, tylko szalonych rockmenów z słonecznej Kalifornii. Nikt nikogo spod sceny nie wygania, ale jeśli nie jesteś w stanie się utrzymać, skakać jak szalony przez półtorej godziny, jeśli nie przyszykowałeś formy na przepychanki pod sceną to sorry odpadasz. Koniec końców to ludzie z pierwszych rzędów decydują o tym jaki jest klimat koncertu, ktoś przecież musi wyśpiewać na całe gardło te wszystkie hity. To tak na boku, ale wracając do koncertu, podczas następnej tym razem zupełnie nowej piosenki „We Turn Red” bawiłem się już w najlepsze pod samą sceną i blisko środkowego przejścia. Ścisk był zabójczy, aż ciężko było skakać, bo cały czas coś ściągało człowieka w dół, albo na boki. Na szczęście po tym szalonym początku przyszła kolej na chwilę oddechu przy „Otherside”. Nie trwało to jednak długo, bo przy „Nobody Weird Like Me” szaleństwo rozpętało się na nowo. Ta genialna kompozycja z „Mother's Milk” była idealnie adekwatna do zachowania osób wokół mnie. Istne szaleństwo! Później Josh zaczął coś kombinować z Flea, ale tak jakby mu nie wychodziło, a więc machnął ręką i od razu przeszedł do „Snow”, to było naprawdę zabawne. Publiczność bardzo dobrze przyjęła nowe kompozycje na czele z „Dark Necessities” oczywiście. Trochę się obawiałem, ale naprawdę wszyscy świetnie odrobili zadanie domowe przed koncertem papryczek. Pewnym zaskoczeniem była za to kolejna propozycja tego wieczoru „She's Only 18” z „Stadium Arcadium”. Naprawdę nie spodziewałam się tej piosenki. Po niej Flea postanowił powiedzieć parę słów o trwającym właśnie meczu biało-czerwonych, po czym wyśpiewał dobrze znany okrzyk „Polska! Biało-czerwoni…”! Podchwycony błyskawicznie przez zgromadzoną publiczność okrzyk rozlegał się następnie przez dobre dwie minuty i mógłby pewnie trwać tak jeszcze długo, dlatego zespół postanowił przerwać te okrzyki spoją nową super piosenką „Go Robot”. Jedna z najbardziej chwytliwych kompozycji na nowym albumie zespołu rozgrzała tłum do czerwoności. Najbardziej zaś fajnie było podczas biegania w kółko w rozstąpionym w kształcie okręgu tłumie. Potem chóralnie odśpiewaliśmy „Californication”, ale powiem szczerze czegoś mi w tym wykonaniu brakowało i nie chodzi tylko o solówkę Frusciante, ale przede wszystkim brakowało energii ze strony Kiedisa. Następnie na scenie został sam Josh i zagrał solo cover Arthura Russella „Close My Eyes”. Zupełnie fajnie wyszło, ale nie wiem czy warto tracić czas na takie wstawki, kiedy tyle hitów czeka. Na przykład kolejne na setliscie „Around the World”. Przy tej piosence powróciły wspomnienia i naprawdę ciężko pogodzić się z faktem, że to nagranie ma już 17 lat! Bardzo dobrze wypadła kolejna nowa kompozycja „Detroit”, nawiasem mówiąc, ten nowy album jest świetny i szkoda tylko, że zabrakło „Sick Love”, ale pewnie Red Hoci nie chcą na razie za bardzo eksploatować swojego nowego singla, bo ta piosenka musi być promowana, bo po prostu jest stworzona na przebój! Koncert zakończył się, największym jak można było zaobserwować obecnie hitem zespół, czyli „By the Way”. Na bis musieliśmy trochę poczekać, ale za to dostaliśmy podobnie jak trzy lata temu w Warszawie prezent w postaci coveru David Bowie o swojsko brzmiącym tytule „Warszawa”. To było coś naprawdę miłego i wspaniałego, zarówno ze strony zespołu, jak i publiczności, która świetnie przyjęła to nagranie. Później było jeszcze tytułowe „The Getaway” z ostatniego krążka oraz idealnie puentujące udany wieczór „Give It Away”.

Zaraz po koncercie dowiedziałem się od zrozpaczonych osób, że Kuba Błaszczykowski nie strzelił karnego i odpadliśmy. Coś strasznego, euforię po udanym koncercie dusiła przygnębiająca informacja o tym, że szansa na półfinał przeszła koło nosa.

Był to mój trzeci koncert Red Hot Chili Peppers na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat i z czystym sercem uznaję go za najlepszy. Pewnie w Chorzowie było najfajniej pod względem wykonania, ale prawdziwe emocje były tutaj. Prawdę mówiąc spodziewałem się tego, bo gdzie jak gdzie, ale na Openerze na naszą młodzież naprawdę można liczyć. Ktoś powie, że to już nie to samo, co z Frusciante i będzie miał oczywiście rację, ale przecież RHCP to przede wszystkim Flea i Kiedis! A skoro Frusciante nie chce już dalej się bawić, to trzeba to po prostu zaakceptować, a Josh Klinghoffer też jest świetny, gra trochę inaczej, bardziej twardo, ale to ma swój urok. Cudowny koncert dokładni taki na jaki czekałem!


M83

Czas po koncercie RHCP wykorzystałem na udanie się do garderoby (namiotu), musiałem przebrać wszystko od podkoszulki do bielizny, włącznie z skarpetkami, bo wszystko było przemoczone do suchej nitki. Dlatego rozpoczynające koncert M83 „Reunion” słyszałem dochodząc do bramek. Nie miałem już siły na szaleństwa, dlatego postanowiłem pooglądać koncert z tyłu. Może dlatego nie wczułem się jakoś specjalnie w ten koncert. Kiedyś M83 na Tencie wywoływał wielkie emocje, dziś zespół Anthony Gonzalez to już zupełnie inna liga, ale jakby mniej kopie. To przede wszystkim świetne widowisko z przebojami: „OK Pal”, „Steve McQueen” i tym największym „Midnight City”. Było też oczywiście sporo nowych piosenek świetne „Do It, Try It” oraz set z Mai Lan na wokalu „Bibi the Dog”, „Laser Gun” i „Go!”. Wszystko pięknie, ale zabrakło „Kim & Jessie” i choć duża scena pozwala stworzyć wielkie świetlne widowisko, to na pewno zabija klubowy klimat tej muzyki.


RUINED HEART – ANOTHER LOVE STORY BETWEEN A CRIMINAL & A WHORE- Khavn de la Cruz

Na koniec dnia tradycyjnie wybrałem się do kina. To dobre miejsce na odpoczynek i wypicie ciepłej herbatki, bo kawa to nie dla mnie (wystarczy mi jeden zły nałóg). Bardzo chciałem zobaczyć „Ruined Heart”, bo wcześniej czytałem bardzo sprzeczne recenzje tego filmu. Po obejrzeniu wszystko ładnie się wyjaśniło. To nie jest film dla każdego, bardzo wiele osób nie było w stanie wytrzymać intensywności tego filmu i po prostu wychodziły w trakcie seansu. „Ruined Heart” to historia miłości gangstera i prostytutki, rozgrywająca się na ulicach Manili w przedziwnym świecie wizjonersko stworzonym przez Khavna de la Cruza. W filmie połączył on różne style i estetyki, dlatego możemy tu zobaczyć elementy filmów Kung-fu oraz musicalu rodem z West Side Story. Zdjęcia Christophera Doyle’a imponują, z jednej strony ukazują barwną scenografię i epickie sceny, a z drugiej są brudne i lepkie. Wielką zaleta filmu jest jego ścieżka dźwiękowa, bo ilość piosenka jest naprawdę imponująca. Można powiedzieć, że jest to taki 73 minutowy teledysk, w którym z początku ciężko się połapać, a potem wszystko układa się w zgrabną całość, historia rodem z Ojca Chrzestnego. Bardzo dobry film, a ze względu na zawartą w nim muzykę, na pewno obejrzę jeszcze parę razy.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 30.07.2016 10:44 AM przez marsvolta.)
15.07.2016 07:32 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  MOJA LISTA PODSUMOWANIE ROKU 2016 marsvolta 1 820 01.01.2017 12:04 PM
Ostatni post: thestranglers
  MOJA LISTA notowanie 313(229) - 30.12.2016 marsvolta 0 504 31.12.2016 01:40 PM
Ostatni post: marsvolta
  MOJA LISTA notowanie 312(229) - 23.12.2016 marsvolta 0 482 28.12.2016 08:46 PM
Ostatni post: marsvolta
  MOJA LISTA notowanie 311(229) - 16.12.2016 marsvolta 0 510 21.12.2016 08:04 PM
Ostatni post: marsvolta
  MOJA LISTA notowanie 310(229) - 09.12.2016 marsvolta 0 536 10.12.2016 04:27 PM
Ostatni post: marsvolta
  MOJA LISTA notowanie 309(229) - 02.12.2016 marsvolta 0 516 05.12.2016 08:43 PM
Ostatni post: marsvolta
  MOJA LISTA notowanie 308(228) - 25.11.2016 marsvolta 0 513 27.11.2016 03:44 PM
Ostatni post: marsvolta
  MOJA LISTA notowanie 307(228) - 18.11.2016 marsvolta 1 645 20.11.2016 04:25 PM
Ostatni post: thestranglers
  MOJA LISTA notowanie 306(228) - 11.11.2016 marsvolta 0 540 16.11.2016 09:15 PM
Ostatni post: marsvolta
  MOJA LISTA notowanie 305(228) - 04.11.2016 marsvolta 2 708 14.11.2016 05:40 PM
Ostatni post: thestranglers

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości