No i moje ulubione notowanie w tym miesiącu.
Jest Interpol. Jest dobrze. Skoro na swej najgorszej płycie są zdolni zagrać coś takiego jak "Lights" to co tu się dziwić że kredyt u mnie mają dożywotni. Klasę poznać po tym jak się przechodzi kryzys. A oni po prostu piszą jedną z najlepszych swych kompozycji.
Teraz parę linijek o kolejnej "nowości". Lykke jeszcze w wersji oryginalnej. Nie brakuje jej nic a nic, ale i wersja densowa z następnego roku nie zaszkodziła zbytnio i pomnik się ostał. No tak, bo zapracowała dziewczyna by przejść do historii muzyki już tym jednym numerem.
Kolaboracja na szczycie: Robert + CC. To znaczy Robert trochę o sobie przypomniał, a kanadyjski duet właśnie ze swoją dwójką przekonywał mnie do siebie listownie... Wiecie chyba dobrze że najlepsze było jeszcze przed nimi...
Belle and Sebastian po pięciu latach znowu się odmeldowuje. Do "The Party Line" to był mój ulubiony ich singiel. Zadziwia wciąż ta lekkość, szacunek niewątpliwy.
No i jeszcze perełka od Skunków, bo potrafią i tak delikatnie czasem.