pierwszy post na forum, więc należałoby zacząć kulturalnie: witam Szanowne Towarzystwo bardzo serdecznie.
Maszyna Losująca [czyt. abd3mz
] wytypowała mnie do rozpoczęcia relacjonowania koncertu [i wydarzeń okołokoncertowych] w Płocku [i okolicach].
no to co? - jedziemy!
sobota, 20 września, godzina: przed 15. wsiadamy do ciopągu [ja i czterech Panów, o których może lepiej nie będę opowiadać
]. podróży nie opisuję, bo nie była szczególnie ciekawa
.
15:30-coś. wysiadamy. teraz trzeba znaleźć Ku3ę - dzwonimy. jest - Ku3a odnaleziony. sukces.
czekamy jeszcze na Kogoś. ;] w międzyczasie obserwujemy pożar przy dworcu i Panów Strażaków w akcji.
ok - pożar ugaszony, Grupa Dworcowa skompletowana [tajemniczy Ktoś, a właściwie Ktosia ;], przybyła]. możemy ruszać. i teraz się zaczyna...
planowałam zabrać Grupę na Tumską zaufanym autobusem nr 20. niestety - do akcji wkroczyli ci, z którymi jechałam ciopągiem... postanowili iść pieszo, twierdząc, że znają drogę. wiadomo - okazało się, że nie znają. ;] prowadził kolega kuba_m [jesli w ogóle jeszcze, to już co raz mniej - forowicz lp3], który wykwalifikowanym przewodnikiem po Płocku ewidentnie nie jest.
mam wrażenie, że szliśmy jakimś dziwnym slalomem. czy też inną skomplikowaną figurą geometryczną. anyway, przebyta droga była znacznie większa niż wektor przemieszczenia.
po trudach i znoju - ZBAWIENIE! TUMSKA!!!
[ale dla mnie to nie było zwieńczenie wędrówki - parę kroków od miejsca, w którym się
zlaleźliśmy był budynek, do którego musiałam na chwilkę wejść. co się okazało - przejście w linii prostej było zablokowane. trzeba iść dookoła, zwiedzić Małachowiankę i odbyć spacerek po Skarpie. nice. droga 10 razy dłuższa.]
najpierw Grupa Dworcowa, później ja - znaleźliśmy się w Sphinxie i czekaliśmy na resztę
towarzystwa. ;] "większa połowa" grupy czekała tylko po to, żeby rozliczyć się z Panem
Organizatorem. zaraz potem wyszli, żeby znaleźć tańszy lokal.
tururum tururum tururum: wchodzi "reszta". jesteśmy w komplecie. chwilę później - w trochę mniejszym komplecie.
a teraz mała rada: jeśli chcecie coś szybko zjeść w Płocku - nie idźcie do Sphinxa.
zanim Wasze zamówienie zostanie zrealizowane, zdążycie się zestarzeć.
nareszcie - podano do stołu! zaczynamy konsumpcję. [...] zjedzone.
trzeba się sprężać, bo już późnawo - chyba ok. 18:30 [? poprawcie, jeśli się mylę
].
teraz podział na grupy, bo do zrealizowania są 2 akcje:
- Grupa I - znacznie mniejsza połowa
- akcja "Zakupy";
- Grupa II - pozostali - akcja "Toboły do wozu"
.
obie akcje zakończyły się sukcesem.
parę minut po 19 [czyli parę minut po tym, jak zadzwoniło do mnie przypomnienie o lp3
] - ruszamy na koncert.
wchodzimy. Pan Control-er bezczelnie drze nasze bilety.
pod sceną już stała [i delektowała się fajkami...] grupa, która odłączyła się w Sphinxie. my
stanęliśmy dalej.
na scenie co raz mniej legendarny zespół Frutti di Mare.
koncert muzycznie bardzo ok, ale niestety ciężko było się skoncentrować na występie. ogródek był wypełniony stadem niezrównoważonych pacanów, którzy muzyką przejmowali się tylko pod jednym względem: byle była dobrym akompaniamentem do... no właśnie. co to miało być? chyba losowanie Multilotka... tylko "ludzie" [?] mniej okrągli i kolorowi niż te kulki.
trochę padało. ale nie Lao.
fajny zespół z tego FdM. jesli dostałabym deklarację, że nie wydarzy się nic, co by
przypominało tamto losowanie Multilotka - poszłabym jeszcze kiedyś na ich koncert.
chwila przerwy. przechodzimy pod scenę, bo co będziemy stać z tyłu? jak już się jest na
koncercie Lao, to po to, żeby oglądać Lao, a nie tłum agresywnych stworzeń.
jest! tzn. są! wchodzą! ośmiu Panów [tak, ośmiu. wokal FdM stał z boku, robił chórki i machał tamburynem.
]. i jedziemy!!
dobre miejsce - naprzeciwko Spiętego. "moi ciopągowi" byli naprzeciwko Don Denata
Koniokrada...
nie bywam na koncertach, ale nie spodziewałam się, że się tyle naskaczę...
i
naśpiewam.
[mój głos w nocy miał się całkiem kiepsko
]
zabawa przednia, chociaż cały czas ktoś się zwalał na plecy albo krążył nad głową, a Panowie Ochroniarze reagowali... nie tak jak powinni - szkoda słów na Nich.
pamiętne fragmenty:
* "- teraz coś spokojniejszego...
- HITLEROWCY!!!!!"
* Lelum.
"stuk... [falstart]... stuk [kolejny falstart]... stuk [śmiech i brawka
]"
* mężczyzna po spożyciu z dzieckiem na ręku... żenua...
"a ma pan dziecko?? a jest pan psychologiem?? no jest pan psychologiem?? bo ja jestem!!"
strasznie mi żal tego dziecka.
* jak wcześniej wspomniałam, Panowie Ochroniarze...
* najczęściej powtarzane przez publiczność słowa: "GODZINA WUUUUU!!!!!!" ;]
* interwencja Ryśka na zachowanie publiki [nie widziałam dokładnie co się działo, ale jeśli
już zespół musi reagować, to dobrze nie jest...]
a teraz sobie ponarzekam na niedobory setlisty
:
* SIEDMIU!!!! co to miało znaczyć?? czemu nie zagrali?? jak tak można?...
* Klucznik - by się przydał. ;] szkoda...
* Zrzuty... jak wyżej
* pewnie coś jeszcze, ale kurcze nie wiem co
po koncercie... trzeba jechać do Soczewki. ale jak?
7 osób na 1 samochód... niezbędny następny podział
:
- Grupa I - 3-osobowa - wycieczka najpierw piesza, potem samochodowa;
- Grupa II - 3-osobowa [ze mną w składzie] - wycieczka najpierw samochodowa, później piesza - przez ciemnej kniei ostępy, mateczniki, moczary, oczerety, strugi, nurty sine...
- Grupa III - 1-osobowa - Yacy - najpierw jako kierowca, potem... jako kierowca
jesteśmy w domku. numer - oczywiście 3.
nie jest to willa ani "drapaka chmur" [jak mawiał pewien Forrest
], ale całkiem przytulne miejsce.
no i oczywiście wyposażone w specjalnie dla nas sprowadzane ze wszystkich stron świata różne gatunki PAJĄKÓW!
[no właśnie, Sebastian, mówiłeś, że musiałeś za nie dopłacać, a nie rozliczyliśmy się za to!...
]
do ok. 3 [znowu ta trójka...
] w nocy/nad ranem [niepotrzebne skreślić
] trwały rozmowy i przesłuchania. przesłuchiwani byli m.in. Depeszmołd i Strachy na Lachy [z GRABARZEM - w sam raz po Lao z DENATEM
]
ja, jako najmłodsza pod każdym względem, nie znająca nikogo, uważnie przyglądałam się wszystkiemu i nie byłam specjalnie rozgadana.
tym bardziej, że miałam totalnie padnęty głos...
21 września tego samego roku. ;]
obudziłam się ok. 11, spojrzałam na telefon - 11 nieodebranych połączeń... niniejszym moi rodzice zwariowali...
poszłam zwiedzać łazienkę. z pokojokuchni słychać było Mateusze 2008.
zagłuszyłam sobie transmisję odkręceniem wody pod prysznicem akurat na akcji z Jarzębskim...
śniadanie [słowo szczególnie mi bliskie
]. na śniadanie - Eva Cassidy [która miała być na kolację], a po śniadaniu... Maryllla...
[spokojnie, wciąż jakoś żyję
]
po Marylli spacerek nad jezioro i spowrotem.
a po spacerku - trzeba było się zbierać.
i kolejny podział na grupy:
- Grupa I odjeżdża;
- Grupa II... zostaje na stałe w Soczewce.
ja odjechałam. najpierw do pizzerii, potem na dworzec.
Grupa II miała dołączyć do I, a nie dołączyła, więc z niektórymi [konkretnie - z abd3mzem i neon.ką] nawet się nie pożegnałam...
ciopąg powrotny - 15:47 - i tyle mnie w Płocku widzieli...
dziękuję wszystkim zlotowiczom za wspólną zabawę na koncercie, za towarzystwo, miłą atmosferę... szczególne podziękowania: [oficjalne
] dla Sebastiana - za profesjonalne zorganizowanie wszystkiego, za pomoc, za cierpliwość...
, dla Yacego - za "szoferowanie"
, no i Ku3ie i Monice - za kawałek pizzy
i ogólnie - wszystkim za wszystko.
oja, ale się rozpisałam... ;]