Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
MOJA LISTA notowanie 186(200) - 25.07.2014
marsvolta Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1 507
Dołączył: Mar 2008
Post: #1
MOJA LISTA notowanie 186(200) - 25.07.2014
NOTOWANIE 186(200)

  1. 02 14 THE DUMPLINGS - MEWY
  2. 03 10 DAMON ALBARN - HEAVY SEAS OF LOVE
  3. 01 12 JACK WHITE - LAZARETTO
  4. 06 06 ARCTIC MONKEYS - SNAP OUT OF IT
  5. 04 16 THE AFGHAN WHIGS - ALGIERS
  6. 07 08 LYKKE LI - NO REST FOR THE WICKED
  7. 05 16 THE BLACK KEYS - FEVER
  8. 10 05 JACK WHITE - JUST ONE DRINK
  9. 09 15 QUEENS OF THE STONE AGE - SMOOTH SAILING
  10. 12 07 LANA DEL REY - WEST COAST
  11. 11 13 PEARL JAM - LIGHTNING BOLT
  12. 08 09 KASABIAN - EEZ-EH
  13. 17 05 ST. VINCENT - DIGITAL WITNESS
  14. 15 11 YOUNG THE GIANT - IT'S ABOUT TIME
  15. 22 03 THE BLACK KEYS - TURN BLUE
  16. 18 07 THE KOOKS - AROUND TOWN
  17. 16 17 ILLUSION - O PRZYSZŁOŚCI
  18. 20 06 SARA BRYLEWSKA - WOJNY GWIEZDNE
  19. 13 15 THE KOOKS - DOWN
  20. 14 12 KLAXONS - THERE IS NO OTHER TIME
  21. 19 15 ARCADE FIRE - WE EXIST
  22. 24 04 THE DUMPLINGS - TECHNICOLOR YAWN
  23. 23 20 ARCTIC MONKEYS - ARABELLA
  24. 21 18 LUXTORPEDA - MAMBAŁAGA
  25. 29 02 LA ROUX - UPTIGHT DOWNTOWN
  26. 28 03 METRONOMY - LOVE LETTERS
  27. 27 04 RÖYKSOPP & ROBYN - DO IT AGAIN
  28. NN 01 LYKKE LI - GUNSHOT
  29. 26 35 DAFT PUNK - INSTANT CRUSH
  30. NN 01 FOSTER THE PEOPLE - BEST FRIEND
    ---
  31. 32 KLAXONS - SHOW ME A MIRACLE
  32. 33 THE TING TINGS - WRONG CLUB
  33. 40 LENNY KRAVITZ - THE CHAMBER
  34. 34 PALOMA FAITH - ONLY LOVE CAN HURT LIKE THIS
  35. 25 BANKS - BRAIN
  36. 30 ELLIE GOULDING - BEATING HEART
  37. 35 DAFT PUNK - GIVE LIFE BACK TO MUSIC
  38. 41 GARBAGE - GIRLS TALK FEAT. BRODY TALLE
  39. 37 ELLIE GOULDING - GOODNESS GRACIOUS
  40. 44 CRYSTAL FIGHTERS - LOVE ALIGHT
  41. 49 THE AFGHAN WHIGS - MATAMOROS
  42. 38 AVENGED SEVENFOLD - THIS MEANS WAR
  43. 43 KAISER CHIEFS - MEANWHILE UP IN HEAVEN
  44. 39 MY CHEMICAL ROMANCE - FAKE YOUR DEATH
  45. 45 KATE NASH - SISTER
  46. 42 LINKIN PARK - GUILTY ALL THE SAME
  47. NN KASABIAN - BUMBLEBEEE
  48. NN SARA BRYLEWSKA - SZTORMIAK
  49. 46 KAISER CHIEFS - COMING HOME
  50. 48 FAUL & WAD AD VS. PNAU - CHANGES

O nowościach:

LYKKE LI - GUNSHOT
Cała płyta „I Never Learn” jest świetna, dlatego nie ma tak wielkiego znaczenia, co zostanie wydane na singlu. No może troszkę ma, bo jeden czy drugi utwór jest bardziej dynamiczny, a co za tym idzie staje się bardziej atrakcyjny dla odbiorcy. Z dzisiejszą nowością, „Gunshot” dokładnie tak jest, za sprawą swojego przebojowego refrenu od razu wpada do głowy. Pierwsze dźwięki w piosence zupełnie tego nie zapowiadają, bo zaczyna się od smutnego śpiewu Lykke Li na tle pulsującego rytmu, ale jak się później okazuje to tylko taki wstęp, bo po pierwszym refrenie piosenka zdaje się już nie zatrzymywać. Strasznie podoba mi się też przestrzenna realizacja dźwięku na tej płycie, muzyka staje się dzięki temu bardziej żywa i dynamiczna, w porównaniu do poprzednich płyt LykkeLi, znacznie mniej tu elektroniki i jest to ewidentny zwrot w stronę prostszej niemal rockowej formy. Na następnego singla proponuje tytułowe nagranie!


FOSTER THE PEOPLE - BEST FRIEND

Na mojej liście panuje ostatnio taki ścisk, że Foster The People ze trzy miesiące usiłowali się przebić do trzydziestki, no i w końcu się udało! Wprawdzie „Best Friend” to nie jest jakiś wybitny utwór, ale trzeba pochwalić tutaj chłopaków za konsekwencję, w perfekcyjny sposób potrafią utrzymać swoją muzyczną ścieżkę i te nowe utwory wcale nie są gorszę od tych z debiutu! „Best Friend” to taki idealny utwór na lato z fajną wpadają od razu w ucho melodią, nieprzeciętną aranżacją, która też na pewno jest dużym plusem i od razu na polu wpadającej w pop rockowej piosenki wyprzedzają wszystkich konkurentów o lata świetlne. Tutaj wszystko brzmi naturalnie, muzyka sama płynie, nie jakieś tam angielskie shity. Gdy się posłucha dzisiejszych hitów UK40 to po prostu wszystkiego się odechciewa. To powinien być przebój wakacji, a nie jakiś tam cuda na patyku.
29.07.2014 07:18 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
marsvolta Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1 507
Dołączył: Mar 2008
Post: #2
RE: MOJA LISTA notowanie 186(200) - 25.07.2014
OPENER FESTIVAL 2014
Piątek 04.07.2014r.

Tegoroczny koncertowy piątek na Opener Festival zaczął się wyjątkowo późno, bo powiedzmy sobie szczerze muzyka przegrała z piłką nożną. Może nie tak do końca, bo gdyby rzeczywiście było na co iść to na pewno nie przegapiłbym koncertu, ale Foals od lat mnie nie przekonują i korzystniej było przy piwku mecz obejrzeć i zachować siły na koncert Jacka White’a. Kibicowałem oczywiście Francji, a wygrali Niemcy! Przynajmniej został mi na osłodę koncert i to jaki!


JACK WHITE

Widziałem już Jacka White’a na żywo, ale tylko z The Dead Weather, przy czym ‘tylko’ odnosi się tu nie do poziomu artystycznego genialnego skąd inąd projektu Whita z Alison Mosshart. Po prostu Jacka z gitarą i za mikrofonem na żywo jeszcze nie widziałem. Dlatego właśnie nie mogłem się doczekać tego występu, podobnie zresztą, jak większość zgromadzonej tego dnia publiczności. Koncert zaczął się punktualnie o 22:00 od „High Ball Stepper” nowej piosenki White’a z świetnego albumu „Lazaretto”. Nic dziwnego, bo ten występ był częścią trasy promocyjnej nowy albumu artysty. Ta instrumentalna piosenka idealnie nadaje się na utwór rozpoczynający. Chwilę później rozbrzmiały pierwsze dźwięki „Dead Leaves and the Dirty Ground” i było już pewne, że tego dnia usłyszymy dużo starego materiału The White Stipes i The Raconteurs. Ja swoją przygodę z The White Stipes zaczynałem od „White Blood Cells” dlatego piosenki z tamtego albumu dążę szczególnym sentymentem i możliwość usłyszenia na żywo takiego hitu jest w tym wypadku bezcenna. Następny utwór to kolejna niesamowita piosenka tytułowe nagranie z „Lazaretto”, zabrzmiało ono naprawdę świetnie. Może trzy metry od sceny akustyka nie była tamtego dnia najlepsza, ale i tak White dał z siebie wszystko. Szczególnie jeśli chodzi o gitarę, bo wokalnie oczywiście też na ile mógł, z tym małym zastrzeżeniem, że jego głos tego dnia nie był po prostu w pełni zdrowy, nad czym sam muzyk bardzo ubolewał i przepraszał. Za to obiecał, że jeszcze do nas wróci. Na kolejnej piosence „Hotel Yorba” pod sceną zapanowało już regularne szaleństwo, ale to chyba nie może dziwić nikogo, kto zna tą piosenkę, wszak to chyba największy hit zespołu z ery przed płytą „Elephant”. Za to podczas „Love Interruption” z poprzedniej solowej płyty Jack’a można było spokojnie odetchnąć I posłuchać muzyki. Później usłyszeliśmy naprawę starą piosenkę „Astro” (pierwszego albumu The White Stripes) i min. z powodu takich smaczków ten koncert na długo zapamiętam. Zagrał też min. rozpoczynającą „Blunderbuss” solowa kompozycję „Missing Pieces”, ale umówmy się takie piosenki nie rozgrzeją tak publiki, jak choćby kolejna tego dnia piosenka The White Stripes „You Don't Know What Love Is (You Just Do As You're Told)”. Dla takich momentów naprawdę warto żyć, przejadać pół polski itd., właśnie po to, by znaleźć się pod sceną i wspólnie z innymi wyśpiewać słowa tak niezapomnianej piosenki. „Cannon” z pierwszego albumu TWS też genialnie zabrzmiało i coraz częściej zapominałem, że jestem na solowy koncercie Jack’a White’a, bo chociaż te wszystkie aranżacje różniły się od oryginałów to jednak nierozłącznie będą się już kojarzyć z jednym legendarnym zespołem. Przy „Sixteen Saltines” atmosfera pod sceną przypominała tą z koncertu Pearl Jam, czyli w skrócie totalna bijatyka! Za to takie zachowanie publiki idealnie oddaje energię i moc tej szalonej piosenki, a to kolejna rzecz, która potem na długo zapada w pamięć. Zawsze mam nadzieję, że nie tylko mi i osobą, które tą atmosferą tworzą oraz muzykom, ale w tej kwestii to już pewnie spawa bardzo indywidualna i pewnie każdy artysta odbiera to na swój sposób. Niesamowicie ucieszyłem się też z utworu „We're Going to Be Friends”, ale o swoim umiłowaniu do „White Blood Cells” wspominałem już wcześniej. Następną solową piosenką była tego wieczoru „Weep Themselves to Sleep” i trzeba uczciwie przyznać, że najnowsza płyta Jack’a nie zdominowała tego wieczoru i nawet chętniej wracał pierwszej. Najczęściej zaś pojawiały się kompozycja The White Stripes i to jakie! „Icky Thump” to po prostu spełnienie marzeń, a ponadto to wykonanie musiało wzbudzić podziw i jeszcze raz podkreślę, że aktualnie White ma idealny skład koncertowy, taki który jest w stanie podnieść jego wielkie kompozycje jeszcze wyżej. Nie mogło też zabraknąć „Freedom at 21”, a to w mojej opinii najlepsza piosenka na pierwszym albumie artysty. Taka, która nawiązując poniekąd do wielkiej „Seven Nation Army” sama w sobie niesie ogromny potencjał i moc, a przy tym jest naprawdę cool. Następne „Just One Drink” wszyscy pod sceną znali to już na pamięć i zareagowali naprawdę entuzjastycznie, a to wykonanie do dzisiaj gra mi w głowie i pozostaje chyba najlepiej utrwalonym momentem tego występu. Może po części dlatego, że zaraz po niej usłyszeliśmy równie genialny i niezapomniany przebój „Steady, As She Goes” (jedyny utwór The Raconteurs podczas koncertu). To z kolei jedna z najważniejszych dla mnie piosenek ostatniej dekady, okazuje się, że nie tylko dla mnie, bo chóralne wykonanie przeboju zaskoczyło chyba nawet samego Jacka! Przepiękny moment tego koncertu. Chwilę później usłyszeliśmy z kolei jedyną tego dnia piosenkę The Dead Weather „Blue Blood Blues”. Natomiast jedynym reprezentantem The White Stripes z płyty „De Stijl” , została kompozycja „Hello Operator”. Szkoda, że nie było dosłownie niczego z „Get Behind Me Satan”!, ale taki właśnie był ten koncert, trochę zwariowany, czuło się, że niczego nie brakuje, bo White w tak pomieszał swoje stare kompozycje z nowymi, że idealnie do siebie pasowały. Nie da się też ukryć, że taki skład odcisnął na tym materiale swoje piętno i trochę go ujednolicił, zaś koniec końców cała kariera Jack’a White opiera się na dość charakterystycznym staromodnym podejściu do muzyki i te jego piosenki, grupy, projekty niewątpliwie łączy wspólny mianownik muzyczny. Potem usłyszeliśmy jeszcze jedną nową piosenkę „Would You Fight for My Love?”, a na finał nie mogło oczywiście zabraknąć największego przeboju The White Stripes, czyli „Seaven Nation Army”. Wspaniałe wykonanie zakończyło niesamowity koncert i potem nie było już nic, bo White gra bardzo długo i wie jak porządnie zakończyć koncert.

Bardzo żałuje, że nie poszedłem na Banks, bo od razu musiałem skoczyć do namiotu po cały nowy komplet ubrań.


LYKKE LI

Po ostatniej fenomenalnej płycie Lykke Li koncert zapowiadał się rewelacyjnie. Bo wcześniej miała oczywiście świetne piosenki i może swój największy w karierze przebój, ale na „I Never Learn” mamy jakość i hitów dziewięć! Tak „I Never Learn” to płyta doskonała w całości świetna, nie ma tam nic niepotrzebnego. I jak tu nie czekać na taki koncert? Występ rozpoczęła właśnie tytułowa piosenka z ostatniej płyty i już od razu było wiadomo, że będzie świetnie. Wprawdzie koncert brzmiał trochę jak z płyty, ale nie możemy przecież nikogo winić za sceniczną dokładność i skrupulatność. Ponadto warto tam było być, aby na żywo się przekonać, że dziewczyna ma naprawdę fenomenalny głos. Druga piosenka tej nocy „Sadness Is a Blessing”, bo koncert rozpoczął się już tak naprawdę po północy o godzinie pierwszej, szybko rozwiała nadzieje na dziewięć utworów z „I Never Learn” po kolei. No, ale przecież „Wounded Rhymes” to równie znakomita płyta, a ta piosenka to niewątpliwie jada z najlepszych kompozycji na tamtym krążku. Następnie przyszła kolej na nowe „Just Like a Dream” i singlowe „No Rest for the Wicked”. O i le ta druga piosenka stała się ostatnio za sprawą rozgłośni radiowych dość dużym przebojem, to ta pierwsza „Just Like a Dream” ma na pewno większy potępiał i typowałbym ją na kolejnego singla. Na otwartej przestrzeni i w nocnym klimacie słuchało się tego po prostu wspaniale. Powrót do „Wounded Rhymes” w postaci „Jerome” też wybrzmiał chyba lepiej niż z płyty, bo na albumie piosenka jest trochę przekombinowana. Z pierwszej płyty usłyszeliśmy tylko dwa utwory „Dance, Dance, Dance” i zaraz potem „Little Bit”. I szczególnie „Little Bit” pamiętam bardzo dobrze i do dzisiaj gra mi w głowie. Potem świetne nowe „Gunshot” i „Never Gonna Love Again” gdzie Lykke Li kazała nam wyciągnąć komórki i włączyć latarki. Tak widziałem jej nagranie, które zrobiła ze sceny i wygląda ono naprawdę świetnie, ale nie chwaląc się mi też udało się to świetnie uchwycić swoim telefonem, tylko fatalnie zapisujący się dźwięk w Xperi SP trochę spieprzył sprawę. Następnie przyszła kolej na cztery wielkie hity z poprzedniego albumu po kolei „Rich Kids Blue” i ten największy festiwalowy hymn „I Follow Rivers”. Wszyscy bawili się świetnie, to nie było tak jak na headlainerach, z przodu zostało naprawdę dużo miejsca i ludzie się tak strasznie nie pchali. I też się świetnie bawiłem, ale trochę brakowało mi takiej większej dzikości. No i kolejne dwa ostatnie „Youth Knows No Pain” oraz „Get Some”. Tak czułem, że to będzie koniec, bo skoro było już „I Follow Rivers” i teraz jest tak samo zresztą świetnie przyjęty przez publiczność „Get Some” to kroi się finisz. I nie pomyliłem się, a szkoda, bo według mnie koncert mógł potrwać jeszcze z piętnaście minut.

Pozytywnym aspektem krótkiego występu Lykke Li było to, że byłem w stanie skoczyć jeszcze na Kamp!


KAMP!

Przyszedłem dość mocno spóźniony i sporo przegapiłem, ale nie było tak źle, bo jakimś cudem na „Distance of the Modern Hearts” zdążyłem, a jako że nie traktowałem tego występu jakoś specjalnie poważnie to jestem zadowolony. Kamp! to już dziś klasa światowa i jestem pewien, że zagraniczni openerowicze nie posiadający wiedzy na temat ich pochodzenia do dzisiaj nie widzą, że widzieli polski zespół. Ja zaś na muzykę Kamp! patrzyłem przez pryzmat kultowego nowojorskiego Tigercity, bo jakoś od samego początku tak mi się kojarzyli i może to się w najbliższym czasie nie zmieni, ale za to wiem, że na dzień dzisiejszy nasz zespół ma zdecydowanie więcej do zaoferowania.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 29.07.2014 11:51 PM przez marsvolta.)
29.07.2014 07:18 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
piotreklp3 Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 3 473
Dołączył: Jun 2007
Facebook Last.fm
Post: #3
RE: MOJA LISTA notowanie 186(200) - 25.07.2014
Widzę, że coraz więcej elektroniki wkracza na listę. Spójrz na opis pod Kamp!em Icon_wink
29.07.2014 09:25 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
marsvolta Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1 507
Dołączył: Mar 2008
Post: #4
RE: MOJA LISTA notowanie 186(200) - 25.07.2014
piotreklp3 napisał(a):Widzę, że coraz więcej elektroniki wkracza na listę. Spójrz na opis pod Kamp!em
Sorry wszystko ostatni robię w takim biegu, że przykleiłem nie ten opis, już poprawione!
29.07.2014 11:53 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  MOJA LISTA PODSUMOWANIE ROKU 2014 marsvolta 2 1 388 03.01.2015 05:03 PM
Ostatni post: Listoholik
  MOJA LISTA notowanie 208(205) - 26.12.2014 marsvolta 4 1 042 31.12.2014 01:15 PM
Ostatni post: Listoholik
  MOJA LISTA notowanie 207(205) - 19.12.2014 marsvolta 3 1 135 30.12.2014 02:16 PM
Ostatni post: marsvolta
  MOJA LISTA notowanie 206(205) - 12.12.2014 marsvolta 0 719 16.12.2014 08:37 PM
Ostatni post: marsvolta
  MOJA LISTA notowanie 205(205) - 05.12.2014 marsvolta 0 723 07.12.2014 10:49 PM
Ostatni post: marsvolta
  MOJA LISTA notowanie 204(204) - 28.11.2014 marsvolta 0 803 30.11.2014 07:52 PM
Ostatni post: marsvolta
  MOJA LISTA notowanie 203(204) - 21.11.2014 marsvolta 1 817 25.11.2014 09:45 PM
Ostatni post: thestranglers
  MOJA LISTA notowanie 202(204) - 14.11.2014 marsvolta 0 716 17.11.2014 12:49 AM
Ostatni post: marsvolta
  MOJA LISTA notowanie 201(204) - 07.11.2014 marsvolta 1 737 10.11.2014 07:37 PM
Ostatni post: Listoholik
  MOJA LISTA notowanie 200(203) - 31.10.2014 marsvolta 4 1 025 01.11.2014 07:08 PM
Ostatni post: thestranglers

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości