Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Coma - Hipertrofia
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 428
Dołączył: Aug 2008
Post: #41
 
Nie dziwi mnie to. Jak byłem na Comie na Podzamczu gdzieś w maju/czerwcu tego roku, to chłopaki w dwóch momentach ewidentnie "zacytowali" Floydów Icon_smile. Jeden to nie pamiętam, ale coś "Darksajdowego", ale drugi to było charakterystyczne brzmienie gitary z "The Wall" (ten zwielokrotniający się dźwięk np. z "Another brick in the wall"), tylko że zagrany na basie, co przekształciło się w minisolo na basie, które rozwineło się we wstęp do "Zbyszka". Icon_smile

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
25.11.2008 12:53 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
mrsap Offline
Weteran
*****

Liczba postów: 2 339
Dołączył: Jun 2007
Post: #42
 
Nadeszła pora, żebym się wreszcie wypowiedział na temat nowego albumu Comy.
Oczekiwania oczywiście były ogromne, ale z drugiej strony ciężko mi było sobie wyobrazić, żeby taki zespół jak Coma wydał słabą płytę. Dlatego też obaw żadnych nie miałem.
Gdy zobaczyłem tracklistę z 35 utworami, z początku pojawiło się niedowierzanie. Nie wydawało się prawdopodobne, żeby zespół w dwa lata napisał aż tyle utworów na poziomie tych z poprzednich płyt…
Po jakimś czasie dotarło do mnie, że połowa tytułów z tracklisty, to wcale nie są utwory.
Od tego czasu nie mogłem się doczekać pierwszego przesłuchania płyty.

Długo się do tego przymierzałem. Próbowałem ugryźć "Hipertrofię" od wielu stron. Dlatego też, gdy wreszcie dostałem oryginalną płytę na urodziny, znałem już sporo utworów. Ale to w tej chwili już nie ma znaczenia. Wpłynęło to tylko na to, że pierwsze przesłuchanie nie było takie emocjonujące.
Ale dzięki temu, że wiedziałem czego się spodziewać, płyta jako całość olśniła mnie od razu. I to nie tylko okładką, która z początku mnie zadziwiła, ale przede wszystkim od strony muzycznej i konceptowej.

Ta muzyka uzależnia. Uzależnia o wiele bardziej niż dwie poprzednie płyty. Uzależnia muzyka, ale w największym stopniu uzależniają teksty. To właśnie teksty stanowiły dla mnie największą zagadkę podczas oczekiwania na nową płytę. Bo przecież to one są najważniejsze w muzyce Comy. W dodatku bardzo często są one mi bardzo bliskie. Na tej płycie chyba jeszcze bardziej, niż na wcześniejszych. Poezja Roguckiego staje się coraz bardziej dojrzała wraz z upływem lat. Teksty są jak zwykle zawiłe i bardzo często dwuznaczne, co implikuje utworzenie się pewnej aury tajemniczości, która towarzyszy nam szczególnie na drugiej płycie.

No właśnie… Druga płyta jest moim zdaniem nieco ciekawsza od pierwszej. Coma wchodzi w obszary, w jakie do tej pory się nie zagłębiała. O ile o pierwszej płycie można powiedzieć, że jest ostra brzmieniowo, dosyć jednoznaczna od strony tekstowej, a przede wszystkim w dużym stopniu utrzymana w starym stylu, to o drugiej płycie ciężko jest powiedzieć cokolwiek jednoznacznie. Najlepszym przykładem tych wątpliwości jest utwór wprost zatytułowany "Zamęt", albo najbardziej poetycki utwór w całej dotychczasowej dyskografii Comy - "Parapet".

Czytając teksty, można w pierwszej chwili odnieść wrażenie, że na żółtym krążku pojawiła się wreszcie spora dawka optymizmu, ale dwuznaczność tekstów oraz warstwa muzyczna w pełni zamazują to wrażenie. Najlepszym przykładem tej dwuznaczności jest jeden z najlepszych utworów na płycie - "Popołudnia bezkarnie cytrynowe".
Ukojenie przynosi dopiero jedna z dwóch najdłuższych kompozycji na płycie - "Cisza i ogień". Album kończy się jednak, jak zwykle, pesymistycznie. "Archipelagi" są odpowiednikiem "Schizofrenii" z poprzedniej płyty. Porównując te dwa utwory, wyraźnie widać różnice pomiędzy tymi dwiema płytami. Do zastanowienia skłania też outro "Recykling".

Czarny krążek jest o wiele łatwiejszy w odbiorze. Dwa pierwsze utwory - "Wola istnienia…" i "Lśnienie" uzależniają swoją melodyjnością i przystępnością. Potem wybucha "Transfuzja" - najbardziej energetyczny utwór na płycie. Kolejne utwory przypominają trochę mieszankę materiału z poprzednich płyt. Uwagę zwracają przede wszystkim "Emigracja" i "Osobowy", które doskonale wplatają się w koncept. "Emigracja" w pierwszej chwili budzi odrazę, ale jest to oczywiście celowy zabieg. Z pozostałych utworów wyróżnić warto "Trujące rośliny" i - w szczególności - "Świadkowie schyłku czasu królestwa wiecznych chłopców", jak dla mnie jeden z najlepszych utworów na tym albumie.
Pierwsza płyta jest więc trochę bardziej stonowana pod względem emocjonalnym niż druga. Nie ma tutaj tyle pesymizmu, co na "Zaprzepaszczonych siłach…". Największą zaletą jest utrzymywanie klimatu, za pomocą dobrze obmyślanego konceptu.

Na pewno jeszcze długo będę się osłuchiwać z "Hipertrofią". Bardzo się cieszę, że mimo tak dużej ilości materiału, udało się Comie zachować poziom. Co więcej, wydaje mi się, że ta płyta jest lepsza niż "Zaprzepaszczone siły wielkiej armii świętych znaków" i na pewno dojrzalsza niż "Pierwsze wyjście z mroku".

Teraz tylko pozostaje mi czekać na koncert. Jeśli nie w lutym w Warszawie, to może w jakimś innym mieście. Tej trasy koncertowej nie wypada przegapić...

Moja lista na Spotify
Archiwum mojej listy
Profil na Last.fm
29.11.2008 01:57 AM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
tadzio3 Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 6 688
Dołączył: Jun 2007
Post: #43
 
Bardzo dobra recenzja Icon_smile2

mrsap napisał(a):Tej trasy koncertowej nie wypada przegapić...
Oj nie wypada. Byłem więc wiem co mówię Icon_smile2

MOJA LISTA DO ODSŁUCHU
01.12.2008 04:09 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Coma-Excess+Coma Symfonicznie bugman 8 1 499 10.09.2010 03:47 PM
Ostatni post: bugman

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości