Ostatnio dużo różnych podsumowań przewinęło się przez forum, ja również chcę być trendy ;], więc wymyśliłem półroczne podsumowanie płyt bieżącego roku.
Jak wygląda sytuacja z tym u mnie?
Doczekałem się 3 świetnych płyt, 7 bardzo dobrych i 18 dobrych i 2 niezłych - tak wyglądałoby to w języku bardzo technicznym, języku ocen. Taki jest właśnie skład top 30, które postuje, płyt oczywiście jest więcej, ale nie widzę sensu ich pokazywania skoro są to już słabsze pozycje i w dodatku można by taką listę wydłużać i wydłużać bo płyt nie mało już przesłuchałem w tym roku.
Ktoś powie, że słabe te wyniki...a no jestem dość ostry i ciężko mnie w ogóle zadowolić, dlatego te proporcje są takie, a nie inne. Oczywiście wszystkie te płyty lubię (mniej, bardziej), na każdej znajduje wiele/trochę świetnej muzyki, ale ciągle mam wrażenie, że jednak world music kuleje, skoro ostatnio przyznaje tyle pozytywnych ocen muzyce lat 90 czy 80. Coś w tym niestety musi być. W każdym razie zaczynamy....
01 - Elbow - The Seldom Seen Kid
Highlights: An Audience Wth The Pope, Weather To Fly, The Fix, The Loneliness Of Tower Crane
Trochę już pisałem o tym albumie. A tak w ogóle to chcę zacząć od tego, że niby taki rockman ze mnie i popędzam niektórych by dawali więcej czadu z płyt, z których przykładowo wybierają balladki na swoje listy...a czołowa 10, którą skomentuje zawiera kilka pozycji bardzo różniących się od tych moich poglądów
Elbow nie znałem do tej pory, choć mieli 3 płyty na koncie. Seldom Seen Kid to brytyjski rock w najlepszym wydaniu. Liryczny, delikatny, nastawiony na bajeczne melodie i ''antyczne'' wręcz brzmienie. Cały album ciągnie się w dość żółwim tempie (nie w negatywnym tego słowa znaczeniu oczywiście). Czadu dodają tylko w singlowym Gounds For Divorce (i tak przy wielu swoich kolegach z branży to też może wypadać jak fast-ballad song
) i...to na dobrą sprawę tyle. Cieszy ucho brzmienie wiolonczelli, tamburyna, waltorni...na gitary tu nie ma za dużo miejsce. Rockowy zespół bez gitar - to kiedyś było nie do pomyślenia, a teraz Elbow łączący w sobie ślady Blur czy R.E.M. jest na liście liderów. 4'5/5....i ten śpiew!
02 - Nick Cave and the Bad Seeds Dig, Lazarus, Dig!!!
Highlights: More News From Nowhere, Lie Down Here (And Be My Girl), Midnight Man, Today's Lesson
Ale powrót! Czekałem na ten album z wielkimi nadziejami. Nick Cave pod koniec 2007 roku opanował na kilka ładnych tyg. moje głośniki. Napięcie rosło. Już pierwszy singiel Dig, Lazarus, Dig!!! zwiastował płytę lepszą od poprzednich kilku. Nie to bym miał coś przeciw Nocturamie czy No More Shal We Part. To udane pozycje z kilkoma szlagierami. Są to jednak głównie dość spokojne pozycje, nie ma tego powera, który Cave ostatnio serwował słuchaczom w 1992, a potem 1994 roku. A na DLD!!! to czego mi brakowało dostaję i to w nadmiarze. Bo z ballad to tak naprawdę jest tylko Jesus Of The Moon, nawet Night Of The Lotus Eaters to jakiś trans-rock i ciężko to określić mianem ballady. Dzieję się bardzo dużo. Są szalone partie organ (Today's Lesson), rytmy połudiowe (singiel) i jazgot jak u Grindermana (Lie Down here and Be My Girl). W dodatku jak zwykle super teksty, nad którymi można godzinę siedzieć i myśleć o co tam chodzi (język jakim operuje Cave to naprawdę...pewnie i angliści mają z nim problem....nawet było tym artykuł....)
Bad Seeds w wielkiej formie. Na koniec roku mogą wciąż walczyć o fotel lidera.
03 - Goldfrapp - Seventh Tree
Highlights: Happiness, Caravan Girl, Some People, Eat Yourself
Seventh Tree to moje śliczne odkrycie....jeszcze tamtego roku, bo płyta cholernie wcześnie przeciekła do internetu, co niestety odbiło się na jej sprzedaży. I nie mówimy tu o 2 tyg, 3 czy też nawet miesiącu. Nowy Goldfrapp stał się przez to pierwszą płytą z tego rocznika z którą się zapoznałem. Można więc powiedzieć, że zaliczył nawet pierwsze miejsce tej listy w pewnym momencie ;] A dziś? Dziś nadal baaaardzo wysoko. W top 3. Trzecie miejsce z adnotacją, że w ciągu tych 191 dni kilakrotnie wędrował praktycznie po całej 10. A ostatnio znów jest Goldfrapomania u mnie i w ogóle absolutny zachwyt nad postacią Alison Goldfrapp, więc jest top 3. To więc płyta zagadka. Sam nie wiem czy faktycznie TYLKO muzyka zawarta na nim wpływa na pozycje w tym rankingu
Jakby co wyniki roczne to zweryfikują.
Ale przecież nawet darzony największą sympatią wykonawca ze słabym krążkiem nie znalazłbym się tak wysoko....
Seventh Tree to kolejna rozmarzona pozycja na mojej liście, kolejna po Elbow. Większości Goldfrapp pewnie kojarzy się z rokiem 2005, bo wtedy byli bardzo znani za sprawą piosenek Number One czy Oh La La, a na płycie Supernature zawarli mocno synthpopowy i taneczny materiał. Teraz przeszli metamorfoze (a ja uwielbiam takie zmiany stylów!) i na Seventh Tree łączą się z naturą. Delikatnie, folkowo, popowo i elektronicnie też, ale w bardzo przytłumionej formie. Taka formuła pomaga na należne miejsce wejść głosowi Alison Goldfrapp. A on jest prześliczny. Nie od dziś uważam, że to jedna z najlepszych wokalistek w ogóle, tylko materiał jaki zawarty był na 2 i 3 albumie grupy nie do końca to pokazywał. Teraz natomiast cieszy nas w takich kompozycjach jak Happiness, Clowns czy Caravan Girl. Wszystko wychodzi, czy to są wysokie tony czy też niskie. Po prostu czaruję....Muzyka też czaruję, bo to nie jest powszechne zjawisko - pop-folk elektroniczny. Nawet brzmienie ala-Abba (zespołu którego NIE LUBIĘ!!!) wychodzi im cudownie (w Caravan Girl). Życzę sobie by nagrywali podobne płyty już zawsze...bo muszą odpowiednio zatroszczyć się o tył najlepszego pop-elektronicznego zespołu obecnych czasów, no jednego z najlepszych (szczególnie wśród słabiutkiej female-vocalists części tej sceny)
04 - Portishead - Third
Highlights: Hunter, The Rip, We Carry On, Machine Gun
To już jest legedna. I pewnie wielu bało się o ten powrót po 11 latach, czy aby nie rozmienią swojej legendy na marne. Ja w przypadku swoich ulubieńców po prostu czekam i wbijam sobie do głowy, że zawieść nie mogą
. Teraz cieszę się patrząc na opinie wyrażane o Third, że to 4 miejsce w moim rankingu to nie tylko mój fanowski wymysł.
Portishead dla mnie już Trip-Hopu nie gra, chyba, ze to nowe jego wcielenie, o którym nie słyszałem. To jest bardziej płyta elektroniczno-indusrialna (Machine Gun, We Carry On). Jak zwykle znajdą się też momenty, które można podciągnąć pod pop (The Rip, Nylon Smile). Third to pozycja dużo ciemniejsza brzmieniowo niż poprzednie, momentami mroczna bym powiedział. W dodatku niezwykle ciężki w odbiorze. Żeby dojść na to miejsce gdzie teraz są musieli być jeszcze całkiem niedawno bo 3,4 tyg. temu być poza pierwszą 10 zestawienia. Ale jak widać główne atrybuty Portishead nie wygasły. Muzyka jak zwykle niepokojąca, smutna - czyli ich specjalność. Wokalistka w bardzo dobrej formie. Co z tego, że już ma tą 40 parę lat na karku? Brzmi tak samo jak kiedyś (zresztą identyczna sytuacja jest z Alison Goldfrapp). Jak widać piosenkarki mają lepiej
05 - dEUS - Vantage Point
Highlights: Slow, Popular Culture, Favourite Game, The Architect
Jeszcze nie dawno liderzy mojej listy. Liderzy z egzotycznej Belgii. Teraz obawiam się, że ich sytuacja stopniowo słabnie. Nie wiem dlaczego. Liczę na to, że jest to tylko zmęczenie materiałem z kręgu rocka inspirowanego brtipopem i rockiem-elektronicznym.
Nadal jednak Slow wywołuje ten dreszczyk emocji i niepewności (świetny duet z wokalistką The Knife). Architect jak sama nazwa wskazuje ciągle buduje wkoło istne dyskotekowe brzmienie, a Popular Colture to 100% ukłon w stronę lat 90 i największych gwiazd tamtej dekady, które inspirują dEUS po dziś dzień (Te dzieci w chórku!). Płyta pełna niepewności. Groźne to jak Third nie jest, ale dEUS zawsze preferował tą ciemną stronę mocy rockowego światka. Wesoła muzyka to nie jest ich specjalność. Zresztą czy głos Toma Barmana mógłby pasować do takich utworów jak ma...
06 - Coldplay - Viva la Vida or Death and All His Friends
Highlights: Yes, 42, Lost!, Lovers In Japan
...jak ma Coldplay, który na pozycji 6. Co by napisać? Dyskusja o tej płycie trwała od kilku ładnych tygodni, tutaj, na mycharts. Powiedziano chyba wszystko. Błędy i zalety wytknięto.
Rzecz jasna ja zająłem się zaletami. Napisałem już, że choć mało to przebojowe to jednak ciepłe, wzruszające i bardziej głębokie niż wygładzone i trochę smętnawe X&Y. Czuję się życie na tej płycie naprawdę. A chyba nikt nie chciał by Coldplay stało się kolejnym ponurakiem, albo grało tak jak Elbow? bo każdy ma swoją działkę i musi ją dobrze pielęgnować. W dodatku to nie jest taki zwykły super brit-rock. Tym razem mamy zabawe z różnymi regionami świata. Chiny (Strawberry Swing), Hiszpania (Cemeteries Of London), Południowa Europa (Yes). Nie mali obieżyświaci się zrobili z chłopaków z Coldplay co skutkuje jak widać po listach przebojów wynikami kosmicznymi i tytułem najchętniej ściąganej (oficjalnie) płyty wszechczasów....a i jeszcze pojawia się to Radiohead w 42 i już zupełnie opadam
07 - Tindersticks - The Hungry Saw
Highlights: The Other Side Of The World, The Hngry Saw, The Turns We Took, Intro
Tutaj mółgbym się nie męczyć i skopiować połowę opisu z wcześniej prezentowanego Elbow. Tindersticks to podobne klimaty. Nie będę przynudzać już o tym, że podobne bo tak naprawdę gatunkowo jest trochę inaczej (i tu padają dziwne słowa). Powiem tyle: ucieszyłem się, że Yacy podchwycił ten album i już są tego efekty, jak widać Tinderzy nie gryzą
Płyta nagrana po długiej przerwie to nowy oddech grupy, która ostatnimi płytami zawodziła i nie zbliżyła się do swoich pierwszych dwóch dzieł z początku lat 90. Mają na myśli porównanie z Elbow mam na myśli równie charyzmatycznego, choć nawet jeszcze nieco spokojniejszego wokalistę, również ''częste'' używanie mocnych brzmień i dużą liryczność kompozycji. Na płycie za to występuje za to niezmiernie dużo dziwnych instrumentów, których nazw po polsku nie potrafiłbym podać. Kolejna spokojna pozycja na mojej liście, kolejna w 10, starzeję się...
08 - R.E.M. - Accelerate
Highlights: Living Well Is Best Revenge, Sing For The Submarine, Horse The Water, Accelerate
Kogoś zdziwi to 8 miejsce?. W sensie ''To twój ulubiony rockowy band, a ty ich wysyłasz gdzieś na koniec listy''. Trzeba być bardzo obiektwny, będąc subiektywnym, ile razy padało już właśnie takie hasło...
Dając Accelerate w żadnym razie nie czuję się zawiedziony. Według mnie to lepsza płyta niż dwie ostatnie, a i może lepsza nawet od Up. Szacunek za spełnienie obietnic i danie porządnego kopa. Takiej muzyki mi brakowało. Nie jest to wyszukane. Zresztą czas trwania kompozycji i prędkość perkusji w niektórych numerach to potwierdzają. Nie takie jest przesłanie tej płyty. To jednocześnie hołd dla lat 80, a że przy okazji ''chwyciło'' to ludzi i R.E.M. znów zaliczył 1 w UK i 2 w US? Wbrew pozorom takich płyt nie jest wiele w dzisiejszych czasach, więc proszę mi nie wyskakiwać z hasłem, że to jakiś wtórne śmieci.
Tylko życzenie mam jedno, bym nie musiał kolejne 1400 dni czekać na 34 minuty muzyki
09 - Fleet Foxes - Fleet Foxes (2008)
http://cdn.7static.com/static/img/sleeve...780_75.jpg
Highlights: White Winter Hymnal, Ragged Wood, Oliver James, He Doesn't Know Why
To jest taki ALTERNATYWNY zespół. Mało znany, bo właśnie ALTERNATYWNY. Wszędzie w ogóle piszą, że ALTERNATYWNY. Ale to bardzo nieregularne określenie. Fleet Foxes to tak naprawdę następcy Nirvany, bo z Seattle
, następcy jeśli chodzi o jakość bo grają raczej coś na pograniczyu folk rocka, indie i barok popa. To kolejny zespół, z tej listy, który melodie i rozmarzone dźwięki stawia ponad gitarowy dźwięk. Elektryka nie maw ogóle. Akustyk okazjonalnie akompaniuje. Płyta bez hitów. Nie wiem czy jakaś kompozycja poradziła by sobie wprost proporcjonalnie dobrze co do pozycji płyty na liście. W końcu niby ALTERNATYWNA nie ma hitów....ale tu chodzi raczej o to, że tego trzeba słuchać jako jakości. Wiecie....sami znacie takie płyty. Mimo kompletnego braku promocji ze strony singli album dotarł aż do 11 miejsce w UK. Jeśli wam coś to pomoże to porównałbym brzmienie Lisów do takich grup jak Chauchat czy Siberian. Jako dodatkową zachętę mogę napisać, że Fleet Foxes uznawane jest za najbardziej ''jasne'' dziecko wytwórni Sub Pop, kultowej wytwórni artystów tych właśnie kręgów (Sonic Youth, Nirvana...oni tam byli)
10 - Ladytron - Velocifero (2008)
Highlights: Black Car, Versus, Ghosts, Burning Up
Box full of electronic. Na ostatnim naprawdę ważnym miejscu (tak się złożyło, że ostatnia płyta, której dałem conajmniej 4/5 to właśnie ten krążek) Ladytron i Velocifero. Ladytron są z anglii i wykonują ze znakomitym skutkiem muzykę, która ostatnia trochę podupa, mianowicie elektronike, synthpop. Dość ekstremalny duet Bułgarsko-Angielski (mowa o wokalistek) swoim charakterystycznym głosem wyśpiewuje 14 dobrych electro piosenek i ja w tym momencie mogę odetchnąć z ulgą bo wreszcie coś dzieję sięna tym poletku. Brzmienie grupy, której pierwszej płyty nie podeszły mi z powody zbyt banalnego zaaranżowania oraz zbyt skąpego składy instrumentów oraz w końcu małej przebojowości teraz zmierza w bardzo dobrym kierunku. Zdawać się by mogło, że to już muzyka na poważnie, nie ma zabawy dla jaj, jest granie. Ladytron to jednak nadal zimna elektronika, z bardzo pierwotnym soundem syntezatora na plamie i idealnie pasującym do tego głosem wokalistek. Zapomnijcie tutaj o słodkiej Britney czy Mariah. Niezmiernie mi miło gościć ten zespół w top 10 najlepszych płyt pierwszycj 191 dni roku. Dzięki za uwagę.
PS - zastanawiam się czy nie zadać jakiś pytań konkursowych na koniec tego tematu, które
zmusiłyby was do przeczytania całego komentarzu, ale liczę na wasze oddanie
11 - Guillemots - Red (2008)
12 - The Raconteurs - Consolers of the Lonely
13 - The Music - Strength in Numbers (2008)
14 - Lenny Kravitz - It Is Time for a Love Revolution (2008)
15 - The Dresden Dolls -No, Virginia
16 - The Kills - Midnight Boom
17 - Sparks - Exotic Creatures of the Deep
18 - Sons and Daughters - This Gift
19 - Lao Che - Gospel
20 - The Helio Sequence - Keep Your Eyes Ahead
21 - Waglewski, Fisz, Emade - Męska Muzyka
22 - Eric Avery - Help Wanted
23 - Chauchat - Upon Thousands
24 - British Sea Power - Do You Like Rock Music?
25 - The Gutter Twins - Saturnalia
26 - Supergrass - Diamond Hoo Ha
27 - Steve Lukather - Ever Changing Times
28 - The Black Crowes - Warpaint
29 - Destroyer - Trouble in Dreams
30 - Gavin Rossdale - Wanderlust