Szkoda że prawie od roku nikt nie komentuje w tym wątku, bo przez ten czas działo się w tych eliminacjach bardzo wiele!
I też wiele z Waszych opinii się nie potwierdziło. Choćby że Hiszpanie mają grupę, którą przejdą spacerkiem!
Albo że Węgrzy w swojej grupie nie będą mieli za dużo do powiedzenia. Czy narzekanie na rozszerzenie liczby finalistów, przez co potęgi europejskie szybko zapewnią sobie awans i w ostatnich meczach będą mogli już grać rezerwowymi składami.
Może w kilku grupach tak jest ale w większości właśnie walka jest bardo wyrównana i Ci tzw. faworyci mają spore kłopoty, by nadążać za ambitnymi reprezentacjami, które może w rankingu FIFA (też jest przekupiony?
) nie są jeszcze za wysoko, jednakże te braki na boisku są w praktyce niezauważalne.
Najlepszym przykładem jest grupa z mistrzami świata, w której nasi piłkarze mieli dostawać baty nie tylko od nich ale też od bardzo zadziornych wyspiarzy. A tymczasem 4 września z Niemcami na wyjeździe zagramy o utrzymanie pierwszego miejsca w grupie.
Wczoraj akurat oglądałem mecz Chorwatów z Włochami. I jak patrzyło się na mistrzów świata z 2006 roku, to aż żal serce ściskał (co muszą myśleć krewcy wszak włoscy kibice? Słyszałem od znajomego pogląd, że tam często fruwają telewizory z okien podczas meczów ich ukochanej squadra azzura) jak mizernie się prezentowała ta drużyna! A przecież kluby już się poprawiły jak mówił komentator. Juventus grał w finale ligi mistrzów, a Napoli i Fiorentina w półfinałach ligi Europy. Ale reprezentacja grała przeciętnie, zwłaszcza na początku. Chorwaci robili co chcieli, tylko czułem że jakoś nie zamierzają dobijać lezącego!
Najpierw szybko wywalczony karny, który spartolił
Mandżukić! Później chwila nieuwagi i Włosi byli o włos od zdobycia prawidłowego gola.
Sędzia dostrzegł spalonego... I po chwili
Mandżukić strzela bramkę i już kończy się kurtuazja wobec
Buffona. I wówczas nastąpiła niespodziewana wolta, włoska ekipa przejęła inicjatywę. Głupia ręka w polu karnym bohatera meczu i to w sensie zarówno pozytywnym jak i negatywnym (wyżej wspomnianego Chorwata) i
Antonio Candreva strzałem a la
Panenka doprowadza do remisu. Drugiej połowy tak dokładnie nie oglądałem ale widocznie oba zespoły pogodziły się z tym jakże dla nich korzystnym rezultatem...
A dziś obejrzałem sobie oczywiście mecz Polaków. Pierwsza połowa w bardzo przyzwoitym tempie i kilka kapitalnych sytuacji
Lewandowskiego, w których naszemu asowi zabrakło przede wszystkim precyzji i zimnej krwi! Początek drugiej połowy to fizyczna dominacja Gruzinów. Na szczęście z przodu nie mieli killerów.
Jednak przygotowaniem kondycyjnym musieli zaimponować. Od tego zaczyna się budowanie świetnej reprezentacji. A więc może za kilka lat?
A my jak nawet wcześniej było widać mieliśmy przygotowane kilka wariantów rozgrywania stałych fragmentów gry. I wreszcie wyszła akcja marzenie i
Milik, który sam zaczął rzut rożny, po krótkim zagraniu z
Mączyńskim, dalej sam pociągnął z lewej nogi i pięknie umieścił pilkę przy słupku. W pierwszej połowie miał podobną akcję, tylko że wtedy gruziński bramkarz
Loria wybił piłkę na róg. Niestety po tym fakcie gra dalej wyglądała podobnie, nasi rywale próbowali coś skombinować i raz byli bardzo blisko gdy trafili w poprzeczkę!
W innych akcjach na posterunku stał
Fabiański. Jeszcze warto nadmienić o wejściu w końcówce meczu Kuby Błaszczykowskiego, który do składu reprezentacji powrócił po dłuższej przerwie i trzeba przyznać, że wniósł ożywienie do gry naszych chłopaków. Ale na pewno bohaterem ostatnich minut był kapitan drużyny
Robert Lewandowski, ustrzelając klasycznego hat-tricka i to jak podano w TVP Sport, prawą, lewą nogą oraz główką.
Najpierw podawano, że najszybciej strzelonego hat-tricka we wszystkich meczach w historii eliminacji do Euro miał Turek
Erdem w 1999 roku, który miał go uzyskać w trzy minuty. Jednak jak później sprawdzono zajęło mu to ich aż pięć. Zaś Polak uczynił to w cztery (praktycznie te ostatnie w całym pojedynku z rywalami spod Kaukazu). Dwie asysty zaliczył
Arkadiusz Milik, a jedną fantastyczną świecę w trudnej sytuacji wystawił
Błaszczykowski, do której dzięki temu że piłka długo opadała zdążył dobiec
RL9 czym zaskoczył obrońców gości! Cieszy gest po tej bramce gdy obaj nasi piłkarze, którzy jak wiadomo nie darzą się wielką sympatią wpadli sobie w objęcia.
Reasumując, wynik zdecydowanie lepszy od gry ale to właśnie świadczy już o klasie polskiej reprezentacji, co na pomeczowej konferencji potwierdził trener Gruzinów (nazwiska z pamięci nie napiszę
) twierdząc, że w tej drużynie każdy piłkarz wie co do niego należy i wzorowo wręcz wykonuje swoje zadania taktyczne. A zatem wreszcie można delektować się grą polskich piłkarzy i oby tak pozostało im na dłużej!