Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
MOJA LISTA notowanie 132(188) - 12.07.2013
marsvolta Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1 508
Dołączył: Mar 2008
Post: #1
MOJA LISTA notowanie 132(188) - 12.07.2013
NOTOWANIE 132(188)

  1. 04 11 QUEENS OF THE STONE AGE - MY GOD IS THE SUN
  2. 02 15 NICKS. GROHL. HAWKINS. JAFFEE - YOU CAN'T FIX THIS
  3. 05 10 MUSE - PANIC STATION
  4. 01 13 PARAMORE - STILL INTO YOU
  5. 06 08 MILES KANE - DON'T FORGET WHO YOU ARE
  6. 03 12 ALICE IN CHAINS - STONE
  7. 07 09 EMPIRE OF THE SUN - ALIVE
  8. 08 07 DAFT PUNK - GET LUCKY
  9. 10 06 MY CHEMICAL ROMANCE - SURRENDER THE NIGHT
  10. 21 02 ARCTIC MONKEYS - DO I WANNA KNOW?
  11. 13 05 BLACK SABBATH - GOD IS DEAD?
  12. 12 06 BULLET FOR MY VALENTINE - P.O.W.
  13. 09 11 YEAH YEAH YEAHS - SACRILEGE
  14. 11 20 THE STROKES - ALL THE TIME
  15. 17 04 EDITORS - A TON OF LOVE
  16. 14 19 TAME IMPALA - MIND MISCHIEF
  17. 15 08 KULT - UKŁAD ZAMKNIETY
  18. 22 06 BASTILLE - LAURA PALMER
  19. 16 23 HEY - CO TAM?
  20. 20 22 MY CHEMICAL ROMANCE - THE WORLD IS UGLY
  21. 18 23 CRYSTAL CASTLES - AFFECTION
  22. 19 09 BIFFY CLYRO - BIBLICAL
  23. 23 04 THE 1975 - CHOCOLATE
  24. 26 02 WILKI - SPŁONĄĆ I ODEJŚĆ
  25. 28 03 KATY B - WHAT LOVE IS MADE OF
  26. NN 01 PHOENIX - TRYING TO BE COOL
  27. 24 16 MCCARTNEY.GROHL.NOVOSELIC.SMEAR - CUT ME SOME SLACK
  28. 29 02 CRYSTAL FIGHTERS - YOU & I
  29. NN 01 HEY - PODOBNO
  30. 30 03 FALL OUT BOY - THE PHOENIX
    ---
  31. 25 DAVID BOWIE - THE STARS (ARE OUT TONIGHT)
  32. 33 LANA DEL REY - YOUNG & BEAUTIFUL
  33. 36 GARBAGE - BECAUSE THE NIGHT FEAT. SCREAMING FEMALES
  34. 27 SOUNDGARDEN - BY CROOKED STEPS
  35. 40 THE NATIONAL - SEA OF LOVE
  36. 37 TOM ODELL - ANOTHER LOVE
  37. 39 LAURA MARLING - MASTER HUNTER
  38. 38 JOE SATRIANI - I CAN'T GO BACK
  39. 34 ALICE IN CHAINS - HOLLOW
  40. 32 BULLET FOR MY VALENTINE - RIOT
  41. 44 PALMA VIOLETS - BEST OF FRIENDS
  42. 48 NICK CAVE & THE BAD SEEDS - MERMAIDS
  43. 35 THE VACCINES - BAD MOOD
  44. 45 CALVIN HARRIS - I NEED YOUR LOVE FT. ELLIE GOULDING
  45. 46 DEAP VALLY - BABY I CAN HELL
  46. 47 DAVID BOWIE - THE NEXT DAY
  47. NN PARAMORE - ANKLE BITERS
  48. 42 BIFFY CLYRO - BLACK CHANDELIER
  49. NN SOUNDGARDEN - HALFWAY THERE
  50. NN WHITE LIES - THERE GOES OUR LOVE AGAIN

O nowościach:

ARCTIC MONKEYS - DO I WANNA KNOW?

To nieprawdopodobne, ale jednak prawdziwe, bo nowy singiel Arctic Monkeys zwiastuje już piąty album zespołu „Am”! Nie można nie zauważyć, że tempo, w jakim pracuje ten zespół jest iście zabójcze. Pierwsza płyta ukazała się na początku 2006 roku, no a ta nowa już we wrześniu bieżącego roku. Trochę ponad siedem i pół roku, a wypadałoby pamiętać jeszcze o innych solowych projektach zrealizowanych w tym czasie. Najfajniejsze jest jednak to, że w przypadku Arctic Monkeys ilość idzie w parze z jakością. Tak niewiele jest zespołów, które mogą się pochwalić tym, że nie nagrały praktycznie niczego złego. Tak samo będzie prawdopodobnie z nową płytą. „Do I Wonna Know?” i poznana rok wcześniej „R U Mine” zdają się być świetnymi gwarantami jakości nadchodzącej kolejnej porcji muzyki Arctic Monkeys. „Do I Wonna Know?” to utwór z ciekawą wybijaną melodią, klasycznym tekstem Tunera, jak zwykle wypowiada On wielką ilość słów, do tego naprawdę przyjemny refren. Wszystko razem trzyma w napięciu i jako piosenka otwierająca nadchodzący album, zdaję się zwiastować świetną muzyczną podróż. Cóż nie będę ukrywał i powiem od razu, że widziałem już wykonanie dzisiejszej nowości na żywo. Tak z niecałych pięciu metrów od przednich barierek sceny głównej tegorocznego Openera i musze przyznać, że na żywo piosenka brzmi chyba jeszcze lepiej. O tym jednak potem w relacji z koncertu. Strasznie się cieszę z tej nadchodzącej płyty i tak sobie myślę, że to będzie naprawdę fantastyczny rok pod względem nowych wydawnictw fonograficznych.

WILKI - SPŁONĄĆ I ODEJŚĆ

Nowa płyta Wilków jest naprawdę dobra, brakuje jej jednak takich prawdziwych hitów i przebojów. Zespół zdecydował się promować album tak, a nie inaczej i nie można mieć do nich o to żadnych pretensji. Tak naprawdę jest jednak na tej płycie piosenka, która potrafi porwać i pozwala na nowo uwierzyć w talent Gawlińskiego do pisania naprawdę chwytliwych piosenek. Powiem, wprost choć artystycznie spójny album może się podobać, to te dwa poprzednie single „Czystego serca” i „Miłości kwiat nieśmiały” nie miały w sobie tego pierwiastka, który sprawia, że piosenka wchodzi pod czaszkę i nie można się od niej uwolnić. Ja zaś zapamiętałem ten zespół jako taki, którego każda dosłownie każda piosenka robiła na mnie wrażenie. Dlatego padło na „Spłonąć i odejść”, którą to piosenkę zaczęła grać radiowa Trójaka i nie opacznie umieściłem ją n swojej liście nie sprawdzając czy naprawdę jest singlem. Jak się okazało nie jest, ale co tam zrobię wyjątek, bo ten oficjalny nowy singiel „Świat to fajne miejsce”, choć bardzo ważny i zachwalany przez zespół jakoś mnie nie porywa? Jest lato i wspomnienia płyną w takie rejony jak „Letnia Piosenka Dla Ciebie” z drugiej płyty zespołu czy też sławnego „Urke”. Tak samo świetna dynamiczna piosenka „Spłonąć i odejść” pasuje tu teraz jak ulał.

CRYSTAL FIGHTERS - YOU & I

Tak właśnie, jest lato i takie piosenki jak „You & I” sprawdzają się idealnie. Crystal Fighters cenię za trochę inny repertuar niż „Plage” czy właśnie dzisiejszą nowość „You & I”, ale co tam przekonałem się też do tego radosnego oblicza zespołu. Tej energii, która płynie ze sceny podczas ich koncertów. Radości publiczności i wspólnej spontanicznej zabawy. Patent jest prosty, mała zabawkowa gitara, która od razu wywołuje uśmiech, bębenek, prosta melodia, szybko rymowane proste słowa, które padają na zasadzie dopowiedzeń do kolejnych wersów rymowanki oraz refren, który traktuje o świecie, w którym nie potrzeba niczego więcej oprócz miłości dwóch osób. Takie to wszystko proste takie wydawałoby się oklepane, ale cały czas w środku upalnego lata świetnie się sprawdza. Tak samo zresztą jak i w te zimniejsza części roku, które na pewno nadejdą. Wtedy wystarczy sobie włączyć radosne „You & I” i wspomnienia na pewno nas ogrzeją. Nawiąże jeszcze do tego, co napisałem na początku, że mi podobają się bardziej inne utwory zespołu. To prawda i na nowej płycie „Cave Rave” na pewno ich nie brakuje, dlatego też słucham jej teraz bardzo często, a więc chyba wszystko się zgadza.

PHOENIX - TRYING TO BE COOL

Poprzedni singiel Pheonix „Entertainment” bardzo mi się spodobał, ale po jakimś czasie zaczął mnie już trochę nudzić i w tym momencie z odsiedzą nadszedł nowy utwór zespołu „Trying To Be Cool”. Ta piosenka to istna bomba z opóźnionym zapłonem. Chociaż znałem ją już w zasadzie od samego początku, bo zespół wykonał ją min. w SNL to dopiero teraz tak naprawdę do mnie dotarła. Najfajniejsze jest chyba przesłanie utworu, że ciągle staramy się dobrze ubierać, fajnie zachowywać i ogólnie rzecz biorąc zaimponować drugiej osobie. To takie naturalne i dobrze znane przez każdego z nas uczucie. W „Trying To Be Cool” świetne jest też to, że sama piosenka w muzycznej warstwie też jest powiedzmy sobie ‘cool’. Pheonix do perfekcji opanowali łączenie lekkiej przyjemnej aczkolwiek alternatywnej elektroniki z klasyczną rockową formą. Leniwy wokal w zwrotce ożywiony przez świetnie wpasowany rytm gitary, w doskonały sposób współgrają z melodyjnym i wpadającym w ucho refrenem. Poza tym produkcja i realizacja całego albumu „Bankrupt!” zachwyca. I nie inaczej jest w „Trying To Be Cool”! Po porostu świetny album, super piosenki i kolejna kandydatka do płyty roku.

HEY - PODOBNO

Na trzeci singiel z najnowszej płyty Hey wybrał utwór „Podobno”. To absolutny strzał w dziesiątkę, tak samo zresztą sprawa miała się z poprzednią promowaną piosenką, „Co Tam?”. Są to takie jakby oczywiste przeboje, wyróżniały się już od pierwszych przesłuchań albumu „Do Rycerzy, do Szlachty, do Mieszczan”. Pewnie w tym gronie mogłaby znaleźć się jeszcze „Woda”, ale spokojnie może jeszcze i na nią przyjdzie czas. W dzisiejszej nowości Kasia Nosowska opisuje monotonie zwykłego dnia, dylematy, niepokój. Refren jest zaś swego rodzaju manifestem, krzykiem wychodzącym z wewnątrz. To swego rodzaju rozterka, przed jaką staje każdy z nas. Jak żyć, kiedy dokoła nas tyle dramatów, nawet takich codziennych. Teledysk do piosenki powstał podczas podróży zespołu do Azji i w pewnym sensie ta podróż stała się chyba oczywistą inspiracją do powstania piosenki. Zresztą w tekście łatwo znaleźć odniesienie do Azji, która to podobno istnieje gdzieś. Fantastycznie zrealizowany teledysk sprawia wrażenie jakby został nakręcony dokładnie na potrzeby tej piosenki, a przecież te ujęcia powstały na długo przed nagraniem albumu. Na koniec powiem jeszcze, że muzycznie utwór też prezentuje się świetnie zarówno pod względem instrumentalnym jak kompozycyjnym. Kolejny raz zespół pokazał, że potrafią za pomocą prostych środków, takich jak tempo, narastająca dynamika, stworzyć świetne piosenki, które naprawdę są ciekawe i świetnie się ich słucha, w dodatku bez końca!
12.07.2013 07:35 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
marsvolta Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1 508
Dołączył: Mar 2008
Post: #2
RE: MOJA LISTA notowanie 132(188) - 12.07.2013
HEINEKEN OPEN'ER FESTIVAL

Na tegoroczną edycję największego polskiego festiwalu wybrałem się z rodziną i znajomymi, tak jak to zresztą i wcześniej bywało. Z tą małą, a w gruncie rzeczy jednak istotną różnicą, że postanowiliśmy olać PKP i postawić na własne środki transportu. W takim układzie zdecydowaliśmy, że można byłoby udać się nad polskie morze trochę wcześniej, bo potem przy okazji festiwalu ciągle brakuje czasu na normalny odpoczynek. Dlatego pierwszym celem podróży stał się Hel. Z Białego Dunajca do pola namiotowego w Jastarni, gdzie zdecydowaliśmy się zostać podróż trwała dokładnie 12 godzin. Jest to naprawdę niezły wynik zważywszy na fakt, że zatrzymywaliśmy się na okrągło. To i tak szybciej niż 15 do 17 godzin, jakie trwa podróż polską koleją na trasie Zakopane – Gdynia. Na miejscu wylądowaliśmy w sobotę 29 czerwca, a namioty mieliśmy rozbite już tak około 16:00. Wtedy wydawało mi się, że do pierwszych koncertów w środę jeszcze szmat czasu. Jednak ten okres spokojnego lenistwa minął bardzo szybko. Może dla mnie nie było to najbardziej komfortowy moment, bo w tamtym czasie miałem chore gardło, a potem niesamowite bóle brzucha, niemniej jednak ten czas pomógł mi dojść do siebie i na pierwsze koncerty festiwalu mogłem się już udać jako całkowicie zdrowy ‘młody’ człowiek.


Pole namiotowe 02.07.2013

Na parking dotarliśmy trzema samochodami w zasadzie tuż po samym jego otwarciu. Był to przemyślany plan, bo zależało nam na tym, aby stanąć jak najbliżej wejścia na pole namiotowe festiwalu. Plan się powiódł, a to nawet za mało oby opisać, jakie szczęście nas spotkało, bo udało się nam stanąć trzema samochodami zaraz przy głównym wyjściu z parkingu, które to usytuowane jest naprzeciwko wejścia na pole namiotowe. Można śmiało powiedzieć, że zajęliśmy trzy najlepsze miejsca na parkingu. Następnie szybko wymieniliśmy bilety na opaski i udaliśmy się oglądnąć poczynania ludzi na polu namiotowym, aby poczekać na teki moment, w którym najlepiej byłoby się rozbić. To udało się nam z mniejszym bądź większym przypadkiem rewelacyjnie, bo choć plan na początku był inny to w końcu ustronne miejsce pod drzewami, które w upalny dzień dają trochę chłodu okazało się strzałem w dziesiątkę.

Przy wejściu na pole namiotowe odbyłem swoja coroczną kłótnie z ochrona, która jak na ironie nosiła kamizelki służba informacyjna i dokonywała rewizji osobistych oraz bagaży, co według mnie narusza moje konstytucyjne prawa, bo niezależnie od postanowień regulaminowych pola namiotowego takiego przeszukania nie może robić byle chłop z łapanki. Dlatego zarządzałem regulaminu, po którego przeczytaniu nie znalazłem takiego punktu, który zabraniałby mi przejść z otwartą Neaste. Jednak głupi cep z ochrony powiedział, że to w punkcie trzydziestym ósmym, a ja się wkurzyłem, bo strzela takie rzeczy z głowy, a regulamin ma tylko 12 punktów. Zażądałem przełożonego, po czym przyszedł bezczelny typ i pokazał mi ten sam regulamin na małej karteczce. Zakomunikował, że ma prawo mnie nie wpuścić jak tylko się mu tak spodoba, to postanowiłem zakończyć rozmowę, bo ten człowiek nie rozumiał, co do niego mówię. Potem mój kuzyn próbował dostać pełny regulamin tego przybytku w oficjalnym i największym punkcie informacyjnym, ale jak się okazało oni takiego nie posiadają, bo są punktem informacyjnym całego festiwalu, a nie pola namiotowego. Jednym słowem paranoja i chamstwo, ale to już takie totalne i bezczelne chamstwo, bo jak wiadomo na teren tego pola można wnosić alkohol i pić do upadłego, ale musi być on tylko jednego producenta i dlatego nie przejdziesz z otwartą Neaste.

Tą pierwszą noc, w którą zresztą zaczął padać deszcz spędziliśmy na takiej rozruchowej imprezie pod namiotami, którą mocno zakropiliśmy. Na pewno nie tą Neaste, co mi się nie udało przenieść, a którą dopiłem kłócąc się z ‘ochroną’ (służbą informacyjną), które miała tylko jeden problem, nic nie wiedziała i robiła coś innego niż mogłoby się wydawać miała robić. Potem jeszcze zahaczyłem o mały set DJ’ski na polu gilowym i około trzeciej w nocy udałem się na zasłużony odpoczynek po pełnym emocji dniu. Następnego dnia miał zacząć się już tak długo oczekiwany festiwal.


Dzień pierwszy 03.07.2013

Tego dnia dominował upał i właśnie to uczucie sprawiło, że zdecydowałem się wyjść z namiotu, potem wiadomo takie zwykłe openerowe czynności. Prysznic, śniadanie, później obiad, a w miedzy czasie piwo za piwem. Tak zleciał cały dzień, a siły zostawiłem oczywiści na wieczór. Na pierwszy ogień poszli Editors.


EDITORS

W czasach największej popularności, ale i chyba świetności zespołu nie było mi dane ich zobaczyć. Choć przyjeżdżali do nas wielokrotnie. Jednak zawsze coś stawało na drodze i dopiero w tym roku udało mi się zarobaczyć ich na żywo. Zespół został postawiony przed niewątpliwie trudnym zadaniem, bo wiadomo pierwszy wilki koncert na dużej scenie Openera to trudne wyzwanie. Publiczność jest jeszcze taka trochę zaspana niezaprawiona w bojach, a i samo występowanie o 20:00 uważam za najtrudniejsze. Wtedy jeszcze pełne słońce nie pozwala stworzyć odpowiedniego klimatu. Co jednak można zrobić? Trzeba wystąpić, a Editors swój występ postanowili rozpocząć od nowych piosenek, pierwsza z nich „Sugar” leciała już z głośników, gdy przechodziłem przez bramki, natomiast podczas „A Ton of Love” dotarłem już na miejsce. W sumie trafiłem idealnie, bo zaraz potem ze sceny poleciały tak dobrze znane dźwięki perkusji „Smokers Outside the Hospital Doors”. Utwór wypadł bardzo dobrze biorąc pod uwagę wcześniejsze okoliczności występu, zresztą to tak dobra piosenka, że nie można jej zepsuć. Gorzej było jednak przy „Munich”. Sztandarowy przebój z pierwszej płyty zabrzmiał jakoś tak słabo, mało witalnie. Takie samo odczucie miałem też później przy „Bullets”. Kto wie może to, dlatego, że nie ma już w zespole Chris’a Urbanowicza? Kto wie to może być jedna z wielu przyczyn, a może to tylko takie moje odczucie? Następnie zespół zagrał „Bones”, a ta piosenka jakoś nigdy mnie nie przekonała. Wszystko jednak wróciło do normy przy moim ulubionym, czyli tytułowym utworze z drugiej płyty zespołu „An End Has a Start”. Publiczność również podchwyciła klimat i był to chyba najbardziej energiczny moment tego koncertu. Potem przyszła pora na kolejne nowe piosenki „Bird of Prey”, „Formaldehyde”, „Two Hearted Spider”, w których zespół naprawdę zaprezentował się świetnie i coś mi się wydaje, że coraz częściej będę teraz słuchał tej nowej płyty „The Weight of Your Love”. Ten set z nowościami zakończyła wspomniana wcześnie piosenka „Bullet”. Po niej nastąpił zaś najbardziej magiczny moment tego występu, czyli utwór „The Racing Rats”, podczas którego Tom Smith podniósł ręka do góry i wskazał palcem zachodzące słońce. Każdy, kto pamięta teledysk do tego utworu może sobie wyobraź swoistą symbolikę tego gestu. Słońce zachodziło, a zespół zagrał jeszcze jedną nową piosenkę „The Phone Book”, a biorąc pod uwagę to, że na bis zagrali jeszcze „Nothing” i „Honesty” to tak naprawdę połowę koncertu stanowiły nowe nagrania. Regularny koncert kończyły dwa utwory z przedostatniego albumu. Tytułowy „In This Light and on This Evening” i „Eat Raw Meat = Blood Drool” natomiast na bis dostaliśmy jeszcze jeden, czyli „Papillon”. Zresztą ten ostatni, co naturalne zakończył koncert.

Podsumowując mogę powiedzieć, że był to fajny występ, który nie wynagrodził mi tego, że nie widziałem ich wcześniej, ale tak jak już wcześniej wspominałem. Gołym okiem widać było, że teraz zespół lepiej czuje się w repertuarze z ostatniej płyty. Niemniej jednak jestem niezmiernie zadowolony, że w końcu mogłem zobaczyć Editors.


BLUR

To naprawdę niesamowite, że tak wiele osób czekało na ten koncert. To prawda, wielki zespół, ale w czasach jego świetności większość młodej publiczności Openera, która dominowała pod sceną była po prostu bardzo mała, lub nawet wcale jej jeszcze nie było. Tak czy inaczej tłum zebrał się ogromny, a ja nauczony doświadczeniem, że łatwiej będzie się wepchać od strony piknikowej od razu skierowałem się na prawą stronę sceny.

Wcale się nie pomyliłem, bo już dosłownie pięć minut później stałem dosłownie na damy środku obok barierek, gdzieś 10 metrów od sceny. Gdy zaś z głośników poleciały pierwsze dźwięku otwierającego koncert utworu „Girls & Boys” zrobił się taki młyn, że z miejsca znalazłem się jeszcze parę metrów bliżej. Nie chciałem się jednak pchać dalej, bo takiego koncertu warto raczej posłuchać. Walka wręcz pod sceną została odłożona na potem. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że entuzjazm publiczności i radość dało się odczuć od razu. Tak samo zresztą jak i radość samych muzyków Blur z tego występu. Następnie zespół powrócił do samych początków swojej działalności i zaprezentował „Popscene” oraz „There's No Other Way” zwłaszcza ten drugi utwór zabrzmiał świetnie. Cały tłum zaczął bardzo spontanicznie skakać, śpiewać i po prostu cieszyć się muzyką. Jeszcze nie zdążyłem ochłonąć po początkowych numerach, a ze sceny poleciały pierwsze dźwięki „Beetlebum”. To jedno z moich ulubionych nagrań zespołu obrazuje też pewien śmieszny fakt odnośnie dzisiejszej popularności zespołu, Blur. Parę lat temu kupiłem tego singla na allegro za jedyne dwa złote! Dziś byłoby to chyba niemożliwe. Świetnie wypadło też singlowe „Out of Time” z ostatniej jak do dej pory płyty zespołu. Ta piosenka była na przykład w radiowej Trójce pierwszym wielkim przebojem zespołu i to dało się znakomicie wyczuć na tym występie. Następnie nastąpił set złożony z czterech utworów z płyty „13”. Zaczęło się od „Trimm Trabb” i „Caramel”, ale to te kolejne dwa utwory rozgrzały publiczność do czerwoności. „Coffee & TV” wzbudziło ogromny entuzjazm, a ponadto to właśnie na ten utwór została zaplanowana specjalna akcja związana z pokazaniem kartek z wydrukowanym na nich kartonem mleka. Tłum szalał i szalał, a chwilę później wraz z pierwszymi dźwiękami „Tender” zaczął chóralnie śpiewać. To było naprawdę niesamowite przeżycie, bo te chóralne śpiewy w rytm chóru gospel zaczęły się nawet wcześniej niż faktyczny chórek stojący na scenie zaczął śpiewać. No i co ciekawe nie ustały nawet wtedy, gdy skończyła się piosenka, dlatego Blur musieli nam jeszcze troszkę akompaniować. Jeżeli ma się tyle hitów, co Blur to jest, z czego wybierać i chwilę później dostaliśmy kolejne „Country House” oraz „Parklife”. Oba utwory zostały niemal w całości wykrzyczane przez tłum, wtedy to też zdałem sobie sprawę z tego jak wielu obcokrajowców zawitało na ten koncert. To prawda, to nasz naród dominował pod sceną, ale wokół było też niesamowicie wielkie zgromadzenie Anglików. Koncert zakończył się dwoma flagowymi utworami z „Parklife”, czyli „End of a Century” oraz „This Is a Low”. Czułem, że to nie koniec, bo ten wieczór był po prostu za piękny by mógł trwać tak krótko. Na bis Damon Albarn zasiadł za pianinem i wykonał jedną z dwóch nowych zeszłorocznych piosenek „Under the Westway”. Natomiast potem znowu wróciło skakanie i śpiewanie, ale podczas „For Tomorrow” nie mogło być przecież inaczej. Nie mogło też zabraknąć „The Universal”, które na pół godziny przed północą w świetle jupiterów i lamp miało po prostu bajeczną oprawę! Na sam koniec dostaliśmy zaś to, na co wielu czekało chyba najbardziej, czyli po prostu „Song 2”. Wtedy nikt się już nie oszczędzał i pod sceną nastąpiła prawdziwa demolka, tak żeby było, co wspominać.

Koncert był po prostu świetny, przerósł moje najśmielsze oczekiwania. Najbardziej rozbroiła mnie młodzieńcza radość chłopaków z Blur. Oni po prostu cały czas cieszyli się tym występem. Wyszli na scenę jak gdyby nigdy nic, wyglądając dokładnie tak jak w swoich teledyskach z pierwszej połowy lat dziewięćdziesiątych Alex James to nawet w krótkich spodenkach. Choć minęło tyle czasu dalej potrafią zarazić soją naturalności i radością w podejściu do muzyki.


ALT-J

Z Alt-J mam tak, że nie są to jacyś moi ulubieńcy, aczkolwiek podoba mi się parę utworów. Trzeba też uczciwie przyznać, że w ostatni czasie zespół trochę namieszał i po prostu wypadało ich zobaczyć. Oczywiście nie było to proste, bo po wyczerpującym koncercie Blur trudno jest się tak od razu przedostać pod scenę Tent. Człowiek jest wyczerpany i potrzebuje skorzystać z toalety, napić się jakiegoś piwa i tak dalej. Niemniej jednak pośpiesznym krokiem udałem się w stronę namiotu i przy okazji załatwiłem wszystkie inne potrzeby łącznie z telefonami i samsami do znajomych. Na koncert Alt-J dotarłem, więc ze sporym spóźnieniem, ale połowę występu udało mi się zobaczyć. W momencie gdy dotarłem rozbrzmiewał właśnie cover Kylie Minogue „Slow Dre”. Udało mi się zatem załapać jeszcze na parę piosenek min. na „Breezeblocks” i finałowe „Taro” co zupełnie mnie ucieszyło. Był też jeszcze bardzo specyficzny, ale fajny cover College „A Real Hero”. Tak jak mówiłem nie miałem jakiegoś wielkiego parcia na Alt-J, ale chciałem trochę zobaczyć i cieszą się, że mi się udało.


CRYSTAL CASTLES

Sprawą iście oczywistą jest, że na koncercie Crystal Castles nie mogło mnie zabraknąć. Od samego początku byłem wielkim fanem tego duetu i pierwszy ich występ na Openerze cztery lata temu był wielkim zwieńczeniem tej początkowej fascynacji, która przerodziła się w obsesję. Potem przyszła druga płyta i kolejny koncert tym razem na Coke Festival i nie muszę chyba nikomu tłumaczyć, że od początku cieszyłem się jak dziecko na wieść o tym, że znowu będę mógł ich zobaczyć tym razem znowu w Gdyni.

Od początku nastawiałem się na totalną walkę pod sceną i trochę się zdenerwowałem, gdy zobaczyłem ile osób podzieliło mój plan. Popełniłem też pewną logiczną pomyłkę. Ustawiłem się do ataku ze złej strony sceny. Z lewej wchodzili wszyscy, a jak się później okazało min. z relacji mojego kuzyna i brata, po prawej stronie było zdecydowanie luźniej. No może przesadzam z tym luźniej, bo wszędzie ścisk był niesamowity. Na telebimach pojawiły się wielkie czarne litery na pomarańczowym tle informujące o tym, że należy się cofnąć, bo publiczność w przednich rzędach jest miażdżona. Potem przez głośniki poleciały takie same komunikaty na przemian w polskim i angielskim języku przez jakiś 20 min. W końcu na scenę wyszła jakaś dziewczyna z obsługi która namówiła ludzi na lekkie odsunięcie się do tyłu. Tylko gdy ktoś się przesuwa do tyło, od razu inni przepychają się do przodu. Nie powiem sam na tym nieźle skorzystałem. Trochę jeszcze poczekaliśmy i koncert się zaczął.

Crystal Castles zaczęli koncert tak samo jak swój ostatni album, czyli od „Plague”. W końcu pojawiła się i Ona czyli Alice Glass. Tym razem w dłuższych włosach i to blond. Czyli jakaś zmiana, ale na pewno nie w zachowaniu, bo tak samo jak kiedyś skacze po scenie i bez oporu wskakuje do tłumu. „Plague” to było tylko takie preludium do szału, który ogarnął nas podczas kolejnego kawałka „Baptism”. W tym momencie wiele osób straciło miejsce z przodu i po prostu musiało się wycofać do tyłu. Cały czas jednak podziwiam te osoby, które w tym szaleńczym ścisku i podskokach potrafią jeszcze trzymać komórkę i rejestrować koncert. Nie wiem czy to szaleństwo czy po prostu głupota? Koncert był zrównoważony dlatego, że po szybkich kawałkach można było trochę odpocząć na wolniejszych jak chociażby następny „Suffocation”. Potem kolejny nowy utwór, zresztą mój numer jeden z przed paru miesięcy „Wrath of God” i w końcu to na co chyba większość osób zawsze czeka czyli „Crimewave”. Był to dopiero piąty numer, a ja już powoli zacząłem się martwić czy na pewno wytrzymam do końca. Nie musze chyba mówić, że moją, koszulkę, spodnie i w zasadzie bieliznę można byłoby wykręcić. Pot był wszechobecny, takiego zgrupowania totalnie spoconych osób dawno już nie widziałem. Ktoś powie, że to niedorzeczne, ale chyba w tym tkwi urok rockowych koncertów, że trzeba dać coś z siebie, trochę pocierpieć, aby było co wspominać. Następnie Kanadyjczycy zagrali „Telepath”, najlepsze miało dopiero nadejść, bo każdy szanujący się fan zespołu czeka przede wszystkim na „Alice Practice”. Gdy na scenie zrobiło się cicho, a jeden z jupiterów oświetlił nieruchomą i zapatrzoną w dal sylwetkę Alice od razu stało się jasne co za chwilę usłyszymy. Po „Alice Practice” przyszła kolej na „Black Panther” i przy najbardziej skocznym kawałku z pierwszej płyty przeżyłem chwile grozy, bo przemieszczający się raz do tyłu, raz do przodu tłum sprawił, że wylądowałem na ziemi, na szczęście szybko się podniosłem. Kolejnym utworem była singlowa „Celestica” po czym zespół zagrał na szybko kilka połączonych ze sobą numerów „Vanished”, „Transgender”, „Untrust Us” i cover Huoratron „Cryptocracy”. Czas zleciał bardzo szybko, a Ja cały czas zastanawiałem się, kiedy wreszcie zagrają „Sad Eyes”, no i w końcu się doczekałem. Podczas tego numeru uświadomiłem sobie, że stoję pod sceną z jedną wielką zwariowaną rodziną fanów Crystal Castles, bo dosłownie wszyscy dokoła znali ten numer i wszyscy razem z nieukrywaną radością krzyczeliśmy ile sił w płucach „Sad Eyes”. Koncert zakończył chyba najbardziej popularny utwór zespołu, za sprawą coveru z pewnym wielkim wokalistą. Tak chodzi oczywiści o „Not in Love” i to by było na tyle tego dnia.

Koncert Crystal Castles zawsze jest przeżyciem i nie inaczej było pierwszego dnia Openera 2013. Nie mogę jednak powiedzieć, że jestem absolutnie zadowolony. Aranżacje niektórych utworów były zbyt dyskotekowe i taneczne. Trochę tego nie rozumiem, bo dwa lata temu w Krakowie bez takich eksperymentów było na pewno lepiej. Nie będę jednak narzekał, w końcu artysta ma prawo czasem coś pozmieniać w swoim repertuarze. Tym bardziej, że są wakacje, lato, upał i chyba taki klimat sprzyja takim dźwiękom.

Zakończenie

Koniec dnie spędziłem w Alter Kinie, gdzie leciał akurat film o Miłości, czyli zespole min. Tymona Tymańskiego i Leszka Możdżera. Mam sentyment do tego namiotu, dlatego bardzo często kończę tam swoje openerowe dni. Potem już tylko namiot i sen.

!!!!! Trochę się już zmęczyłem tym pisaniem, dlatego kolejne trzy dni opiszę za tydzień !!!!!
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 12.07.2013 07:42 PM przez marsvolta.)
12.07.2013 07:35 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
thestranglers Offline
Moderator
*****

Liczba postów: 31 190
Dołączył: Dec 2014
Post: #3
RE: MOJA LISTA notowanie 132(188) - 12.07.2013
Jej, zawsze lubię czytać Twoje relacje.
Byłem ciekaw zwłaszcza Twojej recenzji koncertu Crystal Castles wiedząc że masz podobny do nich jak ja stosunek. Też nie byłem do końca zadowolony ale trzeba przyznać jedno - raz w życiu należy obejrzeć Crystal Castles niezależnie od tego czego się słucha. Mi brakowało jednego nagrania z III, łatwo się domyśleć jakiego. Z tymi prośbami o odsunięcie się o krok to było takie typowe dmuchanie na zimne. Byłem w jakimś trzecim rzędzie i naprawdę nie miażdżyliście nas. Inna sprawa, że z prawej strony (patrząc ze strony widza) faktycznie musiało być luźniej a przy barierce to już luzik. No to już powiem - oczywiście udało się dotknąć Alice Icon_lol
Fajnie że udało Ci się zobaczyć trochę Oltdżejów. Myślę że po nadzwyczajnym przyjęciu ich przez nas odwiedzą już niedługo Polskę na klubowym koncercie. I chyba się wybiorę bo dużo zyskują w kontakcie bezpośrednim. Fajnie by było gdyby kolejny band ukochał nasz kraj...
A propos tych polskich ulubieńców. Myślałem że już widziałeś Editors. Tegoroczny koncert w Gdyni potraktowałem bardziej jako obowiązek spodziewając się że przeważać będą na nim nagrania z ostatniej płyty. Najlepiej bawiłem się na starych kawałkach i cóż, z każdą płytą będzie ich mniej na koncertach, to naturalna kolej rzeczy. Trochę brakuje tego nieposkromienia Toma, obecności Chrisa i tego pazura który towarzyszył im w początkach kariery. A na wynagrodzenie Twojego i mojego żalu musimy chyba poczekać na jubileuszową trasę "The Back Room", tylko ile wtedy będziemy mieć lat?! Icon_wink
Acha, największy plus tegorocznej edycji - niesamowity czas przejazdu z Łodzi do Gdyni: 5 godzin! Wiem że masz dalej ale podróż na ww. trasie dużo się poprawiła, zachęca to tylko do nieprzerwanej obecności na Open'erze Icon_smile
13.07.2013 12:33 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
dziobaseczek Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 8 100
Dołączył: Nov 2008
Facebook Last.fm
Post: #4
RE: MOJA LISTA notowanie 132(188) - 12.07.2013
thestranglers napisał(a):Jej, zawsze lubię czytać Twoje relacje.
podpisuję się, nie komentuję specjalnie, bo jestem wściekły, że mnie nie było i Ci zazdroszę Icon_evil Ale wrzucę twoją relację na Fejsa, bo jest bombowa Icon_smile

http://www.mycharts.pl/forumdisplay.php?fid=111 Icon_wink
13.07.2013 04:47 PM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
thestranglers Offline
Moderator
*****

Liczba postów: 31 190
Dołączył: Dec 2014
Post: #5
RE: MOJA LISTA notowanie 132(188) - 12.07.2013
Mr Dziobas, liczymy na rewanż z Katowic Icon_lol
13.07.2013 10:55 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  MOJA LISTA - PODSUMOWANIE ROKU 2013 marsvolta 2 1 189 04.02.2014 10:14 AM
Ostatni post: thestranglers
  MOJA LISTA notowanie 156(193) - 27.12.2013 marsvolta 0 791 29.12.2013 08:52 PM
Ostatni post: marsvolta
  MOJA LISTA notowanie 155(193) - 20.12.2013 marsvolta 3 1 227 24.12.2013 12:03 AM
Ostatni post: Listoholik
  MOJA LISTA notowanie 154(193) - 13.12.2013 marsvolta 0 824 15.12.2013 02:46 PM
Ostatni post: marsvolta
  MOJA LISTA notowanie 153(193) - 06.12.2013 marsvolta 2 967 14.12.2013 08:01 PM
Ostatni post: dziobaseczek
  MOJA LISTA notowanie 152(192) - 29.11.2013 marsvolta 1 849 01.12.2013 05:42 PM
Ostatni post: marsvolta
  MOJA LISTA notowanie 151(192) - 22.11.2013 marsvolta 0 737 23.11.2013 04:22 PM
Ostatni post: marsvolta
  MOJA LISTA notowanie 150(192) - 15.11.2013 marsvolta 1 941 17.11.2013 07:03 PM
Ostatni post: thestranglers
  MOJA LISTA notowanie 149(192) - 08.11.2013 marsvolta 1 837 08.11.2013 07:15 PM
Ostatni post: marsvolta
  MOJA LISTA notowanie 148(192) - 01.11.2013 marsvolta 0 576 02.11.2013 03:28 PM
Ostatni post: marsvolta

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości