Miszon
Stały bywalec
Liczba postów: 11 557
Dołączył: Aug 2008
|
Opakowanie typu książeczka w grubej tekturowej okładce. Podobne jak wydaje gazeta.pl (przynajmniej tak na oko, bo jakoś tak wyszło nigdy nie kupiłem żadnej płyty z tych wydanych przez Agorę). Do płyty dołączone są dwa artykuły o płycie - jeden jakiegoś krytyka amerykańskiego, a drugi pana z Jazz Forum. Niestety teraz nie pamiętam nazwisk.
Ogólnie wydaje mi się, że raczej jednak trochę wow, bo fajne wydanie i dobra cena. Nie sądzę, aby wszystkie te płyty były dostępne poniżej 30 zeta. A tu jak piszesz za 20PLN mają być. Na kilka ostrzę sobie zęby:
- "Birth of the cool" Milesa,
- Us3 - które mam od ponad 10 lat, ale na kasecie tylko,
- Cantaloupe Island - które mam na CD ale w bardzo słabej jakości (SellesRecords, nagrywane w formacie AAD, słaby mastering)
- McFerrin - mam jego Beyond words i jest świetna, a tu mamy przecież płytę z coverem Beatlesów
- CHick Corea - może z ciekawości się też skuszę
Ogólny opis kolekcji (pana Pęczaka):
Cytat:Kiedy wytwórnia płytowa Blue Note wchodziła w drugą dekadę swojego istnienia, amerykański jazz ulegał gwałtownej metamorfozie: z muzyki towarzyszącej rewiom i zabawom tanecznym przekształcał się w ekspresję rytmicznych i melodycznych niespodzianek. Królował bebop, styl opierający się na śmiałych improwizacjach, które na początku lat 50. otworzą drogę zjawisku nazywanemu do dziś jazzem nowoczesnym.
Naszą kolekcję otwiera płyta wirtuoza saksofonu Johna Coltraneâa âBlue Trainâ. Nieprzypadkowo. Bo właśnie Coltrane grając u boku Dizzyâego Gillespiego, a potem Milesa Davisa, jako jeden z pierwszych jazzmanów w historii zaczął być nazywany muzykiem awangardowym. Album został nagrany w 1957 r. Coltrane znajdował się wtedy na życiowym rozdrożu. Walczył z heroinowym nałogiem, musiał się rozstać z zespołem Davisa, szukał pocieszenia w religii. To wszystko słychać w szalonych improwizacjach. Słychać zmaganie się z żywiołami, a nawet echo odwiecznej, archetypowej walki dobra ze złem. Muzyka zawarta na âBlue Trainâ lokuje się w samym sercu bezkompromisowego, poszukującego jazzu, a jakością i energią dorównuje najwybitniejszym osiągnięciom ówczesnym z âKind Of Blueâ Milesa Davisa na czele.
Numer dwa kolekcji to âThe Complete Birth of the Coolâ Milesa Davisa właśnie, notabene najstarsza płyta z całego naszego zestawu, nagrania pochodzą bowiem z lat 1948â1950. Młody Miles, podobnie jak Coltrane i inni muzycy, którzy zaczynali swoje kariery w połowie lat 40., był oczywiście pod wrażeniem bebopu, ale myślał o tworzeniu muzyki bardziej intelektualnej i mniej agresywnej. âBirth of the Coolâ to zapis początku tej drogi, czyli â zgodnie z tytułem płyty â zapis narodzin cool jazzu. Dziewięcioosobowy zespół Davisa gra tu muzykę niezwykle precyzyjnie zaaranżowaną, z wyraźnie wydzielonymi miejscami na solówki. Swoją drogą ciekawe, że tak młody artysta (w 1950 r. Miles Davis miał zaledwie 24 lata) wybrał chłód, nastrój i wyrafinowanie formy zamiast spontaniczności. Tak czy inaczej stał się prekursorem nowego gatunku, co nie przeszkodziło mu później kreować zupełnie inne style i kierunki.
Znawcy muzyki pisząc o cool jazzie obok nazwiska Milesa Davisa wymieniają także innego wybitnego trębacza â Cheta Bakera. Zamieszczona w kolekcji płyta Bakera âMy Funny Valentineâ pochodzi z 1954 r. Dla Bakera był to bardzo szczęśliwy moment w karierze. Nie dość, że grał u boku słynnego Gerryâego Mulligana, to jeszcze w ankiecie magazynu âDown Beatâ został wybrany najlepszym muzykiem jazzowym 1954 r., pokonując swojego największego rywala â Milesa Davisa. Nigdy później Baker nie osiągnął tyle co w tamtym właśnie czasie, dlatego nagranie dla Blue Note Records ma w tym przypadku znaczenie unikatu.
Plejada gwiazd
Jednym z najważniejszych muzyków związanych z Blue Note był perkusista i kompozytor Art Blakey. Przez jego zespół Jazz Messengers przewinął się cały tłum wybitnych instrumentalistów z Waynem Shorterem i Freddiem Hubbardem na czele. Blakey zaliczany jest do pionierów bebopu i jego bardziej agresywnej odmiany â hard bopu. Uważa się go również za arcyważnego innowatora gry na jazzowym zestawie perkusyjnym. Płyta âMoaninââ z 1958 r. to jedno z pierwszych dokonań Blakeya pod szyldem Jazz Messengers i prawdopodobnie najlepsze. To był w ogóle niezły rok dla Blue Note, bo premierę miał wtedy również album saksofonisty Juliana âCannonballaâ Adderleya âSomethinâ Elseâ z udziałem między innymi Arta Blakeya i Milesa Davisa.
Te dwa albumy â âMoaninââ i âSomethinâ Elseâ wydane niedługo po omawianym wcześniej âBlue Trainâ dobrze ilustrują drogę rozwojową jazzu po bebopowej rewolucji i (podobnie jak âBalladsâ Sonnyâego Rollinsa czy âMidnight Blueâ gitarzysty Kennyâego Burrella) musiały się znaleźć w naszej kolekcji jako sztandarowe przykłady âestetyki Blue Noteâ. To jest rzeczywiście gorący coltraneâowski jazz, który w czasie, kiedy powstawał, zachwycał zarówno czarną, jak i białą publiczność, żywiołowością dorównywał rockânârollowi, tyle że był adresowany do fanów dużo bardziej wymagających niż pierwsza generacja admiratorów Elvisa Presleya.
Linia Coltraneâa, czyli jazzowy hard bop, nie zamiera w latach 50. Mamy jego znakomite późniejsze kontynuacje. W 1961 r. trębacz Freddie Hubbard nagrywa album âReady For Freddieâ, a rok później saksofonista Dexter Gordon wydaje płytę âGo!â. Gordon, urodzony w 1923 r., był o trzy lata starszy od Coltraneâa, dla którego w latach 40. był muzycznym autorytetem. Jednak w czasie, gdy doszło do nagrania âGo!â, relacja była już odwrotna: to Gordon inspirował się improwizacyjnym mistrzostwem Coltraneâa. Oczywiście dziś trudno odbierać grę Gordona przez pryzmat jego stosunku do Coltraneâa. Po prostu jest to świetna muzyka, w której rozpoznajemy zarówno radykalny hard bop, jak i dawne fascynacje swingiem. Kiedy w końcówce lat 70. Dexter Gordon występował na Jazz Jamboree, odbieraliśmy to tak samo, i choć artysta zdawał się być na niezłym rauszu, zagrał, jak na mistrza przystało.
Od akustyki do elektroniki
Inspiracje Coltraneâem są oczywiste w całym współczesnym jazzie, jednak w przypadku artystów, którzy byli lub są związani z Blue Note, wydają się też efektem konsekwentnie realizowanej drogi twórczej. Każdy, kto grał z Coltraneâem, jest uwznioślony i napiętnowany zarazem. Dotyczy to nawet tak samodzielnych artystycznie muzyków jak McCoy Tyner. Tyner to jeden z gigantów jazzowej pianistyki, dziś niewątpliwy autorytet, ale przecież płyta âThe Real McCoyâ, nagrana długo po apogeum dominacji hard bopu, nosi wyraźne ślady wpływu Coltraneâa. Trzeba powiedzieć, że Blue Note miała wielkie szczęście do pianistów. Zaczęło się od Theloniousa Monka, a potem obok McCoya mamy tu takie tuzy jak choćby Herbie Hancock i Chick Corea. Każdy z tych artystów miewał te same fascynacje i inspiracje, a w przypadku Hancocka i Corei można też mówić o podobnej drodze twórczej i przemianach uprawianego stylu: od akustyki do elektroniki i z powrotem.
W naszej kolekcji Hancock reprezentowany jest przez âCantaloupe Islandââ kompilację nagrań z 1964 r. Skomponowane przez Hancocka dzieło âCantaloupe Islandâ przeszło do historii jako modelowy przykład funkowego grania, w którym mamy tyle samo emocji, ile elegancji. Płyta âEmpyrean Islesâ, skąd pochodzi to nagranie, jest czwartym w karierze albumem Hancocka i uważa się ją za jedną z najlepszych, jakie artysta nagrał dla Blue Note.
Płyta Chicka Corei âNow He Sings, Now He Sobsâ została nagrana w 1968 r., kiedy Corea miał 26 lat i należy do najlepszych dysków w jego dorobku. Na basie gra Miroslav Vitous, późniejszy basista legendarnej grupy Weather Report, a na perkusji Roy Haynes. Trio rzeczywiście bardzo mocne, ale i muzyka w ich wykonaniu ma siłę lawiny. Corea, jak wielu innych muzyków związanych z Blue Note, wychowany na hard bopie, zmierza tu dość wyraźnie w kierunku free jazzu, który w tamtym czasie stanowił radykalny kontrapunkt nie tylko dla muzyki komercyjnej (m.in. rocka), ale też innych odmian jazzu.
Perełki Jazzu
Ozdobą kolekcji âPolitykiâ jest płyta Niny Simone âNina Simone at the Village Gateâ, zawierająca materiał z koncertu z 1961 r. Wokalistka, zwana âpierwszą kapłanką souluâ, śpiewa tu między innymi słynną â spopularyzowaną potem przez zespół The Animals â piosenkę âThe House Of the Rising Sunâ. Choć wykonanie Animalsów jest najbardziej znane, wersja Simone uchodzi za kanoniczną, najbliższą tradycyjnemu pierwowzorowi. Sama Simone nie uważała się za wokalistkę stricte jazzową i twierdziła, że bliższy jest jej soul i blues. To słychać na tej płycie, aczkolwiek nie jest przypadkiem, że ta legendarna artystka z równą swobodą wykonywała utwory Gershwina, jak i tradycyjne murzyńskie gospels, jazzowe standardy i stare bluesy.
Podobnie wszechstronny jak wielka Nina Simone jest młodszy od niej o pokolenie, dziś 59-letni Bobby McFerrin. Urszula Dudziak mówi o nim, że jest człowiekiem-muzyką i właściwie cały czas coś śpiewa albo nuci. W Blue Note zadebiutował w 1985 r. albumem âSpontaneous Inventionsâ, który zalicza się do najwybitniejszych osiągnięć wokalistyki jazzowej. Świetne są tu zwłaszcza duety McFerrina z Herbiem Hancockiem, ale nie gorzej wypadają też utwory śpiewane a capella, co zresztą jest znakiem firmowym tego wokalisty, nie bez powodu uznawanego za prekursora beatboksu, czyli używania głosu i narządów mowy jako instrumentów perkusyjnych.
Następcy już nie tylko Davisa czy Coltraneâa, ale też Hancocka i Corei od dawna nie przejmują się czystością gatunkową jazzu, mogą śpiewać przebojowe piosenki jak McFerrin albo jak Us3 łącząc jazz na przykład z hip hopem. Płyta âHand On The Torchâ brytyjskiego, acid jazzowego zespołu Us3, znanego z występów w Polsce, ilustruje tę tendencję. âHand On The Torchâ to najmłodszy album kolekcji â nagrany został bowiem w 1993 r.
Jazz nigdy nie lubi zamykać się w granicach jednego stylu i konwencji. Jest muzyką wolności i dlatego żyje tak długo. Nasza kolekcja jest tego najlepszym dowodem.
Tak czy inaczej - cały zestaw 15 płyt kosztuje 249PLN, co daje oszałamiające 16,6PLN/płytę.
Sądzę, że jak na TAKĄ muzę, to świetna stawka.
Co do jakości nagrania - płyty jeszcze nie słuchałem, zamierzam uczynić to jutro. Zobaczymy wtedy jak z jakością nagrań (aczkolwiek na moim sprzęcie to raczej ciężko będzie to ocenić).
|
|