Post: #55

Czas zakończyć ten top, bo jeśli dziś tego nie zrobię, to będzie się ciągnąć jak to podsumowanie 200 notowań, które w końcu skończyłem z półrocznym poślizgiem i emocje opadły do tego stopnia, że najważniejszych rozstrzygnięć nikt nie skomentował

Czołówka mojego TW raczej bez niespodzianek. Mniej więcej podobnie typowałem przed zebraniem wszystkiego do kupy. Następnym razem pozbędę się ograniczeń co do piosenek jednego wykonawcy w setce, bo z tego topu wynika, że "Fade To Black" jest zdecydowanie moim ulubionym utworem Metalliki, a przecież to się zmienia bardzo często...

5. Fade To Black - Metallica

Lista trochę dziwnie się ułożyła. Zabrakło utworów, które są dla mnie bardzo ważne, a w tym m.in. "Niepokonanych", których odrzuciłem ze względu na nastrój podczas układania topu. Żeby zaradzić takim sytuacjom, najlepiej byłoby układać top na przykład cztery razy w roku i co roku wszystko to podsumowywać.

Poza tym zadziałał tutaj trochę efekt promocji. Ponieważ lista była przygotowywana na potrzeby forum, to chciałem żeby było tutaj kilka utworów, które nikomu tutaj nie są znane. Inna sprawa, że musiałbym je wszystkie gdzieś zamieścić do pobrania. Może się kiedyś uda.

4. Again - Archive

W pierwszej piątce jednak przypadków nie ma. "Again" jest bardzo wysoko we wszystkich moich zestawieniach. Te siedemdziesiąt tygodni na liście trójki zadziałały w jakiś sposób na mnie, zwłaszcza że już od samego początku byłem bardzo entuzjastycznie nastawiony do tego utworu, a później już nigdy mi się nie znudził.

Oczywiście niektórzy mogą powiedzieć, że jest tak wysoko, bo Trójka wpoiła we mnie, że to jest jakiś hit ponad hity. Być może tak właśnie było, ale nie zmienia to faktu, że ten kawałek powala mnie przy każdym przesłuchaniu. Zresztą podobnie jak pozostałe utwory z czołówki.

A w czołówce jest dużo czerni...

3. Black - Pearl Jam

"Fade To Black" na piątym, "Black" na trzecim... To odzwierciedla ile mroku drzemie w mojej duszy i to się pewnie nie zmieni. "Black" to zdecydowanie mój ulubiony utwór Pearl Jam. Może dlatego, że jest tak bardzo spychany przez Trójkę na margines...? Choć tutaj można przywołać przykład z miejsca czwartego, żeby pokazać że moim TW nie rządzą żadne układy

Ten utwór już od dawna byłby w czołówce mojego Topu. Nie wiem co on takiego w sobie ma. Nie ma tutaj takiego gitarowego mistrzostwa jak choćby w "Alive". Jest za to wyjątkowo oldschoolowy klimat jak na Pearl Jam (te tak bardzo nielubiane przeze mnie lata 80-te...?). To pierwsza z tych przepięknych ballad z których z czasem coraz bardziej słynął zespół Eddie Veddera. Niby ballada jakich wiele, ale jednak słuchając jej czuję wielki smutek, że nie urodziłem się o te kilka lat wcześniej

No właśnie, bo cała pierwsza trójka to utwory, które poznałem o wiele później niż się ukazały. To nie są utwory, które w jakiś sposób wtapiałyby się w jakiś fragment mojego życia. "Black" poznałem ściągając z sieci starsze kawałki Pearl Jam.
Drugie miejsce po raz pierwszy usłyszałem w Rock Radiu Mazowsze. Zresztą podobnie jak wiele innych utworów z tego topu.

Alice In Chains ma aż dwa utwory w dziesiątce. I to nie jest przypadek. To rzeczywiście mój ulubiony zespół i to właśnie głównie ze względu na nich wprowadziłem ograniczenia. Myślę jednak, że gdybym prezentował całą czterysetkę, to zachowałbym wszystkie proporcje jakościowe i jednocześnie zaprezentowałbym wszystkie swoje ulubione utwory.

2. Would? - Alice In Chains

Klimat, jaki tworzył ten zespół w swoich piosenkach jest nieporównywalny do niczego. W zasadzie prawie każda mogłaby znaleźć się na moim Topie Wszechczasów. Ale to właśnie w "Would?" drzemie najwięcej siły. To dzieło doskonałe wieńczące inne dzieło doskonałe, a więc płytę "Dirt" (najlepszy album w historii rocka). Nie mogło go zabraknąć w pierwszej trójce Topu. W poprzednich latach pewnie udałoby się nawet wbić na szczyt, jednak w tym roku zupełnie inny utwór był bezkonkurencyjny.

Utwór ten zupełnie nie pasuje do mojego Topu, bo pochodzi z wcześniejszej epoki. Ale już samo to pokazuje jakim wielkim jest on dziełem. Niestety dokładniejsze zapoznanie się z dyskografią tego zespołu jest dla mnie, przy moim lenistwie i zamiłowaniu do chłonięcia przede wszystkim nowych płyt, czymś niewykonalnym lub prawdopodobnie niewykonalnym. Ale jeszcze niedawno myślałem, że przebrnięcie przez płytę Alanis Morissette lub Starego Dobrego Małżeństwa też może się do takich zadań zaliczać
Nie zmienia to faktu, że numer jeden jest taki, a nie inny, może nawet skądś znajomy:

1. Stairway To Heaven - Led Zeppelin

I tak będzie przynajmniej do końca tego roku. Następny top już o właściwej porze roku, a więc gdzieś w czasowych okolicach topu trójkowego.